Magdalena Melke: Do tej pory w polskiej świadomości publicznej Azja Centralna wydawała się być jeszcze bardziej egzotycznym kierunkiem biznesowym niż Chiny. Czy postrzeganie tej współpracy zmieniło się wśród przedsiębiorców znad Wisły?
Janusz Piechociński: Dla polskiej przedsiębiorczości czas zainteresowania Azją Centralną przyszedł stosunkowo późno. Mentalnie byliśmy przygotowani na wejście na rynek na początku lat 90., skupiając się na handlu i imporcie. Na początku główny kierunek stanowiła Europa, później najbliższe jej obrzeża: kolejno Północna Afryka, Bliski Wschód itd. i dopiero w latach 2000. na poważnie zaczęto myśleć ponownie o Azji Centralnej. Szczególnie, że przy rozpadzie ZSRR na przełomie lat 80. i 90., stosunki z państwami z tego regionu zostały w znacznej mierze zerwane.
Dodatkowo, kraje te jeszcze intensywniej przeżywały rozpad ZSRR – w krajach Azji Centralnej zmiany związane z transformacją dokonywały się na poziomie egzystencjalnym. Urwało się wszystko: źródła zasilania, pieniądze, płynność, kontakty handlowe. Koszty tworzenia nowego państwa w takiej rzeczywistości są niezwykle wysokie. Obserwowano również ucieczkę kapitału. Właśnie te czynniki historyczne komplikują obecną sytuację polityczną i gospodarczą.
Od ostatnich trzech lat mamy bardzo przyjaznego, aktywnego uzbeckiego ambasadora w Polsce, Bakhroma Babajewa. Jako Izba Handlowa Polska-Azja nawiązaliśmy kontakt z tym krajem i byłem bardzo pomocny w momencie przyjazdu uzbeckich delegacji biznesowych, administracyjnych do Polski. Od trzech lat zapraszam na targi Ptak Warsaw Expo, tej jesieni, w dziale tekstylno-odzieżowym będzie liczna grupa Uzbeków, m.in. wielki koncern Uzbek Textile. Nowy prezydent doprowadził do tego, że poszczególne firmy nie rywalizują ze sobą na rynkach zagranicznych jeśli chodzi o wyroby odzieżowe, tekstylne, nici itd. Niedługo Uzbekistan osiągnie pułap 3 mld USD z przemysłu odzieżowego w eksporcie. W wyniku kolejnych spotkań Polska wyrosła na jednego z ważniejszych partnerów. Rok temu do Polski przyjechało ponad sześćdziesiąt firm, które podpisały umowy o wartości 36 mln USD.
Czy intensyfikacja współpracy z Azją Centralną dokonuje się jedynie przez ostatnie trzy lata?
Nasz największy eksport do krajów Azji Centralnej był w okolicach roku 2010 i ciut później, a po roku 2015 np. z Kazachstanem mamy dużo większy import niż eksport – co świadczy o tym, że popełniamy istotne błędy, nie wykorzystujemy istniejącego potencjału.
W jaki sposób kraje takie jak Uzbekistan czy Kazachstan postrzegają współpracę z polskimi przedsiębiorcami?
Często jestem proszony przez polityków lub sektor administracji o odniesienie się do materiałów czy strategii rządowych. Kilkakrotnie wykonywałem kompleksowe analizy dla prezydentów Kazachstanu czy Uzbekistanu, które zawierają nazwy konkretnych firm czy produktów. Dzieliłem się także w nich naszym polskim doświadczeniem w budowaniu samorządności, wsparciu małych i średnich przedsiębiorstw, reformie bankowości.
Warto zaznaczyć, że Uzbecy bardzo sobie cenią to, że jako Polacy nie koncentrujemy się tylko na tym, aby po prostu coś sprzedać czy przekazać im naszą wizję świata – wyróżniamy się pod tym względem na tle Europy. Posiadamy dla nich życzliwość i sympatię, która wykształciła się choćby dzięki uzbeckiej pomocy w bezpiecznym wyprowadzeniu polskich żołnierzy z misji NATO z Afganistanu.
Oprócz dzielenia się naszym doświadczeniem, co jest najlepszą ofertą polskich przedsiębiorców?
Wojna w Ukrainie skomplikowała sytuację – proszę sobie wyobrazić, że towar przewożony samochodem ciężarowym z Uzbekistanu jedzie do granic Polski 8-10 dni. W Uzbekistanie jest stosunkowo mało samochodów ciężarowych z normami emisyjnymi Euro 5, Euro 6. Choćby z tych powodów mogą wjechać tylko tuż za granicę Polski i Białorusi i tutaj powinny odbierać je polskie firmy.
Rozumiem, że jednym z głównych atutów Polski może być stanie się dla towarów z Azji Centralnej „bramą na Europę”?
Tak. Pamiętajmy o tym, że obowiązują sankcje transportowe z Białorusią, jesteśmy głównym miejscem wjazdu lądowego towarów z Azji (głównie z Chin) właśnie Jedwabnym Szlakiem, który idzie przez Kazachstan. To my, Polacy, w kontaktach z Chinami, Niemcami, Holendrami, mówimy: „Stwórzmy warunki, w których pociągi z Europy będą zatrzymywały się w wyznaczonym miejscu w Kazachstanie, zrzucały towary i pobierały nowe z Azji Centralnej, podobnie składy jadące z Chin”. To jest tworzenie nowej logistyki.
Wspomniana strategia już dzisiaj wymaga głębokiej korekty, ponieważ coś znaczącego wydarzyło się 24 lutego 2022 roku, mianowicie wojna w Ukrainie. Pamiętajmy, że zarówno Uzbekistan, jak i Kazachstan, pomimo silnego uzależnienia – na różne sposoby – od Kremla, jednak powiedziały głosem swoich prezydentów, że wojna nie jest sposobem na rozwiązywanie problemów. W różnej formie potępiły lub zdystansowały się od tego, co Putin zrobił w Ukrainie. Doceńmy to, bo my jesteśmy w innej sytuacji – u nas podobna deklaracja nie pociąga za sobą takich konsekwencji, jakie mogą pojawić się w tych krajach.
Czy Azja Centralna jest według Pana obiecującym kierunkiem inwestycyjnym?
Azja Centralna zdecydowanie będzie kierunkiem rozwijającym się. Cały region jest przedmiotem intensywnego przyspieszenia w globalnej polityce. Proszę zwrócić uwagę, że w zeszłym roku kraje Azji Centralnej odwiedził Putin, Xi, niedawno pojawił się Blinken, ba, powstała nowa inicjatywa pt. Organizacja Państw Tureckich. Większość z tych krajów jest w Organizacji Szanghajskiej, a znaczna część kapitału działającego na wspomnianym rynku jest spadkiem po ZSRR. Przedstawia to wyjątkowo złożoną sytuację, którą trzeba na spokojnie poznać. Pamiętajmy o tym, jak bardzo skomplikowana jest rzeczywistość narodowa Azji Centralnej: w samym Kazachstanie mamy do czynienia z 130-140 narodami i nacjami, a w Uzbekistanie z 180-190. Kolejnymi problemami są: dostęp do wody, energia, występuje silne uzależnienie od gospodarki rosyjskiej, a „rzut beretem” znajdują się wielkie Chiny, mające własne ambicje dotyczące tworzenia kolejnych logistycznych odcinków kolejowego Jedwabnego Szlaku.
Azja Centralna jest wciśnięta między wielką Rosję (mającą określone problemy i wyzwania), wielkie Chiny, wielką Turcję (budującą nowy sojusz narodów tureckich), a nawet Indie, które w jednym z krajów Azji Centralnej wybudowały bazę lotniczą. Proszę zwrócić uwagę, ile w związku z tym jest zapętlenia geopolitycznego. Pamiętajmy jeszcze o tym, że wszystkie kraje Azji Centralnej nie mają dostępu do morza, w związku z czym nie miały ożywienia handlu międzynarodowego w równym stopniu co państwa przybrzeżne. Trochę przypomina to różnicę, którą możemy zaobserwować między nadbrzeżnymi miastami Chin, a tymi znajdującymi się w głębi terytorium.
Czy w związku z tym kraje Azji Centralnej postrzegają Polskę jako dogodne miejsce do nawiązywania kontaktów biznesowym i inwestycji?
Na to trzeba pracować i wykazywać inicjatywę z obydwu stron. Polska stała się największym importerem uzbeckich produktów spośród krajów UE (przede wszystkim nici, odzieży, ręczników, wyrobów bawełnianych). Potrzebuje również pracowników budowlanych, szoferów, spawaczy itd., a Uzbekistan ma ich dużo. Jeśli stworzymy również ofertę dla tamtejszych przedsiębiorców, będziemy komunikować, że „Chcemy być waszym hub’em”, jest szansa na wymierną współpracę. Z kolei jeśli Uzbekistan uporządkuje swoje sprawy i stworzy odpowiedni mechanizm finansowania, przystąpi do większej modernizacji gospodarstw rolnych, to istnieje szansa nie tylko na sprzedaż żywych zwierząt, ale również na sprzedaż techniki rolnej. Dzięki temu podejściu takie firmy jak Pronar, Unia czy Sitma już dzisiaj są gotowe do współpracy. Przedsiębiorstwa te w krajach Azji Centralnej nie szukają już jedynie przedstawiciela handlowego, który przy okazji wykona serwis. Myślą innymi kategoriami – przykładowo, że minimum tego, co trzeba zrobić, to wykonać głęboki montaż na miejscu.
Po drugie, w Azji Centralnej jest wiele przedsiębiorstw przemysłowych, które z żelaza czy metalu mogą wykonać wiele tanich elementów do montażu w Polsce (ze względu na niższe koszty energii czy robocizny). Pamiętajmy o tym, że na morskim i kolejowym Jedwabnym Szlaku nasz dzisiejszy import z Chin to w 32% jest importem zaopatrzeniowym polskich firm. Nie jest to już tylko odzież, zabawki czy podobne produkty. To się zmienia.
Polska ma wiele do zaoferowania. Posiadamy potencjał w produkcji przyczep, naczep, maszyn budowlanych, możemy importować dobrze przygotowaną siłę roboczą (przede wszystkim z Uzbekistanu), mamy gigantyczne doświadczenia w transformacji energetycznej (łącznie z budową OZE), produkcji kosmetyków, niektórych farmaceutyków, które odgrywają w Kazachstanie ogromną rolę.
Polscy przedsiębiorcy widzą te korzyści coraz wyraźniej w ciągu ostatnich lat?
Tak, jednak nadal potrzeba gigantycznej aktywizacji biznesu.
Czy zainteresowane regionem wśród krajów UE wzrosło w ostatnich latach?
Tak. W tej chwili „wszystkie ręce na pokład”, ponieważ Europa ma problem dotyczący wysokich cen surowców. Azja Centralna posiada wspomniane surowce, również energetyczne. Wszystkie kraje regionu mają olbrzymie ambicje w poszukiwaniu surowców mineralnych. Kazachstan jest położony na solidnym kawałku tablicy Mendelejewa, nie tylko w kwestii uranu, lecz także metali rzadkich. W Uzbekistanie z kolei jest wiele gór z dużą ilością żelaza. Należy jednak pamiętać, że takie inwestycje kosztują średnio ładnych 5 mld USD – kto ma ją zrobić?
Dodatkowo w wyniku wprowadzenia przez Rosję embarga na żywność europejską, bardzo dużo zyskał w ostatnich dwóch latach Uzbekistan, zwiększając eksport swojej cebuli, warzyw, rodzynek itd. Wystarczy powiedzieć, że rok temu miał on 5,3% wzrostu, a w tym zakończył pierwszy kwartał z wynikiem 5,5%. Prezydent wprowadził bardzo istotne preferencje dla nowych inwestycji – jeśli Pani zainwestuje min. 300 000 EUR, przez trzy lata nie płaci Pani żadnych podatków. Jeżeli płaci Pani więcej, to odpowiednio czas ten wydłuża się do pięciu, a nawet do siedmiu lat.
To korzystne warunki, nasze firmy mogą wchodzić na tamtejszy rynek. Przykładowo, teraz wiele małych mleczarni w Polsce będzie, z rozmaitych powodów, zamykać swoje przetwórstwo – zostanie ono przeniesione do największych zakładów, posiadających pełne, kompletne wyposażenie, łącznie z tym, że robi się tam mleko w proszku dla branży kosmetycznej czy przemysłu farmaceutycznego. Wcześniej trzeba mieć jednak zakład za 150 mln EUR. Pytanie: czy wspomniane firmy powinny złomować sprzęt, który ma 10-15 lat? Być może lepiej dojść do porozumienia z uzbeckim partnerem, przekazać sprzęt, zainwestować?
W jaki sposób pandemia zmieniła relacje biznesowe z przedsiębiorcami z Azji Centralnej?
W czasie pandemii mieliśmy problem dotyczący frachtu. Jego ceny gwałtownie wzrosły, blisko dziesięciokrotnie. Spowodowało to nagłe ustanie zainteresowania polskich firm całą Azją i odleglejszymi terenami. Dzisiaj, kiedy fracht morski i kolejowy wraca do poziomu sprzed 2019 roku, zainteresowanie odżywa. Sęk w tym, że Azja jest bardziej skomplikowana. Jeżeli utraciło się kontakty, to dzisiaj należy przejść ponownie całą „procedurę wejścia”.
Czyli nie ma szybkiego odnowienia relacji biznesowych po pandemii?
Polscy przedsiębiorcy, którzy nie zaprzestali relacji, nawet kiedy przyszła dekoniunktura spowodowana niepewnością, dzisiaj na tym korzystają.
W czym leży problem – większość polskiego biznesu, działającego w tych częściach świata, to mały i średni biznes. W związku z tym powstaje pytanie: czy jest on zdolny przetrzymać niepewność na rynku? Nasz import z Uzbekistanu za zeszły rok wynosił 130-140 mln USD. Mało kto zauważył, że kiedy pogorszyła się kondycja gospodarstw domowych w Kazachstanie, to jeden z najważniejszych polskich towarów eksportowych, kosmetyki, doznał gwałtownego tąpnięcia.
Pamiętajmy o tym, że liczny, mający 37 mln obywateli Uzbekistan, pokrywa w 60-65% krajowego zapotrzebowania na produkcję mleka. Wynika z tego, że ok. 30% pozostaje niezagospodarowane. Czy nasze mleczarnie o tym wiedzą, czy podjęły odpowiedni wysiłek? Tylko niektóre. A inne, kiedy wybuchła wojna w Ukrainie i podrożały ceny transportu, a okazało się, że Afryka Północna czy Zachodnia z chęcią zakupi produkty mleczarni, zaprzestały penetracji tamtego rynku.
W jaki sposób wojna w Ukrainie wpłynęła na kontakty polskich przedsiębiorców z firmami z Azji Centralnej?
Po pierwsze poszerzyła pole niepewności, a dla biznesu jest to szczególnie ważne. Po drugie, wywołała duży zamęt w kosztach transportu i w cenach. Po trzecie, koszty niepewności co do funkcjonowania szlaku kolejowego i drogowego przez Rosję i Białoruś przełożyły się na to, że zaczęto szukać nie tylko w naszej części, ale również na południe od nas, tego alternatywnego, kaspijskiego, dużo droższego korytarza. Po czym okazało się, że wielką rolę w imporcie oraz dystrybucji towarów zajęła Turcja.
Dlatego Erdoğan tak zabiega o dobre relacje polityczne, dlatego jest tak aktywny, dlatego tak często organizuje spotkania w regionie – koalicja narodów tureckich nie jest przypadkiem. Wychodząc z ideowo islamskich korzeni, wspólnoty języka itd. buduje się przede wszystkim nowe szanse gospodarcze, bazujące na tej integracji. Widać to, gdy się przyjedzie do Astany, Samarkandy czy Taszkientu.
Jaki sektor, oprócz wspomnianych, ma szansę na intensywny rozwój, jeśli chodzi o Azję Centralną?
Wydawało się, że teren Azji Centralnej, przed pandemią i wojną, będzie wielkim terenem polskiej ekspansji turystycznej. Dlaczego? Ponieważ mamy do czynienia z bardzo przyjaznym społeczeństwem, infrastrukturą turystyczną zbudowaną na bardzo dobrym poziomie i, mówiąc kolokwialnie, jest co oglądać. Nie tylko z racji na urodzonej w Uzbekistanie Anny German czy wysokiego poziomu hoteli, ale i historii: państwa Timura, Wielkiej Ordy. Terytorialnie było to niegdyś największe udokumentowane imperium w historii ludzkości – o doskonałym dorobku kulturalnym i naukowym.
Otworzono na ten moment bezpośredni lot do Kazachstanu z Polski, jednak nie mamy takowych do Taszkientu. Najpewniej wcześniej czy później ruszą czartery turystyczne, jednak nie jest to takie proste. A przecież jest to kraj, który ma świetną ofertę, serdecznych i gościnnych ludzi, smaczną kuchnię oraz jest przyjazny dla kieszeni. Dla turystów z Europy, w tym również turystów z Polski, wyjazd na Rodos czy Bali przestał być czymś egzotycznym i w tym względzie państwa Azji Centralnej posiadają duży potencjał turystyczny.
Zwracam uwagę, że nie widać tutaj aktywności po stronie polskich touroperatorów. Wszyscy byliśmy w Grecji, większość z nas była w Egipcie, na Wyspach Kanaryjskich, w Północnej Afryce – a tutaj mamy do czynienia z powiewem nowości. To bardzo ważne, aby od tego właśnie zaczęli polscy przedsiębiorcy. Dlaczego? Po pierwsze, mało jest wydarzeń związanych z krajami Azji Centralnej, mało o tym mówimy. Trochę patrzymy na nie w kategoriach: daleko, niebezpiecznie. Proszę pojechać do Białegostoku, Lublina czy Rzeszowa. Wszystkie wspomniane miasta akademickie zawsze mówiły, że są szczególnie otwarte na wschód i chcą być intelektualnymi bramami, chcą wytworzyć kadrę. Pytałem: ile prac powstaje o Azji Centralnej? Jakież było zdziwienie rektorów czy prezydentów miast na to pytanie.
Polski biznes zaczął ruszać w stronę Azji Centralnej, jednak nadal brakuje ogólnej świadomości związanej z korzyściami wynikającymi z tego kierunku działań?
Jej po prostu nie ma, wszystko to nadal znajduje się w pewnym procesie.
Pod koniec kwietnia odbyło się Forum Inwestycyjne organizowane w Taszkiencie (TIIF), dotyczące intensyfikacji współpracy między Polakami i Uzbekami – jakie są owoce prowadzonych rozmów?
Nie po raz pierwszy uczestniczymy we wspomnianej konferencji jako Izba Handlowa Polska-Azja. Posiadamy w niej sekcję dotyczącą Azji Centralnej oraz byłych krajów ZSRR, na której czele stoi Czesław Skarżyński, były wieloletni pracownik ministerstwa, odpowiedzialny za kontakty z Azją Centralną i za rolnictwo w Mińsku Białoruskim.
Wspomniane forum jest forum inwestycyjnym. Proszę zwrócić uwagę: nie było na nim polskiej reprezentacji i mam na myśli tutaj administrację czy polityków. W trakcie debaty plenarnej okazuje się, że możemy obserwować świetne wystąpienie prezydenta Uzbekistanu, są znakomici goście: prezydent sąsiedniej Kirgizji, ludzie bankowości islamskiej, jest Arabia Saudyjska, Emiraty Arabskie i Węgry. W debacie plenarnej uczestniczy premier, kilku wicepremierów, kilkudziesięciu ministrów i wiceministrów.
Natomiast jeśli chodzi o administracyjną reprezentację Polski, nie ma nikogo. Gdyby przyjechali, istniałaby szansa na przekazanie promującego Polskę komunikatu do 2-3 tysięcy ludzi. Gdyby nie grupa Izby Handlowej Polska-Azja i 2-3 firmy, które dojechały samodzielnie, nie byłoby polskiej flagi.
Obszedłem kilka paneli, udzieliłem wielu wywiadów. Był ze mną przedstawiciel Seneki, bo Kazachstan i Uzbekistan uruchomiły narodowy program hodowli ryb, w związku z czym potrzebują odpowiedniej paszy. Firma, która tworzy taką paszę dla ryb w Polsce, postanowiła, że przeniesie tam technikę, technologię i wiedzę. Nie tylko mówimy o sprzedaży samego produktu, ale też budowaniu kontaktów, zaplecza, kontaktów naukowych, monitoringu, klasyfikacji wód czy poszczególnych gatunków ryb itd. Mieliśmy spotkanie z połową rządu, opiekowała się mną Główna Izba Uzbecka w randze wiceprezesa.
Wśród wysłanego przez nas zespołu międzynarodowych obserwatorów byli m.in. szefowa Ligi Polskich Rodzin, Pani Aldona Michalak, która dba o pamięć o Annie German, organizując wszelkie powiązane wydarzenia kulturalne z artystami z Uzbekistanu i Kazachstanu; szef Collegium Humanum, prof. dr hab. Paweł Czarnecki; prof. Adam Marszałek z Torunia, publikujący w języku polskim, angielskim oraz językach miejscowych, prowadzi w tych językach również między 30 a 60 czasopism naukowych. Dla tych narodów, ich administracji oraz naukowców, jest to kapitalne, kiedy mogą pochwalić się 30 publikacjami, które zostały ukazane w mediach naukowych Europy. Przyjechała z nami również świetna przedstawicielka Polsatu – Uzbecy byli zafascynowani, ponieważ pracowała po 16-18 godzin, nagrywając olbrzymią liczbę materiału.
Pojechaliśmy tam również z pewną ofertą – jednym z członków Izby jest przedsiębiorca, posiadający w 3 galeriach handlowych w Warszawie swoje centra, galerie sztuki. Propozycja brzmi mniej więcej tak: chcemy dzieła waszej sztuki współczesnej, która będzie wystawiana w Warszawie, nie tylko z możliwością sprzedaży. To już jest coś nowego, wyróżniamy się na tle innych. Gdy zobaczyłem w Samarkandzie namalowane świeżo, świetnej jakości konie, no to przepraszam bardzo, ale nasi klasycy od koni nie wiem czy tak szybko potrafiliby wykonać podobne dzieła. Również pod względem roboty rzemieślniczej, można zobaczyć wiele niesamowitej jakości dzieł, np. miedzianych pucharów.
Świetna okazja do integracji.
Tak, do wymiany kontaktów, do tworzenia zespołów itd.
Ze względu na nasze, niejako wspólne, dziedzictwo kulturowe związane z ZSRR, czy mamy „ułatwiony” kontakt z narodami Azji Centralnej?
Po pierwsze, oni dopiero ostatnio zaczynają odchodzić od języka rosyjskiego czy cyrylicy. Zarówno w Uzbekistanie, jak i Kazachstanie, nauka języka angielskiego jest bardzo rozpowszechniona i prowadzona na wysokim poziomie. Młodzi ludzie w Azji Centralnej są zdeterminowani – wiedzą, że jest to niezbędne, aby wejść do lepszego świata, znaleźć pracę.
W jakich sektorach mógłby odbywać się transfer z naszej strony do Azji Centralnej?
Na przykład w zakresie części samochodowych, wzrostu efektywności energetycznej, wykorzystania dronów w celach pokojowych, monitoringu linii energetycznych czy kolejowych. Organizacja ruchu miejskiego, wyposażenie metra, oświetlenie – tutaj np. LUG może zrobić gigantyczną robotę, nie tylko w Azerbejdżanie i metrze w Baku. Jest cała masa rzeczy, trzeba jedynie o nich wiedzieć i mieć świadomość, że w dalszym ciągu w tamtych krajach bardzo istotna jest polityka. To kwestia dostępu do banku, do rozliczeń, gwarancji płatności do leasingu itd.
Popatrzmy co robi konkurencja – wychodzi naprzeciw. Przykładowo, rolnictwo uzbeckie nie kupi wielu nowych produktów, jeżeli będzie musiało zapłacić 100% ceny. Nawet gdy polska maszyna wyższej jakości niż duńska czy niemiecka jest tańsza. Ale gdyby zaproponować to samo w przyjaznym leasingu albo rozłożonym na przyjazne raty kredycie, to już jest inna sytuacja. No więc tutaj „jest robota” dla PKO czy Banku Rozwoju Eksportu.
Kraje Azji centralnej wymagają, aby drzwi otwierała czołówka polityczno-dyplomatyczna. Dodatkowo niezbędnym jest poprawienie jakości pracy naszych konsulatów. Sytuacja, w której – po wprowadzeniu systemu elektronicznego – tysiące ludzi ustawia się w kolejkę na rozmowę o wizę i nie wszyscy są pewni, czy dostąpią tego zaszczytu, jest niedopuszczalna. Podobnie jak krążące legendy o tym, że niektóre polskie firmy za 50 lub 100 dolarów załatwiają pracę w Polsce. Przepraszam bardzo, ale czy my naprawdę nie potrafimy zabić tego typu plotki? W takiego rodzaju dyskusjach również należy uczestniczyć.
Pamiętajmy również, że kraje Azji Centralnej nie należą jeszcze do bardzo zamożnych, a utrzymanie placówki dyplomatycznej liczącej 30-40 osób jest kosztowne. W związku z tym, ile jest tego bezpośredniego kontaktu, bezpośrednich spotkań? Ilu mamy ludzi na miejscu, którzy mogliby zainicjować kontakty biznesowe, naukowe? Niedopuszczalnym był fakt, że na ostatnim forum nie było żadnego polskiego wiceministra. Gdyby się pojawił, byłaby to kapitalna okazja, aby Polskę pokazać.
Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na to, jak ważne jest podkreślanie wspólnych, pozytywnych doświadczeń historycznych, podziękowanie za pomoc i gesty przyjaźni wobec polskiej mniejszości, pochwalenie dorobku kulturowego kraju, do którego się przyjeżdża. Każdy z nas jest ambasadorem Polski w kontaktach z zagranicznymi partnerami. Internet powinien być pełen takich przesłań – nie tylko tego, że w Chinach wręcza się wizytówkę obiema rękoma, a w Japonii im wyższe stanowisko, tym głębiej się powinno ukłonić. Szczególnie powinniśmy to podkreślać wśród młodego pokolenia, które również np. nie zna języka rosyjskiego, co dodatkowo utrudnia kontakty ze stroną, dla której rosyjski jest i w najbliższym czasie będzie, najbardziej uniwersalnym językiem biznesu.
Należy pomagać przedsiębiorcom z Azji Centralnej w rozwijaniu ich interesów w Polsce. Przykładowo, zaproponować popularyzację ich produktów, zachęcić do otworzenia małego przedstawicielstwa z zapleczem magazynowym np. w Wólce Kosowskiej by przetestować, co ludzie kupują i dlaczego, a następnie zastanowić się, jak można te materiały sprzedać np. do niemieckich hoteli. Wielu Uzbeków z różnych powodów, zostało w Polsce – dlaczego nie zrobić z nich dobrych ambasadorów współpracy? Dlaczego nie mielibyśmy zaangażować się w zwiększenie liczby uzbeckich studentów, którzy wyjeżdżając, zabiorą ze sobą wiedzę o polskim handlu i kulturze, być może utrzymają kontakty z kolegami i koleżankami z Polski? Dlaczego nie mielibyśmy zaangażować kazachskiej polonii jako ambasadorów naszego kraju i naszych produktów w Azji Centralnej?
Jest dużo do zrobienia
Tu jest nic nie zrobione jeszcze, jak będzie 1000 Piechocińskich, to będziemy mogli mówić, że coś jest zrobione.
Apel, aby polscy przedsiębiorcy interesowali się kierunkiem Azji Centralnej
Nie można interesować się innymi rynkami tylko wtedy, gdy Europa przeżywa kryzys. Przedsiębiorcy, którzy w momencie niepewności nie porzucili rynków z Azji, zbierają teraz tego owoce. Monitorujmy komunikaty biznesowe, które do nas docierają. Jeżeli Chiny podjęły decyzję o tym, że w tym i kolejnym roku wyeksportują auta elektryczne wysokiej jakości i w bardzo atrakcyjnej cenie, wykorzystajmy to. Osobiście napisałem kilka raportów, z których wynika, że Polska najlepiej nadaje się do przerzutu tego typu produktu. Dlaczego? Ponieważ auta elektryczne należy ze względów bezpieczeństwa przewozić pociągami, a nie statkami. Dzięki temu cło na granicy UE będzie w Małaszewicach lub innym przejściu granicznym.
W dzisiejszych czasach najlepszym przejawem patriotyzmu nie jest śpiewanie mazurka czy oflagowywanie domu, lecz sprzedanie kontenera mleka, jabłek, maszyn. Zbudowanie ciągu kooperacyjnego, aby towary z Azji wchodziły w obszar UE właśnie przez Polskę.
Bardzo dziękuję za wywiad.
Również dziękuję.