Premier Sunak pod presją
Premier Wielkiej Brytanii, Rishi Sunak, w styczniu 2023 roku złożył obietnicę, że jeżeli dojdzie do władzy, obniży inflację o połowę, jednocześnie przywracając brytyjską gospodarkę na stabilny kurs po katastrofalnej passie jego poprzedniczki, Liz Truss. W momencie składania obietnicy, inflacja wynosiła 10,7 procent, obecnie – 8,7 procent, podczas gdy ekonomiści londyńskiego City spodziewali się spadku do 8,4 procent. Jak zaznaczyła na początku czerwca Catherine Mann, ekonomistka i członkini komitetu Polityki Pieniężnej Banku Anglii, Wielka Brytania doświadcza większych problemów inflacyjnych niż Stany Zjednoczone czy strefa euro.
Sytuacja sprawia, że podniesienie stóp procentowych przez Bank Anglii w sieprniu jest niemal pewne. Na ten moment mówi się o podwyżce o 0,25 punktu procentowego (z 4,5 do 4,75 procent), jednak analitycy City spodziewają się osiągnięcia nawet 5 procent lub 5,25 procent.
Jeremy Hunt, główny minister finansów Wielkiej Brytanii, odrzucił perspektywę interwencji rządu, ostrzegając, że jakiekolwiek “krótkoterminowe wsparcie” utrzymujące inflację i oprocentowanie kredytów hipotecznych na wyższym poziomie na dłużej, nie pomogłoby zmagającym się z trudnościami rodzinom. W piątek odbędzie się spotkanie Hunta z bankierami, podczas którego “zapyta, co jeszcze można zrobić” aby zmniejszyć presję wywieraną na gospodarstwa domowe.
Biorąc pod uwagę wzrost rocznej inflacji bazowej eliminującej zmienne elementy, takie jak energia, żywność, alkohol czy tytoń, Bank Anglii najpewniej nie zaprzestanie podwyższania stóp procentowych. Urząd Statystyk Narodowych stwierdza, że jest ona najwyższa (7,1 procent) od 1992 roku. Brytyjska gospodarka narażona jest na falę niespłacanych kredytów hipotecznych, ponieważ wiele umów o stałym oprocentowaniu wygasa w drugiej połowie 2023 roku.
Jak podaje Reuters, majowa inflacja odzwierciedlała także niezwykle duże podwyżki cen biletów lotniczych, używanych samochodów, wydarzeń muzycznych i gier wideo.
Greedflation?
The Guardian zaznacza, że dane z maja wskazują, iż oczekiwane dramatyczne spadki cen energii oraz żywności nie spowodowały jeszcze spadku CPI (przyp.red. wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych). Długoterminowe kontrakty energetyczne najpewniej zapobiegły gwałtownym spadkom cen konsumpcyjnych, wydaje się również, że inflacja cen żywności osiągnęła swój szczyt.
Tym niemniej przemysł nie przestaje podnosić cen w rekordowym tempie, pomimo spadku wszystkich głównych kosztów produkcji. Według brytyjskich związków zawodowych wskazuje to na zawyżanie cen przez wiodące firmy spożywcze i supermarkety w celu ochrony własnych marż zysku.
Jak podaje The Guardian, amerykański ekonomista, James K. Galbraith, dołączył do rosnącego grona osób twierdzących, że to nie płace, a chciwość jest głównym czynnikiem wpływającym na wzrost cen.
W momentach niepokoju i zakłóceń, zwiększone marże stanowią zabezpieczenie przed niepewnością kosztów, rozwija się również klimat sprzyjający podejściu “bierz, co możesz, póki jeszcze jesteś w stanie”. Rezultatem jest dynamika rosnących cen, rosnących kosztów, ponownie rosnących cen – przy czym płace zawsze pozostają w tyle.
Źródło: theguardian.com, politico.com, reuters.com