(Nie)pewne łupki
Pomimo wojny między Izraelem a Hamasem oraz niedawnego, bezprecedensowego ataku dokonanego przez Iran, rynki ropy ustabilizowały się na poziomie 87 dolarów za baryłkę, co nie stanowiło znacznego wzrostu w cenach surowca.
Zdaniem brytyjskiego dziennika, stanowi to efekt wydobycia ropy naftowej z amerykańskich łupków w Dakocie Północnej i zachodnim Teksasie. Jeszcze 20 lat temu USA produkowały ok. siedmiu milionów baryłek ropy dziennie. Obecnie jest to już 20 mln baryłek na dzień, co niemal odpowiada krajowej konsumpcji surowca.
Z kolei import ropy z krajów Zatoki Perskiej gwałtownie spadł. W 2019 roku Waszyngton po raz pierwszy stał się eksporterem netto surowca, a amerykańskie złoża łupkowe produkują więcej ropy niż Kuwejt, Irak czy Zjednoczone Emiraty Arabskie.
Jak zaznacza Financial Times, ropa pozyskiwana z łupków zwiększyła niezależność Stanów Zjednoczonych i umożliwiła amerykańskiej administracji na prowadzenie innej polityki zagranicznej, poprzez np. nałożenie sankcji na Wenezuelę czy Rosję, a także wsparcie Europy w trakcie kryzysu energetycznego 2022 roku.
Niemniej jednak zdaniem cytowanych przez dziennik ekspertów USA nadal pozostają podatne na szoki naftowe, ponieważ Waszyngton pozostaje równie dużym konsumentem ropy naftowej, co producentem, odpowiadając za 20 procent globalnego popytu na wspomniany surowiec.
Dodatkowo, łupki pozostają bardzo wrażliwe na wahania cen, a producenci ropy z łupków nie są pewni, czy ich przedsiębiorstwa byłyby w stanie odpowiednio szybko zapełnić globalną lukę w przypadku nagłego spadku podaży surowca. Z tego względu Waszyngton bacznie obserwuje sytuację na Bliskim Wschodzie i chce zachować stabilność dostaw z regionu.
Źródło: ft.com