Czytanie map, marsze na orientację
Autor twitterowego postu o niku Rjadowyj Szutnik opisuje swoje doświadczenia po odbytym szkoleniu w jednej z niemieckich baz wojskowych.
Żołnierz został przydzielony do plutonu rozpoznawczego, a samo szkolenie prowadzili amerykańscy żołnierze wojsk specjalnych z pułku „Rangers”. Autor rozpoczyna opowieść swojej historii od opisu przybycia do jednostki, które określa jako sprawną logistycznie. Na miejscu okazało się, że żołnierze mogą być umundurowani jedynie w mundury z ukraińskim kamuflażem MM14. Nie zezwolono również na posiadanie prywatnie zakupionych elementów wyposażenia.
To co w pierwszej kolejności zwróciło uwagę ćwiczących to niezbyt dobra organizacja dnia szkolenia. Zostali zobligowani do wstawania o godz. 5:00 rano, podczas gdy same zajęcia rozpoczynały się o godz. 9:00. Pierwszy dzień polegał na zapoznaniu się z bronią strzelecką, którą był amerykański karabinek M4/16. Tutaj też pojawił się pierwszy zgrzyt. Amerykańscy instruktorzy byli przygotowani do szkolenia rekrutów bez przeszkolenia wojskowego, podczas gdy duża część Ukraińców posiadała co najmniej podstawowe doświadczenie bojowe (m.in. podczas operacji antyterrorystystycznej – ATO- z lata 2014-2022). Amerykanie zapewniali o dostosowaniu dalszego sposobu szkolenia po otrzymaniu tej informacji, jednak w rzeczywistości nic się nie zmieniło. Pierwszy dzień zajęć trwał sześć godzin po czym rekruci dostali czas wolny.
Następnego dnia odbyły się zajęcia na strzelnicy. Tutaj również okazało się, że mimo iż zajęcia formalnie rozpoczynały się o 11, dzień dla rekrutów zaczął się o 5:00 rano. Jak podkreśla autor postu, miało to swoje plusy – można było na spokojnie zjeść śniadanie oraz napić się kawy. Samo strzelanie, w którym łącznie na każdego żołnierza przypadało trzy magazynki amunicji, trwało 3 godziny. Ćwiczono strzelanie do nieruchomych tarcz, regulowanie nastaw celowników, oraz strzelanie do wolno opadającego celu. Według autora, było to jedyne strzelanie w ciągu całego miesiąca kursu.
Następny tydzień uczono kursantów posługiwania się mapami i kompasami, wyznaczanie kierunków, nanoszenie punktów na mapę oraz orientowanie się w terenie. Ukraińcy mieli podkreślać, że w czasie działań bojowych w głównej mierze korzystają z map elektronicznych na tabletach i smartfonach, co wywołało niemałe zdumienie wśród amerykańskich instruktorów. W programie ćwiczeń w ogóle nie zakładano wykorzystania małych, komercyjnych dronów, które powszechnie wykorzystuje się na Ukrainie do m.in. korygowania ognia artylerii. Kursantów ćwiczono wykorzystywać mapy, radio i orientacje w terenie do naprowadzania artylerii na cel, a następnie wycofanie się na pozycje tyłowe. Zaskoczeniem dla Ukraińców był fakt, że Amerykanie nie przewidują wykorzystywania małych quadrokopterów do działań zwiadowczych. Duże bezzałogowce są jedynie na poziomie od batalionu wzwyż, jednak na poziomie plutonu czy kompanii nie ma żadnego lotniczego środka rozpoznania.
Przez kolejny tydzień ukraińscy kursanci ćwiczyli marsze na orientacje w terenie, zdobywanie punktów za osiąganie kolejnych etapów ćwiczeń. Następne dni kursu przebiegły pod znakiem koordynowania i wzywania ognia artylerii. Amerykanie uczyli Ukraińców polegając m.in. na własnych wytycznych, które zakładają określenie przez zwiadowcę typów i ilości przeznaczonych pocisków do wykonania zadania. Autor twierdzi, że w realiach „głodu amunicji” na Ukrainie i mnogości celów do porażenia zajęcia te były nieperspektywiczne w realnych warunkach bojowych. Amerykanie również nie brali pod uwagę wykorzystania amunicji fosforowej przeciwko pozycjom wroga „Nawet z nimi o tym nie zaczynajcie żartować.” – pisze autor.
Sama nauka nanoszenia celu na mapę trwało trzy dni. Według autora, same zajęcia były interesujące, jednak realizm odbiegał od rzeczywistości. – każdy wyznaczony cel był niszczony celnym ogniem artylerii, jednak w rzeczywistości nie zawsze się tak dzieje – dodaje Rjadowyj Szutnik.
Po tych zajęciach Ukraińcy dostali pierwszy dzień wolny, jednak nie pozwolono im na opuszczanie bazy. Obsługę tłumaczy zapewniali ukraińscy wolontariusze mieszkający w Niemczech.
Szkolenie z pojazdami
Kolejnym etapem ćwiczeń było poruszanie się wraz ze sprzętem. Pluton autora otrzymał dwa pojazdy opancerzone HMMWV. Pozostałe trzy otrzymały po jednym M113. Kursanci mieli za zadanie nauczyć się opanować wykorzystanie sprzętu, jego używanie, poruszanie się w szyku, zrywanie kontaktu z przeciwnikiem. Według autora relacji, wszystko było bardzo statyczne. Nie prowadzono zajęć dynamicznych, z szybkimi działaniami, z ruchami nieprzyjaciela. Nie uczono również żołnierzy taktyki ewakuacji uszkodzonego sprzętu.
Poza tym żołnierze otrzymali 4 karabiny maszynowe M2 Browning oraz jeden granatnik automatyczny MK19. Jest to uzbrojenie pokładowe maszyn. Żołnierzy nauczono montować uzbrojenie na wozach, jednak nie przeprowadzono ćwiczeń z ich obsługi. Kursantom pokazano jak wyczyścić broń i ją załadować, ale nie powiedziano jakiej taktyki używać, jak celować, jak usuwać problemy np. zacięcia.
Kolejnym etapem ćwiczeń było tworzenie punktów obserwacyjnych, ciche poruszanie się grupy i maskowania. Jednak była to wiedza na bardzo podstawowym poziomie. Kolejny raz w wątku pada uwaga odnośnie użycia dronów. Większość z zadań, które uczyli się kursanci można by wykonać przy wykorzystaniu małych, tanich dronów. Jednak instruktorzy, pomimo słuchania opowieści Ukraińców, twierdzili, że pieszy rekonesans jest bardziej wartościowy niż przy wykorzystania dronów.
Ukraińcy posiadali własne drony w wyposażeniu, którego nie pozwolono im używać. Ćwiczenie z dronami było problematyczne m.in. na zakaz wykorzystania dronów w Niemczech. Każdorazowo należy otrzymać zgodę na taką operacje. Przez cały okres ćwiczeń nie przetestowano wykorzystania dronów. – wskazuje Rjadowyj Szutnik.
Strzelanie na strzelnicy i spotkanie z operatorami dronów
Po opanowaniu technik poruszania się pojazdami, kolejnym etapem było zgrywanie ostrzału z pojazdów, desant i szturm pozycji wroga. Na początku było to ćwiczone „na sucho” bez ostrej amunicji. Ze względu na dużą liczbę ćwiczących bywało i tak, że pomimo czekania całego dnia od godz. 7:00 na swoją kolej, trzeba było wracać do bazy bo skończył się czas. Ten etap trwał około tygodnia.
Po „przejściu” ćwiczeń na sucho kursanci otrzymali amunicje ostrą. Po strzelaniu z pojazdów, żołnierze otrzymali elementy systemu MILES – to system symulacji, który pozwala na maksymalną realność zajęć łącznie z wskazywaniem trafienia. Do strzelania wykorzystuje się ślepa amunicje i wskaźniki laserowe. W tym czasie jeden z amerykańskich instruktorów zapoznał Ukraińców z amerykańskimi operatorami systemu bezzalogowego Puma.
Była to nie lada gratka dla kursantów, którzy przez kilka tygodni nie dostali do ręki żadnego współczesnego (i wykorzystywanego na Ukrainie) środka służącego do rozpoznania. Amerykanie pokazali Ukraińcom jak działają w swoim zespole, jakie mają zadania, jaka jest charakterystyka BSP Puma. Ukraińcy w podzięce zademonstrowali im jak wygląda bombardowanie celów z dronów Mavic. Amerykanie byli zaskoczeni w jaki sposób dostosowano cywilne, tanie maszyny do roli bojowych bezpilotowców.
Po przeprowadzonym ćwiczeniu na poziomie batalionu, w którym symulowano działania ofensywne kurs zakończył się. Autor podsumowując wpis zaznaczył, że jest bardzo wdzięczny instruktorom z USA, Niemiec i innych państw zaangażowanych w szkolenia. Jednak wciąż minusem według niego było dużo zmarnowanego czasu na czekanie a także brak zajęć z wykorzystaniem dronów.
Źródło: Twitter
Hehe, spytajcie ukraincow, jakie straty, pod soledarem, poniosla jednostka swiezo wycwiczona w UK. Tak naprawde to te zachodnie szkolenia sa funta klakow warte, no ale czego sie spodziewać po leśnych dziadkach. Na ukrainie, komorki, drony, internet, wagnerowcy, wiezniowie, oddzialy zaporowe. A w europie, niedofinansowane dziadki leśne. Mam nadzieje że lewandowski przynajmniej szkolił jak trzeba.
W wojskach NATO nikt nie używa zdalnie sterowanych bezpilotowych wielowirnikowych aparatów latających ponieważ te do działania wymagają ciągłej komunikacji, w jedną stronę idą komendy sterujące, w drugą wraca obraz. Dla WRE przeciwnika żołnierz korzystający z „drona” pod względem emisji EM świeci się na polu walki jak choinka na święta i będzie pierwszym celem do zlikwidowania. To, że w Donbasie obie strony zamiast prowadzić konflikt posyłają fale mięsa nie znaczy że w prawdziwej wojnie będzie to wyglądać tak samo.
Czyli ta wojna jest nie prawdziwa?
Pawelski jak dobrze że nam wszystko wytłumaczysz bo byśmy bez ciebie nie dali rady. .