Na Zachodzie solidarności nie ma. Są w Unii Europejskiej jeszcze kraje, które wierzą w to, że według zasady “business as usual”, po wojnie powrócą do relacji handlowych z Rosją jak wcześniej to bywało w historii. Europejskim krajom głównie chodzi o dostawy rosyjskich surowców energetycznych takich jak gaz i ropa. Stąd brak solidarności przy decyzji o nałożeniu embarga na gaz dostarczany gazociągami. Z unijnych krajów G7 są to np. Niemcy i Włochy. Gazu raczej nie zobaczymy w 11 pakiecie sankcji unijnych nakładanych na Federację Rosyjską, ale trwać będą rozmowy o diamentach.
Rynek diamentów to kolejna kość sporna w dyskusjach nad wykluczeniem rosyjskiego imperializmu ze światowego rynku. Głównym zainteresowanym graczem w tej dyskusji w Europie okazuje się Belgia, bo to w Antwerpii znajduje się jeden ze światowych centrum handlowych tego kruszca. Ale to Indie zostały zaproszone na szczyt G7 dyskutować właśnie o diamentach. Indie to wielkie rozczarowanie Stanów Zjednoczonych. Od czasu zamachów z 11 września 2001 roku. USA zainwestowało sporo w dyplomację z Indiami, licząc na to, że Indie będą bliskim sojusznikiem w południowej Azji oraz szczególnym partnerem w rywalizacji z Chinami. Z perspektywy USA Indie okazały się po prostu kolejnym geopolitycznym swing state. Ale te relacje nigdy nie były inne. I w tym wątku poruszanym przez G7 można spodziewać się braku solidarności.
Międzynarodowe amerykańskie przywództwo, a raczej jego brak, według wielu komentatorów, to szczególnie zasługa prezydentury Donalda Trumpa. Amerykański powrót miał nastąpić za Bidena, ale reszta sojuszników Ameryki ruszyła ze swoimi własnymi planami w innych kierunkach. Mimo tego, że cały Zachód wspiera Ukrainę w swej walce o wolność to nie każdy kraj ma identyczne podejście do sytuacji na świecie. Niemcy i Francja nie chcą słuchać amerykańskich uwag co do Chin i pragną prowadzić bilateralne relacje z Państwem Środka po swojemu. Argument o szpiegostwie też nie przemawia do europejskich sojuszników. W końcu Amerykanie także podsłuchiwali Niemców. Jaka więc różnica skoro najważniejszy będzie pieniądz?
Tematem rozmów G7 ma być także inicjatywa nawiązywania współpracy z krajami “Globalnego Południa”. To nic innego jak kolejne miejsce na mapie, gdzie odbywa się rywalizacja krajów Zachodu z Chinami. Afryka to bardzo duży kontynent, który jest często zapominany. Dla Europy i USA Afryka nie była priorytetowa, co sprytnie wykorzystały Chiny żeby zbudować tam swoją pozycję. Chińskie firmy w regionie są bardzo atrakcyjne przez subsydia państwowe, które otrzymują od władz ludowych. A gdy afrykańskie kraje nie stać na dokończenie inwestycji, Chiny proponują przejęcie złóż np. ropy. Afrykańska ziemia bogata jest w gaz, złoto, lit czy kobalt co Chiny świadomie wykorzystują. Niektórzy analitycy te zabiegi nazywają wprost chińskim kolonializmem w Afryce. Mimo ekspansywnych zabiegów Chin oraz amerykańskich prób stworzenia frontu anty-chińskiego, prezydent Francji Emmanuel Macron podkreśla że G7 nie jest antychińskie.
Innym gościem obok Indii spoza G7, który został zaproszony na szczyt jest Korea Południowa. W trójstronnym spotkaniu spotkają się Japonia, USA i Korea Płd., aby porozmawiać o zagrożeniu jakim jest Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna. Nie tak dawno odbyła się wizyta premiera Korei Południowej w Białym Domu. Widać, że poza interesami G7 istotne dla USA są także sprawy w regionie Pacyfiku.
Mimo różnic wewnątrz Zachodniej osi, kraje te ze sobą rozmawiają i współpracują. Na to właśnie liczy amerykańska dyplomacja, gdyż nie ma w tej branży niż gorszego niż nieodebrane telefony. A Zachód, tak jak niegdyś Wersal, załatwia wspólne sprawy w swoim tempie. Wersal tańczy, ale porusza się do przodu. Czy świat Zachodu stoi na zakręcie?