W ciągu ostatnich miesięcy obserwujemy wyraźną aktywizację grupy BRICS. Nieformalna grupa powstała w 2009 roku. Skrót „BRICS” stworzył w 2001 roku ekonomista banku Goldman Sachs, Jim O’Neill w celu zgrupowania dynamicznie rozwijających się gospodarczo krajów w tamtym okresie – Brazylii, Rosji, Indii, Chin oraz RPA. W obliczu zmian geopolitycznych, grupa ta próbuje rzucić wyzwanie blokowi krajów zachodnich ze Stanami Zjednoczonymi na czele.
W ramach tego wyzwania grupa BRICS podejmuje wysiłki do zbudowania międzynarodowego systemu gospodarczego pomijającego Stany Zjednoczone. Wśród wielu ambitnych celów grupy znalazło się stworzenie alternatywy wobec dolara amerykańskiego jako waluty rozliczeń międzynarodowych. Taki sygnał wyszedł od prezydenta Brazylii, Luli da Silvy. Stwierdził on, że blok powinien pracować nad odejściem od wykorzystywania dolara amerykańskiego w rozliczeniach międzynarodowych.
Co stoi za ambitnymi planami BRICS?
Takie plany nie dziwią, biorąc pod uwagę kilka kwestii. Pierwsza – blok ten stanowi istotną część światowego PKB, a jego członkowie kontrolują wiele surowców krytycznych dla światowej gospodarki – ropy naftowej, litu, cynku, miedzi i niklu. O ile w dłuższej perspektywie ropa naftowa znajdzie się prawdopodobnie w odwrocie, to odwrót ten będzie dokonany przy użyciu pozostałych surowców. Druga – Rosja i Chiny za wszelką cenę szukają alternatywy wobec korzystania z amerykańskiej infrastruktury finansowej. Trzecia – kraje BRICS nie cieszą się szczególnym powodzeniem w zakresie przyciągania inwestorów do aktywów finansowych.
W styczniu 2024 roku grupa powiększy się o kolejnych członków: Argentynę, Egipt, Etiopię, Iran, Arabię Saudyjską i Zjednoczone Emiraty Arabskie (ZEA). Udział BRICS w światowym PKB (Według danych raportowanych przez urzędy statystyczne tych krajów) wzrośnie z 26,3 procent do 29,3 procent. Z kolei udział grupy w światowym eksporcie wzrośnie z 20,2 procent do 25,1 procent. Wobec skomplikowanych relacji geopolitycznych członków grupy z Zachodem, niedopasowania do wartości uznawanych przez Zachód za ważne i istotnego udziału tych krajów w światowej gospodarce, kraje te chcą ograniczenia zależności od dolara amerykańskiego.
Mimo licznych deklaracji i rozszerzania grupy, stworzenie konkurencji dla systemu gospodarczego opartego na dolarze amerykańskie jest daleko poza zasięgiem możliwości członków grupy BRICS.
Płonne ich nadzieje
Dominująca rola dolara amerykańskiego w rozliczeniach międzynarodowych nie jest tylko i wyłącznie wynikiem wygrania przez ten kraj II wojny światowej i późniejszego wygrania zimnej wojny z ZSRR. Dolar USA utrzymał także swój status pomimo odejścia od standardu złota w 1971 roku. Uzyskanie roli globalnej waluty rezerwowej i jej utrzymanie przez dziesięciolecia wynika z bardzo konkretnego zestawu cech, charakterystycznych dla amerykańskiej gospodarki.
Po pierwsze, Stany Zjednoczone są krajem przyjaznym dla inwestorów zagranicznych. Istnieje pełna swoboda przepływów kapitałowych, z kraju i do kraju. Stany Zjednoczone utrzymują taką relację w handlu zagranicznym, która równoważyłaby zachowanie innych krajów w tym zakresie. Od 1976 roku, Stany Zjednoczone utrzymują deficyt w handlu zagranicznym. Wiele krajów preferuje mieć nadwyżki niż deficyty handlowe, gdyż te generują oszczędności. Wiele z tych środków jest później lokowanych w amerykańskich akcjach i obligacjach – nie bez powodu amerykański rynek akcji stanowi ponad 40 procent globalnego rynku akcji.
Po drugie, Stany Zjednoczone posiadają cały szereg instytucji, które czynią inwestowanie w kraju bardziej stabilnym przedsięwzięciem. Poszanowanie prawa, polityczne checks and balances, przewidywalna polityka gospodarcza, wolność wypowiedzi, przejrzystość, zwalczanie korupcji i innych barier prawnych – to właśnie dzięki tym filarom USA uznawane jest za najbezpieczniejszą przystań dla międzynarodowych inwestycji.
Czy którykolwiek z krajów BRICS takie kryteria spełnia? Czy najważniejszy kraj bloku – Chiny – ma cokolwiek wspólnego ze swobodą przepływu kapitału, przejrzystością danych oraz wpływem obywateli na władzę? Czy pozostałe kraje bloku, w tym te planujące dołączenie w styczniu 2024, są miejscami, gdzie globalni inwestorzy są skłonni lokować środki swoje i swoich klientów? Odpowiedź jest negatywna i nie zanosi się, żeby ten stan miał się szybko zmienić.
Po trzecie, szeroko rozumiany Zachód jest w jednym bloku gospodarczo-militarnym. Grupy ponadnarodowe takie jak UE, G-7 oraz sojusze wojskowe takie jak NATO czy ANZUS łączy znacznie więcej niż dzieli. Czy to samo można powiedzieć o BRICS? Chiny i Indie nie ustaliły wspólnie granicy międzynarodowej, w chwili obecnej w Himalajach trwają regularne starcia chińsko-indyjskie, a oba państwa coraz bardziej militaryzują swoje strony granicy. Rozszerzenie BRICS ten stan rzeczy pogarsza – Egipt i Etiopia spierają się o zasoby wodne Nilu, a Iran i Arabia Saudyjska mają długą historię politycznych antagonizmów na wielu płaszczyznach, które łatwo mogą wzniecić lub eskalować.
Po czwarte, cechy wymienione w punkcie drugim charakteryzują kraje demokratyczne. Kraje niedemokratyczne mają duży problem m.in. z korupcją, fałszowaniem i ukrywaniem danych oraz przewidywalnością polityki. Najważniejszy kraj bloku – Chiny – jest podejrzewany o poważne i coroczne fałszowanie danych dotyczących wzrostu PKB. Gospodarka Chin może być w rzeczywistości aż o 60 procent mniejsza niż wynika to z oficjalnych danych. Podobnie rzecz ma się z chińską demografią – dane dotyczące urodzeń również są wyraźnie kwestionowane. Chiński demograf Yi Fuxian oszacował, że prawdziwa populacja Chin jest o 130 milionów mniejsza niż oficjalnie ogłaszane 1,41 miliarda ludzi. Z kolei w rankingu skuteczności walki z korupcją a ubiegły rok kraje BRICS są daleko od podium: Chiny na 45 miejscu, RPA na 72 miejscu, Indie na 85, Brazylia na 94 i stawkę zamyka Rosja na 137 miejscu.
Wśród krajów dołączających do grupy są Zjednoczone Emiraty Arabskie, które w metrykach lubianych przez inwestorów wypadają najlepiej spośród krajów planowanego rozszerzonego BRICS. Jednak ZEA można raczej porównywać do Szwajcarii niż do Stanów Zjednoczonych dla bloku. Oba kraje mają podobną populację, utrzymują nadwyżki handlowe oraz przyciągają kapitał z zagranicy. Z taką wielkością gospodarki, nadwyżką w handlu zagranicznym i w przypadku ZEA częściowym uzależnieniem od eksportu ropy naftowej nie da się stworzyć konkurencji dla Stanów Zjednoczonych.
Czy wobec wszystkich tych argumentów należy jednak całkowicie ignorować grupę BRICS? To byłoby za mocno powiedziane. Grupa może zaznaczać swoją obecność w inny sposób – wprowadzając cła eksportowe, ograniczając wydobycie surowców krytycznych i podejmując próby obejścia sankcji. Istnienie grupy stanowi też wyzwanie dla Zachodu – BRICS chce bowiem inwestować w projekty w krajach, których unikają zachodni inwestorzy. Blok może również wesprzeć transformację energetyczną jej członków i krajów politycznie do niego zbliżonych. Na pewno grupa będzie musiała także wymyślić sobie nową nazwę, gdyż bieżąca nie odzwierciedla składu grupy po jej rozszerzeniu. Obserwujmy przyszłe kroki, ale nie popadajmy w panikę – grupa BRICS próbuje ugryźć więcej, niż jest w stanie przeżuć.