O euro na poważnie
Badania opinii publicznej w strefie euro wskazują na jej systematycznie rosnące poparcie (w marcu 2021 80 procent poparcie vs. 14 procent ocen negatywnych). Strefa euro to już nie eksperyment i teoretyczny koncept unii monetarnej, ale rzeczywistość gospodarcza 20 krajów, czyli 347 milionów obywateli UE.
Jeśli doliczymy do tego kraje utrzymujące kurs swojej waluty zakotwiczony na euro, takie jak Dania i Bułgaria (udział w tzw. Mechanizmie ERM II), kraje korzystające z waluty na podstawie formalnej umowy takie jak Andora, Monako, San Marino czy Watykan, oraz kraje, które jednostronnie przyjęły ją, nie będąc członkiem UE, takie jak Czarnogóra czy Kosowo, to liczba użytkowników rośnie jeszcze o ok. 15,5 mln. Łatwiej jest wymienić kraje UE utrzymujące niezależne waluty, czyli trójkąt Polska-Czechy-Węgry (kraje o najwyższej inflacji w UE) oraz Szwecja i Rumunia (które planują przyjąć euro w 2026 roku).
Euro jest w tej chwili drugą walutą światową po dolarze pod względem zarówno obrotów handlowych, jak i rezerw, a jej udział systematycznie rośnie. Ponadto w ponad dwudziestu krajach związanych z gospodarką UE waluty narodowe są powiązane z euro. To daje dodatkowo ponad 200 milionów użytkowników pośrednich.
Dlaczego nawet odległe od Europy kraje orientują się na euro? Dlatego, że jest ono dziś synonimem bezpieczeństwa i stabilności, szczególnie w czasie turbulencji gospodarczych (po kryzysie 2008 roku i wojnie na wschodzie już nikt nie zadaje sobie pytania czy euro przetrwa), a także obietnicą ochrony przed galopującą inflacją generowaną przez nieodpowiedzialne lokalne władze monetarne, wzmocnienia handlu międzynarodowego oraz gwarancją systemową dla inwestorów, czyli podstawy rozwoju gospodarczego, a co za tym idzie, dobrobytu.
Ekonomiczne korzyści, czyli dlaczego inni to robią
Najbardziej oczywista korzyść z przyjęcia wspólnej waluty to brak kosztów wymiany oraz ryzyka walutowego (koszty jego zabezpieczenia są po stronie firm), jeśli transakcje odbywają się wewnątrz obszaru. Dla Polski UE stanowi ok. 76 procent eksportu i ponad 50 procent importu, czyli jest zdecydowanie dominującym partnerem, a to oznacza, że handlowo jesteśmy w obszarze euro. Co więcej, transparentne ceny wyrażone w jednej walucie poprawiają efektywność rynków i wzmacniają przepływy handlowe, co sprzyja zarówno lepszej alokacji zasobów, jak i wzmacnia pozycję konsumentów.
Dynamicznie rośnie też rynek hurtowy denominowany w euro, a w szczególności rynek surowców energetycznych – od gazu po wodór oraz rynki dóbr i usług strategicznych dla gospodarki; od towarów rolnych po procedury medyczne.
Tam, gdzie jest używane, euro wzmacnia też pozycję konkurencyjną lokalnych producentów, ułatwia rozliczenia i zarządzanie finansami firmy, a także ekspansję i internacjonalizację. Wspólna waluta pozytywnie wpływa na bezpośrednie inwestycje zagraniczne firm – w tym przypadku dla rozwiniętej gospodarki polskiej. Również polskie inwestycje za granicą miałyby łatwiejszy start, a badania pokazują, że waluta ma również wpływ na wybór destynacji turystycznej.
Na poziomie rynków finansowych euro oznacza większą stabilność głównie dzięki niezależnej pozycji Europejskiego Banku Centralnego i jego dobrej współpracy z narodowymi bankami centralnymi. Obligacje denominowane w euro cechuje wyższa płynność, a co za tym idzie, niższe koszty, co zresztą docenia polski rząd, systematycznie emitując obligacje w euro w celu – jak podaje Ministerstwo Finansów – wzmocnienia polskiej pozycji i wiarygodności na rynkach finansowych oraz zdywersyfikowania źródeł finansowania potrzeb pożyczkowych włączających dużych zagranicznych inwestorów instytucjonalnych.
Ponadto papiery wartościowe skarbu państwa stanowią punkt odniesienia dla polskich banków i przedsiębiorstw emitujących własne papiery dłużne na rynkach zagranicznych. Czyli biorąc pod uwagę integrację rynków finansowych oraz wielkość transferów z UE do Polski w ramach różnych programów i funduszy, można uznać, że w dużej mierze już jesteśmy zintegrowani.
Nie każdy lubi euro
Dla kraju takiego jak Polska, z perspektywy konsumentów i przedsiębiorców prywatnych brak jest ekonomicznych przesłanek do pozostawania poza strefą z niższą inflacją i niższymi stopami procentowymi, czyli poza strefą euro. Z perspektywy firm kontrolowanych przez skarb państwa oraz monopolistów jest to sposób na „ukrywanie się” przed konkurencją – inna waluta to kolejna bariera dla małych podmiotów uniemożliwiająca zmianę dostawcy/oferenta.
Indukowana w dużej mierze czynnikami wewnętrznymi inflacja (zobrazowana przez inflację bazową) jest korzystna dla rządów, bo generuje większe dochody budżetowe z podatków pośrednich i można się chwalić większymi wpływami.
Można też w sytuacji kryzysu doprowadzić do osłabienia waluty i w ten sposób sztucznie zwiększać konkurencyjność zewnętrzną bez zwiększania wydajności (przypadek Szwecji, ale i Polski z trzydziestoprocentową deprecjacją względem euro na przełomie 2008 i 2009 roku).
Efekt zapożyczania wiarygodności, który tak silnie zadziałał w przypadku Grecji do 2008 roku, już działa w Polsce, bo po doświadczeniach kryzysu finansowego, co prawda z trudem, ale jednak, znajdują się chętni na polskie euroobligacje. Autonomia złotówki w sytuacji, w której NBP jest powiązany politycznie z obozem władzy, przestaje być atutem, a staje się kulą u nogi gospodarki, zwiększając ryzyko, niepewność i oczekiwania inflacyjne.
Pamiętajmy jednak, że nikt nas na siłę do euro nie będzie ciągnął, a do wejścia potrzebna jest nie tylko wola polityczna, ale też spełnienie szeregu kryteriów gospodarczych, takich jak niska inflacja i stabilne długookresowe stopy procentowe, zrównoważone finanse publiczne (deficyt poniżej 3 procent PKB i dług poniżej 60 procent PKB) oraz wejście do systemu ERM II, wiążącego walutę krajową na co najmniej dwa lata. Z ostatniego raportu konwergencji wynika, że spełniamy tylko kryterium długu publicznego. Jeszcze. Więc póki co, strefa euro nam nie grozi.
O zagadnieniu przyjęcia Euro w Polsce pisał również w analizie na POLON.pl Szymon Wieczorek.
Szanowna Pani Doktor,
chcąc zachować porządek pozwolę sobie wypunktować kilka kwestii:
1) Czy można prosić o link który potwierdza wspomniane w pierwszym zdaniu 80% poparcia?
zgodnie z https://europa.eu/eurobarometer/surveys/detail/2982
jedynie 60% respondentów uważa, że euro miało pozytywny wpływ na kraje, które już używają tej waluty. I jedynie 53% uważa również, że wprowadzenie euro będzie miało pozytywne konsekwencje dla ich własnego kraju. Dane z wiosny 2023.
2) lekko bulwersujące jest także stwierdzenie „Euro jest w tej chwili drugą walutą światową po dolarze pod względem zarówno obrotów handlowych, jak i rezerw, ” gdyż w sposób wyraźny podważa Pani wiedzę w temacie. Pierwszą walutą świata jest bowiem Juan Chiński (https://fiatmarketcap.com/).
3) „po kryzysie 2008 roku i wojnie na wschodzie już nikt nie zadaje sobie pytania czy euro przetrwa” – po kryzysie w 2008 roku Euro jest w trendzie spadkowym w stosunku do USD (a nawet do Juana) i nie zapowiada się by miało się to zmienić w najbliższym czasie.
4) Paragraf dotyczący „korzyści” to już w ogóle temat na poważną debatę gdzie konieczne byłoby wytknięcie co najmniej kilku podniesionych aspektów. Na pewno analiza ekonomiczna krajów bałtyckich pod kątem wprowadzenia EURO świetnie zobrazuje „korzyści”…
Szanowna pani, dziękuję za artkuł, zaciekawił mnie wątek o planowanym przyjęciu €, przez ???????? i ???????? w 2026 roku.
O ile ???????? planuje przyjąć € nawet wcześniej, to gdzie znajdę źródło informacji, że ????????, również przystąpi do strefy € w 2026 roku?
Z góry dziękuję za odpowiedź