Płaca minimalna, a możliwości pracodawców
Wysokość płacy minimalnej w Polsce systematycznie rośnie, częściowo podążając za inflacją, wywołując u przedsiębiorców poczucie presji na wzrost wszystkich wynagrodzeń. To wrażenie wydaje się uzasadnione, gdyż indeks kosztów zatrudnienia wzrósł ze 106,2 w 2020 roku do 108,1 w 2021 roku. W trzecim kwartale 2022 roku GUS ponownie wykazał jego wzrost. Są to koszty znacząco wyższe niż przeciętne w UE, gdzie indeks ten w 2020 roku wyniósł 103, a w 2021 roku zaledwie 101,7. Na indeks składają się wynagrodzenia, składki na ubezpieczenie społeczne i podatki płacone przez pracodawcę, pomniejszone o otrzymywane dotacje. Dane te nie oznaczają, że Polacy zarabiają więcej niż pracownicy w innych krajach Unii, ale wskazują, że polscy przedsiębiorcy dźwigają większe ciężary płacowe niż przedsiębiorcy z pozostałych krajów.
Z drugiej strony wrażenie, że proponowana od 1 lipca płaca minimalna jest szczególnie wysoka, może wydawać się nieuzasadnione. Będzie ona stanowiła około 49 procent przewidywanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce w drugim kwartale 2023 roku i będzie niższa od tej, z którą mieliśmy do czynienia w drugim i trzecim kwartale 2020 roku czy też w drugim kwartale 2021 roku. W latach 2010-2023 udział płacy minimalnej w przeciętnym wynagrodzeniu odchylał się tylko o 3 punkty procentowe od średniej i nie zaobserwowano wówczas wzrostu bezrobocia, które w kwietniu 2023 roku wyniosło 5,2 procent, a w styczniu 2010 roku było ponad dwa razy wyższe. Trudno na podstawie tych danych sformułować tezę, że podwyższanie płacy minimalnej powoduje wzrost bezrobocia. Ale nie można też stwierdzić, że podwyższanie tej płacy powoduje jego obniżanie – jest to proces bardziej złożony. Dlatego pracownicy otrzymujący wynagrodzenie minimalne nie muszą obawiać się zwolnień z powodu jego podwyższenia, jeśli będziemy mieli do czynienia ze wzrostem gospodarczym (który, jak się przewiduje, wyniesie w tym roku poniżej 1 procenta).
Wysokość płacy minimalnej w 2021 roku i w 2022 roku wzrosła o 8 procent w porównaniu z latami poprzednimi. Średnioroczna inflacja w 2021 roku wzrosła przy tym o 5,1 procent, a w 2022 r. o 14,4 procent i wyprzedzała wzrost płacy minimalnej o 6,4 punktu procentowego. Natomiast w pierwszym półroczu 2023 roku minimalne wynagrodzenie wynosiło 3490 zł i było wyższe niż w 2022 roku o 16 procent. W drugim półroczu 2023 roku minimalne wynagrodzenie wyniesie 3600 zł, czyli będzie wyższe niż w 2022 roku o 19,6 procent. Średnia arytmetyczna płac minimalnych z pierwszego i drugiego półrocza wyniesie 3545 zł, tj. więcej o 18 procent niż w 2022 roku. Jeśli przyjmiemy za MFW, że średnioroczna inflacja w 2023 roku w stosunku do 2022 roku wzrośnie o 11,9 procent, to w tym roku osoby zarabiające płacę minimalną nie odczują skutków inflacji, a jeśli prognozy się sprawdzą, mogą częściowo odrobić straty poniesione w 2022 roku.
Czemu płaca minimalna budzi emocje?
Skoro więc już ogłoszona waloryzacja płacy minimalnej jest ekonomicznie uzasadniona, dlaczego budzi aż tyle emocji i obaw? Zaniepokojeni przedsiębiorcy nie śledzą indeksów i nie porównują się na co dzień z przedsiębiorcami z krajów UE, lecz prognozują wzrost kosztów z powodu poziomu płacy minimalnej oraz pozostałych wydatków. Zastanawiają się jednak, czy nie będzie on szybszy niż wzrost przychodów, gdyż spowoduje to, w porównaniu z 2022 roku, uszczuplenie ich zysków. Upraszczając, takie zagrożenie istnieje wówczas, gdy przychody przedsiębiorstw nie wzrosną co najmniej w stopniu uwzględniającym inflację w ujęciu rocznym, czyli około 11,9 procent, gdyż jest wówczas szansa, że zaabsorbuje on wzrost wszystkich płac i inne wzrosty cen. Trzeba pamiętać, że najniższe wynagrodzenie w przedsiębiorstwach otrzymuje przeciętnie około 13 procent pracowników.
Przyrost przychodów o wskaźnik inflacji dla wielu przedsiębiorstw może być trudno osiągalny ze względu na ograniczenia popytowe, zwłaszcza, że przewidywany wzrost PKB w 2023 roku wyniesie tylko od 0,3 procent do 0,7 procent.
Prawdziwym wyzwaniem w polityce płacowej przedsiębiorstw jest mierzenie się z ciągłą presją na podwyższanie wynagrodzeń nieregulowanych przez państwo. Zwykle pracodawca dokonuje tylko częściowej rekompensaty tych wyższych płac. Przykłady wskazują, że przez jakiś czas zwleka z takim wyrównaniem utraconej realnej wartości wynagrodzeń, by trafnie ocenić możliwości, tj. potencjalne przychody i koszty, a także reakcje rynku pracy. Gdy dostrzeże, że rynek pracowników już wyżej wycenia pracę jego lepiej zarabiającej załogi, zapowiada podwyżki. Rzadko kiedy odpowiadają one wskaźnikowi rocznej inflacji i to w rachunku uwzględniającym inflację z lat wcześniejszych.
Najbardziej jednak na inflacji płacy minimalnej tracą osoby o wysokich wynagrodzeniach – im są wyższe, tym wyższa relatywnie utrata ich realnej wartości. Dlatego, że przy zarobkach, np. w wysokości 50 tys. zł miesięcznie, bywa niezręczne żądanie podwyżki o 5 lub 10 tys. zł, bo przecież i tak bardzo dobrze zarabiają, a użyteczność rekompensaty w wysokości tysiąca lub dwóch tysięcy jest mało istotna w ich budżetach. Można więc powiedzieć, że proces podwyższania płacy minimalnej powoduje częściowe przerzucanie kosztów podwyżek na pracowników o wynagrodzeniach wyższych, wysokich lub bardzo wysokich i dokonuje spłaszczania dochodów w całej gospodarce.
Najbardziej ucierpi klasa średnia, jak zwykle. Ludzie zarabiający 10-15k / msc
Strasznie wysoka jest składka zdrowotna. Firma płaci mi za prywatną opiekę medyczną zatem składka na państwowe ubezpieczenie zdrowotne powinna wynosić np. 50% mniej bo nie skorzystam z wizyty w państwowym gabinecie (co najwyżej potencjalnie z pogotowia). Obciążanie ludzi tak wysoki składkami na umowie o pracę jest niegodziwe. Tym bardziej, że ubezpieczeni w kruz płacą podobno jakieś grosze za ubezpieczenie społeczne. Czy rzeczywiście rolnicy posiadający kilkadziesiąt hektarów powinni być traktowani preferencyjnie w stosunku do pracy etatowej za średnią krajową?