Nowa Kachowka, a nie Zaporoże
6 czerwca bieżącego roku rosyjskie wojska wysadziły zaporę w Nowej Kachowce na Dnieprze. W wyniku zdarzenia zniszczona została przeprawa drogowa przez rzekę, a także część Kachowskiej Elektrowni Wodnej o mocy rzędu 350 MW. W rezultacie nastąpił niekontrolowany odpływ wody ze Zbiornika Kachowskiego i zalane zostały miejscowości leżące w dolnym biegu Dniepru, w tym część Chersonia.
Zdarzenie to miało szczególny wydźwięk w związku z elektrownią jądrową Zaporoże, bowiem woda zgromadzona w zbiorniku w Nowej Kachowce była wykorzystywana do chłodzenia reaktora. Niemniej jednak, jak donosi Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA), zniszczenie tamy nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla bezpieczeństwa elektrowni atomowej. W oświadczeniu dyrektora generalnego MAEA w sprawie sytuacji na Ukrainie z 21 czerwca możemy przeczytać, że zaporoska elektrownia planuje wznowić pompowanie wody, która pozostaje dostępna pomimo znacznej utraty wody ze zbiornika Kachowka.
Jak zaznacza Maciej Zaniewicz, analityk Forum Energii: „Woda ze Zbiornika Kachowskiego była wykorzystywana do chłodzenia reaktorów elektrowni, jednak ostatni czynny reaktor został wyłączony we wrześniu ubiegłego roku. Woda potrzebna jest do chłodzenia nawet nieczynnych reaktorów, ponieważ te nadal wydzielają ciepło, jednak do tego celu wystarczy zbiornik znajdujący się obok, na terenie samej elektrowni. Jest on odseparowany od Zbiornika Kachowskiego, a przerwanie zapory (i związany z tym spadek poziomu wody w zalewie) nie wpłynęło na ilość wody zgromadzonej w zbiorniku na terenie elektrowni. Ponadto, Zaporoska EJ została wyposażona w specjalne »mobilne pompy«, umożliwiające doprowadzenie wody z oddolnych źródeł, a Energoatom sugeruje możliwość wykorzystania wód głębinowych do chłodzenia systemu.”
15 czerwca dyrektor MAEA Rafael Grossi rozpoczął wizytę w Zaporoskiej Elektrowni Atomowej, aby z ramienia organizacji międzynarodowych skontrolować i oszacować sytuację potencjalnego zagrożenia, a także zbadać alternatywne sposoby pozyskiwania wody. Jak zaznaczono w oficjalnym komunikacie, „Łącznie duży staw chłodzący, mniejsze stawy natryskowe oraz kanał zrzutowy mają wystarczającą ilość wody na kilka miesięcy, ale Zaporoska Elektrownia Jądrowa podejmuje także działania w celu zachowania i uzupełnienia wspomnianych rezerw w jak największym stopniu”.
Emocje wzbudziły również doniesienia związane z możliwością zaminowania obiektu jądrowego. Jak donosi Kyiv Independent, 20 czerwca szef ukraińskiego wywiadu wojskowego Kyryło Budanow ostrzegł o możliwości zagrożenia wybuchem lub wypadkiem w zaporoskiej elektrowni, ponieważ siły rosyjskie miały zaminować staw chłodzący elektrownię. Niemniej jednak doniesienia te są dementowane przez MAEA, która „nie zaobserwowała na miejscu żadnych min w tym w zbiorniku chłodzącym”. Agencja jest jednak świadoma wcześniejszego umieszczania tego typu broni poza terenem zakładu, a także w określonych miejscach wewnątrz obiektu – które, jak wyjaśnił personel ochronny, służyły celom obronnym.
„Chociaż obecność jakiegokolwiek urządzenia wybuchowego nie jest zgodna ze standardami bezpieczeństwa, główne funkcje bezpieczeństwa obiektu nie zostaną znacząco naruszone. Śledzimy tę sprawę z wielką uwagą” – powiedział dyrektor Grossi.
Zaporoże to nie Czarnobyl
Zaporoska elektrownia jądrowa jest największym tego typu obiektem w Europie, składa się z 6 reaktorów typu WWER-1000 o mocy 950 MW każdy, co sprawia, że posiada większą moc niż okryta złą sławą elektrownia jądrowa w Czarnobylu. Od momentu rozpoczęcia wojny w Ukrainie i rosyjskiej agresji, poprawne funkcjonowanie elektrowni oraz wystawienie jej na ryzyko poważnych uszkodzeń poprzez działania wojenne wzbudzało uzasadniony niepokój opinii publicznej oraz międzynarodowych instytucji monitorujących dobrostan obiektów jądrowych na świecie.
Tym niemniej, w kwestii zagrożeń należy mieć na względzie, że od września 2022 roku zaporoska elektrownia nie produkuje energii elektrycznej i znajduje się obecnie w stanie tzw. zimnego wyłączenia – reaktory nie pracują, jednak dla podtrzymywania funkcjonowania obiekt pobiera 150 MW z ukraińskiej sieci energetycznej.
„Często pojawia się argument, że zaporoska elektrownia jest większa od czarnobylskiej, wobec czego ewentualna katastrofa byłaby kilkakrotnie większa. Nie jest to prawdą” – uspokaja Maciej Zaniewicz. „W przypadku Czarnobyla mieliśmy do czynienia z awarią działającego reaktora, natomiast tutaj reaktory są wyłączone od co najmniej kilku miesięcy. Nie jest w nich obecny radioaktywny jod, wobec czego w przypadku katastrofy nie mielibyśmy do czynienia ze skażeniem o takiej skali jak w latach 80. Obydwa przypadki są nieporównywalne”.
Obawy o przyszłość
O ile zaznacza się, że wysadzenie tamy w Nowej Kachowce nie miało dewastującego wpływu na obecną sytuację zaporoskiej elektrowni, o tyle jednocześnie podkreśla się bardziej znaczącą konsekwencję rosyjskich działań dla ukraińskiego systemu energetycznego w przyszłości.
„Przerwanie zapory w Nowej Kachowce nie wpłynęło negatywnie na system elektroenergetyczny Ukrainy – ani Zaporoska, ani Kachowska elektrownia nie produkowały prądu na potrzeby ukraińskiego systemu już od wielu miesięcy” – zaznacza Zaniewicz. „Problemy ukraińskiego systemu elektroenergetycznego dotyczyły w większym stopniu bombardowania i niszczenia stacji elektroenergetycznych i utrudnionej dystrybucji prądu”.
Zdaniem analityka Forum Energii, obecnie zapotrzebowanie na prąd w Ukrainie spadło o około 30-40 procent w porównaniu do okresu sprzed inwazji. Jak zaznacza, jest to wynik przeprowadzanych działań wojennych, zniszczenia i zatrzymania ukraińskiego przemysłu a także ogromnej fali migracji i przemieszczania się uchodźców wojennych. W związku z tym, brak mocy produkowanej przez elektrownię wodną w Nowej Kachowce oraz Zaporoską Elektrownię Jądrową nie stanowi dużego problemu z perspektywy mocy zainstalowanej i systemu energetycznego w Ukrainie.
Tym niemniej, w perspektywie odbudowy Ukrainy, wysadzenie tamy stanowi ogromny problem w kwestii ponownego uruchomienia zaporoskiej elektrowni. „Po zakończeniu wojny zapotrzebowanie na prąd wzrośnie – do poziomu sprzed wojny lub wyższego. Zaporoska Elektrownia Jądrowa przed rosyjską inwazją zaspokajała około 20 procent zapotrzebowania Ukrainy na prąd. Jest to bardzo duży udział taniego prądu, który pozostaje niedostępny. Zniszczenie zapory w Nowej Kachowce spowodowało zniszczenie zbiornika, niezbędnego do chłodzenia w przypadku normalnego funkcjonowania obiektu” – podkreśla Zaniewicz.
Import prądu z Ukrainy do Polski?
Począwszy od maja 2023 roku wznowiono działanie połączenia elektroenergetycznego Rzeszów-Chmielnicka, które docelowo miało umożliwić import energii z Ukrainy. Jak zaznaczano, w pierwszej fazie linia miała pomóc przede wszystkim Ukrainie, która musi odbudować własne elektrownie, jednak w kolejnych latach połączenie miałoby stanowić źródło taniej energii dla Polski. Połączenie powstało na bazie nieczynnej linii energetycznej, która wymagała głębokiej modernizacji, którą przeprowadziły wspólnie Polskie Sieci Elektroenergetyczne (na odcinku polskim) oraz Ukrenergo (na odcinku ukraińskim).
Najprawdopodobniej jednak plany związane z przesyłem energii elektrycznej z Ukrainy do Polski będą musiały zostać ograniczone ze względu na stan systemu energetycznego Ukrainy wywołany działaniami zbrojnymi.
Jak zaznacza analityk Forum Energii, to Kijów jest obecnie zmuszony importować prąd z Unii Europejskiej. „Ukrainie na ten moment potrzebna jest stabilna odbudowa systemu i brak kolejnych ostrzałów – wtedy możliwe będzie zwiększenie eksportu na zachód. Bez tego konieczny będzie import z zachodu. Ukraina obecnie importuje prąd głównie ze Słowacji, z którą ma rozbudowane interkonektory.”.