Susza nad Wisłą
Zdaniem Centrum Hydrologicznej Osłony Kraju Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, Państwowego Instytutu Badawczego, permanentna susza meteorologiczna (polegająca na braku lub niedoborze opadów na danym terenie) w Polsce trwa od 2015 roku, a w kolejnych latach przekształca się w suszę glebową. Nazywana jest również rolniczą, polega na zbyt niskim poziomie wilgotności gleby, niedostatecznym dla zaspokojenia potrzeb roślin. Skutkuje ona najczęściej stratami w plonach, a w wyniku tego stratami gospodarczymi i wzrostem cen żywności.
Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW) wskazuje, że w Polsce na jednego mieszkańca przypada średnio 1600 m3/rok zasobów wodnych, jednak w trakcie suszy proporcja ta zmniejsza się do 1000 m3/rok. Jest to poziom kilka razy niższy niż średnia zasobów wodnych dla przeciętnego Europejczyka, wynosząca 4500 m3/rok.
Jak wskazywał czerwcowy raport opublikowany przez Instytut Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa – Państwowy Instytut Badawczy w Puławach (IUNG), od kwietnia do czerwca 2023 roku średnia wartość Klimatycznego Bilansu Wodnego (KBW), na podstawie którego dokonywana jest ocena stanu zagrożenia suszą była ujemna i wynosiła -137 mm.
„Deficyt wody dla roślin uprawnych zwiększył się, powodując, że niedobór wody występował w całym kraju. Największy deficyt wody notowano na terenie Pojezierza i Pobrzeża Kaszubskiego, Równiny Słupskiej, Wysoczyzny Damnickiej, Żuław − od -230 do -249 mm” – podało IUNG. „Bardzo duży niedobór wody notowano również na Pojezierzach Pomorskim, Mazurskim, Wielkopolskim oraz na Nizinie Wielkopolskiej i w zachodniej części Niziny Mazowieckiej − od -160 do -229 mm”.
Jak zaznaczył instytut, w podanym okresie susza glebowa (rolnicza) występowała na terenie wszystkich polskich województw, z wyłączeniem województwa podkarpackiego. Dotknęła również wszystkich monitorowanych upraw.
„W zasadzie od pięciu lat mamy permanentną suszę” – zaznacza dr inż. Sławomir Gromadzki, kierownik Zakładu Bezpieczeństwa Wewnętrznego Państwowej Uczelni Zawodowej im. Ignacego Mościckiego w Ciechanowie. „Nie oznacza to, że opady w ogóle nie występują – one są, mniej więcej na podobnym poziomie, średnio wynoszącym ponad 600 mm rocznie. Jednak całkowicie zmienia się ich rozkład, co wpływa na zwiększenie częstotliwości zjawisk ekstremalnych, w tym suszy czy zagrożeń powodziowych”.
Jak komentuje ekspert, obecnie występuje nagromadzenie okresów bardzo suchych w miesiącach szczególnie newralgicznych dla rolnictwa, od kwietnia do czerwca, co bezpośrednio wpływa na planowanie i jakość płodów rolnych. Następujące od sierpnia okresy intensywnych opadów, które można obserwować ostatnio, nie są już w stanie zniwelować strat wywołanych wiosenną suszą.
„Wynika to z procesów wegetacji roślin. Dla głównych roślin uprawnych – zboża, kukurydza, użytki zielone – opady są najważniejsze w miesiącach wiosennych. Zmiany klimatyczne i problemy suszy w Polsce dotykają przede wszystkim tych miesięcy. Oczywiście każdy opad w późniejszych miesiącach jest istotny, bo dzisiejszy deszcz w jakiś sposób niweluje skutki suszy szczególnie w lasach, np. poprzez zasilanie zbiorników retencyjnych czy wód gruntowych i podziemnych. Jednak susza hydrologiczna i rolnicza powoduje nieodwracalne skutki gospodarcze w postaci utraconych plonów” – komentuje dr Gromadzki.
Ratunek: retencja
Retencja to zdolność do okresowego zatrzymywania wody, dzięki której poprawie ulega bilans wodny. Jak wskazuje dr Gromadzki, poprawę bilansu wodnego można uzyskać poprzez retencję sztuczną, np. poprzez budowę zbiorników retencyjnych bądź infrastruktury ograniczającej odpływ powierzchniowy czy podpowierzchniowy, albo retencję naturalną, czego przykładem może być ochrona naturalnych bagien, torfowisk, lasów.
W 2020 roku przeprowadzano kampanie rządowe, mające na celu zachęcenie obywateli do budowy własnych zbiorników retencyjnych. Program „Moja woda” (nazywany również „oczkiem wodnym plus”) realizowany przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, został zapoczątkowany trzy lata temu i miał na celu ochronę zasobów wody poprzez zwiększenie retencji na terenie posesji przy budynkach jednorodzinnych, przeciwdziałanie skutkom suszy i podtopieniom budynków. Za pośrednictwem funduszy wojewódzkich można było otrzymać do 6 tys. złotych dotacji.
Jak poinformowała 25 sierpnia minister klimatu i środowiska Anna Moskwa, w ramach trzeciej edycji programu zwiększono początkową pulę środków ze 130 mln złotych do 230 mln złotych. „W ramach trzeciej edycji programu »Moja Woda«, ogłoszonej na początku tego miesiąca, w samym województwie łódzkim złożono już prawie 1000 wniosków. Program na przydomową retencję cieszy się wielkim zainteresowaniem w całym kraju” – podkreśliła Moskwa.
Niemniej jednak jak zaznacza dr Gromadzki, indywidualne inwestycje rolników i posiadaczy lasów w zbiorniki retencyjne z udziałem środków publicznych, bez przeprowadzenia badań hydrologicznych, mija się z celem. „Proszę pamiętać, że na poziomie lokalnym nie każde gospodarstwo rolne ma warunki do realizowania zadań z zakresu małej retencji, którą powinno się budować jedynie na ściśle określonych obszarach, predestynowanych do tego”.
Jak podkreśla ekspert, dodatkowym problemem jest to, że na poziomie gminy nie opracowuje się lokalnych strategii retencji i ochrony zasobów wody, które stwierdzałyby, czy decyzja danego rolnika o budowie zbiornika retencyjnego jest zasadna z punktu widzenia hydrologicznego, ekonomicznego, gospodarczego.
„Aby stworzyć skuteczny system retencji w Polsce nie wystarczy realizować zadań tzw. retencji korytowej na ciekach wodnych, ponieważ ma ona ograniczony zasięg oddziaływania, często nieobejmujący sąsiednich działek czy gospodarstw rolnych” – wskazuje dr Gromadzki.
Problem administracyjny, nie technologiczny?
„Problem w Polsce związany z przeciwdziałaniem suszy polega przede wszystkim na tym, że nie istnieje ustrojowe rozwiązanie, które podchodziłoby do tego zagadnienia w sposób kompleksowy” – podkreśla dr Gromadzki. „Przedstawię ujęcie praktyczne: w przeciągu 20 lat żadna instytucja krajowa nie zgłosiła się do mnie, jako do rolnika, aby zaproponować jakiekolwiek rozwiązanie w obszarze przeciwdziałania suszy”.
Jak zaznacza, rekompensaty wypłacane z budżetu państwa w skali gospodarstwa rolnego stanowią jedynie ułamek wartości utraconych plonów. „Absolutnie nie wpływa to na strukturalne rozwiązanie problemu”. Natomiast z punku widzenia budżetu państwa i podatnika są to kwoty niebagatelne. Według wstępnych szacunków resortu rolnictwa, środki przeznaczone na pomoc w związku z suszą w 2024 roku wyniosą 1,497 mld złotych. Jestem zwolennikiem aby środki publiczne były wydane na systemowe rozwiązania w zakresie przeciwdziałania suszy a nie stanowiły doraźnej, raczej socjalnej funkcji.
Zdaniem dr Gromadzkiego, problemy z suszą w Polsce tkwią przede wszystkim w braku odpowiednich ram organizacyjno-prawnych, a nie w kwestiach dotyczących technologii, hydrotechniki czy aspektach hydrologicznych. „Istnieją kraje o wiele gorszych warunkach hydrologicznych, np. pustynne, które dzięki technologiom retencyjnym oraz odpowiedniemu administracyjnemu zarządzaniu wodą znacznie ograniczają problem niedoboru wody, chociażby Katar” – wskazuje ekspert.
Jak zaznacza, razem z prof. Jarosławem Gryzem z Akademii Sztuki Wojennej zaprezentowali oni na posiedzeniu Rady ds. Bezpieczeństwa i Obronności Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie RP propozycję rozwiązania ustrojowego, opierającą się na koncepcji powiązania retencji wodnej z systemem zarządzania kryzysowego na poziomie lokalnym. Jak wskazuje, istotą modelu byłoby odwrócenie planowania zarządzaniem wodą z poziomu centralnego na poziom lokalny, umożliwiając większą partycypację, w tym finansową poszczególnych interesariuszy tj. rolników, samorządów lokalnych, organizacji społecznych czy sektora gospodarczego i uzyskanie efektu synergii.
„Zakładamy synergię środków publicznych i prywatnych. Dopiero taki model, połączony z system zarządzania kryzysowego kierowanym przez państwo, naszym zdaniem dawałby szansę na systemową zmianę problemu suszy” – zaznacza dr Gromadzki.
Susza problemem rolnictwa
Przy omawianiu problemu suszy w Polsce często wskazuje się na kwestie dostępności wody pitnej dla obywateli. Niemniej jednak kolejnym palącym problemem jest pogarszająca się sytuacja rolników. Znaczące straty w plonach wpływają nie tylko na indywidualne dochody gospodarstw rolnych, lecz także na sytuację gospodarczą kraju.
Jak podkreśla dr Gromadzki, samorządy gminne świetnie realizują zadania dotyczące zaopatrzenia ludności w wodę pitną (ujęcia wody, stacje uzdatniania wody, oczyszczalnie ścieków), jednak absolutnie nie są one zainteresowane zaopatrywaniem rolnictwa w wodę. Z tego względu wprowadza on koncepcję opracowania powszechnego systemu zaopatrzenia rolnictwa w wodę do produkcji rolnej.
„Polega ona na całościowym spojrzeniu na kwestie gospodarki wodnej. Z jednej strony ustalenie, gdzie istnieje zasadność budowania zbiornika retencyjnego, z drugiej strony – wykorzystywanie istniejącego już zbiornika na potrzeby wszystkich rolników” – zaznacza ekspert. „Polegałoby to na opracowaniu i wdrożeniu lokalnej strategii retencji i ochrony zasobów wody na obszarze danej mikrozlewni/małej zlewni na terenie gminy, powiatu, województwa. W powiązaniu z nieodzownymi, systemowymi działaniami Wód Polskich oraz połączeniu środków publicznych i prywatnych dało by to szansę na skuteczne rozwiązanie problemów niedoborów wody w Polsce”.