Magdalena Melke: Jak duży jest potencjał Polski w zakresie lądowych farm wiatrowych?
Piotr Maciołek, CCO Polenergii: To zależy od perspektywy czasu, którą weźmiemy pod uwagę. W krótszej perspektywie potencjał jest ograniczony możliwością absorpcji produkowanej energii elektrycznej przez całą sieć energetyczną. Dodatkowym ograniczeniem są lokalne ograniczenia sieciowe połączone z wymogami środowiskowymi i planistycznymi.
W dłuższej perspektywie możemy liczyć na to, że poprawi się jakość sieci energetycznej oraz parametry techniczne instalowanych turbin. Wraz z rosnącą wysokością wież wiatrowych, rosnąć będzie moc turbin, niekiedy nawet dwu czy trzykrotnie. Oznacza to, że capacity factor dla takiego obiektu będzie zdecydowanie większy, a co za tym idzie produkcja z jednej nowej wieży może być nawet trzykrotnie większa niż obecnie.
Naturalną konsekwencją liberalizacji ustawy 10H jest pojawienie się nowych miejsc, w których mogą powstać farmy wiatrowe. Z drugiej strony będziemy też inwestować w sieć, a więc także przyłączać nowe źródła. Z trzeciej strony poprawie ulegnie technologia. W efekcie tych wszystkich trendów udział energetyki wiatrowej w miksie energetycznym Polski finalnie może osiągnąć poziom kilkudziesięciu procent.
Na jakich obszarach Polski chce się skupić Polenergia w kontekście rozwoju onshorowych farm wiatrowych? Czy istnieją preferowane obszary dla tego typu inwestycji?
Patrzymy na terytorium całej Polski, wszędzie szukając potencjału na realizację nowych projektów. Nie jest to ograniczone do konkretnych regionów kraju. Z punktu widzenia naszej pozycji rynkowej, Polenergia jest dużym graczem, który produkuje zieloną energię, a następnie lokuje ją u klientów końcowych. Zależy nam więc na zróżnicowaniu naszych źródeł wytwórczych, ponieważ zapewnia to większą stabilność dostaw.
Oczywiście, Polenergia uzupełnia swoje aktywa wytwórcze z lądowych farm wiatrowych o fotowoltaikę. Stabilność dostaw w dużym stopniu zwiększymy także dzięki naszemu strategicznemu projektowi – morskim farmom wiatrowym, które rozwijamy na Bałtyku z norweskim Equinor. Jednocześnie pracujemy też nad tym gdzie ulokować nasze projekty wspierające transformację energetyczną, związane z wodorem czy elektromobilnością.
Czy istnieją obostrzenia związane z ilością miejsca dostępnego dla realizacji inwestycji farm wiatrowych?
Miejsca w Polsce jest stosunkowo dużo. Podwojenie liczby wiatraków, które działają obecnie na terenie naszego kraju jest absolutnie możliwe. Problemem pozostają jednak procedury administracyjne i przyłączeniowe. Posłużę się przykładem –ustawowo ustaliliśmy odległość farm wiatrowych od zabudowań na poziomie 700 m. Jeśli proces inwestycyjny oraz planistyczny powiązany z tą odległością będzie postępował, to potem wprowadzenie w życie reguły odległości np. 500 m będzie bardzo trudne. Nie dostawimy kolejnych wiatraków do takiej inwestycji, ponieważ będą one zbyt blisko siebie, przez co stracą na efektywności. Na ten moment cały rynek energetyki wiatrowej na nowo rusza z procedurami planistycznymi i projektowaniem, więc warto wszystko dobrze zaplanować.
Czy w Pańskiej opinii lepszym rozwiązaniem byłoby zmniejszenie ustawowej odległości do 500 m? Czy stoją za tym jakieś przeszkody techniczne?
Nie istnieją żadne obostrzenia techniczne. Gdyby ustawa mówiła o 500 m, transformacja energetyczna mogłaby znacząco przyspieszyć – każdy podmiot zajmujący się energetyką odnawialną mógłby postawić więcej wiatraków. Z drugiej strony mamy do czynienia z kompromisem pomiędzy oczekiwaniami niektórych lokalnych społeczności, a inwestorami.
Nie zapominajmy też, że w naszych warunkach mniejsze odległości niekoniecznie przełożą się na większą ilość energii z lądowych farm wiatrowych w systemie. Nawet jeżeli wybudujemy więcej wiatraków, system może nie mieć możliwości absorbcji tej energii.
Jakie są obecne główne przeszkody administracyjne dotyczące rozwoju farm wiatrowych w Polsce? Jakie rozwiązania prawne ułatwiłyby zieloną transformację prowadzoną przez prywatnych przedsiębiorców?
Pewne zmiany legislacyjne już postępują. Z jednej strony wprowadzono nowelizację dotyczącą tzw. cable pooling i linii bezpośredniej. Są to rozwiązania, które dają przestrzeń dla nowych typów projektów czy rozwiązań biznesowych. Natomiast bezwzględnie koniecznym elementem dla dalszego rozwoju branży OZE w Polsce jest uelastycznienie strony popytowej rynku energii.
Po pierwsze mowa tutaj o wprowadzeniu taryf dynamicznych czy lokalizacji dużych odbiorców energii w konkretnych miejscach w Polsce czyli tam, gdzie problemy sieciowe są mniejsze. Każde uelastycznienie modelu rynku energii powoduje, że koszty ekonomiczne dalszego rozwoju rynku i koszty energii, której potrzebujemy i z której korzystamy, będą mniejsze.
Energia wytwarzana przez FW Dębsk trafia wprost do Głównego Punktu Zasilania w Kruszczewie pod Płockiem. Jakie są obecne wyzwania związane z podłączaniem energii wyprodukowanej z OZE do sieci energetycznych?
Skala odmów przyłączenia do sieci jest bardzo duża – ostatnie dane z URE mówiły o blisko 7 tysiącach odmów w 2022 roku. Pokazuje to rozmiar problemu, który jest niezwykle istotny dla rozwoju rynku OZE. Przekazywanie środków inwestycyjnych do spółek dystrybucyjnych, które potrzebują odpowiedniego finansowania, jest niezbędne. Z jednej strony mogłyby to być po prostu środki własne, generowane przez te spółki, z drugiej strony – różnego rodzaju środki pomocowe, granty, pożyczki preferencyjne, wspierające transformację energetyczną. Mówimy tutaj o twardych inwestycjach przeznaczonych na poszerzenie zdolności dystrybucyjnych poszczególnych elementów sieci czy stabilności pracy.
Istotna jest również zmiana podejścia do przyłączania źródeł. Niskim kosztem, małymi operacyjnymi uzgodnieniami moglibyśmy wielokrotnie zwiększyć dostępną moc w danym punkcie sieci, uzgadniając pewne nietypowe, niestandardowe rozwiązania – np. ograniczenie pracy w określonych warunkach pogodowych. Współpraca źródła i sieci oraz odbiorców mogłaby być lepsza.
Wielokrotnie spotykaliśmy się też z sytuacją, w której jako maksymalne moce przyłączeniowe sieci wskazywały moce związane z mocą zainstalowaną źródła. Natomiast w momencie, kiedy mówimy o kolokacji źródeł, które są negatywnie skorelowane (słońca i wiatru), możliwa jest sytuacja, gdy w danym punkcie mamy dwa razy większą moc zainstalowaną, ale są one wykorzystywane w innych momentach dnia. Możliwość, że przekroczymy daną moc w punkcie sieci jest stosunkowo niska. Jesteśmy skłonni nałożyć na siebie samoograniczenia w danym punkcie sieci, jednak spółki dystrybucyjne twardo patrzyły na moce urządzeń wytwórczych – niezależnie od rodzaju zastosowanego rozwiązania biznesowego.
W przypadku FW Piekło korzystali Państwo z usług zarówno duńskiego Vestas (dostawa turbin i usługi serwisu technicznego), jak i polskiego ONDE S.A., eksperta w dziedzinie OZE i związanych z nimi robót budowlanych. Czy Pana zdaniem polskie przedsiębiorstwa posiadają potencjał do prac przy konstrukcji farm wiatrowych, czy jednak – ze względu na presję czasu i transformację energetyczną – Polenergia będzie zmuszona do korzystania w większości z ofert zagranicznych dostawców? Gdzie widzi Pan pole do rozwoju współpracy?
W projektach zrealizowanych do tej pory, zarówno w przypadku lądowych farm wiatrowych jak i fotowoltaiki, wszystkie roboty budowlane i elektryczne były prowadzone przez naszych sprawdzonych i rzetelnych wykonawców – posiadamy grupę spółek, które współpracują z nami od wielu, wielu lat. To firmy, które rosły razem z rynkiem.
Model współpracy, w którym dużą część projektu realizuje polska spółka, która zna specyfikę rynku i znajduje się na miejscu, zdecydowanie spełnia nasze oczekiwania i upraszcza proces inwestycyjny. W kontekście samych urządzeń wytwórczych, np. wiatraków, korzystamy ze sprawdzonych rozwiązań. Niestety nie ma polskiego, całościowego dostawcy takich urządzeń. Natomiast, co ciekawe, w wielu naszych projektach, m.in. w Szymankowie, Kostomotach i w Piekle, wieże wiatrakowe pochodziły z polskiej fabryki.
W zakresie lądowych farm wiatrowych posiadamy dość ograniczony wpływ na to, w jaki sposób partner światowy buduje swój łańcuch dostaw. Cieszymy się, jeżeli korzysta on z polskich poddostawców i zawsze to wspieramy. Natomiast pozostajemy aktywni w budowaniu łańcucha dostaw dla farm offshorowych.To stosunkowo nowy rynek, w związku z czym możemy na nim aktywniej zabiegać o tzw. local content, angażujący polskich producentów. Jako Polenergia regularnie organizujemy Dni Dostawców, gdzie nasi partnerzy mają możliwość spotkania się z polskimi podwykonawcami, a nici współpracy zawiązują się. Często na stałe.