Norwegia: chcemy ustanowić standard wydobycia
W styczniu bieżącego roku norweski parlament przegłosował zgodę na eksplorację górnictwa głębinowego wokół arktycznego archipelagu Svalbard na szelfie północnoatlantyckim 80 głosami za przy 20 przeciw. Zdaniem badaczy na tym obszarze mogą znajdować się metale ziem rzadkich i surowce krytyczne, niezbędne do przeprowadzenia zielonej transformacji – takie jak miedź, mangan, lit czy kobalt.
Według badania, przeprowadzonego na zlecenie Norweskiego Dyrektoratu Ropy Naftowej (NPD), pożądane minerały znaleziono w siarczkach polimetali, tzw. czarnych palaczach, znajdujących się na głębokości około trzech kilometrów pod poziomem morza. To miejsca, w których którym woda morska styka się z magmą, wydobywającą się z ziemi przez pęknięcia tektoniczne, a następnie jest wypłukiwana, niosąc rozpuszczone metale i siarkę.
Już w czerwcu ubiegłego roku norweski rząd przygotowywał plany otwarcia dla górnictwa głębinowego obszaru o powierzchni rzędu 280 tys. kilometrów kwadratowych, porównywalnej do terytorium Niemiec. Według szacunków może się na nim znajdować do 38 mln ton miedzi, wykorzystywanej we wszystkich sektorach związanych z energetyką – od elektrowni węglowych, przez nuklearne po fotowoltaiczne. Z kolei płyn, wydobywający się z kominów hydrotermalnych, zlokalizowanych na tym obszarze zawiera metale, wykorzystywane w akumulatorach samochodów elektrycznych, w tym kobalt (szacowane 3,1 mln ton). Wśród pozostałych metali wymieniono: 45 mln ton cynku, 24 mln magnezu i 1,7 mln ton ceru.
Na początku 2024 roku centrolewicowy rząd mniejszościowy, złożony z Partii Pracy i Partii Centrum, zdobył poparcie dwóch głównych partii centroprawicowych (Partii Konserwatywnej i Partii Postępu), które do tej pory były przeciwne eksploracji głębinowej. Licencje na wydobycie nadal będą wymagały indywidualnej zgody norweskiego parlamentu – po dokonaniu oceny przez departament energii, który podejmie decyzje w oparciu na danych, zebranych ze środowiska głębinowego podczas wstępnej eksploracji.
Jak zaznaczał cytowany przez Reutera poseł Partii Konserwatywnej, Baard Ludvig Thorheim, przegłosowana wersja ustawy wysoko postawiła poprzeczkę norm środowiskowych, jakie należy spełnić, aby rozpocząć wydobycie metali ziem rzadkich z dna morza. „Wierzymy i mamy nadzieję, że stanie się to międzynarodowym standardem dla tej działalności. Jednocześnie ważne jest, aby były to ramy przewidywalne dla podmiotów komercyjnych, na których polegamy w przypadku tych działań” – dodał poseł.
Norwegia ma nadzieję stać się pierwszym krajem, który umożliwi komercjalizację górnictwa głębinowego i dzięki temu zabezpieczy dostawy najważniejszych minerałów, w tym metali ziem rzadkich. Rząd w Oslo argumentuje, że działanie to pozwoli na zmniejszenie zależności od chińskich łańcuchów dostaw i przetwórstwa. Jednocześnie, górnictwo głębinowe stanowi sposób na zapewnienie miejsc pracy w kraju, który do tej pory w znacznej mierze czerpał dochody z eksportu ropy naftowej i gazu ziemnego.
Obawy ekologów…
Decyzja rządu w Oslo była szeroko krytykowana przez środowiska ekologiczne i naukowe. Norweskie Centrum Badań Głębinowych podało, że bezpośrednim skutkiem wydobycia będzie zniszczenie życia na dnie morskim w miejscach, w których należy wykopać lub zeskrobać minerały. Z kolei gąbki i organizmy filtrujące wodę mogą się udusić w wyniku powstałego zmętnienia wody cząsteczkami piasku i pokruszonych skał.
Jednocześnie sekretarz generalny Norweskiego Stowarzyszenia Rybaków Sverre Johansen zaznaczył, że perspektywa wydobycia głębinowego „nie zrobiła żadnego wrażenia” na norweskim przemyśle rybnym. Zdaniem rządu potencjał konfliktowy jest „niewielki”, jeśli weźmie się pod uwagę ograniczoną działalność rybacką na tym obszarze oraz mały ruch statków.
Zdaniem norweskiego Instytutu Badań Morskich (IMR), przy omawianiu tematu górnictwa głębinowego nie uwzględnia się istotnych luk w wiedzy o środowisku przyrodniczym i prądach dennych na obszarze ich oddziaływania. „Sprawozdania podstawowe (…) wskazują na duże luki w naszej wiedzy naukowej na temat hydrografii, składu gatunkowego, siedlisk i ekosystemów na całym obszarze” – podkreślił Frode Vikebø, dyrektor ds. badań w IMR. Dlatego też instytut uznał, że niemożliwe jest ocenienie skutków regulacji.
Wyraźny sprzeciw wyraziła norweska Agencja Ochrony Środowiska, która oświadczyła, że propozycja górnictwa głębinowego narusza norweskie ramy prawne dotyczące eksploracji dna morskiego i nie zapewnia wystarczających danych na temat zrównoważonego rozwoju. Instytucja sprzeciwia się rządowym planom ze względu na „znaczące i nieodwracalne konsekwencje dla środowiska morskiego”.
W maju bieżącego roku norweski WWF zdecydowała się nawet na pozwanie rządu, utrzymując, że decydenci nie zbadali w pełni konsekwencji wydobycia głębinowego dla środowiska. Jak stwierdziła dyrektor generalna organizacji, Karoline Andaur: „Uważamy, że rząd narusza norweskie prawo, otwierając się na nowy i potencjalnie destrukcyjny przemysł bez odpowiedniej oceny konsekwencji”.
Również Unia Europejska skrytykowała posunięcie norweskiego parlamentu, wyrażając „zaniepokojenie” decyzją Oslo o otwarciu obszarów Arktyki dla górnictwa głębinowego. Bruksela wezwała kraje członkowskie do poparcia moratorium Międzynarodowej Agencji Dna Morskiego. Do tej pory 25 państw (m.in. Niemcy, Francja, Meksyk czy Szwecja) zwróciły się o wstrzymanie, moratorium lub zakaz wydobycia minerałów z dna morskiego.
… i zapewnienia rządu
W odpowiedzi na przedstawione wątpliwości, norweski minister energii Terje Aasland przyznał, że jedną z kluczowych kwestii w debacie jest to, że „nie mamy wystarczającej wiedzy, aby zdecydować, czy możemy wydobywać te minerały – i całkowicie się z tym zgadzam. (…) Musimy zebrać więcej informacji, zanim będziemy mogli podjąć decyzję o wydobyciu tych minerałów. O to właśnie chodzi w tym otwarciu. To nie to samo, co zatwierdzenie wydobycia”.
Podobne zapewnienia padły ze strony wiceminister spraw zagranicznych Norwegii, Marii Varteressian, podczas wywiadu dla CNBC: „Nie rozpoczęto żadnej działalności eksploatacyjnej. Bez względu na poglądy na temat działalności wydobywczej na lądzie i na morzu, minerały będą kluczowym elementem nowych systemów energetycznych, dlatego głównym pytaniem nie jest to, czy potrzebujemy minerałów, czy nie, ale (…) czy możemy je produkować w sposób zrównoważony?”.
Z kolei Astrid Bergmål, sekretarz stanu w Ministerstwie Energii, zaznaczyła: „Uważamy, że przeprowadzono dokładny proces przy szerokim zaangażowaniu i że dotrzymano obowiązujących wymogów. Zaznaczam, że WWF chce skierować sprawę do sądu i ma do tego prawo. W tej chwili nie mamy dalszych komentarzy na temat pozwu”.
Dzwony alarmowe nie biją również z tą samą częstotliwością w całym środowisku naukowym – choć przeważająca większość z nich opowiada się za jak najbardziej rozważnym i ostrożnym działaniem. Cytowany przez Forskning.co prof. Steinar Løve Ellefmo z wydziału Nauk o Ziemi i Ropy Naftowej na NTNU zaznaczył, że przy wydobyciu większość dna morskiego nie zostanie dotknięta bezpośrednio pracami górniczymi, a w przypadku starych, zawalonych kominów termalnych skutki ocenia się jako niewielkie.
Kolejnymi możliwymi zagrożeniami są chmury zawierające metale toksyczne dla morskich organizmów oraz zakłócenia hałasem, światłem czy wibracjami. Jednak również w tym wypadku raport instytutu badawczo-rozwojowego Akvaplan-niva ocenił niebezpieczeństwo dla fauny i flory na niewielkim poziomie – choć zaznaczono, że wymaga to dokładniejszych badań.
Bezpieczeństwo a środowisko
Jednak liczby i związane z nimi kwestie bezpieczeństwa pozostają nieubłagane. Do produkcji standardowego samochodu elektrycznego (EV) zużywa się do sześciu razy więcej surowców krytycznych niż przy produkcji auta spalinowego (m.in. litu, niklu, kobaltu czy grafitu). Z kolei lądowa elektrownia wiatrowa wymaga wykorzystania do dziewięciu razy więcej surowców krytycznych niż elektrownia gazowa.
Biorąc pod uwagę tempo planowanej przez UE zielonej transformacji, zapotrzebowanie na surowce krytyczne znacząco wzrośnie. Raport Międzynarodowej Agencji Energii (MAE) „Critical Minerals Market Review 2023” zaznacza, że inwestycje w kluczowe surowce, przede wszystkim lit, nikiel oraz miedź wzrosły o 20 procent w 2021 roku i o 30 procent w 2022 roku.
Zwiększyły się również o 20 procent w 2022 roku wydatki na poszukiwania złóż materiałów krytycznych. Jak podawał Financial Times, przedsiębiorstwa wydobywcze z Chin, Papui Nowej Gwinei, Japonii czy Nowej Zelandii badają obecnie sposoby pozyskania metali ziem rzadkich z wód przybrzeżnych. MAE podkreśla, że mimo intensywnego rozwoju, sektor zdecydowanie musi zrobić więcej aby sprostać przewidywanemu popytowi w 2050 roku, ponieważ wystarczalność przyszłych dostaw pozostaje „daleka od pewności”.
Stanowi to szczególne wyzwanie dla UE, która jest niemal całkowicie uzależniona od importu metali ziem rzadkich, a globalny sektor przetwórstwa (i częściowo wydobycia) kontrolowany jest przez Chiny. Unijny projekt Critical Raw Materials (CRM) utworzył wykaz substancji krytycznych dla rozwoju zielonych technologii w UE. Jednocześnie podkreślono konieczność utworzenia „bezpiecznych i odpornych łańcuchów dostaw”, m.in. poprzez zmniejszenie ilości procedur biurokratycznych i ułatwienia wydawania zezwoleń na rozpoczęcie projektów dotyczących minerałów krytycznych na terenie UE.
Odmiennego zdania jest Fundacja na rzecz Sprawiedliwości Środowiskowej (EJF). Według dyrektora naczelnego i założyciela fundacji, Steve’a Trenta, górnictwo głębinowe to „pogoń za minerałami, których nie potrzebujemy”, a w wydanym przez EJF raporcie wskazuje się, że połączenie gospodarki o obiegu zamkniętym, nowych technologii i recyklingu może zmniejszyć zapotrzebowanie na minerały krytyczne o 58 procent w latach 2022-2050.