Magdalena Melke, POLON.pl: 10 lipca minister klimatu i środowiska Anna Moskwa oznajmiła przyjęcie przez rząd projektu zwiększającego limit zużycia energii elektrycznej dla gospodarstw domowych z zamrożoną ceną, mniej za prąd ma również zapłacić sektor małych i średnich przedsiębiorstw. W jaki sposób skomentuje Pan przedstawiony projekt?
Grzegorz Onichimowski, Instytut Obywatelski: Jest to dużo szerszy projekt, dotyczący również tzw. windfall tax dla węgla. Wspomniany limit jest zupełnie bez znaczenia, ponieważ blisko 70 procent Polaków wyrabia się w limicie 2 MWh, a z pozostałych 30 procent znaczna większość w bardzo intensywnym stopniu potrzebują energii elektrycznej, przykładowo do pompy ciepła, ogrzewania elektrycznego bądź auta. W praktyce wsparcie w postaci 400 złotych różnicy będzie miało znaczenie jedynie dla wąskiej grupy osób.
Rozumiem że w przypadku większości gospodarstw domowych projekt nie będzie stanowił żadnej większej różnicy. Czy sytuacja wygląda inaczej z perspektywy małych i średnich przedsiębiorstw?
Dla nich obniżono cenę gwarantowaną, do poziomu na którym do tej pory znajdowały się gospodarstwa. Obecnie spółki obrotu posiadają obowiązek odprowadzania podatku od zysku większego niż 1,5 procent, nazywający się Funduszem Wypłaty Różnic Ceny. Wówczas spółka obrotowa posiada dwie możliwości: albo sprzedaje energię do końcowego odbiorcy z bardzo małym zyskiem i wtedy i tak cena będzie niższa niż ta proponowana przez Panią Minister Moskwę, albo spółka próbuje zarobić więcej. Jednak nie jest to proste, ponieważ i tak musi zapłacić podatek. W związku z tym osobiście uważam, że proponowany projekt jest bez znaczenia, ponieważ dzisiejsze ceny rynkowe pozostają niskie, a wydany komunikat ignoruje ten fakt. Jeśli chodzi o kontrakty terminowe, są one mniej więcej dwukrotnie niższe niż w momencie, w którym ukazywała się pierwotna regulacja, z kolei ceny spotowe pozostają trzykrotnie niższe.
Czy mógłby Pan rozwinąć kwestię windfall tax na węgiel, która została ujęta w projekcie?
Po próbie ograniczenia marż na energię poprzez zeszłoroczną ustawę, otrzymywane zyski przeniosły się z obszaru energii elektrycznej do obszaru surowcowego. Polski węgiel zdrożał z poziomu ok. 350 złotych za tonę do poziomu blisko 700 złotych za tonę. W związku z tym nasz rodzimy węgiel jest niemal dwukrotnie droższy od surowca sprzedawanego na rynkach międzynarodowych, dodatkowo jest mniej kaloryczny. Moim zdaniem, reagując na ten skok cenowy, rząd chce obciążyć podatkiem od zysków nadzwyczajnych spółki węglowe – zarówno te działające w ramach koncernów zintegrowanych z energetyką, jak i Polską Grupą Górniczą, która działa oddzielnie.
Oczywiście spotka się to z dużym oporem górniczych działaczy związkowych, jednak należy pamiętać, że koszt pozyskania węgla w Polsce wzrósł o 100 procent, a Jastrzębska Spółka Węglowa ma zamiar wypłacić kolejne już nagrody motywacyjne dla wszystkich pracowników w czerwcu.
Jeżeli wprowadzimy w spółkach energetycznych standardowe zasady kodeksu handlowego, wówczas nie będą miały one innego wyjścia, jak kupować węgiel z importu ze względu na cenę – w innym przypadku zarządy będą narażone na oskarżenia o działanie na szkodę spółki, kupując droższy polski surowiec.
Naturalnie krótkoterminowo strategia rządowa zapewni pozyskanie części pieniędzy z wprowadzonego podatku, tym samym być może zyskując trochę więcej pieniędzy na Funduszu Wypłaty Różnic Ceny, aby sfinansować dodatkową megawatogodzinę o której już wspominaliśmy. Jednak jest to działanie niezwykle krótkoterminowe, a długofalowe skutki utrzymywania owej regulacji dotyczącej kontroli cen i zleceń w energetyce będą bardzo, bardzo duże.
Obecnie cała Europa w szybkim tempie odchodzi od generacji energii ze źródeł kopalnych w kierunku zero- bądź niskoemisyjnych alternatyw. Obserwujemy ostra konkurencję o inwestycje w tym obszarze, a Polska niestety jest niekonkurencyjna w tym obszarze. Komunikat wysyłany do producentów OZE można sparafrazować w poniższy sposób: „Chcemy w Polsce waszych inwestycji, jednak na dobrą sprawę przez najbliższe lata będziecie mieli ograniczoną cenę, nie wiemy do jakiego momentu”.
Jak skomentowałby Pan obecne różnice w cenie energii pomiędzy Polską a pozostałymi krajami Unii Europejskiej?
Od blisko trzech miesięcy posiadamy najwyższe ceny spotowe w Europie. Wcześniej lokowaliśmy się na drugim miejscu, czasem wyprzedzały nas Włochy bądź Grecja, być może znowu nas wyprzedzą jeżeli obserwowane upały będą jeszcze bardziej dokuczliwe. Należy podkreślić, że wspomniana cena już jest obniżana przez fakt uczestniczenia w europejskim rynku energii, dzięki czemu jesteśmy importerem (poprzez fakt posiadania najwyższej ceny). To, że rynek spot w Polsce znajduje się wyraźnie wyżej niż w pozostałych krajach oznacza, że nawet import energii nie jest w stanie wyrównać obserwowanych różnic w cenie.
Natomiast w przypadku gospodarstw domowych, faktycznie w obszarze ceny mrożonej, cena energii w Polsce jest niska. Jednak w obszarze ceny taryfowej, aktualna taryfa znajduje się na poziomie 1080 zł za 1 MWh, co jest niezwykle wysoką ceną. Wszystko zależy od tego, jakie dane bierzemy pod uwagę. Spółki energetyczne, sprzedając energię elektryczną do odbiorców w gospodarstwach domowych, otrzymują zwrot różnicy między taryfą a ceną zamrożoną. Oczywiście, w związku z tym, spółki otrzymują większe zyski na sprzedaży energii do gospodarstw domowych niż kiedykolwiek wcześniej.
Ceny energii elektrycznej na zachodzie pokazują, że w znacznej mierze – jako Europa – uporaliśmy się z kryzysem energetycznym i paliwowym i możemy powrócić do konkurencji i tzw. business as usual.
Dziękuję za komentarz.
Dziękuję.