Australijski strajk
Widmo strajków pracowników australijskich terminali eksportowych LNG wisiało w powietrzu od kilku tygodni. Związki zawodowe reprezentujące interesy pracowników North West Shelf, który odpowiada za produkcję 4 procent globalnej produkcji LNG, poinformowały 20 sierpnia, że pracownicy w pełni popierają akcje strajkową, która ma przynieść lepsze warunki pracy i płacy na morskich polach wydobywczych gazu ziemnego. Zgodnie z oświadczeniem Offshore Alliance, grupy zrzeszającej dwa związki zawodowe zaangażowane w negocjacje, ostateczna decyzja o strajku nastąpi w czwartek 24 sierpnia. Jeżeli do tego czasu nie uda się znaleźć porozumienia, a pracownicy zagłosują za rozpoczęciem akcji protestacyjnej, wydobycie gazu może zostać ograniczone już od 2 września.
Na plany australijskich pracowników sektora wydobywczego nerwowo reaguje rynek. Ceny gazu na holenderskiej giełdzie TTF w ciągu jednego dnia, w poniedziałek 21 sierpnia wzrosły o prawie 10 procent, z 36 euro za MWh do ponad 41 euro. Według analiz wykonanych przez dziennik Wall Street Journal, ceny gazu notowane na TTF mogą wzrosnąć powyżej 100 euro za MWh, co byłoby powrotem do poziomów odnotowywanych w listopadzie 2022 roku. Jednak aby spełnił się taki wariant, strajk i wyłączenie australijskiego eksportu gazu musiałoby potrwać co najmniej miesiąc, co jest mało prawdopodobne. Negatywny wpływ miałaby również jakaś sytuacja awaryjna w innych obiektach eksportujących LNG.
Australia i jej LNG nie jest towarem, który trafia do Europy regularnie. Głównym kierunkiem eksportu australijskiego gazu jest Azja. Europa nie stanowi dla państw Azjatyckich konkurencji o dostawy, gdyż odległość transportu i jego ekonomiką jest niekorzystna. Jednak brak gazu australijskiego oznaczałby, że rozpoczęłaby się rywalizacja o gaz pochodzący m.in. z USA czy Kataru. To w konsekwencji doprowadziłoby do wzrostów cen na giełdach i mogło wywołać drugą fale kryzysu energetycznego. Póki co jednak nic nie wskazuje aby tak się miało stać.
Europa jest bezpieczna gazowo
Po pierwsze, Unia Europejska zmniejszyła zapotrzebowanie na gaz ziemny w ostatnim roku o prawie 18 procent czyli o ponad 40 mld m sześc. mniej niż w latach wcześniejszych. Unia Europejska w „normalnych” latach konsumowała rocznie pomiędzy 400 a 450 mld m sześc. gazu. Obecnie magazyny gazu wypełnione są w ponad 91 procentach, co już przekroczyło wymagane przez prawo UE 90 procentowe wypełnienie do 1 listopada 2023 roku. Standardowo, w zależności od pogody, napełnianie magazynów gazu może trwać do początku października. Oznacza to, że już rekordowe wypełnienie magazynów na poziomie ok. 95 mld m sześc. może być jeszcze wyższe. W Polsce zapełnienie magazynów gazu, za które odpowiada Orlen, wynosi już ponad 93,7 procent. Obecne moce magazynowania wynoszą nieco ponad 3,2 mld m sześc. jednak Orlen realizuje projekt rozbudowy PMG Wierzchowice, co spowoduje zwiększenie potencjału magazynowego Polski o 800 mln m sześc. gazu – do 4 mld m sześc.
Tak duży poziom wypełnienia magazynów gazu przez państwa wspólnoty europejskiej każe z optymizmem patrzeć w nadchodzący okres jesienno-zimowy, mimo, iż na horyzoncie będą pojawiać się różne chmury, które będą wpływać na wahania cen gazu na giełdach. Co ważne, dostawy gazu do Polski opierają się na umowach długoterminowych ze zdywersyfikowanymi dostawcami z różnych państw m.in. USA czy Kataru. W takiej sytuacji nie ma żadnego ryzyka braku dostaw gazu do Polski. Dodatkowo, dzięki Baltic Pipe nasz kraj ma stały dostęp do surowca wydobywanego na szelfie norweskim. Już dziś, według obliczeń Tomasza Włodka, eksperta ds. gazu z AGH w Krakowie, w lipcu Baltic Pipe odpowiadał za 44 procent dostaw gazu do Polski.
Sytuacja Australijska paradoksalnie pokazuje również siłę LNG i jego bezpieczeństwa dostaw. Dzięki licznym producentom tego nośnika energii na świecie i łatwości jego transportu nie ma ryzyka uzależnienia się od jednego dostawcy. To ten element przewagi LNG nad gazem rurociągowym, którego brakowało w Polsce przez wiele lat.