Magdalena Melke: Joe Biden wycofał się z wyścigu prezydenckiego, jednocześnie przekazując swoje poparcie obecnej wiceprezydent Kamali Harris. Biden niemal przez miesiąc od czasu fatalnego wystąpienia podczas debaty 27 czerwca zapierał się, że pozostanie w wyścigu. Sugerował nawet, że jedynie „Pan Wszechmogący” może go przekonać do zmiany zdania.
Czy „Pan Wszechmogący” rzeczywiście przekonał Bidena?
Andrzej Kohut, amerykanista, autor podcastu „Po amerykańsku” i książki „Ameryka. Dom podzielony”: Rezygnacja to efekt trzech tygodni prób uratowania kampanii Bidena i przestawienia jej na inne tory, pozwalające wygrać listopadowe wybory. Próby nie przyniosły pożądanego rezultatu. Po zamachu na Trumpa pojawił się moment, kiedy wydawało się, że kampania Bidena zyska spokój i czas by uporządkować sytuację, jednak dość szybko pojawiły się kolejne głosy, wzywające do ustąpienia.
Uważam, że do rezygnacji z jednej strony przyczyniła się kulminacja kiepskich sondaży i dużej presji na ustąpienie Bidena, płynącej z wewnętrznych struktur Partii Demokratycznej, a także presji medialnej i obserwowania obecnego prezydenta USA właściwie jedynie pod jednym – zdrowotnym – kątem. Z drugiej strony obserwujemy bardzo dobry moment kampanii Donalda Trumpa, która zyskała nowy rozpęd w ostatnim tygodniu.
Harris nie jest jeszcze oficjalnie desygnowaną kandydatką i musi pozyskać głosy wystarczającej liczby delegatów przed Krajową Konwencją Demokratów (19-22 sierpnia w Chicago).
Jakie szanse poparcia ma Harris, szczególnie w tzw. swing states, decydujących o wynikach wyborów? Czy już możemy powoływać się na wyniki sondażów?
Chciałbym to podkreślić: Kamala Harris nie jest jeszcze następczynią Joe Bidena w odbywającej się kampanii. Biden wyraził dla niej swoje poparcie, razem z wieloma politykami Partii Demokratycznej. Natomiast formalnie decyzja zostanie podjęta podczas Krajowej Konwencji Demokratów lub wcześniej, podczas wirtualnego głosowania delegatów.
Zaczynając od końca – sondaże były przygotowywane już od dłuższego czasu, a amerykańskie media spekulowały, że Biden może zostać zastąpiony jako kandydat na prezydenta. Sondaże nie wyglądają źle dla Kamali Harris, Trump posiada nieznaczną przewagę. Wiemy jednak, że w ostatnim czasie wybory w USA rozgrywają się na ostrzu noża i decydują bardzo niewielkie różnice między kandydatami.
Jeżeli Harris udałoby się na tyle zbliżyć do Trumpa, wówczas wynik wyborów może przeważyć na stronę demokratów.
Odnosząc się do pytania, czy Harris uzyska partyjną nominację – wiele na to wskazuje. Z jednej strony poparcie wpływowych polityków Partii Demokratycznej, z drugiej względy praktyczne, dotyczące chociażby finansowania kampanii. Rolę odgrywa również niezwykle ograniczony czas do rozpoczęcia wczesnego głosowania oraz wyborów.
Wszystko wskazuje, że Harris wydaje się najbardziej odpowiednim kandydatem do wypromowania na tym etapie kampanii. Przyćmiewa to częściowo dyskusję o tym, czy jest najlepszym kandydatem w ogóle. Na pewno jest najlepszym kandydatem, jakiego można wprowadzić do wyścigu na tym etapie.
Czy demokraci mają jakikolwiek inny wybór poza Harris? Komentatorzy wymieniają nazwiska potencjalnych kandydatów, m.in. gubernatora Kalifornii Gavina Newsoma (znanego ze swojej polityki klimatycznej) czy gubernatora stanu Illinois, biznesmena i miliardera JB Pritzkera.
Określiłbym te kandydatury jako spekulacje. Rozważano ich kandydatury dużo wcześniej, również na etapie, kiedy Biden nie zdecydował jeszcze, że będzie ubiegał się o reelekcję. Powstaje pytanie, czy – z perspektywy tych polityków – warto się będzie rzucać do walki z Harris w sytuacji, gdy część partii uważa ją za naturalny wybór.
Z drugiej strony powstaje pytanie, czy – jeśli mają ambicje prezydenckie, a zakładam, że Gavin Newsom może je mieć – nie warto spróbować za kolejne cztery lata i rozpocząć kampanię bez Donalda Trumpa po stronie przeciwnika.
Obecnie kampania znajduje się na wyjątkowo zaawansowanym etapie, a ryzyko porażki jest duże. Wielu z kandydatów może wstrzymać poszukiwanie poparcia ze strony delegatów, uznając, że nie warto „spalać” swojej wyborczej szansy w obecnym cyklu wyborczym.
Porozmawiajmy o pieniądzach. New York Times wskazuje, że wielu darczyńców Partii Demokratycznej zmobilizowało się do zgromadzenia funduszy dla kampanii Harris, m.in. poprzedni zwolennik Bidena, miliarder Reid Hoffman, Alex Soros czy Steve Phillips.
Jak duże znaczenie mają pieniądze na wybór ostatecznego kandydata?
Pieniądze nie wybierają kandydata, o czym boleśnie przekonał się Bloomberg w 2020 roku, kiedy kandydował w prawyborach Partii Demokratycznej. Wydał ogromne kwoty z własnego portfela, co nie przyniosło mu politycznego rezultatu i pokazało dobitnie, że kandydata musi cechować szereg innych zalet, jak choćby zdolność do mobilizowania wyborców czy kierowania przekazu, przyciągającego uwagę mediów.
Z drugiej strony nie ma wątpliwości, że amerykańskie kampanie wyborcze to bardzo drogie przedsięwzięcie. W ciągu ostatnich cyklów kandydaci muszą wydać nawet do miliarda dolarów, aby powalczyć o fotel prezydencki. Naturalnie obecnie kwota ta będzie mniejsza, ponieważ nie zostało wiele czasu do zakończenia kampanii, nadal jednak będzie ogromna. Wydatki będą musiały być intensywne, aby zaprezentować nowego kandydata bądź kandydatkę demokratów, pokazać jego bądź jej program polityczny i polityczną tożsamość.
Kamala Harris to pierwsza wiceprezydent w historii USA, również pierwsza Afroamerykanka pochodzenia azjatyckiego na tym stanowisku. Była senator i prokurator generalny Kalifornii, w 2020 roku ubiegała się o nominację demokratów na prezydenta.
Kim jest Kamala Harris?
Kamala Harris jest niestety (z perspektywy demokratów) niedoświadczoną polityczką – nie zdobyła wysokiej popularności, a w trakcie wyborów 2020 roku dość szybko odpadła z wyścigu wyborczego. Z perspektywy bardziej progresywnego skrzydła Partii Demokratów Harris ma niejednoznaczną biografię, ponieważ jako pani prokurator generalna Kalifornii wykazywała się dość twardą ręką wobec przestępczości. W kontekście 2020 roku i dyskusji o brutalności policji nie przysporzyło jej to popularności.
Jako wiceprezydent w administracji Bidena miała problem ze znalezieniem swojego miejsca, mierzyła się z kłopotami we własnym zespole. Ostatecznie otrzymała pieczę nad dość niewygodnymi tematami politycznymi, jak np. kwestia migracji. Rolą Harris stało się wykorzenienie powodów nielegalnej migracji do USA, co jest niemal z góry skazane na porażkę.
W związku z tym Kamala Harris tak naprawdę pozostawała w cieniu Joe Bidena. Teraz będzie musiała na nowo wykreować swoją polityczną tożsamość i uczynić ją na tyle szeroką, aby zmobilizować również bardziej centrowych wyborców demokratów. Z drugiej strony będzie musiała również pokazać, że jest w stanie zapewnić nową jakość w polityce, bowiem kolejnym problemem jej kandydatury będzie fakt, że Kamala Harris będzie na różne sposoby obciążana odpowiedzialnością za to, co wydarzyło się w ciągu ostatnich czterech lat – była wszak częścią administracji Joe Bidena.
Czy Pańskim zdaniem Harris jest dobrą kandydatką na prezydenta USA? Jakie są jej główne postulaty i jak na ten – domniemany – wybór zareagowali republikanie?
Harris to kandydatka, która – jako że była pierwszą kobietą sprawującą urząd wiceprezydenta USA – posiada bardzo poważne predyspozycje do tego, aby startować w wyścigu o fotel prezydencki. Jednocześnie kandydatura Harris posiada wiele wad, o których już wspominałem.
Oczywiście dla republikanów zmiana w wyścigu prezydenckim posiada istotne konsekwencje, ponieważ kampania, która dla niektórych mogła wydawać się rozstrzygnięta, do pewnego stopnia zaczyna się na nowo. Należy ją przeorientować i znaleźć nowe metody narracji – wszak ostatnio wiecowym hasłem Trumpa było „zwolnić Joe Bidena”, co obecnie nie ma większego sensu. Republikanie będą musieli wymyślić kampanię na nowo, choć buńczucznie zapowiadają, że Harris będzie jeszcze łatwiejszym przeciwnikiem niż Biden.
Wracając do Harris – z racji braku wieloletniego politycznego doświadczenia (spędziła zaledwie kilka lat w senacie USA), będzie wciąż zależna od otoczenia Joe Bidena. Jeżeli jej kandydatura zostanie przyjęta podczas Krajowej Konwencji Demokratów i jeżeli zostanie pierwszą panią prezydent USA, w znacznym stopniu byłaby to prezydentura kontynuacji tego, co do tej pory zapoczątkował Joe Biden.
Z pewnością powróci kwestia aborcji, która dla Kamali Harris jest o wiele bliższa i ważniejsza niż dla Joe Bidena, która może posłużyć demokratom do mobilizacji elektoratu. Joe Biden nie był w tym aspekcie specjalnie wiarygodny, z racji wcześniej głoszonych poglądów.
Oczywiście powracają również kwestie rasowe, bliskie Harris, w związku z czym można się spodziewać mocnych akcentów w tych obszarach. Z naszej perspektywy istotne jest to, że jeżeli Kamala Harris zostałaby prezydentką USA, to również polityka wobec Europy, Ukrainy i Rosji byłaby kontynuowana w kierunku, przyjętym przez administrację Bidena w 2022 roku.