Turecki parlament mówi „tak”
Jednoizbowy turecki parlament, Wielkie Zgromadzenie Narodowe Turcji, zdecydowaną większością głosów (287 do 55) ratyfikowało wniosek Szwecji o przystąpienie do NATO. Debata w 600-osobowym parlamencie (z którego na sali obecna była trochę ponad połowa deputowanych) trwała cztery godziny.
Za ratyfikacją opowiedziały się: rządząca partia Erdoğana AK, jej sojusznik MHP oraz główne opozycyjne ugrupowanie CHP. Przeciwko głosowały partie nacjonalistyczne, islamistyczne i lewicowe. Formalności dotyczące ustawy dopełnił złożony w czwartek wieczorem podpis prezydenta Erdoğana. Zdaniem dr Karoliny Wandy Olszowskiej, prezeski Instytutu Badań nad Turcją i asystentki naukowej w Instytucie Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, „nie było wątpliwości”, że prezydent Erdoğan podpisze ustawę. „Pozostawało jedynie pytanie kiedy”,
Jak zaznacza dr Olszowska, Turcja nie mogła dłużej zwlekać z decyzją przyjęcia Szwecji do NATO, jeśli chciała politycznie ugrać to, co zaplanowała. „Nie zapominajmy, że Ankara prowadzi obecnie wiele rozmów z Waszyngtonem odnośnie sytuacji w Strefie Gazy, lobbując uznanie rozwiązania dwupaństwowego, a także dostarczenie pomocy humanitarnej. Turcja jest w nie silnie zaangażowana, chciałaby się w nich zdecydowanie wykazać. Poprzez zaakceptowanie Szwecji pokazuje, że nadal jest sojusznikiem NATO i można na nią liczyć” – mówi ekspertka.
Kurdowie i F-16
18 maja 2022 roku Szwecja oraz Finlandia złożyły wniosek o przystąpienie do struktur NATO, co było pokłosiem rozpoczęcia pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę. Finlandia stała się członkiem Sojuszu w kwietniu 2023 roku, jednak Szwecja nadal musi czekać na ostateczną zgodę Turcji oraz Węgier. Podczas wielomiesięcznych negocjacji Turcy przede wszystkim koncentrowali się na dwóch kwestiach: relacji Sztokholmu z organizacjami Kurdów oraz sprzedaży Ankarze przez USA samolotów F-16.
Żądania dotyczyły m.in. ekstradycji 33 osób, ukrócenia relacji Szwecji z organizacjami powiązanymi z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK) i ruchem Fethullaha Gülena czy zniesienia embarga na dostawy uzbrojenia i sprzętu wojskowego do Turcji. Obie z wymienionych organizacji uznawane są przez Turcję za ugrupowania terrorystyczne. Pomimo lipcowych deklaracji osiągniętych na wileńskim szczycie NATO, jeszcze w listopadzie ustawodawcy rządzącej w Turcji partii AKP oraz opozycji wyrazili zastrzeżenia wobec spełnienia przez Sztokholm warunków ograniczenia działalności organizacji kurdyjskich, uznając podejmowane kroki za „niewystarczające”.
Podobnie wyglądała sprzedaż samolotów F-16. O ile na początku łączenie tych dwóch kwestii spotykało się ze stanowczym dementi z obu stron, o tyle w miarę upływu czasu coraz jaśniej widać było, że akcesja Sztokholmu stanowi turecką kartę przetargową w rozmowach z Waszyngtonem. Ankara wnioskowała o pozyskanie 40 myśliwców w najnowszym standardzie (F-16V) oraz modernizację 80 z 200 posiadanych maszyn.
„Dziennikarze tureccy wysłali zapytanie do Białego Domu dotyczące sprzedaży F-16. Pierwsza oficjalna odpowiedź zapewniła, że Biały Dom popiera sprzedaż samolotów dla Turcji i że stanowi to umocnienie NATO, jednak oczywiście należy poczekać w tym aspekcie na decyzję Kongresu” – komentuje dr Olszowska.
„W ostatnim czasie USA jasno postawiło sprawę, mówiąc, że Waszyngton będzie wspierał zgodę Kongresu na sprzedanie F-16, jeżeli Turcja zaakceptuje Szwecję w NATO – to Ankara powinna wykonać pierwszy krok” – mówi ekspertka. „Jeżeli Kongres zablokuje sprzedaż, będzie to stanowić sygnał dla Turcji, że umowy z USA w przyszłości niekoniecznie mają sens i nie gwarantują spełnienia obietnic”.
Od razu po ratyfikowaniu wniosku Szwecji, Joe Biden wysłał list do przedstawicieli amerykańskiego Kongresu, w którym wezwał do procedowania wniosku Turcji o sprzedaż samolotów F-16 i komponentów do modernizacji pozostałych tureckich maszyn.
20 miesięcy to wcale nie tak długo
Jak zaznacza dr Olszowska, Turcja nie jest pierwszym krajem w NATO, który tak długo negocjuje przyjęcie nowego członka: „Ankara starała się o przyjęcie do Sojuszu cztery lata i była trzy razy odrzucona – nawet po tym, jak na prośbę Amerykanów wysłała wojska do Korei, co miało być warunkiem jej przyjęcia. Dodatkowo, Turcja została przyjęta jedynie pod warunkiem, że Holandia oraz Belgia nie będą stosować słynnego artykułu piątego w stosunku do Ankary i nie będą zmuszone do udzielenia jej pomocy”.
„Zaszłości historyczne mają w tym kontekście duże znaczenie i one również wpłynęły na tureckie postrzeganie tego, w jaki sposób należy rozłożyć sobie relacje wewnątrz Sojuszu, aby nie zapłacić za zbyt szybką zgodę konsekwencjami dla własnego kraju” – podkreśla ekspertka. „Nie zapominajmy, że dla Turcji najważniejszy jest interes Turcji i jej racja stanu. Konflikt na Ukrainie nie jest dla Turcji kluczowym wydarzeniem na międzynarodowej arenie politycznej i Ankara stawia na swoje bezpieczeństwo, związane z sytuacją w Syrii”.
Zdaniem dr Olszowskiej, poprzez wielomiesięczne zwlekanie Ankara starała się pokazać, że nie musi natychmiastowo zgadzać się na wszystko, o co prosi Zachód. Nie było to jednak działanie związane z przypodobaniem się Moskwie, a nastawione w znacznej mierze na komunikat do własnego społeczeństwa. „W Ankarze od lat kreuje się narrację, że Turcja nie jest już krajem, który we wszystkim słucha Zachodu w momencie, w którym Zachód nie słucha potrzeb Turcji. Turcy niejednokrotnie czuli się partnerami drugiej kategorii w ramach NATO. Przykładowo, użycie broni chemicznej w Syrii miało być czerwoną linią, po której USA się zaangażuje w konflikt. Po pojawieniu się dowodów na to, że jej użyto, nikt nic nie zrobił” – podkreśla naukowczyni.