Materiał powstał przy współpracy POLON.pl i podcastu Podróż bez Paszportu.
Mateusz Grzeszczuk, Podróż bez Paszportu: Wydawało mi się, że Japonia i Korea Południowa to żelaźni sojusznicy USA?
Damian Wnukowski, PISM: Raczej nimi są, więzi sojusznicze trwają od lat 50. To jedni z najstarszych sojuszników USA i najsilniejszych w regionie Azji i Pacyfiku. Relacje te w ostatnich latach rozwijają się dość intensywnie, czego przykładem był szczyt w Camp David w ubiegłym roku, gdzie zacieśniono wzajemną współpracę. Natomiast nie oznacza to, że Japonia i Korea Południowa nie rozwija czy nie stabilizuje relacji z innymi dużymi graczami, w tym z Chinami.
Pojawiły się informacje o nowym porozumieniu o wolnym handlu. Jaki był impuls, który doprowadził do spotkania przywódców?
Pod koniec maja zorganizowano trójstronny szczyt głów rządów Korei Południowej, Japonii i Chin. Ze strony chińskiej pojawił się szef rządu Li Qiang, ze strony Japonii premier Fumio Kishida, ze strony Korei Południowej (gospodarza spotkania) prezydent Yoon Suk-yeol. Czasami wskazuje się na to, że Xi Jinping nie uczestniczył w spotkaniu, co może być sygnałem politycznym.
Było to dziewiąte spotkanie trójstronne, one są organizowane z przerwami od 2008 roku. Zazwyczaj w poprzednich szczytach uczestniczyli premierzy Chin. Ostatnie spotkanie zostało zorganizowane w Seulu i miało na celu ustabilizowanie relacji i utrzymanie kanałów komunikacji pomiędzy państwami, których relacje pozostają dość skomplikowane i wielowątkowe. W tym sojusz Japonii i Korei Południowej z USA odgrywa istotną rolę.
Jednym z najważniejszych elementów tych relacji trójstronnych są oczywiście kwestie gospodarcze. Chiny są największym partnerem handlowym obu państw i zarówno Tokio, jak i Seulowi nie zależy na tym, aby powstały mocne tarcia ekonomiczne z Pekinem. Chiński rynek i zaangażowanie firm w globalnym łańcuchu dostaw jest bardzo silna, dlatego też kwestie ekonomiczne były obecne na spotkaniu.
Jednym z efektów szczytu była zapowiedź przyspieszenia negocjacji trójstronnej umowy handlowej między Japonią, Koreą Południową i Chinami, aby ułatwić kontakty gospodarcze i uzyskać korzyści handlowe dla wszystkich interesariuszy.
Warto zaznaczyć, że wszystkie państwa są już częścią większej struktury gospodarczej, największej strefy wolnego handlu istniejącej na świecie, czyli Kompleksowego Regionalnego Partnerstwa Gospodarczego (RCEP). Tworzy je łącznie 15 państw, a gospodarki japońska, chińska i południowokoreańska są już niejako wplecione w ten system łańcuchów dostaw w regionie Azji i Pacyfiku. RCEP jest dość płytkim porozumienie, skupiającym się głównie na redukcji taryf, ceł i niektórych barier pozataryfowych.
W omawianym porozumieniu trójstronnym (o ile doszłoby ono do skutku) większy nacisk miałby być położony na sprawy techniczne czy regulacyjne, dzięki czemu jeszcze bardziej ułatwionoby pracę tych trzech państw.
Co Japonia i Korea Południowa mają do zaproponowania Chinom, że Pekin chciałby ożywić wolny handel?
Wszystkie trzy państwa to duże gospodarki, silnie ze sobą połączone. Chiny mogą zaoferować ogromny rynek zbytu na wszelkiego rodzaju produkty – Tokio i Seul już teraz są mocno wplecione w sieci produkcji, czy to w sferze elektronicznej, czy motoryzacyjnej. Trudno znaleźć obszar, w którym te państwa nie byłyby połączone.
Jednak Chiny oferują również bardzo dobrze rozwinięty kompleks przemysłowy, kompleks klastrów, które mają sprawdzoną grupę poddostawców, co ułatwia funkcjonowanie wielu japońskim i południowokoreańskim korporacjom, także obniżając ich koszty. Wpływa również na efektywność produkcji i ich konkurencyjność na rynkach międzynarodowych.
Z kolei Japonia i Korea Południowa mogą zaoferować Chinom różnego rodzaju technologie. Pojawia się jednak pewien problem, ponieważ wspomniane relacje Seulu i Tokio z Waszyngtonem, które coraz mocniej rywalizują z Chinami w wielu dziedzinach (w tym technologicznej, która wydaje się kluczowa dla stosunków amerykańsko-chińskich w dłuższej perspektywie), są one naciskane przez USA, aby tą współpracę ograniczać.
Dobrym przykładem było nieformalne skłanianie Japonii do wstrzymania eksportu do Chin wielu rodzaju maszyn do produkcji chipów, co stanowi „nową ropę naftową” gospodarki – wszystkie urządzenia elektroniczne bazują właśnie na tej technologii. Dlatego Japonia jako jeden z czołowych dostawców maszyn do produkcji chipów wprowadziła licencję na dostawy do Chin.
Widać, że w sferze technologii Pekin chciałby uzyskiwać produkty i know-how z Japonii i Korei Południowej. Natomiast ta współpraca już teraz jest ograniczona i będą w tym zakresie problemy właśnie ze względu na politykę USA, także w najbliższych latach.
Z tego, co się orientuję, Chiny opierały się prośbie Seulu o wyznaczenie daty spotkania w związku z kwestiami bezpieczeństwa. Cytując część komentatorów, szczyt miał być swego rodzaju wabikiem, którym Pekin miał wbić się klinem między Tokio i Seul a Waszyngton.
Tak to wygląda. W zmieniającym się otoczeniu międzynarodowym i w regionie Azji i Pacyfiku, Chiny odczuwają coraz mocniej zaciskający się pas wokół nich, który wynika z polityki USA. Waszyngton tworzy sieć porozumień, partnerstw i sojuszy nie tylko dwustronnych (z Japonią, Koreą Południową, Filipinami czy Tajlandią), ale także tworzy szerszy zakres działań, gdzie USA nie stanowi głównego elementu współpracy. Namawia za to państwa regionu do kooperacji. Zagrożenie postrzegane przez niektóre kraje, wynikające z coraz bardziej asertywnej polityki Chin (czy to w Cieśninie Tajwańskiej czy na Morzu Południowochińskim), sprzyja zacieśnianiu więzi.
Poza przykładem Camp David z ubiegłego roku między USA, Japonią i Koreą Południową, był również szczyt w Waszyngtonie między USA, Japonią a Filipinami. Miało to pokazać kolejny element tworzenia sieci partnerstw. Podobnie AUKUS, czyli porozumienie USA, Wielkiej Brytanii i Australii ma stanowić ten element.
Chiny, widząc tą próbę budowy siatki partnerstw przez USA, starają się wykorzystywać swoje możliwości (głównie gospodarcze) do tego, aby wbijać klin między Stany Zjednoczone i ich sojuszników, pokazując, co mogą stracić na bliższej kooperacji z Ameryką (łańcuchy dostaw, sieci produkcji).
Z perspektywy Chin ostatni szczyt właśnie temu mógł służyć – odciągnięciu Tokio i Seulu od Waszyngtonu. Najpewniej żaden wyraźny zwrot nie dokona się ze strony tych dwóch państw, ponieważ zdają sobie one sprawę z zagrożenia i wyzwań, jakie tworzą Chiny, poprzez ich działania i kontakty z Koreą Północną. Pjongjang staje się coraz bardziej niebezpieczny dla swoich sąsiadów. Dodatkowo długofalowo, interesy Japonii i Korei są bliższe USA. Natomiast nie należy się spodziewać, aby oba kraje antagonizowały Chiny i jednoznacznie się nim przeciwstawiały, właśnie przez powiązania gospodarcze.
Obserwujemy pewne balansowanie bezpieczeństwa między Stanami Zjednoczonymi a dość mocnymi interesami handlowymi, wiążące oba kraje z Chinami.
Całe nagranie mogą Państwo odsłuchać pod poniższym linkiem:
Opracowała: Magdalena Melke
Autor: Mateusz Grzeszczuk