Magdalena Melke: 7 lipca bieżącego roku Erdoğan ogłosił, że Turcja zaprosi prezydenta al-Asada na wizytę, a 12 lipca podczas konferencji prasowej na szczycie NATO turecki prezydent wystosował kolejny apel. Stwierdził, że poprosił swojego ministra spraw zagranicznych o zorganizowanie spotkania z prezydentem Syrii w Turcji lub w państwie trzecim.
Dlaczego rozmowy między Turcją a Syrią miałyby odbyć się akurat teraz?
Dr Karolina Wanda Olszowska, prezeska Instytutu Badań nad Turcją: Pomysł ponownego nawiązania kontaktu trwa od 2022 roku – nieustannie podnoszony był w kuluarach, a Irak odgrywał rolę mediatora. Z tego, co dowiedzieliśmy się – niejako między słowami – wynika, że Bagdad mediował między Syrią a Turcją jeszcze przed tureckimi wyborami parlamentarnymi, kiedy Erdoğanowi zależało na nawiązaniu kontaktu.
Prezydent Baszszar al-Asad postawił wówczas warunek: przystąpi do rozmów jedynie, gdy Turcja wycofa swoje wojska z terytorium Syrii. Erdoğan nie mógł przystać na podobną propozycję, ponieważ pokazałoby to zmarnowaniem wieloletniego zaangażowania Ankary w toczoną wojnę – marnotrawstwo zarówno finansowe, jak i w kwestii ofiar, poniesionych po stronie tureckiej armii.
W związku z tym od 2022 roku nieustannie toczono zakulisowe rozmowy dotyczące spotkania. Obecnie temat powrócił. Początkowo to Baszszar al-Asad oznajmił, że jest otwarty na rozmowy z Turcją, co z kolei podchwycił Erdoğan, deklarując, że usiądzie do stołu rozmów. Od tej pory informacje o potencjalnym spotkaniu pojawiają się dość często.
Czy obecne informacje dotyczące rozpoczęcia rozmów mogą być związane z wojną w Strefie Gazy oraz z potencjalnym rozprzestrzenieniem się konfliktu na pozostałe państwa Bliskiego Wschodu?
Nie wydaje mi się, aby sytuacja w Strefie Gazy miała duże znaczenie dla Turcji i Syrii – przynajmniej na ten moment. Z pewnością liczy się ona dla Iraku, który chciałby zapewnienia stabilnej granicy – tym bardziej, że Turcja prowadzi tam operacje militarne przeciwko PKK. Ankara nawiązała również nowe umowy z Irakiem, m.in. dotyczące dostaw ropy.
Pamiętajmy, że Turcja tak naprawdę niczego nie uzyskała z wojny prowadzonej z Syrią – Baszszar al-Asad nie utracił wpływów w państwie, a Damaszek wyszedł z pełnej izolacji na arenie międzynarodowej, choćby poprzez powrót do Ligii Państw Arabskich. Zaangażowanie Ankary w Syrii jest bardzo kosztowne i nie przynosi wielkich zmian dla polityki tureckiej.
Zanim zaczniemy omawiać powody, dla których Ankarze i Damaszkowi może zależeć na ponownym porozumieniu, nakreślmy krótko historię wzajemnych relacji obu krajów. Od czasu Arabskiej Wiosny oraz wsparcia militarnego i politycznego syryjskiej opozycji przez Turcję, stosunki między Damaszkiem i Ankarą pozostają wrogie. Jednak jeszcze w 2004 roku relacje między Baszszarem al-Asadem a Erdoğanem były stawiane za wzór na Bliskim Wschodzie.
Zaszłości między Turcją i Syrią sięgają czasów Imperium Osmańskiego. Po jego rozpadzie po I wojnie światowej Syria stała się terytorium mandatowym Francji. Prowincja Hatay (obecnie należąca do Turcji) z portem İskenderun, po negocjacjach francusko-tureckich, została w 1939 roku wcielona do tureckiego terytorium. Jednak po II wojnie światowej powstały bardzo duże spory pomiędzy Ankarą a Damaszkiem (który odzyskał niepodległość) dotyczące portu, który zdaniem Syrii Francja bezprawnie przekazała Turcji (podobnie jak prowincję Hatay).
Kolejny istotny spór miał miejsce w latach 80. XX wieku, Wówczas ojciec Baszszara al-Asada aktywnie wspierał PKK (Partię Pracujących Kurdystanu), a przywódca PKK znalazł schronienie w Damaszku. Wówczas Turcja i Syria stanęły na progu wojny.
Wiele zmieniło się po dojściu do władzy AKP oraz Baszszara al-Asada na początku lat 2000. Wydawało się, że wzajemne relacje obu prezydentów – al-Asada i Erdoğana – są bardzo poprawne, ich rodziny jeździły nawet razem na wakacje.
Jednak po wybuchu Arabskiej Wiosny w 2011 roku Turcja poparła syryjską opozycję. Erdoğan argumentował, że rządy Asada są autorytarne, co zyskiwało dodatkowy rozgłos w kontekście tego, że prezydent Turcji sam był postrzegany jako najbardziej prounijny i prozachodni przywódca turecki. Dla syryjskiej opozycji Turcja stanowiła modelowe połączenie islamu i dobrze rozwijającej się gospodarki. Dlatego właśnie Erdoğan widział w syryjskiej opozycji swojego partnera – tym bardziej, że była mu ona bliższa religijnie, ponieważ tworzyli ją muzułmanie sunnici.
Jednak okazało się, że al-Asad otrzymał wsparcie militarne – najpierw ze strony Iranu. W 2012 roku kilka syryjskich rakiet spadło na tureckie terytorium, co wywołało znaczny dyplomatyczny oddźwięk ze strony Ankary. Turcja otrzymała jeszcze wtedy wsparcie NATO, a USA, Niemcy i Holandia rozmieściły swoje wyrzutnie rakiet Patriot na granicy turecko-syryjskiej. Erdoğan w kolejnych latach oskarżył al-Asada o użycie broni chemicznej na swoich obywatelach, wielokrotnie nazywał go „krwawym dyktatorem”.
Sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej w 2015 roku, kiedy do konfliktu dołączyła Rosja, która w dalszym ciągu chce odgrywać znaczącą rolę w regionie. Niemal dekadę temu Moskwa wsparła militarnie al-Asada, odwracając tym samym los wojny domowej w Syrii na korzyść obecnego prezydenta.
Aby dodatkowo skomplikować historię wzajemnych stosunków, powinniśmy wspomnieć o napięciach związanych z Kurdami, których wspierają Stany Zjednoczone. Z kolei Turcy uznają PKK za organizację terrorystyczną i w okresie globalnego zainteresowania Państwem Islamskim Ankara wielokrotnie była oskarżana o większe zainteresowanie zwalczaniem Kurdów niż walką z Daesh.
W wyniku tych działań m.in. Holandia, Niemcy i USA wycofały swoje patrioty z granicy syryjsko-tureckiej, co Ankara potraktowała jako potraktowanie jej jako sojusznika drugiej kategorii i lekceważenie tureckiej perspektywy bezpieczeństwa – szczególnie, że był to czas, kiedy Moskwa dołączyła do wojny.
Od tego czasu obserwowaliśmy kilka ofensyw tureckich w głąb Syrii, ponieważ Ankara chciała uzyskać terytorium buforowe (ok. 30 km w głąb) – które kontrolowane byłoby przez syryjską opozycję i stanowiło zabezpieczenie tureckiej granicy. Tureckie ofensywy rzeczywiście przesunęły strefę buforową i obecnie północ Syrii jest kontrolowana przez syryjską opozycję, wspieraną przez tureckie wojsko, a od 2021 roku zaczęły się rozmowy Ankary o tym, że jest to miejsce, do którego powinni się przenieść syryjscy Kurdowie. Oczywiście ten pomysł jest nie do zrealizowania, ponieważ ci ludzie nie pochodzą z tych terenów, nie mają tam rodzin, a dodatkowo obszar nie posiada odpowiedniej infrastruktury. Jednak Ankara wielokrotnie podkreślała, że dodatkowe środki z UE powinny zostać przeznaczone na stworzenie w tym regionie odpowiedniej infrastruktury.
Przejdźmy do tego, jakie interesy w podjęciu rozmów i nawiązaniu kontaktów dyplomatycznych ma Turcja, a jakie Syria? Częściowo poruszyłyśmy już kwestię syryjskich uchodźców, znajdujących się w Turcji.
Poprzednio Syryjczycy znajdujący się w Turcji mieli status uchodźców, dzięki czemu byli objęci ochroną międzynarodową. Jednak od kilku lat Syryjczycy, którzy przyjeżdżają do Turcji, otrzymują status migranta i są ponownie odsyłani do Syrii, nie otrzymując tym samym prawa do ochrony.
Nie wiemy dokładnie, ilu uchodźców i migrantów z Syrii znajduje się w Turcji. Oficjalnie podaje się liczbę do 3,6-3,8 mln osób, jednak Turcy mówią, że jest ich znacznie więcej. Początkowo znajdowali się oni pod turecką ochroną, kolejno Unia Europejska udzieliła im pomocy finansowej, która niestety – ze względu na skalę zjawiska – stanowiła jedynie kroplę w morzu potrzeb.
Warto zaznaczyć, że pomoc przeznaczana przez UE dla czteroosobowej syryjskiej rodziny nie zmieniła się w ciągu ostatnich kilku lat pod względem wysokości. Kilka lat temu wystarczała na wynajęcie mieszkania i kupienie jedzenia, obecnie wystarcza jedynie na zakup środków żywnościowych i to nie na cały miesiąc. Dodatkowo jest przyznawana w lirach, przez co jeszcze bardziej traci na realnej wartości nabywczej.
Aby utrzymać swoje, chwiejne już poparcie, Erdoğan musi zająć się kwestią kryzysu migracyjnego. Pamiętajmy, że pomimo wygranej w ostatnich wyborach w maju 2023 roku, Erdoğan zanotował o wiele słabszy wynik niż we wszystkich poprzednich wyborach. Przy problemach gospodarczych, jakich doświadcza Ankara, zajęcie się przez prezydenta syryjskimi migrantami i uchodźcami stanowi jeden ze sposobów na wzrost popularności.
Rozumiem, że Erdoğan widzi nawiązanie ponownych kontaktów z Syrią jako sposób na poprawę sondaży wewnętrznych?
Tak, jest to przede wszystkim wyraz polityki wewnętrznej. Erdoğan nie może odesłać Syryjczyków do kraju, ponieważ tym samym pokazałby, że to, co deklarował od 2011 roku, było nic nie warte. Turecka opinia publiczna jest obecnie tak bardzo nastawiona antysyryjsko, że zrobi niemal wszystko by rozwiązać tę kwestię.
Co do interesów Syrii – pamiętajmy, że jest to kraj upadły, a Baszszar al-Asad nadal potrzebuje wyjścia z izolacji oraz chociaż minimalnej odbudowy państwa. Damaszek ma o wiele mniej do stracenia na kontaktach z Turcją i chce nawiązać przede wszystkim relacje gospodarcze.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Iraku poinformowało, że jest gotowe zorganizować spotkanie prezydentów Turcji i Syrii. Dodatkowo Irak wskazuje, że Iran (sponsorujący reżim Asada) nie sprzeciwia się perspektywie pojednania pomiędzy Turcją a Syrią. Kilka dni temu Daily Sabah podał, że do spotkania ma dojść na terytorium Rosji, jednak tureckie źródła dyplomatyczne zdementowały tę informację.
Jakie znaczenie dla regionu ma miejsce spotkania Erdoğana i Asada?
Ma duże znaczenie. Jeśli spotkają się w Moskwie, będzie to oznaczać, że Rosja nadal ma bardzo duże wpływy w Syrii i bezpośrednio na Baszszara al-Asada. Będzie to również sygnał, że Turcja musi się liczyć z Kremlem, jeśli chodzi o stabilizację tego regionu Bliskiego Wschodu oraz tego, co dzieje się w bezpośredniej granicy Ankary.
Jeżeli strony spotkają się w Iraku, będzie to oznaczać, że Rosja utraciła swoje wpływy w Syrii, a kraje mogą się porozumieć bez bezpośredniego zaangażowania Kremla.