Magdalena Melke: Jak opisałby Pan charakter relacji gospodarczych i politycznych między Rosją a Chinami od 2014 roku?
Dr Marc Ozawa, NATO Defense College: Przede wszystkim chciałbym zaznaczyć, że przedstawię tutaj swoje poglądy, które nie są poglądami NATO ani NATO Defense College. Uważam, że rosyjska polityka „zwrotu na wschód” była bezpośrednim wynikiem wydarzeń na Ukrainie – aneksji Krymu oraz reakcji Europy. Przed 2014 rokiem stosunki europejsko-rosyjskie były skomplikowane, jednak pod względem gospodarczym i strategicznym istniało pojęcie współzależności między Europą a Rosją. Niektórzy decydenci w Brukseli byli przekonani, że więzy gospodarcze ograniczą agresywne ambicje Rosji. Moim zdaniem podobne poglądy nie są już wiarygodne.
Po 2014 roku państwa członkowskie UE zdecydowały się na podjęcie, jak mogliby powiedzieć niektórzy, drastycznych działań poprzez nałożenie sankcji na Rosję. Z perspektywy czasu można stwierdzić, że nie były one wystarczająco dotkliwe. Myślę jednak, że w tamtym czasie Moskwa postrzegała zarówno sankcje UE, jak i zmieniającą się politykę NATO jako sygnał ostrzegawczy, dlatego czuła potrzebę ponownej oceny swojej zależności od Europy. Musimy bowiem pamiętać, że około 2014 roku na Kremlu pojawiły się poważne obawy dotyczące zależności Rosji od Europy jako głównego rynku eksportowego. Jeśli Rosja miałaby w przyszłości realizować agresywniejsze strategie, musiałaby stać się bardziej odporna na dalsze sankcje.
Jedną z głównych zmian, które nastąpiły w tamtym okresie, było wprowadzenie w życie trzeciego pakietu energetycznego UE, który – być może nie bezpośrednio z nazwy, ale z celu – był ukierunkowany na uderzenie w projekty takie jak Nord Stream II i South Stream (rurociąg biegnący przez Morze Czarne, pierwotnie miał połączyć Rosję z Bułgarią). Po aneksji Krymu Unia zjednoczyła się wokół wypełniania postanowień trzeciego pakietu energetycznego, z wyjątkiem Nord Stream II. Niemniej jednak nadal miało to wpływ na długoterminową strategię eksportową Rosji do Europy.
Moim zdaniem „zwrot na wschód” był rodzajem rosyjskiego sposobu na zabezpieczenie rynków eksportowych w celu zmniejszenia zależności od Europy i stworzenia nowych sojuszników. Obecni rosyjscy przywódcy – nie tylko Putin, ale większość jego najbliższego otoczenia – pochodzą z pokolenia, które zdobywało swoje doświadczenie zawodowe w czasach zimnej wojny. Doskonale pamiętają rozłam chińsko-radziecki z lat 60. Uważają, że brak współpracy z Chińską Republiką Ludową był jednym z powodów, dla których Związek Radziecki został osłabiony w tamtym okresie. Członkowie najbliższych kręgów politycznych Putina mówili podczas wywiadów, że jednym z największych błędów była konfrontacja z Zachodem bez zabezpieczenia „tylnej flanki”, jaką były relacje z ChRL.
Ze strategicznego punktu widzenia rosyjscy decydenci uważają to za błąd, który trzeba naprawić w przyszłych działaniach. Część „zwrotu na wschód” wynikała z konieczności – doprowadziła do niego choćby utrata długoterminowych rynków w Europie; część stanowiła strategię ubezpieczeniową, mającą na celu dywersyfikację rynków eksportowych na wypadek, gdyby Europa nie stanowiła już wiarygodnego rynku w przyszłości; część była rodzajem długoterminowego myślenia geostrategicznego. Jeśli Rosja będzie dążyła do konfrontacji z Zachodem, będzie znacznie silniejsza z Chinami jako sojusznikiem.
Czy Chiny są pierwszym krajem, który przyszedł na myśl rosyjskim decydentom, kiedy rozpoczęli politykę „zwrotu na wschód” i eksportu surowców energetycznych?
Chiny są najważniejsze. Oczywiście, Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna (KRLD) znajduje się na drugim miejscu. Wydaje mi się, że Szojgu niedawno odwiedził Pjongjang. Moim zdaniem obecne stosunki między obydwoma krajami są w dużym stopniu kształtowane poprzez wydarzenia na Ukrainie i niedobory Rosji w dostawach broni. Jednak stosunki z KRLD były stabilne od zakończenia zimnej wojny i jest to jedna z tych relacji, które przetrwały próbę czasu.
W 2014 roku Rosja miała nadzieję, że Korea Południowa i Japonia będą przyjaźnie nastawione lub chociaż obojętne na perspektywę współpracy z Moskwą. Nie sądzę, by Kreml postrzegał to jeszcze jako realną możliwość, ale dziewięć lat temu tak było. Częściowo dlatego, że Rosjanie posiadali znaczące inwestycje i wspólne przedsięwzięcia z japońskimi i koreańskimi firmami. Ich głównym dalekowschodnim projektem rozwojowym był Sachalin II, który jest obiektem eksportowym LNG. Sprzedaż gazu jest skierowana na rynki Indo-Pacyfiku, jednak głównie na Koreę Południową i Japonię.
Jest też oczywiście kolejna grupa krajów, którą można nazwać „globalnym Południem” Indo-Pacyfiku. Rosja nadal aktywnie stara się zabiegać o ich względy. Nadal nie jest jasne, w jakim kierunku pójdą te relacje. Istnieją również pewne obszary w stosunkach dwustronnych w Azji Południowo-Wschodniej, na które wpływa pamięć okresu zimnowojennego. Przykładowo, Wietnam może być bardzo przyjazny i może pogłębiać współpracę w zakresie bezpieczeństwa z USA, ale ze względu na historię XX wieku wietnamscy przywódcy mają szczególne miejsce w swoim sercu dla Rosji i Związku Radzieckiego.
Myślę, że interesy Moskwy na południu Indo-Pacyfiku są bardziej związane z obszarem biznesu – tworzeniem, rozwijaniem i rozszerzaniem rynków eksportowych w celu zastąpienia Europy i Ameryki Północnej, chociaż Rosja nie eksportuje tam dużo ropy.
Opinia publiczna czasami postrzega relacje między Moskwą a Pekinem w kategoriach bliskiego sojuszu, a nawet przyjaźni skierowanej przeciwko Zachodowi i liberalnym demokracjom, tworząc poczucie zbliżającej się drugiej zimnej wojny. Poglądy te były szczególnie głośne po Igrzyskach Olimpijskich w 2022 roku.
Czy powiedziałby Pan, że oba kraje postrzegają siebie nawzajem jako równoważnych sojuszników, czy też istnieje znaczna nierównowaga sił?
Na papierze możemy mówić o nierównowadze sił – Chiny pozostają „asymetryczne gospodarczo” w stosunku do Rosji, ich rozwój ekonomiczny jest znacznie większy. Również pod względem militarnym Chiny rosną w siłę i w pewnym momencie, w niedalekiej przyszłości, wyprzedzą Rosję, przynajmniej statystycznie, pod względem wydatków wojskowych i sprzętu.
Niemniej jednak ChRL jest nadal zależna od Rosji w zakresie technologii wojskowej, a dokładnie: technologii zbrojeniowej. Nie mam tutaj na myśli mikrochipów, tylko lotniskowce, czołgi itp. Niektóre projekty techniczne maszyn są nadal rosyjskiego pochodzenia. Coraz częściej buduje się je w Chinach, co stanowi pewnego rodzaju zmianę w relacjach, jednak należałoby przyjrzeć się strukturom tych kontraktów, które jednak zazwyczaj pozostają tajne.
Podejrzewam, że Rosja nadal utrzymuje pewnego rodzaju klauzule umowne, ograniczające sposób, w jaki Chiny mogą wykorzystywać broń i sprzęt pochodzenia rosyjskiego w zakresie ich patentów i znaków towarowych. Nie chodzi tu o zaawansowaną technologię, ale o broń, czołgi, sprzęt wojskowy z XX wieku.
Moim zdaniem nierównowaga w stosunkach między Rosją a Chinami tymczasowo się zmienia z powodu wojny na Ukrainie. Rosyjskie zapasy amunicji maleją i jeśli Chiny byłyby skłonne eksportować do Rosji broń, która jest oryginalnie rosyjska, ale produkowana w Chinach, to Moskwa z pewnością już lobbowała za tym rozwiązaniem.
Do 2022 roku długoterminowy trend był taki, że Rosja pozostanie silniejsza militarnie niż Chiny. Oczywiście zależy to od tego, jak mierzy się siłę militarną. Myślę tu o sprzęcie, zakładach produkcyjnych oraz doświadczeniu w przeprowadzaniu operacji wojskowych. Chiny zdecydowanie przodują pod względem zaawansowanej technologii. Posiadana przez Moskwę broń nuklearna stanowi nadal główny środek odstraszający, a znaczna część rosyjskiej broni nuklearnej stale koncentruje się na Chinach i Wschodzie. Jest to jeden z obszarów, który komplikuje stosunki rosyjsko-chińskie.
Mam wrażenie, że kilka lat temu, przed inwazją w 2022 roku, Moskwa i Pekin pogłębiały współpracę w niejako metodyczny sposób – zaczynając od współpracy gospodarczej, następnie rozszerzając ją na współpracę w zakresie bezpieczeństwa i obrony. Obecnie widać, że są rozwiązywane niektóre problematyczne kwestie między dwoma krajami, na przykład spory graniczne. Obie strony inwestują w infrastrukturę wzdłuż granicy oraz w rozwój współpracy na poziomie społecznym. Uważam, że do niedawna była to brakująca część ogniwa, ponieważ do tej pory kooperacja miała charakter odgórny.
Putin i Xi Jinping zasygnalizowali swoim ministerstwom polityczny priorytet współpracy. Na średnim szczeblu, po obu stronach, można było zaobserwować pewną niechęć. Częściowo z powodów historycznych, częściowo z powodu ksenofobii i rasizmu po stronie rosyjskiej. Jednak z biegiem czasu współpraca przenosi się na średni poziom i współpracę między społeczeństwami, co wskazuje na kierunek długoterminowego partnerstwa, a nawet sojuszu.
Do 2022 roku Rosja eksportowała swoje surowce energetyczne (a wraz z nimi oddziaływanie polityczne) do Europy, co można było zaobserwować na przykładzie bliskiej współpracy z Niemcami i budowie gazociągów Nord Stream I i II czy sprzedaży paliwa jądrowego do Francji. Po wybuchu pełnoskalowej wojny na Ukrainie, UE podjęła wysiłek, aby w znacznym stopniu zrezygnować z zależności od Rosji.
Czy zakres współpracy z Chinami w dziedzinie energetyki (np. budowa gazociągu Siła Syberii) będzie wystarczający, by zastąpić dotychczasowy import z Unii? W jakim stopniu Chiny mogą polegać na rosyjskim eksporcie energetycznym i paliwach kopalnych?
Odpowiedź na to pytanie brzmi: i tak, i nie. Z jednej strony rosyjski eksport do Chin w sektorze energetycznym obejmuje zarówno ropę naftową, jak i gaz. Pamiętajmy, że Rosja ma znacznie więcej możliwości eksportu ropy naftowej niż gazu ziemnego.
Unia Europejska nałożyła sankcje na rosyjski eksport ropy naftowej i niektórych rodzajów gazu ziemnego, ale nie na LNG. Niemniej jednak, mimo tego, że Moskwa nie zarabia na eksporcie ropy tyle co przed 2022 rokiem, to nadal jest w stanie czerpać zyski z obniżonej ceny sprzedaży ropy naftowej na całym świecie, o ile przekracza ona 40-45 dolarów za baryłkę. Ropa o której mówimy pochodzi z tego samego złoża, z którego eksportowano surowiec do Europy. W związku z tym ropa naftowa, która trafiłaby kiedyś na Stary Kontynent, obecnie jest transportowana do Chin, Indii itd. Jednakże, trafia tam już po obniżonej stawce, w związku z czym sprzedaż do Europy jest nadal najbardziej opłacalna.
Inna sytuacja występuje w przypadku gazu ziemnego, ponieważ złoże gazu, z którego Rosja eksportuje surowiec do Chin, jest inne niż to, z którego eksportowała je do Europy. Obecnie eksploatowane pola wydobywcze znajdują się na rosyjskim dalekim wschodzie, w Jakucji, a dostawy gazu ziemnego realizowane do Europy pochodziły z Półwyspu Jamalskiego w zachodniej Syberii. W pewnym sensie Rosja eksportuje gaz do Chin z nowego źródła dostaw. Dlatego nie możemy powiedzieć, że Chiny zastępują Europę jako rynek eksportu gazu ziemnego.
Co dzieje się ze złożami, które wcześniej były eksploatowane na potrzeby eksportu do Europy?
Nadal są one częściowo eksploatowane. Myślę, że lata 2022-2023 będą wyjątkiem, ponieważ rosyjski eksport gazu ziemnego do Europy zdecydowanie spadł. Jednak część z dostaw będzie teraz eksportowana za pośrednictwem LNG – więc to, co pochodzi ze źródła Jamał, będzie nadal wysyłane nie tylko do Europy, ale także gdzie indziej. Ten aspekt został przeoczony lub zapomniany przez europejskich decydentów: Rosja nigdy nie zaprzestała eksportu LNG do Europy w latach 2022 i 2023. Nord Stream został zatrzymany, z więcej niż jednego powodu, ale Moskwa nadal eksportowała gaz ziemny do Europy poprzez LNG i Turk Stream, gdzie rosyjskie dostawy są mieszane z innymi dostawami, a następnie reeksportowane do UE.
Jaka jest perspektywa NATO na relacje między Rosją a Chinami?
Moim zdaniem NATO zmierza we właściwym kierunku, uznając wzajemne powiązania dwóch regionów: transatlantyckiego i Indo-Pacyfiku. Istniejące powiązanie zostało bardzo dobrze zilustrowane przez wojnę rosyjsko-ukraińską.
Odkąd pracuję w NATO Defense College, od 2019 roku, w NATO stopniowo zmieniają się poglądy na temat konieczności prowadzenia polityki NATO w regionie Indo-Pacyfiku – głównie w odniesieniu do Chin, lecz także Rosji i współpracy między dwoma państwami.
Czy NATO mogłoby zrobić więcej? Tak. Ale jeśli spojrzeć na ostatnie kilka lat, polityka NATO stopniowo się poprawia, staje się bardziej świadoma. Dzieje się tak również dlatego, że poszczególni członkowie Sojuszu są coraz lepiej poinformowani. 4-5 lat temu najbardziej zaniepokojeni sytuacją byli przede wszystkim sojusznicy z Indo-Pacyfiku: USA, Wielka Brytania, Francja. Poza tym jednak dominował pogląd, że NATO jest sojuszem transatlantyckim i powinno koncentrować się na obszarze transatlantyckim i kwestiach obronnych, konwencjonalnych. Obecnie zdecydowanie bardziej docenia się „szarą strefę” działań wojennych, a także globalne powiązania.
Sądzę, że programy partnerskie, jakie NATO prowadzi z partnerami z regionu Indo-Pacyfiku będą nadal się rozszerzać, a tempo ich zacieśniania przyspieszyło, zwłaszcza od czasu wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej. Niezależnie od tego, czy NATO otworzy swoje przedstawicielstwo w regionie Indo-Pacyfiku, będzie to miało znaczenie symboliczne. Z praktycznego punktu widzenia nie będzie to miało większego znaczenia. NATO już wysyła inne sygnały do partnerów w regionie Indo-Pacyfiku, takich jak Australia, Nowa Zelandia, Korea Południowa, Japonia.