Afryka w Petersburgu
27 i 28 lipca w Petersburgu odbył się drugi szczyt Russia-Africa Economic and Humanitarian Forum. Jak można przeczytać na stronie internetowej inicjatywy, jej celem było promowanie wysiłków na rzecz wzmocnienia współpracy między Rosją a krajami afrykańskimi “we wszystkich obszarach życia społecznego, w tym polityce, bezpieczeństwie, stosunkach gospodarczych, nauce i technologii”. Pierwszy taki szczyt odbył się w październiku 2019 roku w Soczi.
Na zaproszenie przybyło 17 głów państw i szefów rządów, jednak jak zaznacza profesor Andrzej Polus z Instytutu Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego, diabeł tkwi w szczegółach: “Należy pamiętać, że w Afryce są 54 państwa, a łączna liczba krajów, które wysłały reprezentantów zarówno wyższego, jak i niższego szczebla, wynosi 40. Co prawda jest to nadal znacznie mniej niż cztery lata temu w Soczi, kiedy do Rosji przyjechało 43 wysokich rangą reprezentantów”.
Inicjatywy tego typu nie są wyjątkiem, a promowanie formy współpracy bilateralnej “1+Afryka” uskuteczniane jest nie tylko przez Moskwę. Podobny szczyt organizowany jest przez Chiny (Forum on China-Africa Cooperation, FOCAC) – zjazdy odbywają się regularnie co trzy lata, począwszy od 2000 roku. Ostatni z nich odbył się w 2021 roku w Dakarze w Senegalu. Natomiast w grudniu 2022 roku w Waszyngtonie prezydent USA Joe Biden rewitalizował U.S.-Africa Leaders Summit, zapoczątkowany za kadencji prezydenta Obamy.
Jak donosi BBC, było to pierwsze takie spotkanie od ostatnich ośmiu lat, a prezydent USA podkreślał “zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w przyszłość Afryki” oraz jej rolę w kształtowaniu przyszłego świata. Jake Sullivan, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA zapowiedział również przeznaczenie 55 mld dolarów na inwestycje i pomoc Afryce przez kolejne trzy lata. Na szczycie obecnych było 49 afrykańskich przywódców.
Jak zaznacza prof. Polus, należy pamiętać, że obecnie jedną z najgorszych perspektyw dla afrykańskich przywódców jest powrót do retoryki zimnowojennej. “W Afryce bardzo dobrze pamięta się czasy, kiedy bezpośrednie inwestycje zagraniczne (BIZ), pomoc techniczna czy dostęp do rynków zbytu były uzależnione od poparcia konkretnego bloku politycznego. Niska frekwencja w Moskwie może być sygnałem, że Afryka nie chce opowiadać się po żadnej ze stron konfliktu”.
Nieprzedłużenie umowy zbożowej to “nóż w plecy wbity Afryce”
Nieprzedłużenie przez Moskwę inicjatywy czarnomorskiej, która wygasła 17 lipca, również mogło mieć wpływ na niższą frekwencję głów państw afrykańskich. Porozumienie, które zostało wynegocjowane w 2022 roku dzięki pośrednictwu ONZ i Turcji, pozwoliło na eksport ukraińskiego zboża i innych produktów spożywczych, pomimo trwającej wojny. Według danych opublikowanych przez UE, porozumienie umożliwiło eksport ponad 30 mln ton zboża i produktów spożywczych, a licząc od sierpnia 2022 roku, ponad 625 tys. ton pszenicy wypłynęło z ukraińskich portów do Etiopii, Jemenu, Afganistanu, Sudanu, Somalii, Kenii i Dżibuti. Zdaniem ekspertów umożliwiło to zahamowanie pogłębiania się głodu i zapobiegło gwałtownemu wzrostowi cen żywności na świecie.
Decyzja Moskwy wzbudziła gniew części krajów afrykańskich. Korir Sing’Oei, najwyższy urzędnik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Kenii, opisał posunięcie Kremla jako “nóż w plecy wbity Afryce”. Jak zaznacza prof. Polus: “Propozycje Putina przedstawione na szczycie w Petersburgu nie stanowią rozwiązania systemowego, które mogłoby rozwiązać problem rosnących cen żywności dla globalnego Południa. Państwa afrykańskie zapłacą relatywnie wyższą cenę za decyzję Moskwy o nieprzedłużaniu umowy zbożowej niż państwa rozwinięte i Afrykańczycy to widzą”.
Oburzonych nie przekonały również zapewnienia Olega Ozerowa, ambasadora nadzwyczajnego rosyjskiego MSZ, mówiące o “tworzeniu korytarzy i węzłów logistycznych nie tylko dla żywności i nawozów, ale także dla wszelkich innych produktów wytwarzanych przez Federację Rosyjską”.
Podczas szczytu prezydent Putin stwierdził, że Moskwa jest w stanie zastąpić ukraińskie zboże w ciągu najbliższych 3-4 miesięcy. Niemniej jednak, jak zaznacza w Deutsche Welle Aleksiej Celunow, ekspert ds. Afryki, Rosja nie zapewni długoterminowej stabilności cen żywności, ponieważ nie można po prostu zastąpić ukraińskiego zboża rosyjskim – rynki były stabilizowane przede wszystkim przez inicjatywę czarnomorską. Dwa dni po ogłoszeniu nieprzedłużenia umowy, indeks kontraktów na pszenicę notowany w Chicago wzrósł o blisko 12 procent.
Obustronne korzyści (dla wybranych)
Podczas szczytu w Petersburgu prezydent Putin zadeklarował dostarczenie 25-50 tys. ton zboża, za darmo, do sześciu państw afrykańskich: Burkiny Faso, Mali, Zimbabwe, Somalii, Republiki Środkowoafrykańskiej (RŚA) i Erytrei. Niemniej jednak nadal stanowi to jedynie kroplę w morzu potrzeb, ponadto, jak zaznacza prof. Polus, jest działaniem pozornym wobec kwestii rozwiązywania problemów żywnościowych globalnego Południa. “W Etiopii, Północnej Kenii czy Malawi również mamy do czynienia z głodem, niemniej jednak tym państwom nie zostały zapewnione zagwarantowane szybkie dostawy zboża”.
Wspomniane kraje nie zostały wybrane przypadkowo, mają one bowiem najwięcej koneksji z Rosją i w ten lub inny sposób są z nią silnie powiązane. “W Burkina Faso mamy do czynienia z przewrotem politycznym, chociaż informacje dotyczące udziału Grupy Wagnera nie są potwierdzone. Junta wojskowa w Mali utrzymuje się dzięki wsparciu Grupy Wagnera, prezydent Zimbabwe oprócz obietnicy zboża otrzymał w prezencie helikopter od prezydenta Putina, wraz z życzeniami udanej kampanii wyborczej. Erytrea głosowała w ONZ razem z Białorusią i Rosją przeciwko rezolucją potępiającym agresję Kremla na Ukrainę” – zaznacza prof. Polus.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że wiele państw afrykańskich zdaje sobie sprawę, że Rosja i Chiny nie są wymarzonymi partnerami handlowymi dla kontynentu. Jak podkreśla prof. Polus, przed szczytem w Petersburgu prezydent Ugandy, Yoweri Museveni, zaznaczył, że oba kraje kupują nieprzetworzone afrykańskie surowce, aby następnie we własnych krajach tworzyć z nich produkty sprzedawane kolejno na afrykańskim rynku.
“Afryka obecnie domaga się BIZ, aby dodawać wartość do produktów pochodzących z kontynentu. Warto zaznaczyć, że Rosja nie jest w stanie inwestować w Afryce – zagregowane inwestycje Moskwy stanowią mniej niż 1 procent wszystkich inwestycji, które do Afryki przyszły. Podczas pierwszego forum w Soczi w 2019 roku handel rosyjsko-afrykański wynosił 20 mld dolarów, a pod koniec szczytu zadeklarowano podwojenie tej liczby do kolejnego forum. Zamiast tego, handel spadł o 10 procent i wynosi 18 mld dolarów – to trzykrotnie mniej niż handel holendersko-afrykański” – mówi prof. Polus.
Z drugiej strony Rosja jest w stanie zaoferować afrykańskim partnerom transfer technologii czy oferty stypendiów i edukacji na rosyjskich uniwersytetach. Moskwa jest również jednym z niewielu dostarczycieli technologii jądrowych, które staną się niezbędne w procesie zielonej transformacji i odchodzenia od paliw kopalnych w wielu afrykańskich krajach, na co naciska również wielu europejskich partnerów.
Ze wszystkich państw afrykańskich jedynie Republika Południowej Afryki posiada obecnie elektrownię jądrową. Moskwa z kolei posiada technologie i jest w stanie wybudować reaktory, a rozmowy o przyszłych inwestycjach toczone są już z kilkoma afrykańskimi państwami.
Niemniej jednak jednym z najważniejszych elementów wpływu i “pomocy” jest sprzedaż broni oraz udział grup najemniczych i militarnych. Jak donosi Deutsche Welle, w 2020 roku Rosja została uznana za największego dostawcę broni na kontynent afrykański. Analiza Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI) wykazała, że w latach 2016-2020 blisko 30 procent całej broni eksportowanej do Afryki Subsaharyjskiej pochodziło z Rosji. Dla porównania, Chiny dostarczały 20 procent, Francja 9,5 procent a USA 5,4 procent. Warto zaznaczyć, że rosyjski udział znacząco zmniejszył się po inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 roku, jednak nadal według najnowszego raportu SIPRI 12 procent całościowego eksportu rosyjskiej broni trafiło do Afryki.
Jak zaznacza prof. Polus, specyficznym narzędziem rosyjskiego wpływu pozostaje Grupa Wagnera. “Jewgienij Prigożyn został sfotografowany podczas szczytu z jednym z reprezentantów Republiki Środkowoafrykańskiej, choć warto zaznaczyć, że nie ma oficjalnych potwierdzeń jego obecności na szczycie. RŚA jest przykładem państwa, gdzie wycofanie się Francji spowodowało wejście Rosji. W efekcie Moskwa kontroluje państwo i jego zasoby, używając do tego jedynie 2 tys. najemników wojskowych. Należy przyznać że Rosja, biorąc pod uwagę jej niewielkie zasoby, prowadzi dość efektywną politykę w Afryce, pomimo braku tak dużych inwestycji jakich dokonują Chiny czy też pomocy humanitarnej i rozwojowej proponowanej przez Europę”.
Biorąc pod uwagę całościowy wydźwięk szczytu Rosja-Afryka, zdaniem prof. Polusa był on skierowany przede wszystkim do Rosjan i na użytek wewnętrznej polityki Federacji Rosyjskiej, dzięki czemu mógł przedstawić się jako przywódca i gospodarz dużej, międzynarodowej inicjatywy.
“Nieprzedłużenie umowy zbożowej jest bardzo symptomatyczne, ponieważ cenę za wzrost cen żywności zapłaci globalne Południe. I wszyscy przywódcy i reprezentanci państw afrykańskich zgromadzeni na szczycie to widzą. Mimo to kraje takie jak Mali, Zimbabwe czy RŚA postawiły na Rosję i obecnie zmuszone są tkwić w orbicie rosyjskich wpływów”.
Radosław Pyffel, ekspert ds. Chin, Instytut Sobieskiego