Twarde stanowisko Ameryki Łacińskiej
Najnowszy rozdział w długim konflikcie między Palestyńczykami a Izraelczykami, który rozpoczął się 7 października atakami terrorystycznymi w Izraelu, od samego początku przybrał wymiar globalny. Podczas gdy kraje uprzemysłowione generalnie popierają – lub przynajmniej usprawiedliwiają – izraelską operację wojskową w Strefie Gazy, kraje globalnego Południa nasiliły krytykę rządu premiera Benjamina Netanjahu. Ameryka Łacińska była źródłem szczególnie ostrej krytyki. Przykładowo, rząd Kolumbii zerwał stosunki dyplomatyczne z Tel Awiwem, a kraje takie jak Chile i Brazylia podjęły działania odwetowe przeciwko Izraelowi w sferze dyplomatycznej i handlowej.
W ostatnich tygodniach stosunki z Brazylią zostały nadwyrężone po tym, jak brazylijski prezydent porównał działania Izraela do Holokaustu w Europie. Wypowiedzi Luli da Silvy wywołały gniew izraelskiego rządu, który uznał je za antysemickie. Od tego czasu rządy obu krajów wymieniają się uwagami w mediach społecznościowych, a po obu stronach pojawiły się już głosy wzywające do zerwania stosunków dyplomatycznych.
Dlaczego jednak Ameryka Łacińska zajmuje tak twarde stanowisko wobec odległego geograficznie i politycznie konfliktu? Odpowiedź na to pytanie jest wieloaspektowa i wiąże się z wrażliwą historyczną i geopolityczną percepcją Ameryki Łacińskiej, którą Europa nie zawsze rozumie właściwie.
Powtórka z historii
Podczas zimnej wojny Ameryka Łacińska była sceną twardej, interwencjonistycznej polityki Stanów Zjednoczonych. Obawiając się, że inne kraje pójdą za przykładem Kuby, planiści w Waszyngtonie zaczęli sponsorować wojskowe zamachy stanu w kilku krajach Ameryki Łacińskiej, takich jak Chile (1973), Argentyna (1976) i Brazylia (1964), z zamiarem zablokowania rosnących wpływów radzieckich w regionie – polityka ta stała się znana jako doktryna powstrzymywania, stworzona przez Georga Kennana (ang. Kennan Corollary).
W wielu przypadkach dojście wojskowych do władzy wiązało się z krwawymi represjami. W samej Argentynie szacuje się, że w latach 1976-1982 zginęło 30 000 osób z powodów politycznych, a liczby te były również wyjątkowo wysokie w Chile Augusto Pinocheta. Wiele elit politycznych, które obecnie zajmują wysokie stanowiska władz w Ameryce Południowej, było prześladowanych przez te reżimy i nigdy nie zapomniało o wsparciu Waszyngtonu dla policji i służb wywiadowczych lokalnych dyktatur.
To historyczne obciążenie ma dziś decydujący wpływ na ocenę części decyzji dotyczących polityki zagranicznej tych krajów w odniesieniu do konfliktu arabsko-izraelskiego. W Ameryce Łacińskiej – ale nie tylko tam – panuje przekonanie, że funkcje polityki zagranicznej Waszyngtonu i polityki Izraela wobec Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy pokrywają się, co powoduje naturalne odrzucenie polityki Izraela przez dużą część lokalnych polityków, zwłaszcza lewicowych. Postrzegają oni konflikt z perspektywy neokolonialnej, gdzie biegun władzy – w tym przypadku Izrael sponsorowany przez USA – uciska ludność pozbawioną zasobów, która jest zmuszona do opuszczenia swoich ziem i domów przez reżim kolonialny.
Wielu Latynosów kojarzy tę politykę ze swoją kolonialną przeszłością, która jest uważana za jedno ze źródeł zacofania regionu. Jak można się spodziewać, izraelska polityka budowania nowych osiedli na Zachodnim Brzegu Jordanu jest jednym z głównych tematów krytyki Tel Awiwu ze strony Ameryki Łacińskiej. Jednak śmierć tysięcy cywilów w ostatnich izraelskich inwazjach wojskowych przyciągnęła uwagę tych krytyków ze szczególnym naciskiem.
Wyjątki w regule
W tym rozumowaniu nie powinniśmy uwzględniać wszystkich rządów. Argentyna Javiera Milei jest silnym wyjątkiem, a stanowisko Brazylii byłoby zupełnie inne, gdyby Jair Bolsonaro został ponownie wybrany w 2022 roku. Drugim aspekt, który musimy podkreślić, aby odpowiedzieć na pierwotne pytanie artykułu jest fakt, że w Ameryce Łacińskiej polityka zagraniczna państwa jest zasadniczo projekcją jego wewnętrznej sytuacji politycznej.
Przypadek Brazylii jest być może najbardziej oczywisty. Lula da Silva pokonał Jaira Bolsonaro w wyborach w 2022 roku niewielką przewagą – zaledwie dwóch punktów procentowych. Działania brazylijskiego prezydenta odzwierciedlają głęboką polaryzację społeczeństwa, widoczną przy mobilizacji swojej bazy wyborców przy każdej nadarzającej się okazji w kontrze do bardzo popularnego Bolsonaro, który wciąż ma ogromną siłę polityczną. Ataki na Izrael są dla Luli sposobem na zmobilizowanie jego tradycyjnego elektoratu studenckiego i związkowego, który z zadowoleniem przyjmuje ostre przemówienia wymierzone w Netanjahu i politykę zagraniczną USA.
Bolsonaro, oficjalnie wykluczony z brazylijskiej sceny wyborczej decyzją Najwyższego Sądu Wyborczego po atakach z 8 stycznia 2023 roku, nadal ma wpływ na grę polityczną, nominując osoby, którym ufa, do rywalizacji o odpowiednie stanowiska w brazylijskiej administracji. Bolsonaro nieustannie podkreśla swoją przyjaźń wobec Izraela, mając na uwadze rosnący brazylijski elektorat neopentekostalny. W 2024 roku w Brazylii odbędą się ważne wybory lokalne, a konflikt w Izraelu będzie niewątpliwie obecny w debatach publicznych.
Niezależność od Zachodu
Wreszcie, nie możemy ignorować skomplikowanej sytuacji na geopolitycznej szachownicy na poziomie globalnym. Po dziesięcioleciach względnego dostosowania się do polityki zagranicznej USA, Ameryka Łacińska wydaje się szukać nowych partnerów w obliczu rosnącego zaniedbania regionu przez Amerykę i Europę.
Boom eksportowy do Chin, które żarłocznie domagają się surowców i produktów rolnych, sprawił, że wiele państw Ameryki Łacińskiej poczuło się bardziej komfortowo, prowadząc bardziej niezależną politykę zagraniczną – nawet jeśli ta „niezależność” przekłada się na większą zależność gospodarczą od Pekinu. Stanowisko wobec konfliktu w Izraelu z pewnością wpisuje się w tę logikę. Wyjaśnia to jednak również priorytet, jaki wiele państw w regionie nadaje nowym strukturom stworzonym przez globalne Południe, w szczególności BRICS, oraz to, jak wielu aktorów, takich jak Brazylia, było ostrożnych, by nie potępić wyraźnie rosyjskiej agresji na Ukrainę.
W Ameryce Łacińskiej panuje przekonanie, że wojna między Palestyńczykami a Izraelczykami jest lokalnym odzwierciedleniem rosnącej rywalizacji między zachodnimi krajami uprzemysłowionymi a globalnym Południem.
Niestety dla Zachodu, Rosjanie i Chińczycy znacznie szybciej zrozumieli, że taki przekaz trafił na podatny grunt latynoamerykańskiej opinii publicznej. Kontrastuje to z dziesięcioleciami praktycznie braku strategii komunikacyjnej w Ameryce Łacińskiej, zarówno ze strony USA, jak i UE, na temat korzyści płynących z pogłębiania relacji z Brukselą i Waszyngtonem. Nadszedł czas, aby Zachód się obudził.