Magdalena Melke: Jaki jest stosunek Chin do wojny Rosji w Ukrainie? Czy Pańskim zdaniem Chiny po cichu ją popierają, czy jednak będą naciskać na jej zakończenie?
Dr hab. Michał Lubina, ekspert ds. relacji rosyjsko-chińskich, profesor w Instytucie Bliskiego i Dalekiego Wschodu UJ: Chińskie podejście do wojny jest niejednoznaczne. Oficjalnie Pekin pozostaje neutralny i opowiada się za pokojem. Realnie Chiny kibicują Moskwie i chcą, aby Rosja wygrała wojnę. Jednocześnie jednak nie chcą, aby świat widział udzielane wsparcie – zwłaszcza Zachód. Państwo Środka nie chce być ukarane za rosyjskie działania i błędy.
W efekcie tworzy nam to pewną dwuznaczność, korzystną dla Pekinu. Zresztą jest ona typowo chińskim zjawiskiem, rzadko kiedy mamy do czynienia z jednoznacznością w tamtym kręgu kulturowym.
Chiny oczywiście wspierają rosyjski wysiłek wojenny, ale robią to w niebezpośredni sposób. Zachód wspiera Kijów w sposób czytelny, wysyłając chociażby czołgi. Chiny nic takiego nie robią. Zamiast tego Pekin udziela innego rodzaju wsparcia – w pierwszych latach wojny zakupił ponadprzeciętnie dużą ilość rosyjskich surowców (zwłaszcza ropy i gazu). Chiny kontynuują taktykę, zapewniając tym samym Putinowi środki na prowadzenie wojny. Równocześnie Państwo Środka zaczęło wspierać Kreml w obszarach, które są mało spektakularne, jednak nie mniej istotne.
Kilka miesięcy temu ukazał się znakomity raport Atlantic Council. Wskazywał on, że Chińczycy w ogromnym stopniu zwiększyli eksport koparek, spycharek czy ciężarówek (eksport chińskich pojazdów dieslowych do Rosji wzrósł w 2023 roku o, uwaga, 4708 procent). Towary te nie kojarzą nam się bezpośrednio z wojną, jednak odegrały kluczową rolę w budowie linii Surowikina, pośrednio zatrzymując ukraińską kontrofensywę.
Widzimy, że z jednej strony mamy Zachód wysyłający czołgi, z drugiej – Chiny wysyłające koparki. Obydwa działania to wyraz wsparcia, choć to pierwsze jest zdecydowanie bardziej spektakularne i jednoznaczne. Chińczycy wspierają Rosję w nieoczywisty sposób, tym samym w razie czego mogą się z tego wsparcia wycofać rakiem, stwierdzając, że to były tylko koparki. Tworzy to pewną przestrzeń dyplomatyczną, którą Pekin tak lubi.
Właśnie do tego wsparcia chciałabym przejść. Tak jak Pan wspomniał, obecnie Chiny pomagają Rosji poprzez zakup około 40 procent ropy naftowej i większości rosyjskiego węgla. Jednak na ile to wsparcie jest realne? Mimo wszystko nie podpisano jeszcze wszystkich dokumentów dotyczących prac nad gazociągiem Siła Syberii 2, na którym zależy Moskwie.
To, że Siła Syberii 2 nie powstaje, nie oznacza, że Chiny nie wspierają Rosji. Pekin nie jest organizacją charytatywną, tylko dba o swój własny interes. Wspomniany gazociąg jest kosztownym i długotrwałym projektem, dlatego z perspektywy Państwa Środka dobrze byłoby jeszcze chwilę poczekać, aż Rosja będzie słabsza i Pekin uzyska lepsze warunki.
Akurat w kwestii gazu Chiny mogą sobie pozwolić na czekanie, ponieważ importują go z wielu stron – po lądzie choćby z Turkmenistanu czy Birmy. Z Rosji również, poprzez Siłę Syberii 1. Dodatkowo, gdyby Chiny zgodziły się teraz na budowę gazociągu, kłóciłoby się to z taktyką niejednoznaczności i ambiwalencji, ponieważ stanowiłoby jasne wsparcie dla interesów Kremla.
Nie zmienia to jednak faktu, że Chiny wspierają Rosję. Pamiętajmy, że głównym produktem gospodarczym w relacjach rosyjsko-chińskich jest ropa. Moskwa awansowała na pierwsze miejsce, jeśli chodzi o dostawców tego surowca do Pekinu. Generalnie kupowanie przez Chiny surowców en masse sprawia, że Kreml ma pieniądze na prowadzenie wojny.
Czy w tej sytuacji możemy mówić o partnerstwie między Rosją a Chinami, czy jednak nie jest to współzależność, a zależność – Moskwy od Pekinu? Czy Kreml występuje tu już w roli petenta, czy nadal posiada karty przetargowe, aby postawić granicę?
To nadal jest partnerstwo. Partnerstwo na równych warunkach jest bardzo europejskim, zachodnim pomysłem, który nie funkcjonuje we współpracy z Chinami. W chińskim podejściu partnerstwo jest definiowane jako wzajemne korzyści, które nie muszą się układać w równym stosunku – mogą być dysproporcjonalne, nawet 95:5. Zdaniem Pekinu nawet wtedy druga strona posiada pewne korzyści.
W przypadku kontaktów z Rosją obstawiłbym, że mówimy o 75:25 dla Chin. Jednak Kreml nadal znajduje się w sytuacji, w której albo będzie miał wsparcie Chin, albo nie będzie miał niczego.
Jest to układ asymetryczny, to czytelne dla wszystkich – Chiny są silniejsze, Rosja jest słabsza, Chiny narzucają agendę i więcej na tym zyskują. Jednak nie możemy powiedzieć, że Moskwa na tym nie korzysta, ani nie ma niczego do powiedzenia. Z rosyjskiej perspektywy ta współpraca również ma sens, ponieważ traktuje Państwo Środka jak strategiczne tyły i kogoś, na kim należy się oprzeć, aby wytrzymać bieżącą wojnę.
Istnieją obszary, w których Rosja nadal jest silniejsza, np. w kwestii atomowej. W wielu obszarach Moskwa ma bardziej subtelną przewagę – przykładowo, zarabia na surowcach, jednak są one transportowane do Chin drogą lądową. W pozostałych przypadkach ropa płynie do Pekinu statkami, które (w przypadku pogorszenia relacji lub konfliktu) mogą zostać zatrzymane przez amerykańską flotę.
Z tej perspektywy przewaga Chin nie sprawia, że Kreml jest bezwolny. Ten niejednoznaczny układ można uzupełnić czynnikiem kulturowym. Chińczycy dość dobrze znają Rosję i wiedzą, że nie mogą zbytnio przesadzić w tej równowadze – w efekcie częściowo się samoograniczają. Mogliby Rosję o wiele bardziej wykorzystywać gospodarczo.
Chciałabym spytać o różnicę w narracji chińskiej i rosyjskiej dotyczącej spotkania Ławrowa i Wanga Yi. Chińska telewizja mówiła o wejściu na ścieżkę „harmonijnego współistnienia” i „współpracy, w której wygrywają obie strony”.
Z kolei rosyjski Interfax podawał, że relacje osiągnęły „bezprecedensowy poziom” i reelekcja Putina w marcu zapewniła „dodatkowe gwarancje” zacieśnienia więzi. Czy różnica w tonie jest spowodowana kwestią na użytek wewnętrzny w Rosji i międzynarodowy, jeśli chodzi o Chiny?
Komunikacja wewnętrzna i zewnętrzna występuje w obu przypadkach, z tą różnicą, że Chiny mniej muszą. Co prawda można powiedzieć, że nie mają problemu z komunikacją wewnętrzną, jednak w krajowych komunikatach medialnych zawsze warto podkreślić, że minister Ławrow bił pokłony przed Xi Jinpingiem.
Natomiast jeśli chodzi o Rosję, to posiada ona długa tradycję – co również widać w wydanym oświadczeniu – przedstawiania relacji z Chinami jako ważniejszych, niż one w rzeczywistości są. Tradycja ta ma z dobre 30 lat. Obecnie te relacje rzeczywiście są ważne dla Moskwy i bardzo bliskie, jednak Kreml przedstawia je tak, jakby były najwspanialsze na świecie, a Chiny były o wiele bardziej prorosyjskie, niż są w rzeczywistości.
Z kolei Pekin zachowuje pewien dystans. Rosja chciałaby również stworzyć wrażenie, że Państwo Środka powiela stanowisko Moskwy we wszystkich najważniejszych sprawach. Tak nie jest. Pekin się zgadza, ale nie całkowicie, zostawia sobie pole manewru.
Rozszerzmy kontekst międzynarodowy. Do spotkania doszło tuż po wizycie amerykańskiej sekretarz skarbu USA Janet Yellen, podczas której upomniała ona Chiny o zalew eksportu czy wspieranie Rosji przez chińskie przedsiębiorstwa. Jednocześnie Pekin i Waszyngton wyraziły pozytywną opinię o spotkaniu.
Jednak podczas wizyty Ławrowa niebezpośrednio przewijał się wątek hegemonii USA czy współpracy, dotyczącej bezpieczeństwa w Eurazji między Pekinem a Moskwą. Co to spotkanie mówi o budowie alternatywnego ładu światowego wobec tego ustanowionego przez Zachód? Na ile obie strony są zaangażowane w ten projekt?
O tym, że Chiny i Rosja budują alternatywny ład światowy, słyszymy od połowy lat 90. Rzeczywiście oba kraje są dość konsekwentne pod tym względem. Łączy się to również z tym, że przez długi czas rosyjsko-chińskie relacje były skupione „na tym trzecim”, czyli Stanach Zjednoczonych.
Obecnie USA istotnie osłabły, a jednocześnie wzrosła siła krajów rozwijających się i kilku państw globalnego Południa. Przekonanie, że nasz świat powinien się zrobić mniej zachodni, jest dość powszechne poza Unią Europejską czy USA. W tym względzie Moskwa i Pekin zyskują słuchaczy do swojej opowieści.
Nawiasem mówiąc, wojna w Ukrainie również się o to toczy. Jeżeli Rosja wygrałaby, rzeczywiście może to oznaczać koniec amerykańskiego przywództwa. Wtedy otwiera się z kolei szansa na budowanie nowego ładu.
Rosja i Chiny naprawdę chcą zmienić obecny porządek międzynarodowy i uczynić go wielobiegunowym – z tą różnicą, że Pekinowi realnie zależy na tym, aby to Państwo Środka posiadało ostateczny głos w dyskusjach międzynarodowych. Z ich perspektywy tymczasowo może istnieć wiele biegunów, jednak ostatecznie to chiński biegun ma być tym najważniejszym.
Chinom realnie zależy na zastąpieniu Stanów Zjednoczonych w roli światowego hegemona?
Tak, chociaż nie w tym momencie – najlepiej za jakiś czas i w sposób pokojowy. Pekin nie chce ryzykować sam. Dlatego „wyskakiwanie” Rosji z kolejnymi wojnami jest użyteczne, ponieważ to na Moskwie testuje się reakcje Zachodu. Poparliśmy Ukrainę dwa lata temu, obecnie poparcie słabnie – to dla Chin ważna lekcja i uczenie się na cudzych błędach.
Pekin może zyskać na wojnie i spijać piankę z antyzachodniego sentymentu, który jest widoczny na świecie. Często go nie dostrzegamy, bo u nas wszyscy kochają Amerykę, jednak nie jest to, oględnie rzecz biorąc, powszechny nastrój panujący na świecie, a już na pewno nie w globalnym Południu.
Dziękuję za wywiad.
Dziękuję.
Komentarzy 1