Mgła Wojny
W warunkach dozowanej informacji, analiza sytuacji militarnej, gospodarczej i politycznej Federacji Rosyjskiej jest utrudniona. Dobrzy analitycy pracują zachowując balans pomiędzy obserwacją, doświadczeniem i intuicją, by przeniknąć dosłowną „Mgłę Wojny„.
Tylko nieliczni z nich uwierzą w to co zobaczą, kolejni widzą w to co wierzą, większość biega we mgle za zmyślonymi demonami. Natomiast, każdy (również ja) narażony jest na syndrom patrzenia na dany problem przez „dziurkę od klucza.” Błędów nie unikniemy (ja również) ale przez ich popełniane i redukcje dochodzimy do kwestii prostych ale często nieoczywistych. Daje nam to do myślenia. Bunt „Grupy Wagnera” jest tego tego idealnym przykładem.
Działania „Wagnerowców” była dyskutowana na całym świecie. Jak już się dowiadujemy informacja ta była precyzyjnie dozowana przez Kreml. Co bardzo interesujące – informacja została przekazywana na tyle szybko, że dotarła do każdego, który jest zainteresowanego wydarzeniami w Rosji. Zaznaczę, że w tym „buncie” brały udział tysiące ludzi – zarówno ze strony „Grupy Wagnera”, jak i Moskwy. Warto zauważyć, że żadne inne informacje o planowym buncie nie wyciekły od buntowników, Kremla czy Kijowa oraz państw Zachodu. Oczywiście, poza znanymi już bilateralnymi konsultacjami wywiadowczymi USA i Wielkiej Brytanii (UK). Podobno USA i UK wcześniej to prognozowały. Mimo wszystko zakładam, że dla każdego było to bardzo nieoczywiste.
Stolik i gracze na Kremlu
Z moich obserwacji Pałacu Senackiego wiem, że ścisła ochrona informacji w takim specyficznym, zaangażowanym w bezwzględną walkę o władzę środowisku, jest cechą szczególnie charakterystyczną. To jest element tego systemu. Przeniknąć tam jest trudne ale jeszcze trudniejsze utrzymać się w jego głównym nurcie. Od ponad 15 lat nikt z Kremla nie wynosi publicznie brudnej wiedzy dobrowolnie. Rosyjskie społeczeństwo karmi się tylko informacjami pochodzącymi ze szczytu władzy. Jest to wygodne dla moskiewskiego reżimu, ponieważ eliminuje potrzebę fundamentalnych ocen tego, w co się tam naprawdę dzieje. Rezydenci Kremla do tego stolika nie potrzebują i nie zapraszają zewnętrznych graczy. Jeśli wypadają spod stołu jakieś trupy. To nie zawsze wiemy kto naprawdę tam strzelał. Słyszymy i widzimy tylko to co musimy. Co jest wygodne dla Kremla i tylko w jego interesie. Jesteśmy jak Policja obserwująca mafijne porachunki. Te wydarzenia można interpretować w dowolny sposób. W zależności własnej umiejętności analitycznej i wspomnianej w nie wiary. Pozwalam tu sobie na własną interpretację przeszłych zarżeń i projekcję z nich ewentualnej przyszłości.
Bunt Prigożyna widziany przez „dziurkę od klucza”
Wracając do buntu „Wagnerowców”. Miesiąc od ich rokoszu stało się jasne, że ich fundator czyli Prigożyn przeżył dzięki wpływowym koneksjom na najwyższych szczeblach władzy (jednej z frakcji tzw. „siłowników”). Najprawdopodobniej ta owa frakcja jest bardzo niezadowolona z powiązań Ministra Obrony Siergieja Szojgu i Szefa Sztabu Generalnego generała Walerija Gierasimowa z konkurencyjną grupą interesów. W mojej ocenie najwyraźniej ci pierwsi wykorzystali Prigożyna do bezprecedensowego systematycznego ataku na dwie ww. kluczowe postacie w kierownictwie rosyjskich sił zbrojnych. W pewnym momencie wymknęło się to poza przyjęte ramy i w tą grę w grze musiał się włączyć sam Putin widzą szanse na konsolidację władzy ale też na rozgrywkę z nieświadomym tego zachodem. Na początku nie było to takie jasne. Próbowano aresztować w Petersburgu Prigożyna, który w ostatnim chwili tego uniknął i w ramach ochrony własnych interesów rozpoczął (podobno wcześniej do czegoś innego zaplanowany) bunt. Kto chciał, poza planem gry, zrobić z „kucharza kremla” pieczeń, trudno mi określić.. Oceniam, że tak naprawdę Prigozyn nie był pewny, która ze stron chciała się go pozbyć. Stąd kontynuował bunt pod realnym pretekstem ataku na kierownictwo resortu obrony ale co ważne, przy jednoczesnej deklaracji wierności prezydentowi. Wojsko go nie powstrzymywało, co też było dużym zaskoczeniem dla obserwatorów i jak wiem też samych „Wagnerowców”. Sytuacją była dynamiczna gracze mieli karty ale nie wiedzieli w co licytować. Każda z frakcji chciała to wykorzystać, a Putin przy tym zamieszaniu realnie poczuł się zagrożony.
Niefrasobliwość zachodu ratunkiem Putina
USA też się przestraszyło, bo nie miało scenariusza na rozpad Federacji Rosyjskiej i krwawe walki wewnętrzne z bronią atomową w tle. Te artykułowane obawy Waszyngtonu zapoczątkowały na Kremlu wyprzedaż okazji, zarówno w polityce wewnętrznej, jak i zewnętrznej. Putin wreszcie odżył i znalazł rozwiązania na problemy pałacowych sporów, ale przede wszystkim pokazał frakcjom, że tylko on ma „kryptonit” czyli słabość niepokonanego zachodu.
Konsolidacja przez grę o chaos
Nagłe ostre wystąpienie Putina potępiające buntowników zmieniło drastycznie sytuację „Wagnerowców” i samego Prigożyna nie spodziewającego się takiego obrotu sprawy. Szukał wsparcia u różnych moskiewskich bojarów. Miotał się pomiędzy frakcjami i nie ufał już żadnej. Putin, nie odobiście, dał mu gwarancję. Inicjatorem były ktoś inny. W mojej ocenie Aleksiej Giennadjewicz Diumin. Car wie, że władzę może stracić jak okaże słabość, a utrzymać jak wykaże się intuicją i sprytem. Prezydent Federacji Rosyjskiej nie podejmował decyzji, obserwował zachowania graczy, kto wykona pierwszy ruchu by go zabić lub pomóc. To zapewne Diumin wskazał Putinowi jak zagrać tym niechcianym buntem. Putin przyjmuje taką pomoc gdyż wie, że tych graczy bez strat dla siebie nie zredukuje. To nie te czasy, ale ma on moc sprawczą, by ograniczyć frakcjom zasoby.
Nowe rozdanie
Bunt zakończył się, gdyż przybierał gorszącą niezrozumiałą dla społeczeństwa rosyjskiego formę, na którą żadna z frakcji nie mogła się zgodzić. Tym bardziej Putin. Ci co okazali rezydentowi Pałacu Senackiego pomoc i byli lojalni wygrali. Pozostali, no cóż czas pokaże. Ostatecznie użyto zasobu białoruskiego w osobie nieocenionego Aleksandra Łukaszenki przez co pacyfikacja „Wagnerowców” odbyła się, jak na rosyjskie standardy, bardzo pokojowo i sprawnie, a co najważniejsze, zrozumiałe dla społeczeństwa. „Wagnery” mogą teraz straszyć Polskę co dla Rosjanina jest bardzo logiczne i pożyteczne. Następnie Putin wezwał wszystkich graczy. Wykonał kolejne przemówienie do narodu, po czym na nowo rozdał karty, przygotowując swoją władzę na nowe czasy. Tu mam więcej spekulacji. Może przekonał frakcje, że konsolidując władze uchroni ich przed walką o nią i większymi niż teraz stratami. Może ustalił z nimi parametry przekazania władzy i w ten sposób zabezpieczył swoją przyszłość. Zakładam, że ruchy tektoniczne w systemie putinowskiej władzy dotarły do wywiadów USA i UK. Dodatkowo zapewne zostały odpowiednio przez Kreml podgrzane. W mojej ocenie, wzbudziły w anglosaskich analitykach demona nieprzewidywalność. Co skrzętnie zostało przez Rosjan wykorzystane jako pretekst do wniosków o niekontrolowanym rozpadzie Federacji Rosyjskiej. Koszmarze obecnych władz Waszyngtonu.
Dzielni najemnicy i ich sprawczy szef
Na Kremu odbyło się nieoczywiste spotkanie Prezydenta Federacji Rosyjskie i dowódców „Grupy Wagnera”. Bardzo to niecodzienne i poniżające dla Cara bratać się z najemnikami i ich szefem, ale miało to sens. Putin przyjmując ich w Sali Katarzyny Wielkiej na Kremlu, zażartował z dowódców „Grupy Wagnera”, których na tym spotkaniu było podobno 35 na czele z Prigożynem – „Cóż, chcieliście, to jesteście na Kremlu” . Następnie dał im kilka opcji angażu w strukturach państwa i to mimo wyraźnego sprzeciwu Prigożyna. Ostatecznie za jednym z polowych dowódców ps. „Seda” duża ich część przeszła do Rosgwardii. Podobno to ten dowódca miały być tą osobą, która była prawdziwym twórcą sukcesów bojowych tej formacji. Prigożyn w tym dniu stracił karty. Interesujące jest to dlaczego jeszcze żyje? Jest kilka bardzo ważnych przyczyn. Fakty są takie, że docenieni, lojalni wobec Putina, najbardziej doświadczeni frontowi dowódcy najemników, przenieśli się wraz ze swoimi zaprawionymi w boju podwładnymi do Rosgwardii, a nie do Ministerstwa Obrony, czy do pozostałości „Grupy Wagnera” przy Prigożynie na Białorusi. Osobiście uważam to za bardzo logiczne z ich punktu widzenia. Co warte podkreślenia, teraz w zasobie generała Wiktora Zołotowa (dowódcy Rosgwardii) znajduje się najbardziej doświadczony bojowo personel sił specjalnych w Rosji. Czyli własne (odtworzone) jednostki, fanatyczny (tiktokowy) „Achmat” Kadyrowa, a teraz najbardziej bojowa część Wagnera. Trzeba też wspomnieć, że nie bez powodu gen. Zołotow ma opinię najwierniejszej szabli prezydenta. Putin wojskowym i Armii nie do końca ufa, co dało się odczuć w spotkaniach z kierownictwem resortu obrony
Po co są potrzebni marszałkowie?
Bardzo interesujące jest to, że obecnie niektórym w Moskwie i częściowo na zachodzie wydaje się, że kontrofensywa ukraińska obnażyła słabość armii ukraińskiej. W ich ocenie nieuchronnie zbliża się rosyjskie zwycięstwo – przegrana wojna, wygrany pokój itp. Wielu w to zaczęło wierzyć i gonić za tymi demonami. Moim zdaniem niesłusznie. Co ma do tego bunt Wagnerowców? Bunt ten kosztował Rosję nieodwracalne i wielokrotnie omawiane straty ale tu spekuluję, że akceptowalne przez któregoś z gracza (graczy). Wracając do Prigożyna, to jest użyteczny (dla każdego) gdyż ma „fetysz sprawczości” – to jest jego siłą, którą Putin i inni gracze cenią.
Fakt, że były przywódca buntu oprócz własnych interesów walczył lojalnie o czyjeś interesy, może być bardzo ważne w innej nachodzącej perspektywie czasowej .”Świcie pokoju”, czyli wygranej lub przegranej Rosji. Tu stawiam tezę, że tak skompromitowani (i dalej kompromitujący się) Szojgu i Gierasimow zostaną w końcu zwolnieni ale tylko w przypadku nadchodzącej wygranej Rosji, a ci, którzy zajmą ich miejsce, wskażą nam grupę wpływów, która skorzystała na buncie Prigożyna przez sprowokowanie go tym aresztowaniem. W przypadku wygrania wojny, Putinowi są potrzebni nowi „marszałkowie zwycięstwa”. Ci obecni nadają się idealnie na wytłumaczenie klęski, więc póki co będą grać swoją tragiczną rolę. A kto zostanie warunkowo „marszałkiem zwycięstwa”, którym kiedyś był Gieorgij Żukow, jako niekwestionowany ojciec zwycięstwa wojny ojczyźnianej? Tu opieram się tylko na moich spekulacjach. W świadomości społecznej Rosjan bohater zwycięstwa to mistyk, który będzie miał maksymalną legitymację w walce o stanowisko następcy Putina. Oczywiście kiedy tylko będzie taki potrzebny w 2024 roku lub później. Nie lubię hazardu ale jak bym musiał kogoś wskazać to w tej grupie „marszałków zwycięstwa” może być Generał Iwan Popow (były dowódca 58. Armii) A co z Prigożynem? Podobno otrzymał od „Cara” prawo do Afryki. To bardzo dochodowy biznes. Metale szlachetne, diamenty, ropa, gaz, konflikty klanowe i wpływy. Rosyjscy analitycy oceniają, że to 3-4 miliardy dolarów dochodu roczne. Biznes jak biznes. Oceniam, że Prigożyn i jego najemnicy będą jeszcze dla Kremla przydatni. Bardziej zewnętrznie, niż wewnętrznie. Chociaż sam szef buntowników podczas spotkania z tymi co przy nim zostali powiedział – „Czekamy na moment, w którym będziemy mogli wykazać się w pełni”.