Ile Rosjanin zarobi na wojnie z Ukrainą?
Rosyjskie straty osobowe, według różnych szacunków od początku pełnoskalowej inwazji, sięgają od 300 tys. do nawet 500 tys. osób. W liczbę tę wchodzą zarówno zabici, jak też ranni i zaginieni. W przypadku tej pierwszej wartości, w oparciu o wpisy w mediach społecznościowych, nekrologach w prasie i mediach, czy też tablicach pamiątkowych udało się zidentyfikować z nazwisk, dat urodzenia i śmierci ponad 57 tys. Rosjan, którzy nie powrócili żywi z wojny.
Wbrew powszechnie panującym twierdzeniom, Rosja nie posiada nieograniczonych rezerw osobowych i od lat zmaga się z problemem demograficznego spadku ludności. Każdego roku ubywa od 100 tys. do prawie 500 tys. Rosjan – od czasu inwazji wzrost tych liczb jeszcze bardziej przyśpieszył, i – co gorsza dla rosyjskiej gospodarki – tyczą się one głównie ludzi w wieku produkcyjnym. Również problemem dla Rosji jest jej rozległe terytorium oraz wiele usług i zawodów, których nie da się zastąpić lub przesunąć w inne miejsce – chodzi m. in. o pracowników transportu, obsługę kolei, transport lotniczy (w tym śmigłowcowy), pracowników firm naftowych i gazowych, którzy pracują głównie na dalekich obszarach Syberii czy Arktyki. Kolejne projekty rozwojowe na rosyjskim szelfie północnym wymagać będą setek tysięcy pracowników, którzy będą musieli w kolejnych latach rozpocząć życie w surowych warunkach Arktyki.
Problem niedoboru kadr widać na przykładzie rekrutacji nowych żołnierzy, którzy mają służyć w wojsku rosyjskim. Na podstawie ogólnodostępnych danych, prezentowanych również przez organy rosyjskiego ministerstwa obrony, miesięcznie do armii zgłasza się średnio 30 tys. nowych rekrutów. Nie wszyscy z nich, ze względów zdrowotnych i administracyjnych, przechodzą dalsze etapy rekrutacji. W ostatnich tygodniach, według ukraińskich danych, dziennie eliminowanych jest powyżej 1000 rosyjskich żołnierzy. Jednocześnie w ostatnich miesiącach zaobserwowano spadki liczbowe nowych chętnych do dobrowolnej służby w rosyjskim wojsku.
Według analiz profilu Oko Gora, który powołuje się na dane ministerstwa obrony Rosji, w czerwcu 2023 roku średnio dziennie 1750 osób podpisywało kontrakty na służbę w rosyjskim wojsku. W lutym poziom ten spadł do 1100 dziennie, na początku czerwca średnia dzienna spadła do 900.
Bogata oferta
Aby utrzymać wysokie zainteresowanie służbą wojskową przy jednoczesnym braku siłowego mobilizowania kolejnych rekrutów, resort obrony Rosji wraz z poszczególnymi regionami musi przygotowywać atrakcyjne oferty, aby skusić potencjalnych chętnych. Służby mundurowe zawsze były pożądanym pracodawcą, od czasu pełnoskalowej inwazji ta atrakcyjność, od strony finansowej i dodatkowych benefitów, jeszcze bardziej wzrosła.
Zachęty do służby składają się z wielu elementów – podstawowym i najważniejszym są oczywiście pieniądze. Na co może liczyć rekrut?
Tutaj sprawa jest oparta jest na dwóch głównych składowych – części federalnej, czyli tego, co jest zapewniane na poziomie krajowym i pochodzi z budżetu resortu obrony oraz części regionalnej, czyli dodatki, które finansowane są z budżetów regionów. Stanowi to równocześnie sposób na przerzucenie kosztów prowadzenia wojny na regiony.
Część federalna składa się z: jednorazowej premii, wypłacanej po podpisaniu kontraktu na minimum rok służby – 195 tys. rubli (8,800 zł), do 50 tys. rubli w trakcie trzymiesięcznego szkolenia (2,800 zł) oraz od 210 tys. rubli miesięcznie w trakcie służby (9,500 zł). Pensja miesięczna zależna jest od stopnia oraz zajmowanego stanowiska. W przypadku stanowiska zastępcy dowódcy plutonu żołnierz może liczyć na 250 tys. rubli (11,300 zł) miesięcznego wynagrodzenia, w przypadku dowódcy drużyny pensja wynosi 238 tys. rubli (10,700 zł). Kierowca może liczyć na 216 tys. rubli (9,800) a strzelec granatnika czy kucharz 211 tys. rubli.
Dodatkowo, w ramach płatności federalnych, rekruci teoretycznie mogą liczyć na dodatkowe premie – 8 tys. rubli (360 zł) za każdy dzień prowadzonej ofensywy, do 50 tys. rubli (2,200zł) za każdy kilometr natarcia w ramach grupy szturmowej, dodatkowe bonusy w wysokości od 100 tys. rubli do miliona rubli za zniszczenie bądź zdobycie uzbrojenia przeciwnika (czołgów, śmigłowców, systemów artyleryjskich).
Przy założeniu, że żołnierz ma stopień szeregowego i jest strzelcem, przebywa w strefie działań wojennych co najmniej 13 dni i przeszedł ze swoją grupą szturmować 8 km, może on w ciągu miesiąca zarobić ponad 714 tys. rubli tj. 32 tys. złotych (210 tys. rubli + 104 tys. rubli + 400 tys. rubli), nie wliczając do tego premii za zniszczony bądź zdobyty sprzęt wroga.
Jednak to nie jest wszystko – każdy region, w zależności od stopnia zamożności, wypełniania nałożonych przez Moskwę minimalnych limitów „dobrowolców” czy innych czynników przyznaje swoje dodatkowe premie za uczestnictwo w wojnie. I tak przykładowo region Sachalinu oferuje swoim rekrutom dodatkowe 400 tys. rubli (18.000 zł) za podpisanie kontraktu. Dodatkowo rekrut może liczyć na 75 dni dodatkowego urlopu, bezpłatnego bilety na wakacje w dowolne miejsce w Rosji, 50 procent rekompensaty za rachunki, dodatkowe 5 tys. rubli dodatku do emerytury. Co interesujące, służby rekrutacyjne na Sachalinie dokładnie wyszczególniają liczbę wakatów, na które poszukiwani są rekruci – i tak do jednostek „motostriełkowych” (piechota zmotoryzowana) szuka się 1300 chętnych, do oddziałów logistycznych potrzeba 150 ludzi, oddziałów pancernych również 150 ludzi, artyleria i wojska rakietowe mają 200 wakatów, tyle samo chętnych szukają wojska obrony powietrznej, 50 rekrutów szukają wojskowi teleinformatycy. Łącznie na samym Sachalinie, zamieszkiwanym przez 445 tys. ludzi, wakaty w samym wojsku liczą oficjalnie ponad 2 tys. miejsc.
W przypadku Krasnojarska dodatkowa wypłata wynosi 300 tys. rubli w przypadku, gdy rekrut pochodzi z obwodu, a 400 tys. rubli w przypadku, gdy rekrut pochodzi z samego miasta Krasnojarsk. Ten podmiot federalny pomoże również spłacić kredyt hipoteczny czy też wypłaci 3 mln rubli rodzinie w przypadku śmierci rekruta w trakcie działań wojennych.
W kraju Chabarowskim rekrut otrzyma z kasy regionu dodatkowe 350 tys. rubli dodatku za podpisanie kontraktu. Prawdziwy bank rozbiły władze Kraju Krasnodarskiego, gdzie po spełnieniu kilku warunków rekrut w pierwszym miesiącu służby może otrzymać nawet 1,65 mln rubli wypłaty (75,000 zł). 195 tys. pochodzi z opłaty federalnej, milion rubli jako dodatek regionalny, 200 tys. rubli za służbę w jednostkach wojskowych wskazanych przez władze regionalne, 250 tys. rubli za podpisanie kontraktu jako mieszkaniec Krasnodaru.
Równie hojne są władze „Jugry”, czyli obwodu Chanty-Mansyjskiego, gdzie podstawą gospodarki są wysokopłatne miejsca pracy przy przemyśle wydobywczym. Za podpisanie kontraktu rekrut otrzyma z kasy regiony dodatkowe 400 tys. rubli, dodatkowo za każde dwa miesiące służby władze regionu dorzucą kolejne 150 tys. rubli. Na zakończenie umowy weteran otrzyma dodatkowe 100 tys. rubli (4,500 zł). Jak podliczają – w rok można zarobić 1,6 mln rubli (72,500 zł) z samych dodatków, nie wliczając co najmniej 210 tys. rubli miesięcznej wypłaty federalnej.
Rekrut z obwodu moskiewskiego od władz regionalnych otrzyma „jedynie” 50 tys. rubli dodatkowo. W Smoleńsku rekrut dostanie, poza dodatkami federalnymi, bonusowe 250 tys. rubli z kasy regionu za samo podpisanie kontraktu. W obwodzie królewieckim władze lokalne oferują dodatkowe 100 tys. rubli za podpisanie kontraktu.
Każdy region dodatkowo przyznaje swoje „benefity”, jak darmowe bilety na wydarzenia artystyczne i kulturalne, pakiety wypoczynkowe dla rodziny, dodatkowe miejsca w placówkach edukacyjnych dla dzieci uczestników wojny z Ukrainą i wiele innych. Żołnierz w Rosji zgodnie z prawem emerytalnym przechodzi na emeryturę pod odsłużeniu 20 lat.
Skąd są tak duże różnice w zarobkach poszczególnych regionach? Po pierwsze wiele zależy od sytuacji ekonomicznej danego regionu. W bogatym Sachalinie, gdzie podstawą gospodarki jest przemysł węglowodorowy, średnie miesięczne wynagrodzenie wynosi około 130 tys. rubli (5,900 zł). Średnia pensja w Jugrze za 2023 rok to 103 tys. rubli (4,700 zł). Dla porównania – w obwodzie królewieckim średnia zapłata to 55 tys. rubli (2,700 zł), a w obwodzie smoleńskim jedynie 38 tys. rubli (1,700 zł). Średnia pensja w Rosji to 73 tys. rubli (3,300 zł).
Coś, co dla mieszkańca Królewca będzie atrakcyjnym wynagrodzeniem, dla pracownika platformy wiertniczej będzie nędznymi groszami. Drugim powodem różnic może być „chęć” wskazania przez władze federalne, z których regionów premiowani są rekruci. Chodzi oczywiście o zachęcanie do walki mieszkańców Dalekiego Wschodu czy Uralu, a nie mieszkańców zachodniej części Rosji z Moskwą i Petersburgiem na czele. Statystyki śmierci prowadzone m.in. przez portal Meduza pokazują, że za imperialne zapędy Putina i jego otoczenia w głównej mierze życiem i zdrowiem płacą biedni mieszkańcy nie-ruskich z natury regionów Rosji.
Gruszki na wierzbie?
Dla statystycznego Rosjanina perspektywa służby wojskowej jawić się może często jako wybawienie od marności swego codziennego i biednego życia. Skuszeni wizją ogromnego zarobku, chwały – pamiętajmy, że to czynnik, który w Rosji również jest niezwykle ważny i zachęcający do najwyższych poświęceń, masowo podpisują w tysiącach dziennie kontrakty na służbę w rosyjskim wojsku. Rzeczywistość ma jednak szare oblicze. Często szkolenie nie trwa trzech miesięcy, a kończy się już po kilu tygodniach, sama jakość jego również pozostawia wiele do życzenia. Rekrut „rzucany” jest do boju nieprzygotowany, bez odpowiedniego uzbrojenia i wyposażenia. Świeżo upieczeni żołnierze, którym uda się przeżyć pierwsze szturmy, często trafiają na „starszych” i bardziej doświadczonych kolegów, którzy urządzają im piekło „po drugiej stronie”. Każą za niesubordynację, tchórzostwo czy wycofanie się z pola walki. Zastraszają, biją i okradają.
Wypłaty z ministerstwa obrony też często się nie pojawiają, albo przychodzą pomniejszane. Na rosyjskich grupach wojskowych można spotkać wiele narzekań na sposób, wysokość i terminowość wypłacanego żołdu.
Służba, która miała odmienić życie przeciętnego mieszkańca „gubinki: często je kończy gdzieś na polach Ukrainy. I tu pojawiają się kolejne problemy – jednym z haseł rekrutacyjnych jest: „Zaciągnij się do wojska dla dobra swojej rodziny”. W domyśle chodzi o to, że w przypadku czarnego scenariusza władza ma zaopiekować się pozostałymi członkami rodziny, dając im godziwe życie z odszkodowania za śmierć ojca czy męża. W rzeczywistości jednak często zdarza się, że ze względu na nieodzyskanie ciała poległego rodzinie nic się nie należy, a sam poległy był jej jedynym żywicielem. To generuje kolejne społeczne problemy, o których wciąż w Rosji jest cicho.
Czy warto zatem narażać życie dla obietnic? Wielu się na nie skusi, jednak skala ich musi być coraz wyższa – jeszcze do niedawna nie obowiązywały żadne dodatkowe, jednorazowe wypłaty za podpisanie kontraktu, a dziś kwoty sięgają kilkudziesięciu tysięcy złotych. To realny koszt prowadzenia wojny i jeden z powodów nadzwyczajnie wysokich wskaźników rosyjskiej gospodarki w ostatnich kilkunastu miesiącach.
Komentarzy 1