Mariusz Marszałkowski: Wiele razy jeździłeś na Ukrainę, również przed rozpoczęciem pełnoskalowej inwazji ze strony Rosji w 2022 roku. Widziałeś różne etapy wojny. Wiele mówi się obecnie o ciężkim okresie na linii frontu, czy biorąc pod uwagę całość konfliktu potwierdziłbyś te komentarze? Czy jednak sytuacja nie jest aż tak tragiczna?
Damian Duda, Fundacja „W międzyczasie”: Wydaje mi się, że obecna sytuacja jest najbardziej skomplikowana w porównaniu do tego, co widziałem do tej pory. Po pierwsze, Ukrainie zaczyna brakować ludzi. Ci, którzy mieli doświadczenie bojowe albo zginęli, albo są ranni. Mobilizuje się masy osób, które po szybkim szkoleniu są wypychane na front. Ze względu na to, że nie są to ochotnicy, ich motywacja do walki nie jest zbyt wysoka.
Dodatkowo pojawia się problem z kadrami dowódczymi: ci, którzy mieli doświadczenie, zginęli; ci, którzy są mobilizowani nie mają na tyle bojowego doświadczenia, aby otrzymać awans, więc powołuje się oficerów rezerwy z wiedzą sowiecką z zamierzchłych czasów ich służby. Niestety, nie znają się na sprzęcie, którym mają dowodzić. W moim mniemaniu ludzie są najistotniejszym elementem zdolności prowadzenia działań bojowych.
Po drugie, sprzęt. Niestety mówimy już nie tylko o brakach w amunicji artyleryjskiej, lecz również o brakach w amunicji strzeleckiej. Dochodzi do sytuacji, w której Ukraina musi wracać do kalibru 762 mm, ponieważ amunicji karabinkowej 545 mm czy 556 mm zaczyna brakować. Ukraińcy zawsze mierzyli się z niedoborem amunicji artyleryjskiej, ponieważ schodziła ona najszybciej. Jednak jeśli brakuje podstawowego narzędzia do walki, jakim jest broń indywidualna i amunicja do niej…
Zaznaczyłeś, że element ludzki jest kluczowym elementem wojny, ponieważ ludzi się mówiąc kolokwialnie „nie dowiezie” (nie licząc małej ilości ochotników). Jakie są morale ukraińskich żołnierzy po ponad dwóch latach wojny i jak na to morale wpływają ostatnio udzielone pakiety wsparcia wojskowego?
Ostatnio przegłosowane amerykańskie pakiety pomocowe zaczną wpływać na morale w momencie, w którym żołnierze fizycznie będą mieli tę broń w rękach. To, że zostały one ogłoszone i zasądzone jeszcze nie wpływa na to, że żołnierze fizycznie dostaną narzędzia do walki lub ewakuacji poszkodowanych.
Niestety, również opancerzonych transporterów medycznych i wozów ewakuacji medycznej jest jak na lekarstwo i najczęściej w użytku są transportery nieopancerzone.
Faktem jest, że brak nowych ludzi, brak rotacji – wymieniania walczących pododdziałów – budzi zmęczenie, niepokój i obniża morale.
Czy da się je jakoś w miarę szybko podnieść?
Na to składa się wiele czynników. Są jednostki, które pomimo ciężkiej sytuacji utrzymują wyższe morale. To przede wszystkim te, które mają do czynienia z mądrym sposobem dowodzenia, które nie wytraca nadmiernie ludzi, stosuje inteligentną taktykę i za wszelką cenę stara się ochronić życie żołnierza w jak największym stopniu.
Te jednostki mają najmniejsze problemy z naborem, rekrutacją i mobilizacją ludzi. Najczęściej to bataliony ochotnicze. Problem pojawia się w jednostkach wojsk operacyjnych, gdzie głównie mamy do czynienia z rekrutem z mobilizacji, a ludzkie życie nie zawsze jest szanowane przez dowódców. Przychodzący żołnierze są traktowani jako „jednorazówki” w szturmach nie dających większej szansy na przeżycie.
To, co może zmienić morale, to przede wszystkim większa troska dowódców, aby swoim sposobem dowodzenia zmaksymalizowali szanse przeżycia żołnierzy na polu walki.
Jak z perspektywy medyka pola walki wygląda pełnoskalowa inwazja? Czym różni się od wojny z lat 2014-2022?
W obecnej fazie zwiększyła się ilość użytej artylerii, dronów FPV i lotnictwa. Szczególnym problemem są drony i lotnictwo, rosyjskie środki bojowe działają praktycznie bezkarnie. Ciężko jest znaleźć na to obronę.
Ukraińcy starają się zaopatrywać w zagłuszarki przeciwko dronom, testują nowe urządzenia. Jednak to niekończący się wyścig zbrojeń, po obu stronach zresztą. Dla medyków ewakuujących drony FPV, polujące na transporty medyczne, stanowią duży problem.
Czego obecnie najbardziej potrzebują medycy pola walki? Dużo mówi się o artylerii czy czołgach, jednak co jest potrzebne do ratowania życia ukraińskich żołnierzy?
Przede wszystkim pojazdy. Wielokrotnie ewakuujemy żołnierzy z pola walki na nogach, jednak finalnie każdy poszkodowany powinien zostać jak najszybciej przewieziony pojazdem do odpowiedniego punktu pomocy. Niestety wytrzymałość i funkcjonalność takich aut jest bardzo, bardzo krótka.
Większość środków jest wydawana na zakup i przystosowanie nowych wozów do ewakuacji oraz środki medyczne i diagnostyczne.
Jak widzisz postępowanie wobec rannych obu stron konfliktu? Kiedyś wiele mówiło się o konwencjach, humanitaryzmie. Jak to wygląda w praktyce?
Jeśli chodzi o Międzynarodowe Prawo Humanitarne Konfliktów Zbrojnych, to nie jest ono absolutnie przestrzegane przez Rosjan. Medycy bojowi mają świadomość tego, że poza przeżyciem musimy zapewnić przeżycie komuś innemu – nasza robota w tym momencie obarczona jest dużym wysiłkiem.
Jak można mierzyć efektywność pracy medyków bojowych? Czy to ocalone życia, uratowane kończyny?
Wymiernym efektem naszej pracy jest poszkodowany przekazany do szpitala lub punktu stabilizacyjnego, gdzie czeka na niego personel medyczny, kontynuujący akcje ratujące życie.
Jeżeli przeżywalność w ewakuacji żołnierza jest wysoka, możemy powiedzieć, że efektywność medyka bojowego jest wysoka. Na obecnym polu walki jest ona wyznaczana i warunkowana tym, jak ten bojowy medyk rozwija się w kwestii funkcjonowania na polu walki.
Bardzo często musi on przekraczać swoje kompetencje prawne i pracować środkami, którymi w normalnych realiach pracowaliby lekarze czy personel w pełni medyczny. Tutaj nie ma jednak innego wyjścia. Od szybkiego i efektywnego podania pomocy, także farmakologicznej, zależy przeżywalność poszkodowanych.
Ile jest osób w Waszym zespole?
Obecnie 30 medyków bojowych, którzy pracują w miesięcznych okresach na miejscu. Po miesiącu przychodzi kolejna zmiana, a my przygotowujemy kolejnych 10 medyków bojowych. Głównie są to Polacy, jednak mamy również Niemca i dwóch Ukraińców.
W jaki sposób można zostać medykiem pola walki? Jakie trzeba mieć predyspozycje?
Taka osoba musi mieć predyspozycje psychofizyczne. Psychicznie musi być przygotowana na to, że ludzie będą umierali jej na rękach i nie uda się jej wszystkich uratować. Fizycznie, osoba będzie musiała włożyć pełnię wysiłku w to, aby poszkodowanego ewakuować. Dużo dźwigamy – osobiście mam uszkodzony bark, powinienem wylądować na rehabilitacji. Tymczasem szykuję się do kolejnego wyjazdu.
W naszym przypadku proces rekrutacji odbywa się kilkuetapowo. Chętni muszą mieć ukończony podstawowy kurs z medycyny pola walki i medycyny ratunkowej, bądź KPP (kwalifikowanej pierwszej pomocy).
Kolejno odbywa się rozmowa z psychologiem. Jeżeli zakwalifikuje on taką osobę do pracy, wtedy przechodzi ona szkolenie taktyczne, psychologiczne z pracy w zespole, szkolenie medyczne – uzupełniamy wiedzę kandydata. Dopiero wtedy możemy podjąć decyzję o tym, że taka osoba zostanie włączona do zespołu.
W ciągu dwóch lat zgłosiło się do nas ponad 470 osób, z których wyselekcjonowaliśmy ponad 30. Staramy się angażować, w naszym mniemaniu, najbardziej wartościowy i rokujący materiał ludzki.
Na koniec muszę zapytać jak wygląda retencja w zespole Twoich ratowników?
W naszym przypadku wyjeżdżamy na Ukrainę na naszych urlopach bezpłatnych, więc bardzo często ktoś nie może pozwolić sobie na więcej niż jeden wyjazd w roku. Nasza praca jest w pełni ochotnicza i bezpłatna. Jednak taka osoba dalej jest w fundacji, zajmuje się przekazywaniem doświadczenia naszym formacjom i służbom, siłom zbrojnym, aby lekcje ukraińskie wzmocniły polskie jednostki. Kolejnym krokiem jest szkolenie służb polskich.
Ukraińcy zapłacili naprawdę ogromną ilością własnej krwi za tą lekcję walki. Staramy się, aby polskie jednostki mogły korzystać z ich doświadczenia i aby rachunek, który zapłacili Ukraińcy, był z korzyścią również dla nas.