Dziecko Oppenheimera w strategii USA i ZSRR
26 grudnia 1991 roku formalnie przestał istnieć ZSRR. Wraz z jego rozpadem swój żywot zakończył też dwubiegunowy porządek międzynarodowy, charakteryzujący się wyraźną polityczną dominacją dwóch potęg – USA i ZSRR. Wtedy też rozpoczął się okres, który w 1990 roku amerykański publicysta polityczny Charles Krauthammer określił mianem „momentu jednobiegunowego”, czyli czasu w którym pozycja USA jest w systemie międzynarodowym jednoznacznie hegemoniczna. Na marginesie można zauważyć, że wspomniany „moment jednobiegunowy” trwał do czasu światowego kryzysu finansowego lat 2007-2008.
Początek jego schyłku można zaś umiejscowić we wrześniu 2001 roku, kiedy miał miejsce atak na wieże World Trade Center. Za jego symboliczne zakończenie można zaś uznać wydarzenia z lat 2021-2022, czyli wycofanie się USA z Afganistanu oraz rosyjski najazd na Ukrainę w 2022 roku. Drugie z wymienionych wydarzeń ciągle trwa, choć już teraz można ocenić, że rosyjska wojna stanowi w istocie próbę zakwestionowania pozimnowojennego porządku politycznego w Europie Środkowowschodniej.
Rozpad ZSRR w 1991 roku nie oznaczał całkowitego końca bipolarnego porządku międzynarodowego. Wiele z fundamentów dawnego świata przetrwało. Federacja Rosyjska, bezpośrednia następczyni ZSRR, zachowała dużą część atrybutów wielkomocarstwowych, do których jako najważniejszy zaliczyć można zdolność jądrowego odstraszania.
W związku z tym nuklearny porządek międzynarodowych, na który według Niny Tannenwald składa się zbiór sprzeczności pomiędzy państwami posiadającymi broń jądrową, a tymi które jej nie mają oraz stosunki pomiędzy samymi państwami atomowymi, przekształcił się ale nie uległ całkowitej erozji. Pomimo rozpadu ZSRR i związanych z tym zmian na świecie, USA i Rosja ciągle były państwami posiadającymi niekwestionowaną przewagę jądrową nad wszystkimi pozostałymi. To one, z uwagi na liczbę głowic i środki przenoszenia, w największym stopniu, obok innych państw nuklearnych, jak Wielka Brytania czy Francja, były zdolne do praktycznej realizacji doktryny gwarantowanego wzajemnego zniszczenia.
Czym jest MAD?
Doktryna wzajemnego gwarantowanego zniszczenia (mutual assured destruction, MAD) narodziła się w latach 60. Ubiegłego wieku. Doktrynę można nazwać mianem zarówno dziecka, jak i dziedzictwa tej epoki. Nie bez znaczenia jest akronim MAD, co po angielsku oznacza „szalony”.
Do wspomnianej gry słów odniósł się Robert McNamara, Sekretarz Obrony USA w latach 1961-1968, który doktrynę ogłosił. W jednym z wywiadów powiedział: „To nie jest szaleństwo. Wzajemne zagwarantowane zniszczenie to podstawa odstraszania” a kilka zdań dalej „To nie jest szaleństwo, to jest logiczne”. W tym kontekście warto też wspomnieć o tzw. teorii szaleńca (madman theory) zakładającej, że tworzenie wrażenia nieprzewidywalności w praktyce działa odstraszająco.
Powstanie doktryny MAD związane jest z faktem intensywnego rozwoju potencjałów nuklearnych USA i ZSRR, które osiągnęły poziomy zdolne do zniszczenia nie tylko przeciwnika, ale całego życia na ziemi. Do tego dodać trzeba rozwój rakietowych środków przenoszenia, który znacząco zwiększył skuteczność ewentualnego ataku jądrowego. Można powiedzieć, że MAD stanowiła kruchy fundament równowagi bipolarnego porządku międzynarodowego. Zimna wojna skończyła się przed trzydziestoma latami, ale MAD nie odeszła do końca w przeszłość, choć niewątpliwie przestała być głównym czynnikiem zapewniającym globalną równowagę strachu.
Doktryna MAD zakłada, że mocarstwo nuklearne powinno zmierzać do stanu, w którym wybuch konfliktu atomowego z drugim mocarstwem tego typu będzie oznaczał nieuchronną zagładę obydwu. Bazuje ona na koncepcji odstraszania, której korzeni należy szukać w teorii gier, przede wszystkim w pracach John F. Nasha i jego teorii równowagi. MAD opiera się na założeniu, że warunkiem koniecznym, żeby odstraszanie działało, jest posiadanie potencjału atomowego potężniejszego od pozostałych stron ewentualnego konfliktu.
Zakładała ona jednak również to, że obie strony dążą do zapobiegnięcia najgorszemu możliwemu scenariuszowi, jakim jest nuklearna anihilacja. Według MAD podmiot, który zdecydowałby się na użycie broni jądrowej, musiałby zakładać, że nastąpi destrukcyjny odwet, który spowoduje również jego zniszczenie.
Oczywiście to założenie działało przede wszystkim w kontekście dwóch supermocarstw jądrowych, jakimi były w okresie zimnej wojny USA i ZSRR, po którym potencjał nuklearny odziedziczyła Federacja Rosyjska. Inne ówczesne mocarstwa atomowe posiadały ograniczone zdolności do realizacji MAD wobec dwóch głównych supermocarstw. Nie dysponowały one nuklearną triadą, choć oczywiście posiadały pewne możliwości w zakresie tzw. „drugiego uderzenia”.
Niezależnie od różnego typu kontrowersji, MAD niewątpliwe przyczyniła się do uznania broni jądrowej za środek ostateczny, w praktyce nie mający zastosowania w wojnie. W przypadku mocarstw, które miały zdolność gwarantowanego zniszczenia, militarne rozstrzygnięcie konfliktu stało się w zasadzie niemożliwe. Broń jądrowa i zasada MAD stały się mieczem Damoklesa, który zawisł nad nuklearnymi mocarstwami. Doskonale ilustruje go następujący dowcip:
– Może zagramy w nuklearne szachy!
– Dobrze. Ja zaczynam.
– Obawiam się, że nie będziesz mieć odwagi zacząć.
Zmierzch MAD?
Stan nuklearnej równowagi pomiędzy USA i Rosją trwał przez kolejne trzy dekady epoki pozimnowojennej. Niektórzy eksperci byli nawet zdania, że w latach dwutysięcznych, ze względu na degradację rosyjskiego potencjału nuklearnego, USA osiągnęły absolutny prymat w tym obszarze. Pogląd taki wyrazili w 2006 roku Keir A. Lieber z Uniwersytetu Notre Dame oraz Daryl G. Press z Uniwersytetu Pensylwanii. Zakładali oni, że USA posiadły teoretyczną zdolność zniszczenia w pierwszym ataku wszystkich rosyjskich baz bombowców strategicznych, okrętów podwodnych oraz międzykontynentalnych pocisków balistycznych. Analiza wspomnianych badaczy uznana została jednak za kontrowersyjną i spotkała się krytyką Departamentu Obrony USA.
Niezależnie od spekulacji na temat utraty przez Rosję zdolności do realizacji MAD, które raczej należy pozostawić w kręgu akademickich dywagacji, zauważyć należy, że zmierzch epoki dwubiegunowego porządku nuklearnego i tak rysuje się na dziejowym horyzoncie. Może nawet dobiega on końca na naszych oczach. Wiele wskazuje, że determinację do wejścia do ekskluzywnego klubu supermocarstw jądrowych, zdolnych do realizacji doktryny MAD w pełnym zakresie, wykazują Chiny. Niewątpliwie, mają one wszelkie atuty, żeby się we wspomnianym gronie znaleźć i to szybciej, niż można to sobie wyobrazić.
Chińskie aspiracje w zakresie zdolności odstraszania nuklearnego są bacznie obserwowane na świecie, szczególnie w USA. Andrew F. Krepinevich z Hudson Institute i Center for a New American Security w 2022 roku pisał na łamach Foreign Affairs, że system dwóch wielkich potęg nuklearnych przechodzi na naszych oczach do historii. Przyczyną tego jest rozwój chińskiego potencjału nuklearnego. Według wspomnianego badacza do 2030 roku Chiny powiększą swój potencjał nuklearny czterokrotnie. Trudno jednoznacznie ocenić co to w praktyce może oznaczać.
Według szacunków Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań Pokojowych, w styczniu 2023 ChRL posiadała ok. 400 głowic jądrowych. Jeśli zasób ten zostałby powiększony czterokrotnie, to byłoby to ok. 1600 głowic, czyli mniej więcej tyle, ile rozmieszczonych, czyli umieszczonych już na pociskach lub w bazach, mają USA i Rosja. W tym kontekście warto także wspomnieć o deklaracji z 2023 roku przywódcy ChRL Xi Jingpinga, związanej z koniecznością „przygotowań do wojny”. W związku z tym nie można wykluczyć, że rozwój chińskiego potencjału nuklearnego nastąpi nawet szybciej, a jego skala będzie większa niż jest to zapowiadane. Warto przy tym nadmienić, że jeszcze w 2007 roku z analiz opublikowanych na łamach Asian Affairs: An American Review wynikało, że Chiny nie są w stanie zrealizować MAD, gdyż nie mają potencjału na tzw. „drugie uderzenie”.
Jak na system międzynarodowy wpłynie uzyskanie przez Chiny zdolności MAD?
W okresie zimnej wojny pomiędzy mocarstwami nuklearnymi występowały relacje, które można określić jako symetryczne. Równowagę pomiędzy blokami zapewniało odstraszanie nuklearne oparte na doktrynie MAD. Współczesny nuklearny porządek międzynarodowy wyewoluował w kierunku nuklearnych relacji asymetrycznych. Składają się na nie relacje pomiędzy państwami atomowymi, które można określić jako supermocarstwa, pozostałymi mocarstwami atomowymi oraz podmiotami państwowymi i pozapaństwowymi, które teoretycznie mogą dążyć do wejścia w posiadanie broni jądrowej. W takich warunkach doktryna MAD nie ma już tak strategicznego wymiaru jak w okresie zimnej wojny.
Konflikty mogą toczyć się (co zresztą się dzieje) poniżej progu eskalacji nuklearnej oraz w domenach, w których MAD nie odgrywa praktycznie żadnej roli. Broń jądrowa nie traci oczywiście na znaczeniu, czego dowodzi rosyjski szantaż nuklearny w kontekście wojny na Ukrainie. Jej rola jest już jednak inna.
Na pewno wejście Chin do pierwszej ligi atomowych supermocarstw wpłynie na nuklearny porządek międzynarodowy. Trudno jednak przewidzieć, jak będzie się w przyszłości kształtowała równowaga pomiędzy trzema nuklearnymi potęgami zdolnymi do realizacji MAD. Strategiczna nieprzewidywalność wzrośnie, to pewne. Problem równowagi Nasha w grach, gdzie graczy jest trzech a nie dwóch, jest dużo bardziej skomplikowany ze względu na wzrost liczby możliwych strategii.
W takiej rozgrywce może istnieć wiele równowag Nasha, czyli sytuacji, gdy gracz, który wybierze inną strategię niż pozostali, poprzez jej realizację, nie poprawi swojego wyniku. Przekładając to na świat prawdziwej polityki moglibyśmy powiedzieć, że w nuklearnym trójkącie USA-Chiny-Rosja będzie dużo więcej sytuacji, gdy jedno z mocarstw może uznać, że strategia zakładająca nuklearną eskalację będzie dla niego korzystana. Oznacza to, że mogą czekać nas napięcia i kryzysy wcale nie mniejsze niż te z okresu zimnej wojny. W tym kontekście do rangi jeszcze większego symbolu urasta coraz częściej używana kategoria „nowej zimnej wojny”. Wygląda na to, że w tej nowej epoce MAD odegra również swoją rolę.
Pierwszą bombę jądrową stworzyli Amerykanie w 1945 roku pod kierownictwem fizyka Roberta Oppenheimera.