Magdalena Melke: Protest studencki rozpoczął się już w ubiegłym miesiącu, kiedy przekazano żądania zniesienia parytetów na stanowiskach w służbie cywilnej. Następnie przerodził się w szerszy ruch antyrządowy, a policja i niektórzy zwolennicy partii rządzącej strzelali do demonstrantów ostrą amunicją.
Co było powodem protestów, jak do nich doszło?
Dr Kamila Junik, Zakład Azji Południowej i Azji Południowo-Wschodniej, Uniwersytet Jagielloński: Protesty w gruncie rzeczy trwają już od 11 lat i wydarzały się z dość dużą regularnością. Dodatkowo pojawiają się one dość często w tym podobnym momencie, w którym odbywa się proces rekrutacji na studia w sąsiednich Indiach, które kojarzone są przede wszystkim z systemem kwotowym.
Pamiętajmy, że parytety w rekrutacji na stanowiska w służbie cywilnej w Bangladeszu nie oznaczają tego samego, co parytety na Zachodzie – nie dotyczą kwestii podziału na płeć, a związane są z czynnikami klasowymi, etnicznymi i historycznymi.
Zacznijmy od przykładu Indii. System kwotowy gwarantowany jest tam przez konstytucję, co samo w sobie stanowi zgrzyt z twierdzeniem o równości wszystkich obywateli wobec państwa. System kwotowy przeznaczony jest dla tzw. grup mniej uprzywilejowanych (mniejszości etnicznych, religijnych itp.), które dzięki procentowemu wyliczeniu przeznaczonych dla nich stanowisk w służbie cywilnej teoretycznie powinny mieć zapewniony bardziej równościowy start wobec uprzywilejowanej większości. System miał być narzędziem wyrównującym szanse społeczne i zapewniającym szybszy rozwój grupom, które były mniej uprzywilejowane. Miał również „windować” całe grupy społeczne ku wyższemu wykształceniu i lepszym możliwościom społecznym i ekonomicznym.
Dodatkowym czynnikiem komplikującym sytuację jest to, że w krajach Azji Południowej system emerytalny tak naprawdę nie istniał, dlatego po zakończeniu pracy jedynym zapewnieniem bezpieczeństwa i bytu dla wielu osób nadal pozostaje najbliższa, najlepiej wielodzietna rodzina. Z kolei praca na stanowiskach służby cywilnej jest lukratywna i bezpieczna, ponieważ trudno ją utracić z dnia na dzień. Jeśli ktoś zaczął karierę np. urzędnika, najpewniej pozostanie w swoim miejscu pracy aż do czasu „emerytury”.
System kwotowy zapewniał wejście do szkół, gwarantujących dobre zatrudnienie, dające wiele przywilejów – szczególnie w tzw. sferze budżetowej. Jednocześnie jednak ograniczał ilość miejsc dostępnych dla ogółu społeczeństwa, wpływając na to, że kandydaci nie byli dobierani przede wszystkim ze względu na swoje umiejętności i nie byli oceniani głównie na bazie swojej merytoryczności. Dodatkowo, osoby dostające się na uniwersytety z tzw. miejsc kwotowych, uzyskiwały często słabsze wyniki.
Specyfika bengalskiego systemu kwotowego polegała na tym, że kwalifikowali się do niego również potomkowie tzw. bojowników o wolność, którzy brali udział w wojnie o niepodległość z 1971 roku, kiedy Bangladesz oddzielił się od Pakistanu.
Chciałabym podkreślić – system kwotowy nie niweluje konieczności podchodzenia do egzaminów wstępnych, aby dostać się na studia, ponieważ obowiązują one wszystkich obywateli. Jednak wprowadza rozróżnienie na etapie rozmowy ustnej, kiedy weryfikuje się pochodzenie kandydata i przypisuje się go do odpowiedniej kategorii i listy rankingowej.
Miejsca pracy, gwarantowane przez rząd, zapewniają bezpieczne wynagrodzenie i przewidywalną przyszłość, co nie jest dostępne w sektorze prywatnym.
Protesty studenckie przeciwko systemowi kwotowemu odbywały się już wcześniej. Pierwsze z nich odnotowano w 2013 roku, a kolejne w 2018 roku doprowadziły do jego zniesienia. Dopiero w bieżącym roku wyrokiem Sądu Najwyższego przywrócono system kwotowy, co spowodowało falę protestów studenckich.
Kolejno przyczyniły się one do fali wyrazu obywatelskiego niezadowolenia, związanego z kształtem obecnego rządu oraz jego coraz wyraźniejszymi krokami w stronę autorytaryzmu. Narastająca przez lata frustracja obywatelska oraz niemożność swobodnego, publicznego wypowiadania swojego niezadowolenia, znalazły swój wyraz w szerokich, antyrządowych protestach.
Sheikh Hasina Wazed była najdłużej urzędującym premierem w Bangladeszu. Sprawowała rządy od 2008 roku i rozpoczęła swoją karierę polityczną jako ikona demokracji. W ciągu ostatnich lat oskarżano ją o autokratyzm i tłumienie wszelkiej opozycji, a w kraju nasiliły się aresztowania.
Kim jest Hasina i jaka była natura jej rządów politycznych w ostatnich latach?
Od 2008 roku i powrotu Hasiny do władzy bengalska demokracja zaczęła się powoli przeradzać w autokrację – jednak nie można było o tym mówić, a krytyka obozu rządzącego została de facto zakazana. Trzy typowe aspekty polityki partii Hasiny dotyczyły bardzo mocnego przyspieszenia rozwoju ekonomicznego kraju, politycznej dynastyczności i pogwałcenia praw człowieka.
W ciągu ostatnich lat mogliśmy obserwować niezwykle szybki wzrost PKB oraz stopnia inwestycji, a także unowocześnienie państwa. Powstawały strefy ekonomiczne oraz parki rozwoju, a oprócz przemysłu tekstylnego Bangladesz postawił na dywersyfikację w stronę przemysłu chemicznego i farmaceutycznego. Hasina bardzo mocno stawiała na rozwój ekonomiczny czy też na bliską współpracę z Indiami, z którymi Bangladesz związany jest silnymi więziami historycznymi. Przykładowo, New Delhi wspierało bengalski ruch niepodległościowy w latach 70. XX wieku. Jednocześnie Hasina nie wzbraniała się przed współpracą z Chinami, które angażowały się w rozwój i utrzymanie krajowej infrastruktury – za co z resztą ją wielokrotnie krytykowano, również w kontekście zarzutów korupcyjnych i ustawionych z góry przetargów.
Odnośnie dynastyczności – Sheikh Hasina jest córką pierwszego prezydenta Bangladeszu, Sheikha Mujibura Rahmana, dzięki któremu Bangladesz odłączył się od Pakistanu i stał się niezależnym państwem. Jego wizerunki są niemal wszechobecne w Bangladeszu, a Sheikh Hasina wielokrotnie podkreślała swoje pochodzenia. Uwidacznia to, jak duże znaczenie ma pewna polityczna dynastyczność zarówno w Bangladeszu, jak i w Indiach.
W trakcie kilkunastu lat rządów Hasiny doszło do wielokrotnych pogwałceń praw człowieka, a rządy pani premier coraz wyraźniej zdążały w kierunku autokracji i tendencji do centralizacji władzy. Obywatele nie mogli być krytyczni wobec rządu w żaden sposób, a Hasina pozbywała się każdego, kto był wobec niej nieprzychylny. W podobny sposób starała się zdyskredytować obecnego przywódcę rządu tymczasowego, noblistę Muhammada Yunusa.
Nie wolno było się wypowiadać w jakikolwiek krytyczny sposób o partii rządzącej, a przepływ informacji był ściśle kontrolowany przez partię. Protesty pokazały, że frustracja społeczna, wywołana nałożoną cenzurą, wybuchła razem ze studenckimi protestami.
Pamiętajmy, że za rządów Sheikh Hasiny wielokrotnie dochodziło do tzw. enforced disappearances (pol. przymusowych zaginięć), kiedy nagle znikały osoby działające w opozycji – nie wiadomo było, co się z nimi stało, nikomu nie stawiano oficjalnych zarzutów.
Zdecydowanie premier Hasina rządziła twardą ręką, a jej główną polityczną przeciwniczką była Khaleda Zia, co samo w sobie jest dość unikalną sytuacją w rejonie Azji Południowej. Od chwili dojścia do władzy Hasina próbowała zdyskredytować rywalkę, która raz po raz była oskarżana o różne czyny, w efekcie czego przebywała w areszcie domowym (została uwolniona z niego dopiero po ucieczce premier z kraju). Mimo tego w czasie obecnych protestów Zia nie otrzymała większego poparcia wśród studentów czy protestujących i dotąd nie była brana pod uwagę jako osoba, która mogłaby przejąć władzę.
Kilka godzin po ucieczce Hasiny, przywódcy studenccy zażądali rozwiązania parlamentu i powołania na stanowisko szefa rządu tymczasowego laureata Pokojowej Nagrody Nobla, Muhammada Yunusa. Yunus został zaprzysiężony na stanowisko tymczasowego przywódcy Bangladeszu, a członkowie nowego gabinetu zostali wybrani po konsultacjach z przywódcami studenckimi, wojskiem i przedstawicielami społeczeństwa obywatelskiego.
Czy Pani zdaniem czekają nas reformy Bangladeszu w stronę demokracji, czy raczej wzrost społecznych i politycznych niepokojów ? Być może zbyt wcześnie, aby oceniać?
Mohammed Yunus, który również jest ekonomistą, odpowiada za wprowadzenie do Bangladeszu mikrokredytów, dzięki któremu mali producenci byli w stanie uzyskać niewielkie pożyczki, zapewniające zastrzyk środków finansowych niezbędnych do rozwinięcia biznesu. Przyspieszyło to rozwój ekonomiczny kraju.
Zdecydowanie Yunus ma o wiele bardziej prospołeczne i proludzkie podejście, co nie podobało się Hasinie. Za czasów jej rządów pojawiało się wobec niego wiele sfabrykowanych zarzutów, za pomocą których starano się go zdyskredytować w oczach opinii publicznej.
Wydaje mi się, że nie tylko studenci czy protestujący cieszą się z wyboru Yunusa na przywódcę rządu tymczasowego. W kuluarach bengalskiej polityki mówi się o tym, że być może jest to znak zmierzania kraju w stronę większej normalizacji i demokratyzacji państwa – szczególnie, że osoby zaprzysiężone razem z nim były zaangażowane w działalność na rzecz praw człowieka i pracę u podstaw.
Na pewno jest jeszcze zbyt wcześnie na definitywną ocenę wydarzeń w Bangladeszu. Ogólnie wydaje się, że kraj radzi sobie ekonomicznie, co może de facto przesądzać również o sprawach politycznych. To, że Bangladesz w tak szybkim czasie przeszedł drogę od stygmatu tzw. trzeciego świata, gdzie panuje głęboka bieda, do państwa określanego jako prawdziwy, ukryty ekonomiczny tygrys Azji, pokazuje ogromne możliwości państwa i jego obywateli. Pewne ryzyko przedstawia duże zadłużenie Bangladeszu wobec Chin, które pomagały w budowie wielu projektów infrastrukturalnych.
Bengalskie społeczeństwo jest zmęczone i najważniejsza jest dla niego perspektywa spokojnego rozwoju gospodarczego. Nie zapominajmy, że Yunus z wykształcenia jest ekonomistą, więc z pewnością będzie wspierał rozwój państwa. Pomimo swojego już zaawansowanego wieku, pozostaje aktywnym, prospołecznym działaczem, przywiązanym do wartości wolności. Dlatego – być może – możemy być choć częściowo optymistyczni wobec przyszłości politycznej kraju.
Mniejszość hinduska w Bangladeszu stanowi ok. 8 procent. W sieci zaczęły pojawiać się nagrania i zdjęcia, które mają pokazywać muzułmańskie ataki na hinduskie domy i świątynie, donoszą o tym również lokalne i indyjskie media. Zdaniem dziennika Deutsche Welle, przynajmniej część z nich jest fałszywa.
Czy mniejszość hinduska rzeczywiście jest obecnie atakowana?
Niemal od początku istnienia Bangladeszu jako niezależnego państwa mówi się o naruszeniach wobec społeczności hinduskiej – co zresztą można określić dosyć dużym eufemizmem.
Przykładem może być historia Taslimy Nasrin, bengalskiej pisarki i lekarki, która została uhonorowana Nagrodą Sacharowa za książkę Lajja (pol. wstyd), w której opisała prześladowanie mniejszości hinduskiej przez społeczność muzułmańską, przymuszania do konwersji na islam oraz sytuację wżeniania dziewczyn do rodzin muzułmańskich. W wyniku publikacji islamiści wydali na nią fatwę i wyznaczyli nagrodę pieniężną za jej głowę, przez co musiała uciec z kraju.
Niemniej jednak niektóre doniesienia prasowe wydają się być przesadzone. Patrząc na jak najbardziej wiarygodne źródła – rzeczywiście, wspominano o atakach na miejsca kultu oraz zabytki historyczne. Doszło również do kilku incydentów ataku na społeczność hinduską, a także zniszczeń różnych świątyń poprzez zorganizowane ataki. Jednak również obserwowano oddolne działania społeczności muzułmańskich, które chroniły świątynie hinduskie w swoich miejscowościach.
Przyczyna? Być może fakt, że mniejszość hinduska również znajdowała się na liście grup uprzywilejowanych w ramach systemu kwotowego, a bliskie związki rządu Sheikh Hasiny z Indiami oraz jej ucieczka do Indii najpewniej wzmocniły niechęć większości muzułmańskiej. Do tego naturalnie dochodzą kwestie trywialne, związane z prowadzeniem lokalnego biznesu czy zaszłości międzysąsiedzkich.
Warto jednak podkreślić, że nowozaprzysiężony rząd podkreślał konieczność zaprzestania podobnych ataków i zachęcał do pokojowej egzystencji i wspólnego patrzenia w przyszłość.