„Operacja antyterrorystyczna” Azerbejdżanu
19 września azerbejdżańskie Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało o rozpoczęciu “operacji antyterrorystycznej”, mającej na celu “zapewnienie i przywrócenie struktury konstytucyjnej Republiki Azerbejdżanu”. Jak można przeczytać na stronie Ministerstwa Obrony, “celem [działań] nie jest ludność cywilna ani infrastruktura, a jedynie uzasadnione cele wojskowe”. O ostrzale miało być poinformowane dowództwo rosyjskiego kontyngentu sił pokojowych oraz kierownictwo wspólnego centrum monitorowania Turcja-Rosja, utworzone w 2020 roku po II wojnie karabaskiej. Cytowany przez Reutersa Hikmet Hajiyev, doradca prezydenta Azerbejdżanu Ilhama Alijewa ds. Polityki zagranicznej podkreślił, że Baku „nie ma celów wojskowych w sąsiedniej Armenii” i będzie gotowe do rozmów z Ormianami z Karabachu „gdy podniosą białą flagę i rozbroją się”.
Baku oskarżyło Armenię o działania sabotażowe na wspomnianym terenie. Do ataku doszło zaledwie kilka godzin po tym, jak Azerbejdżan poinformował o śmierci czterech policjantów i dwóch cywili w wybuchach min w Górskim Karabachu, obwiniając o ich śmierć ormiańskich separatystów. Według Azerbejdżanu incydent miał miejsce “w strefie tymczasowego rozmieszczenia rosyjskiego kontyngentu pokojowego”, a pojazd Państwowej Agencji Autostrad Azerbejdżanu uderzył w “minę podłożoną w tunelu budowanym przez nielegalne ormiańskie grupy zbrojne”.
Od czasu rozpoczęcia ataku na stronie azerskiego Ministerstwa Obrony pojawiają się regularne informacje w postaci nagrań video, dotyczące „neutralizacji wyłącznie legalnych celów wojskowych”, jak określił to w jednym z komunikatów płk. Anar Eyvazow. „Informacje udostępniane na kontach Armenii w mediach społecznościowych na temat rzekomego ostrzału ludności cywilnej i infrastruktury cywilnej przez nasze siły zbrojne są całkowicie fałszywe i mają charakter dezinformacji” – oznajmia ministerstwo.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Armenii wezwało partnerów międzynarodowych, członków Rady Bezpieczeństwa ONZ oraz rosyjski kontyngent sił pokojowych rozmieszczony w Górskim Karabachu do podjęcia “jasnych i jednoznacznych kroków w celu położenia kresu agresji Azerbejdżanu”. W komunikacie jasno potępiono agresję Azerbejdżanu przeciwko Górskiemu Karabachowi oraz “masowe okrucieństwa, które są kontynuacją użycia siły na dużą skalę przez Azerbejdżan przeciwko Górskiemu Karabachowi dokładnie trzy lata temu, we wrześniu 2020 roku”.
Zaznaczono, że pod pretekstem “niszczenia obiektów wojskowych” Baku ostrzeliwuje osady cywilne, miasto Stepanakert oraz “inne miasta i wsie”. Nikol Paszynian, premier Armenii, oświadczył, że Azerbejdżan atakuje całość terytorium Górskiego Karabachu w celu ustanowienia kontroli nad tamtejszymi terenami zamieszkałymi. Zdaniem Paszyniana natarcie prowadzone jest “w kilku kierunkach”.
W oświadczeniu wystosowanym po zwołaniu Rady Bezpieczeństwa, premier Armenii potwierdził, że Erywań nie bierze udziału w działaniach militarnych: “Powtarzam, głównym i kluczowym celem tej operacji jest wciągnięcie Republiki Armenii w operacje wojskowe. Chcę oświadczyć, że Republika Armenii nie bierze udziału w operacjach wojskowych i chcę jeszcze raz odnotować, że Republika Armenii nie ma armii w Górskim Karabachu (…) próby wciągnięcia Republiki Armenii w eskalację militarną są dla nas nie do przyjęcia” – podkreślił Paszynian.
Czystki etniczne?
Zdaniem Armenii, celem Azerbejdżanu jest “poddanie ludności Górskiego Karabachu czystkom etnicznym przy użyciu siły i pozbawienie ludności Górskiego Karabachu prawa do swobodnego i godnego życia we własnej ojczyźnie”. Paszynian podkreślił również, że “zapewnienie praw i bezpieczeństwa Ormian w Górskim Karabachu zawsze było i nadal jest naszym celem”.
We wtorkowym wystąpieniu podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Armenii Paszynian poddał w wątpliwość działania Azerbejdżanu dotyczące poniedziałkowego otwarcia laczyńskiego korytarza humanitarnego oraz zaprzeczanie atakom cywilnym: “Jeśli twierdzą, że ma miejsce tzw. operacja antyterrorystyczna i że celem nie jest infrastruktura cywilna ani ludność cywilna, to pojawia się pytanie, dlaczego ogłaszają otwarcie korytarza humanitarnego dla osób opuszczających Górski Karabach? Jeżeli to, co mówią, miałoby być prawdą, wręcz przeciwnie, musieliby wezwać obywateli, aby schronili się i unikali obszarów, w których mogliby zostać przypadkowo trafieni”.
Cytowany przez Reutersa oraz Armenpress Gegham Stepanyan, obrońca praw człowieka znajdujący się w Górskim Karabachu, na bieżąco informuje o sytuacji w regionie poprzez portal X, mówiąc o azerskim ataku na infrastrukturę cywilną oraz ludność cywilną. Powołując się na wiadomości otrzymane z kostnicy miasta Stepanakert przez Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich Górskiego Karabachu, do godz. 22:30 19 września zginęło 27 osób, w tym 2 cywili, a liczba rannych przekracza 200. Stepanyan mówi również o ewakuacji ponad 7 tys osób z 16 społeczności w regionach Askeran, Martakert, Martuni i Shoushi. Według obrońcy praw człowieka „społeczność Yeghtsahogh w regionie Shushi, licząca łącznie 150 mieszkańców, stała się bezpośrednim celem strony azerbejdżańskiej” a azerskie siły zbrojne „zniszczyły szkołę społeczności”.
Wezwania do „powrotu do dyplomacji”
Działania Azerbejdżanu w Górskim Karabachu zostały skrytykowane przez dużą część środowiska międzynarodowego. Francja potępiła atak Baku i wezwała do zwołania nadzywczajnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ, które – według agencji informacyjnej TASS – ma byc zwołane 21 września. W Nowym Jorku właśnie odbywa się 78. Sesja Zgromadzenia Ogólnego ONZ.
Unia Europejska wezwała Azerbejdżan do zaprzestania działań wojskowych w Karabachu, podobnie jak dyrektor Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), który mówił o “natychmiastowej deeskalacji”. Austria, Niemcy, Luksemburg oraz Litwa również wezwały do zaprzestania działań militarnych w Górskim Karabachu oraz „powrotu do dyplomacji”.
Z kolei podczas debaty generalnej na forum ONZ prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan oficjalnie poparł kroki Azerbejdżanu na rzecz „zachowania jego integralności terytorialnej”. Jak można przeczytać w komunikacie wydanym przez tureckie ministerstwo spraw zagranicznych: „Azerbejdżan musiał podjąć środki, które uznał za konieczne na swoim własnym suwerennym terytorium, w związku z faktem, że uprawomocnione i uzasadnione obawy, które stale wyrażał w związku z sytuacją na miejscu w ciągu ostatnich trzech lat od zakończenia drugiej wojny karabaskiej, nie zostały rozwiązane”.
Komisja Spraw Zagranicznych Senatu USA na platformie X (dawniej Twitter) określiła obecne działania jako “bezczelny atak”, który “jeszcze bardziej dowodzi złośliwego zamiaru Alijewa zniszczenia tamtejszej ludności ormiańskiej”, stwierdzając, że “USA i społeczność międzynarodowa muszą działać”. Zgodnie z informacjami podawanymi przez Reutersa, Stany Zjednoczone mają zaangażować się w działania dyplomatyczne pomiędzy Armenią a Azerbejdżanem. Sekretarz stanu USA Antony Blinken, który omówił już zaistniałą sytuację z premierem Paszynianem, potwierdził potrzebę deeskalacji i według agencji informacyjnej ma zająć się tą sprawą w ciągu najbliższych 24 godzin.
Ponowna eskalacja
Zdaniem Kacpra Ochmana, analityka Kaukazu Południowego i Azji Centralnej, obecny ostrzał może przerodzić się w kilkudniowy konflikt podobny do walk z kwietnia 2016 roku lub walk na pełną skalę z jesieni 2020 roku. Ostatnie kilkanaście dni na Kaukazie Południowym poprzedziły wydarzenia, które mogły zapowiadać nadchodzącą konfrontację.
“Przede wszystkim zwracały uwagę ruchy jednostek wojskowych w stronę linii rozgraniczenia oraz mobilizacja rezerwistów, a także utrzymująca się blokada laczyńskiego korytarza humanitarnego i wybory prezydenckie w nieuznawanej Republice Górskiego Karabachu” – podkreśla Ochman.
12 września parlament Górskiego Karabachu wybrał Samwela Szahramanjana na nowego prezydenta samozwańczej republiki. Szahramanjan był jedynym kandydatem na to stanowisko. Dotychczasowy lider, Araik Harutunjan, złożył rezygnację z urzędu 1 września, podpisał również dekret odwołujący szefa rządu Gurgena Nersisiana i powołujący w jego miejsce Szahramanjana. Harutunjan kierował republiką od marca 2020 roku.
Jak informował The Guardian, Azerbejdżan natychmiast podważył legalność głosowania, nazywając etnicznych ormiańskich przywódców “marionetkowym reżimem separatystycznym”. Jak można było przeczytać w komunikacie: “Jedynym sposobem na osiągnięcie pokoju i stabilności w regionie jest bezwarunkowe i całkowite wycofanie armeńskich sił zbrojnych z regionu Karabachu w Azerbejdżanie”.
Począwszy od 15 czerwca 2023 roku, Baku wprowadziło blokadę korytarza laczyńskiego, który był jedyną drogą zaopatrującą 120 tys populację Ormian w Górskim Karabachu w zapasy żywności, paliwa oraz leków. O ile od 12 grudnia zeszłego roku dozwolony był wjazd rosyjskich sił pokojowych oraz transportów humanitarnych Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (MKCK), o tyle przez ostatnie trzy miesiące również ten rodzaj pomocy został zatrzymany. Zdaniem wielu organizacji międzynarodowych, Górny Karabach mierzył się z pogarszająca się sytuacją humanitarną. Jeszcze na początku sierpnia Luis Moreno Ocampo, były główny prokurator Międzynarodowego Trybunału Karnego, opublikował raport w którym określił sytuację “trwającym ludobójstwem”. 18 września, po blisko dziewięciu miesiącach, MKCK był w stanie wysłać konwój z pomocą humanitarną do Górskiego Karabachu.
“Pamiętajmy, że Azerbejdżanowi nie udało się zająć całego regionu Górskiego Karabachu, który z punktu widzenia społeczności międzynarodowej niepodważalnie został uznany za terytorium należące do Baku” – podkreśla analityk. “Podobnie jak w niemal całej historii konfliktu o Karabach, pierwsza ginie prawda, a obie strony podejmują ofensywne działania nie tylko na linii frontu, lecz również we wszystkich możliwych kanałach informacyjnych”.
Jak zauważa Ochman, kluczową kwestią wskazującą na przebieg walk pozostaje potencjał obronny Ormian, który został istotnie osłabiony po II wojnie karabaskiej. “Z dotychczasowych doniesień wynika, że walki czy też ostrzał trwają w całym regionie. Może on przygotowywać grunt pod dalszą dezorganizację oporu w Karabachu i ugruntowanie sobie drogi do stolicy nieuznawanej Republiki Górskiego Karabachu” – twierdzi analityk.
35 lat konfliktu o Karabach
Konflikt w Górskim Karabachu trwa od 1988 roku. Za czasów ZSRR, Górski Karabach – zamieszkany przede wszystkim przez Ormian – stanowił enklawę na terenie Azerbejdżanu i posiadał status obwodu autonomicznego. Pod koniec lat 80. XX wieku konflikt azerbejdżańsko-ormiański zaczął przybierać coraz ostrzejsze formy. Gdy upadał Związek Radziecki a Armenia i Azerbejdżan ogłosiły niepodległość, to samo zrobił Górski Karabach, co doprowadziło do wybuchu I wojny karabaskiej, która pochłonęła blisko 30 tys ofiar śmiertelnych. Zakończyła się w 1994 roku zwycięstwem Erywania, który poza Górskim Karabachem opanował również siedem rejonów Azerbejdżanu.
W 2020 roku doszło do II wojny karabaskiej, nazywanej również wojną 44-dniową. Pod koniec września Azerbejdżan rozpoczął ofensywę w Górskim Karabachu, odzyskując blisko 30 procent jego terytorium. Po zdobyciu strategicznego miasta Szusza, Armenia była zmuszona zaakceptować rozejm wynegocjowany w wyniku trójstronnych rozmów dyplomatycznych z Baku i Moskwą. Porozumienie to zakładało utrzymanie przez Azerbejdżan południowej części Górskiego Karabachu, uzyskanie korytarza łączącego główne terytorium Azerbejdżanu z Nachiczewaniem oraz odzyskanie tzw. pasu bezpieczeństwa – wspomnianych już siedmiu azerbejdżańskich obwodów zajętych przez Ormian w 1994 roku.
Jak zaznacza Ochman, od czasu wojny II wojny karabaskiej w 2020 roku konflikt pozostaje nierozwiązany. “Nie podpisano żadnego traktatu pokojowego kończącego walki. Istnieje porozumienie o zawieszeniu broni, które de facto nie zakończyło konfliktu. Przez ostatnie trzy lata podejmowano próby wypracowania wspomnianego traktatu pokojowego, otworzenia korytarzy transportowych z Górskim Karabachem oraz wytyczenia granic państwowych między Armenią i Azerbejdżanem, niemniej jednak w żadnym z tych trzech elementów nie poczyniono postępu” – podkreśla analityk. “Jedynym sukcesem osiągniętym po II wojnie karabaskiej – osiągniętym przy udziale mediacji zagranicznej, najczęściej amerykańskiej czy też zachodniej – była wymiana jeńców”.
Kto poza Rosją?
“Należy pamiętać, że w 2025 roku zakończy się mandat rosyjskiego kontyngentu pokojowego” – zaznacza Ochman. “Naturalnie Moskwa będzie chciała przedłużenia istniejącej umowy, ponieważ z perspektywy Kremla obszar poradziecki ma pozostać jak najdłużej pod rosyjskim wpływem. Rosjanie nie odpuszczą tematu Karabachu, nawet w trakcie wojny prowadzonej na Ukrainie. Z kolei Azerbejdżan najpewniej nie zgodzi się na dalszą obecność Rosjan, ponieważ w Baku panuje poczucie braku odzyskania całości terytorium, mimo okupienia walk dużą ilością krwi”.
Ochman podkreśla, że obecnie Armenia znajduje się na rozdrożu, poszukując kogoś, kto mógłby zastąpić Moskwę w przysłowiowym “pilnowaniu pokoju” w regionie: “Począwszy od XIX wieku dla Ormian jedynym oparciem przed zagrożeniem istnienia na Kaukazie Południowym byli Rosjanie, którzy pochodzili z bliskiego im, wschodniego i chrześcijańskiego kręgu kulturowego. Ich wsparcie potwierdziło się również w trakcie pierwszej wojny karabaskiej”.
Niemniej jednak po 2020 roku wizerunek oraz pozycja Rosji w Armenii uległy zmianie. “Warto rozgraniczyć rosyjskie wpływy i znaczenie polityczne, a wizerunek Moskwy” – zaznacza Ochman. “Po pierwsze, Kreml przestał w znaczącym stopniu wywiązywać się z dostaw uzbrojenia dla Armenii, co częściowo spowodowane jest trwającą od 2022 roku wojną na Ukrainie. Po drugie, Ormianie mieli za złe Rosjanom brak obrony, mimo, że Górski Karabach nie obejmuje w żaden sposób bilateralnych, rosyjsko-ormiańskich gwarancji bezpieczeństwa w ramach OUBZ (Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym)”.
W wywiadzie dla włoskiej gazety La Repubblica opublikowanym 3 września, premier Armenii Nikol Paszynian oskarżył Rosję o niezapewnienie swojemu krajowi obiecanego bezpieczeństwa. Paszynian zasugerował, że Moskwa nie uważa już Armenii za wystarczająco prorosyjską i wyraził przekonanie, że Rosja jest w trakcie opuszczania szerszego regionu Kaukazu Południowego: “Architektura bezpieczeństwa Armenii była w 99,999% powiązana z Rosją, także jeśli chodzi o zaopatrzenie w broń i amunicję. Ale dzisiaj widzimy, że sama Rosja potrzebuje broni, broni i amunicji (na wojnę na Ukrainie) i w tej sytuacji zrozumiałe jest, że Federacja Rosyjska, nawet gdyby tego chciała, nie jest w stanie zaspokoić potrzeb Armenii w zakresie bezpieczeństwa” – powiedział Paszynian w opublikowanym wywiadzie.
Zdaniem Ochmana, ostatnia wypowiedź Paszyniana na łamach Politico jest wyrazem rozglądania się Armenii za innymi sojusznikami, przy jednoczesnym pozostawieniu “furtki w przekazie” dla Kremla. “Armenia nie może się w tej chwili całkowicie odwrócić od Rosji. Paszynian zdaje sobie sprawę z tego, że Kreml nadal posiada ogromne wpływy i znaczenie w Armenii, poza Moskwą w regionie tak naprawdę nie ma nikogo, kto mógłby wesprzeć Ormian” – zaznacza analityk.
Jednocześnie Erywań aktywnie działa na rzecz sojuszniczego zaangażowania państw takich jak Indie, Iran, Francja czy Stany Zjednoczone. “We Francji znajduje się duża diaspora ormiańska, dodatkowo perspektywa zagranicznych wpływów mocarstwowych pozostaje atrakcyjna dla Paryża” – komentuje Ochman. “ Indie z kolei stały się ważnym partnerem w kwestii dostaw uzbrojenia, a Stany Zjednoczone pozostają globalnym mocarstwem i Armenia liczy na to, że jeżeli Rosjanie wycofają się z regionu po 2025 roku, to poprzez USA uda się zapewnić obecność ONZ”. Równocześnie analityk podkreśla, że Moskwa nie będzie chciała zgodzić się na takie rozwiązanie.
Niemniej jednak diaspora ormiańska, która spełnia istotną rolę podnosząc sprawę Armenii na forum międzynarodowym, działa najintensywniej na poziomie pomniejszych izb parlamentarnych. “Na szczeblu centralnym w grę wchodzi wielka polityka i ani Francja, ani USA nie są skłonne, aby otwarcie skonfrontować się z Azerbejdżanem czy Turcją. Nie wspominając o tym, że Ankara jest członkiem NATO” – zaznacza Ochman.
Komentarzy 1