Piotr Brzyski: Czym jest polsko-ukraińskie porozumienie, jak możemy je definiować?
kmdr. Wiesław Goździewicz: Jako niewiążącą z prawnego i międzynarodowego punktu widzenia deklarację polityczną. Dotyczy ona pewnych obszarów współpracy dwustronnej między Polską a Ukrainą, w szeroko rozumianej dziedzinie bezpieczeństwa.
Nie jest to w takim razie dokument wiążący prawnie, tylko akt dobrej woli i mapa drogowa?
Zdecydowanie nie jest to umowa międzynarodowa, tylko deklaracja woli współpracy. Zresztą w kilku zapisach tego porozumienia strony odwołują się do woli zawarcia faktycznych porozumień na szczeblu rządowym, czyli dokumentów stanowiących umowy międzynarodowe w rozumieniu konstytucji RP oraz Ustawy o umowach międzynarodowych. Samo porozumienie taką umową międzynarodową na pewno nie jest.
Pojawiają się głosy na polskiej scenie politycznej o niekonstytucyjności podpisanego porozumienia.
A dlaczego ma być ono niekonstytucyjnie? Nie uznawałbym jednoznacznie, że zawarcie tego porozumienia stanowiło naruszenie konstytucji. Tonowałbym emocje i nastroje w kontekście uznania faktu podpisania tego dwustronnego porozumienia za złamanie konstytucji przez polski rząd i premiera. Donald Tusk w ramach swoich prerogatyw złożył pewną deklarację woli politycznej w imieniu rządu RP, ale nie przyjął na Rzeczpospolitą Polską żadnych zobowiązań, egzekwowalnych z prawno-międzynarodowego punktu widzenia. Konstytucja, jak też i Ustawa o umowach międzynarodowych, wymagają określonych procedur przy zawieraniu wiążących umów międzynarodowych. Natomiast nie regulują kwestii dwustronnych, niewiążących deklaracji politycznych, a tym jest właśnie to porozumienie.
Czy polsko-ukraińską deklarację możemy porównać do porozumień, zawieranych przez inne państwa – w tym członków grupy G7?
Ukraina zawarła w sumie 21 podobnych porozumień o współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa z różnymi krajami. Jedynym przykładem umowy wiążącej z międzynarodowego punktu widzenia, jest porozumienie ze Stanami Zjednoczonymi. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na pewien aspekt, który jest częstą praktyką, stosowaną przez Amerykanów. Umowa o współpracy w głównym tekście napisana jest bardzo ogólnikowo – tak, aby Ukraina nie miała możliwości ich egzekwowania. Szczegóły techniczne, które precyzują konkretne obszary wsparcia zawarte są w aneksie, który nie stanowi umowy międzynarodowej, a jedynie techniczny załącznik do umowy.
Co musi zrobić polski rząd, aby porozumienie polityczne stało się realną umową międzynarodową? Czy wystarczy jedna ustawa, wyrażająca zgodę na ratyfikację, czy może to proces rozłożony na lata?
W kilku obszarach [porozumienia – przyp. red.] wskazywano na wolę zawarcia faktycznych umów międzynarodowych na szczeblu rządowym, to nie jedna czy dwie dodatkowe ustawy. Należałoby zadać pytanie: „Jakie zobowiązania chcemy przyjąć na siebie jako Rzeczpospolita Polska”? Zgodnie z konstytucją pewne obszary, regulowane w umowach międzynarodowych, wymagają ratyfikacji, wyrażonej w formie ustawy – zgodnie z artykułem 89 Konstytucji RP [Umowy wymagające zgody na ratyfikację przyp. red.]. Jeżeli umowa międzynarodowa miałaby regulować obszary takie jak sojusze wojskowe albo cedowanie części uprawnień organów administracji publicznej na rzecz organizacji międzynarodowej albo regulacje czy zobowiązania dotyczące podstawowych konstytucyjnych praw i swobód obywatelskich, to niezbędna byłaby ratyfikacja za „uprzejmą zgodą” wyrażoną w formie ustawy, czyli tak zwana duża ratyfikacja. W innych przypadkach wystarczy „mała ratyfikacja”, czyli umowa międzynarodowa – po jej podpisaniu ratyfikowana jest przez prezydenta RP bez zgody Sejmu, wyrażonej w ustawie.
Czy są inne możliwości poza „małą” i „dużą” ratyfikacją?
Są porozumienia niższej rangi. Jeżeli umowa międzynarodowa nie wymaga ratyfikacji, ustawa przewiduje inne tryby związania się przez Rzeczpospolitą Polską taką umową międzynarodową, na przykład poprzez zatwierdzenie przez Radę Ministrów. W każdym przypadku jednak są procedury, związane z koniecznością przygotowania projektu danej umowy międzynarodowej, instrukcji negocjacyjnej i uzasadnienia, przeprowadzenia negocjacji, a następnie dokonania właściwych czynności prawnych, mających na celu związanie Rzeczypospolitej Polskiej postanowieniami takiej umowy. Czy to będzie ratyfikacja w pewnej formie czy zatwierdzenie – zależy od zakresu tematyki merytorycznej. Na pewno nie da się tego zrobić w ciągu jednego dnia, nawet w przypadku najprostszych porozumień.
Czy zestrzeliwanie rakiet, lecących nad terytorium Polski przez ukraińską armię, jest możliwe?
Byłbym jednak bardzo ostrożny i bardzo sceptycznie nastawiony do pomysłu, zgodnie z którym siły zbrojne Ukrainy miałyby prowadzić działania zbrojne de facto na terytorium RP. Obrona nienaruszalności terytorium Rzeczypospolitej Polskiej jest zadaniem sił zbrojnych RP, a nie sił zbrojnych Ukrainy, Jest to jest materia, która ewidentnie wymagałaby regulacji w formie umowy międzynarodowej, przyjmowanej w trybie „dużej ratyfikacji”. Nie wyobrażam sobie sytuacji, z której na podstawie jakiegoś niskiej rangi porozumienia technicznego siły zbrojne obcego państwa miałyby prowadzić na terytorium RP działania de facto zbrojne.
Co z Legionem Ukraińskim? Ma być on złożony z obywateli ukraińskich, którym wypłacać żołd ma strona ukraińska, a szkolić i wyposażyć polska. Wykorzystane mają być doświadczenia brygady litewsko-polsko-ukraińskiej brygady. Czy to tylko obietnica, bez możliwości realizacji?
Nie wiem, jakie doświadczenia brygada miałyby przekazać przy ewentualnej pomocy w szkoleniu tego Legionu Ukraińskiego, ponieważ LITPOLUKRBRYG została powołana do zupełnie innych celów. O ile mi wiadomo, dotychczas w żaden sposób nie była zaangażowana w działania zbrojne na Ukrainie. Może pewne kwestie, związane z interoperacyjnością między siłami zbrojnymi tych trzech państw przydadzą się w szkoleniu Legionu. Jeszcze raz podkreślam, nie jest to wiążące zobowiązanie. Polska zadeklarowała chęć wsparcia Ukrainy w sformowaniu takiej jednostki, ewentualnie jej wyposażeniu, natomiast w dalszym ciągu strona ukraińska musiałaby wypełnić warunki, niezbędne do dołączenia tej jednostki w skład sił zbrojnych Ukrainy, zapewnić im możliwość funkcjonowania i udziału w działaniach zbrojnych przeciwko Federacji Rosyjskiej zgodnie z prawem konfliktów zbrojnych.
Jeżeli ma być to jednostka, wchodząca w skład sił zbrojnych Ukrainy, jej żołnierze nie mogą otrzymywać wynagrodzenia z obcych źródeł. Jeśli jest to kwestia szkolenia i logistyki na terenie Polski, na pewno nie będzie mowy o tym, że z terytorium naszego kraju taka jednostka będzie operowała przeciwko siłom zbrojnym Federacji Rosyjskiej. No chyba, że ktoś naprawdę zdesperowany wpadłby na pomysł, żeby uczynić nas kolejną stroną tego konfliktu.