Światło w tunelu
O potrzebie o konieczności odbudowy sił morskich pisało wielu, w tym też i ja. Państwo o takim potencjale jak Polska, czerpiąca tak wiele ze swojego morskiego charakteru, musi zadbać również o swoje morskie bezpieczeństwo. Przez lata jednak te nawoływania trafiały w próżnię. Tylu, ile było zwolenników modernizacji MW, tylu było ich przeciwników. Przeciwników, których argumentacja często celnie trafiała do decydentów.
Marynarka Wojenna niestety cierpiała przez lata, podobnie jak sektor energetyczny, ze względu na kalendarz wyborczy. O ile zamówione czołgi, transportery, artyleria czy samoloty i śmigłowce trafiały do Polski nawet w tym samym roku, w którym podpisywano umowę, o tyle stopień skomplikowania budowy okrętów i czas ich budowy powoduje, że rząd podpisujący umowę na pozyskanie okrętów nie ma szans na ich odbiór, a tym samym pokazanie efektu swojej decyzji. Dodatkowo, co przykro podkreślić, małostkowość polskiej sceny politycznej, w której nie ma nawet szans na zaproszenie czy wspomnienie tych, którzy zapoczątkowali daną inwestycję czy podjęli trudną decyzję, potęguję niechęć do wychodzenia poza obowiązujące, korzystne z politycznej perspektywy schematy.
To samo widzimy np. w kontekście budowy „atomu” w Polsce. Do czasu oddania gotowej elektrowni jądrowej przed kolejnymi rządami piętrzą się same problemy – znajdowanie finansowania, trudne negocjacje, protesty społeczne. Strategiczne i długofalowe myślenie często przegrywa z doraźnym interesem partyjnym.
W Gdyni 31 stycznia doszło do położenia stępki pod pierwszy okręt budowany w ramach programu Miecznik, czyli projektu trzech fregat wielozadaniowych o silnie przeciwlotniczym charakterze. Przyszły ORP Wicher ma wejść na stan uzbrojenia Marynarki Wojennej w 2029 roku, jednak zwodowany ma zostać już w 2026 roku – wtedy, kiedy ruszyć ma według planu budowa pierwszego bloku jądrowego w Słajszewie.
Podniesienie bandery na Wichrze ma nastąpić rok później niż pierwotnie planowano. Wynika to jednak z przyjętej strategii, zaakceptowanej przez gestora. Opóźnienie roczne ma wynikać z chęci dania wykonawcy dłuższego czasu na prowadzenie prób, testów i koniecznych modyfikacji, które będą wprowadzone w drugiej i trzeciej jednostce. Dostawy drugiego i trzeciego okrętu – ORP Burza i ORP Huragan mają za to zostać przyśpieszone względem pierwotnego harmonogramu – Burza stanie się ORP w 2030 roku, a Huragan w 2031 roku. Według wcześniejszych założeń dostawa ostatniego okrętu miała mieć miejsce w 2034 roku.
Fregaty to jednak niejedyny program morski realizowany na potrzeby Marynarki Wojennej. Cały czas trwają prace nad kolejnymi trzema niszczycielami, m.in. proj. Kormoran-II. Obecnie MW posiada trzy tego typu jednostki. Docelowo będzie ich sześć.
Trwają również pracę nad dwoma okrętami rozpoznania radioelektronicznego w ramach programu Delfin. Okręty te mają wejść w skład Marynarki Wojennej w 2027 roku. Marynarka Wojenna pozyskała w ostatnich latach również kilka nowoczesnych jednostek holowniczych.
Podwodna głębia
To, co pozytywnie należy odbierać w działaniu modernizacyjnym na wodzie, pod wodą jawi się już mniej optymistycznie. Dywizjon Okrętów Podwodnych jest formacją taktyczną już właściwie tylko z nazwy. Jedyny obecnie służący w MW okręt podwodny – ORP Orzeł jest w stanie permanentnego remontu. Jednostka ta jest trapiona przez liczne awarie, usterki i braki części zamiennych. Jej wartość bojowa jest nikła, pomimo iż sama konstrukcja okrętu była bardzo udana. W czasie swojej świetności Orzeł sprawiał problemy na morskich manewrach nawet dużo nowocześniejszym okrętom flot zachodnich sojuszników. Podwodniacy cały czas czekają na decyzję dotyczące pozyskania nowoczesnych OP.
Rozmowy mają trwać, jednak póki co są na bardzo wczesnym etapie i nie wiadomo kiedy wyjdą poza obszar koncepcyjny. Marynarka Wojenna, aby utrzymać zdolności obsługi i użytkowania okrętów podwodnych, będzie musiała bez wątpienia sięgnąć po jakieś rozwiązania pośrednie. Zważywszy na stan obecny, takowa zdolność może być kluczowa dla bezpieczeństwa naszego kraju na najbliższe lata.
Poza podwodną „Orką” kolejnym elementem, na który czekają marynarze, jest nowy okręt ratowniczy. Jednostka bardzo ważna nie tylko dla sił okrętowych MW, ale właściwie dla całej gospodarki morskiej naszego kraju. Za kilka lat w polskiej Wyłącznej Strefie Ekonomicznej na Bałtyku, ponad 40 km od brzegu stanie kilkaset turbin wiatrowych, a ruch morski pomiędzy farmami a portami serwisowymi stanie się bardzo intensywny.
Zdolności, niesione przez nowoczesną jednostkę ratowniczą mogą mieć duże znaczenie. Tego typu jednostki są ważne dla zapewnienia bezpieczeństwa funkcjonowania zarówno okrętów Marynarki Wojennej, jak też i statków cywilnych. Warto, aby długa historia ich pozyskania w końcu, po kilku nieudanych próbach i dynamicznych zwrotach akcji, również znalazła pozytywne zakończenie.
Odrodzenie Marynarki Wojennej
Zarówno trwające już projekty, jak i te które miejmy nadzieje niebawem się rozpoczną, dają długo wyczekiwaną nadzieję na odbudowę zdolności zabezpieczenia polskich interesów nie tylko na Morzu Bałtyckim. Polski interes sięga dzisiaj już znacznie dalej – choćby ze względu na nieomal 100 koncesji wydobywczych, należących do Orlenu na Morzu Północnym i Norweskim.
Do pełni przywrócenia zdolności potrzeba jednak jeszcze kilku strategicznych decyzji, które podejmie już nowy rząd. Oby podjęte zostały one jak najszybciej i miały pozytywny wpływ nie tylko na kondycję Marynarki Wojennej, ale przede wszystkim bezpieczeństwo naszego państwa.