Mariusz Marszałkowski, POLON.pl: Pytanie na rozgrzewkę. Czemu spotykamy się w tym pięknym budynku, który nie znajduje jednak się na terenie PGZ Stoczni Wojennej?
Cezary Cierzan, PGZ: Jesteśmy w biurze programu Miecznik, rzeczywiście znajdującej się poza terenem stoczni, w której obecnie bardzo dużo się dzieje i to jest powód, dla którego jesteśmy tu, gdzie jesteśmy, jeszcze do września przyszłego roku (śmiech).
To skoro już jesteśmy przy samej stoczni, rzeczywiście widać, że się dużo dzieje. A co tak konkretnie?
Stocznia ma być bardziej kompaktowa. Część stoczni opuszczamy, bo wraca on do wojska, do 3 Flotylli, przez co musimy odtworzyć przestrzenie biurowe oraz pracę części wydziałów stoczniowych całkiem na nowo. Prace przebiegają bardzo dynamicznie. Fizyczną budowę zaczęliśmy wczesną wiosną 2023 roku, ale przygotowania trwały już wcześniej. Mało kto wierzył nam, że uda się tak szybko tę inwestycję realizować – a jednak! Finał prac zaplanowaliśmy na wrzesień 2024 roku i jesteśmy na dobrej drodze, aby tego terminu dotrzymać. Oprócz wzniesienia nowych budynków, jak zaplecza biurowo-warsztatowego, hali wyposażeniowej czy hali kadłubowej o długości 150 metrów i wysokości ponad 40 metrów, doszło do szeregu prac adaptacyjnych w ramach istniejącej infrastruktury. Obecnie w części tych hal wycinamy plazmowo stal i spawamy z niej tzw. sekcje płaskie, wszystko przy użyciu nowo zakupionych maszyn. Te maszyny pracują od sierpnia, od momentu wypalenia pierwszej blachy. Sekcje denne, które będą stanowić stępkę, czyli konkretniej blok DB 04, składający się z kilku sekcji, będzie zakończony do końca stycznia. Na ten moment już mamy wyspawane ponad 120 ton stali. Robimy to również za pomocą robotów spawalniczych 3D. Tam, gdzie możemy, stawiamy na robotyzację i digitalizację procesów.
Czyli nie działacie już na papierowych planach i projektach?
Nie, jest to kolejny element modernizacji zakładu. Wyeliminowaliśmy element papierowej dokumentacji tam, gdzie było to możliwe i zastąpiliśmy ją formatami cyfrowymi. Chodzi o to, aby nie dublować pracy projektowej. Wcześniej plany, rysunki i projekty powstawały na papierze, a następnie były „cyfryzowane” pod konkretne urządzenia i maszyny. To trwało i kosztowało duże pieniądze. Teraz działamy w taki sposób, że gotowy rysunek przekierowujemy bezpośrednio w formie cyfrowej do odpowiednich maszyn, co sprawia, że oszczędzamy zarówno pieniądze, jak i czas.
Brzmi jak XXI wiek…
Zdecydowanie tak. To olbrzymi pakiet inwestycji, którego nie widać gołym okiem. Część projektów jest na etapie wdrażania, część już zaimplementowaliśmy. Modelowanie również robimy w chmurze, co pozwala na szybszą pracę i współpracę z naszymi partnerami.
To, co widać, każdy może zobaczyć na Oksywiu. Jednak przy tej okazji od razu pojawiają się pytania. Czy ta inwestycja, za setki milionów złotych, jest potrzebna dla… trzech okrętów?
Te inwestycje, które tutaj realizujemy, opłacałyby się nawet w przypadku, gdyby były realizowane tylko pod same trzy okręty Miecznik.
Wytłumaczę to w ten sposób. Gdybyśmy nie zainwestowali, moglibyśmy fizycznie wybudować Mieczniki, opierając się na infrastrukturze, która była wcześniej dostępna. Jednak nie byłby to proces zautomatyzowany, niezależny od warunków pogodowych i zdigitalizowany, przez co prace trwałyby dłużej, byłyby droższe, pojawiałoby się więcej błędów. Inwestycja w infrastrukturę znacznie zmniejsza koszty samej produkcji. I już na tym etapie osiągnęliśmy neutralność kosztową inwestycji stoczniowej.
Ale tak jak Pan redaktor zauważył, sama inwestycja opiera się też na szerszej strategii całej grupy. Widzimy w Europie problemy przemysłu stoczniowego, szczególnie tego [segmentu – przyp. red.], który zajmuje się produkcją wojskową. Dużo zakładów zostało zamkniętych, straciło racje bytu, bo były przestarzałe, nieefektywne, mało elastyczne. Jako PGZ jesteśmy w dialogu z klientami z zachodniej Europy, dostajemy zapytania z różnych kierunków. Na to wpływa również pogorszenie sytuacji geopolitycznej ze względu na rosyjską inwazję. Ta sytuacja dla PGZ otwiera, „stety” bądź niestety, nowe możliwości. Mogę powiedzieć, że całkiem niebawem będziemy mogli kontraktować nowe zlecenia dla gdyńskiej stoczni.
Jakie moce przerobowe osiągnie zmodernizowana stocznia?
Opierając się na twardych liczbach mogę powiedzieć, że będzie to półtora programu Miecznik.
Czyli półtora okrętu typu Miecznik będzie można budować w tym samym czasie, co nasze okręty dla Marynarki Wojennej?
Tak, dokładnie. Tak dziś buduje się okręty. Buduje się sekcjami. Tak, jak w naszym przypadku – dziób i rufę będziemy budować w innym miejscu, tutaj będziemy je integrować, ale generalnie stosuje się w budownictwie okrętowym rozproszoną produkcję. To standardowe podejście. Sam projekt zakłada częściowe wyposażenie bloków okrętowych przed ich finalnym zintegrowaniem.
Kiedyś budowało się z inną filozofią. Konstruowano cały kadłub, stawiało na wodę, i wtedy wykańczało. To wymagało zastosowania korytarzy technologicznych w konstrukcji okrętu. Takie podejście było kosztowne i problematyczne technicznie. Dzisiaj robimy to w bloku, a potem łączymy w kadłub.
Dlatego, jeżeli zajdzie taka potrzeba, będziemy mogli zbudować na zamówienie dodatkowe pół Miecznika, a jeżeli powzięlibyśmy pewne zmiany organizacyjne, moglibyśmy się wyskalować finalnie nawet do dwóch Mieczników.
Czyli nawet jeżeli będzie takie zapotrzebowanie, same moce przerobowe nie będą stanowić problemu? Bo taki problem pojawia się w innych obszarach zbrojeniowych. Albo robimy na eksport, albo na potrzeby naszych sił zbrojnych.
Tak, mamy skalowalne inwestycje. Nie przesadzamy, nie przewymiarujemy. Ale jesteśmy w stanie dostosować się w miarę zapotrzebowania. Duże szanse otwiera przed nami partnerstwo z Babcockiem. Mamy również w odwodzie stocznie w Naucie, która jest w portfolio PGZ. W razie konieczności możemy skorzystać z tego aktywa. W całej Polsce mamy sporo partnerów, z którymi możemy kooperować.
Obecnie w polskich stoczniach mamy pewną klęskę urodzaju, jeżeli chodzi o budowę okrętów wojennych. W tej chwili tylko dla Marynarki Wojennej RP buduje się osiem okrętów. Trzy Kormorany, dwa okręty rozpoznawcze i trzy Mieczniki. Do tego jednostki cywilne oraz elementy i sekcje na potrzeby zagranicznych kontrahentów. Nie jest zatem tak łatwo z przestrzenią, ale myślę, że na potrzeby okrętów jesteśmy w stanie wygospodarować dodatkowe miejsce.
No i jeszcze gdzieś na horyzoncie to raz wyłania się, raz zanika, jak to ma w naturze w zwyczaju, program okrętów podwodnych Orka. To również cel dla was, czy odpuszczacie?
Oczywiście, że nie odpuszczamy. Mamy możliwości i kompetencje do realizacji części zakresu prac, a kompetencje których nie posiadamy, podobnie jak w przypadku Mieczników, możemy bardzo szybko i efektywnie utworzyć. Finalny kształt naszego zainteresowania i udziału zależy od wymagań i potrzeb wojska, nie zamykamy sobie żadnej ścieżki. Program Orka jest w orbicie naszych zainteresowań i jesteśmy w kontakcie zarówno z zamawiającym, jak i potencjalnymi partnerami zagranicznymi.
No jeszcze dochodzą naprawy, przeglądy, remonty modernizacji itp. innych jednostek morskich.
Tak, MRO, czyli maitanance, repair and operations, tj. wszystko, co jest związane z utrzymaniem okrętu w sprawności jesteśmy w stanie wykonywać. W ramach programu Miecznik budujemy całościową koncepcję utrzymania tych okrętów w cyklu życia. To nowatorskie podejście w Polsce, bo będziemy współpracować z Marynarką Wojenną, aby zapewnić im najlepszą możliwą obsługę tych okrętów i zwiększyć ich dostępność. I w tym przypadku również będziemy używać nowych technologii np. poprzez stworzenie cyfrowych bliźniaków okrętów Miecznik. To da nam możliwość doglądu i monitorowania, kiedy dany element czy część wyposażenia okrętu może wymagać naprawy, konserwacji czy przeglądu. Tego wcześniej u nas nie robiono, czego efektem były problemy i pytania, dlaczego jakiś okręt stoi trzy lata w stoczni.
Stocznia przed przystąpieniem do prac musi zweryfikować, co jest w jakim stanie. To trwa nawet powyżej 100 dni. Trzeba wyjąć wiele elementów, zdemontować, przetestować. Potem kolejne kilkaset dni kontraktowania i zamawiania poszczególnych części, potem trzeba czekać na ich dostawy, trzeba zmobilizować zasoby. Dlatego tak ważny jest ciągły nadzór nad eksploatacją – będziemy w stanie przewidzieć, jakie części mogą być potrzebne do wymiany i jakie prace będą do zrealizowania w ramach danego zlecenia.
Czyli Mieczniki będą dla obsługi okrętów MW czymś czym dla Sił Powietrznych było pozyskanie F-16.
Dokładnie tak. Chodzi o zmianę filozofii, chodzi o budowę systemu, chodzi o szkolenia załóg. Liczymy, że to będzie nowe otwarcie. To będą najbardziej zaawansowane okręty na Bałtyku. Nie możemy pozwolić, aby ich obsługa „nie dorastała” do ich skomplikowania technologicznego.