Raport jak pałka na dalszą pomoc Ukrainie?
Departament Obrony nie monitorował właściwie dostaw wartych ponad miliard dolarów rakiet przeciwlotniczych wystrzeliwanych z ramienia, gogli noktowizyjnych, dronów szturmowych i innego wrażliwego sprzętu, które Stany Zjednoczone dostarczyły Ukrainie w ramach jej walki z Rosją – stwierdził generalny inspektor Sił Zbrojnych USA w opublikowanym w czwartek raporcie.
Twórcy raportu i urzędnicy Pentagonu podkreślają, że raport nie sugeruje, że broń zaginęła lub została rozkradziona. Według przedstawicieli departamentu obrony nie zawsze w czasie działań wojennych możliwe jest prowadzenie precyzyjnej księgowości. Mimo to, w raporcie wskazano, że w niektórych przypadkach urzędnicy odpowiedzialni za monitoring dostaw sprzętu i uzbrojenia nie mieli możliwości ustalenia ostatecznego odbiorcy danej pomocy, co jest wymagane zgodnie z amerykańskim prawodawstwem przy obrocie sprzętu wrażliwego czy uzbrojenia (EEUM – Rozszerzone monitorowania użytkownika końcowego). Niektóre przedmioty, takie jak sprzęt radiowy i gogle noktowizyjne, są na tyle małe, że można je przemycić w torbach lub pojazdach i sprzedać na czarnym rynku. Inne — takie jak wystrzeliwane z ramienia rakiety Javelin i Stinger łatwe w transporcie, i bardzo niebezpieczne w kontekście prowadzenia np. działań terrorystycznych.
W raporcie zbadano dostawy pomocy o wartości około 1,7 miliarda dolarów, które należały do tej specjalnej kategorii, i stwierdzono, że ponad połowa nie została prawidłowo skategoryzowana. Co warte podkreślenia, Amerykanie badali dostawy sprzętu od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę czyli od mementu zajęcia półwyspu Krymskiego w 2014 roku. W raporcie wskazano, że w wielu przypadkach urzędnicy wojskowi odpowiedzialni za monitorowanie nie byli w stanie wprowadzić numerów seryjnych broni i sprzętu do bazy danych Pentagonu służącej do śledzenia danych.
Amerykanie w części tłumaczą owe braki nieobecnością amerykańskiego personelu dyplomatycznego w Kijowie, który został ewakuowany w lutym i powrócił do stolicy dopiero w czerwcu. W tamtym czasie trudno było dopilnować wszelkich formalności. W raporcie zaznaczono, że podlegający ochronie sprzęt jest zazwyczaj wysyłany na pierwszą linie frontu w ciągu kilku dni od dostarczenia go na Ukrainę. Nie ma natomiast bezpiecznego sposobu na inwentaryzacje w obszarze działań bojowych. Ta jest możliwa dopiero kiedy dostarczona pomoc wraca do bazy logistycznej, lub do magazynu w celu serwisu lub naprawy.
Departament Obrony odrzuca wnioski raportu mówiąc, że w czasie dostaw opracowano różne metody i sposoby kontroli dostarczonego sprzętu np. poprzez elektroniczne skanowanie kodów kreskowych przez samych Ukraińców, oraz inwentaryzacja dostarczonego sprzętu co rok. Raport ten będzie elementem gry politycznej w USA o dodatkowe fundusze dla Ukrainy. Politycy związani z Donaldem Trumpem już podnoszą, że raport potwierdza ich wcześniejsze twierdzenia, że pomoc „znika:” Urzędnicy administracji odpowiadają jednak, że nie ma żadnych dowodów, aby jakakolwiek amerykańska pomoc dostarczona Ukrainie znalazła się w innym miejscu świata.
Źródło: Washington Post/Departament Obrony USA