Transporty z Bliskiego Wschodu zagrożone
Amerykanie ogłosili stworzenie koalicji międzynarodowej do ochrony trasy żeglugi poprzez Morze Czerwone i Cieśnine Bab al Mandab – strategiczny obszar pomiędzy Jemenem a Afryką. Operacja nosi nazwę Prosperity Guardian. Koalicja składa się poza USA z Wielkiej Brytanii, Bahrajnu, Kanady, Francji, Włoch, Holandii, Norwegii, Seszeli i Hiszpanii. Kraje te wyślą w zagrożony obszar swoje marynarki wojenne, które będą eskortować cywilny ruch morski.
Nieuznany przez społeczność międzynarodową ruch Huti, kontrolujący część terytorium Jemenu od kilku tygodni przeprowadza ataki rakietowe i dronami na statki przepływające przez Morze Czerwone.
Sytuacja wpływa nie tylko na ruch armatorów operujących statki kontenerowe, ale również armatorów zajmujących się transportem ropy naftowej i LNG. Według Bloomberga, do 18 grudnia pięć metanowców przewożących LNG zmieniło swój kurs i nie weszło w kierunku Morza Czerwonego. BP oraz Equinor zdecydowało się unikać planowania trasy przez Kanał Sueski. Również armatorzy tankowców zaczynają omijać obszar Morza Czerwonego z transportami ropy do Europy. Te decyzje są szczególnie ważne z perspektywy Polski. Nasz kraj sprowadza LNG z Kataru oraz większą część ropy z Arabii Saudyjskiej po tym jak Orlen zaprzestał kupować ropę rosyjską.
Nerwowo na sytuację reaguje rynek ropy w Europie. Cena ropy brent w ciągu dwóch dni wzrosła z 76,7 dolara na baryłce do 78,1 dolara.
Wysłaliśmy pytania do Orlen SA czy obecna sytuacja wpływa na sytuację dostaw surowców energetycznych do Polski. Polska spółka póki co nie odczuwa problemów – Orlen nie otrzymał żadnych sygnałów dotyczących ewentualnych zakłóceń w dostawach ropy i gazu z uwagi na aktualną sytuację na Morzu Czerwonym. Spółka na bieżąco monitoruje sytuację i pozostaje w stałym kontakcie ze swoimi dostawcami. – poinformowała nas spółka.
Źródło: Pentagon