Historyczne porozumienie…
Porozumienie określane jest jako „historyczne” ze względu na to, że po raz pierwszy blisko 200 krajów uczestniczących w szczycie klimatycznym zgodziło się na użycie sformułowania odejścia (ang. transition away) od paliw kopalnych. Podczas poprzednich szczytów klimatycznych nie określano celów w tak jednoznaczny sposób, mówiąc jedynie np. o konieczności zmniejszenia zużycia węgla (COP26 w Glasgow).
Warto zaznaczyć, że porozumienie nie zawiera wyraźnego zobowiązania stron do wycofywania (ang. phase out) lub nawet stopniowego ograniczania (ang. phase down) zużycia paliw kopalnych. Osiągnięty kompromis został wyrażony poprzez wezwanie krajów do „wniesienia wkładu w globalne wysiłki na rzecz odejścia od paliw kopalnych w systemach energetycznych w sposób sprawiedliwy, uporządkowany i równy, przyspieszając działania w tej krytycznej dekadzie tak, aby osiągnąć cel zero netto do 2050 roku zgodnie z wnioskami naukowymi”.
W tekście porozumienia zaznaczono wyraźnie olbrzymią skalę wyzwania, jakim jest ograniczenie globalnego ocieplenia do 1,5 C powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej, mówiąc o potrzebie „głębokiej, szybkiej i trwałej redukcji globalnych emisji gazów cieplarnianych o 43 procent do 2030 roku i 60 procent do 2035 roku w stosunku do poziomu z 2019 roku oraz osiągnięcia zerowej emisji netto dwutlenku węgla do 2050 roku”. Zastosowano również odrobinę mocniejsze sfomułowania, zmieniając „możliwość” podejmowania działań na „wezwanie” do ich rozpoczęcia.
Wśród głównych kroków, wymienionych w porozumieniu, znajdują się m.in. postulat potrojenia globalnych mocy OZE oraz podwojenia światowego średniego rocznego tempa poprawy efektywności energetycznej do 2030 roku – zobowiązała się do tego grupa 118 krajów. Jednak jak zaznacza Reuters, realizacja tego zadania oznaczałaby zwiększenie globalnych mocy OZE do 11 tys. GW w ciągu sześciu lat, ale podano niewiele szczegółów dotyczących wykonania celu. Zdaniem cytowanego dyrektora naczelnego norweskiej spółki Equinor, Andersa Opedala, przedstawione założenia są „realistyczne, jednak istnieją elementy, które należy rozwiązać, takie jak: pozwolenia, dzierżawy czy przyłączenia do sieci”. Reuters zwrócił uwagę na szerokie problemy branży, dotyczące gwałtownego wzrostu kosztów projektów elektrowni wiatrowych i słonecznych, niewystarczającej ilości kadr czy opóźnień w podłączeniu do sieci.
Niemniej jednak ze względu na sprzeciw Chin i Indii nie określono tych celów w kontekście ilościowym, wskutek czego państwa mogą wybrać dowolny poziom bazowy z którego startują. Zaznaczono także „przyspieszenie wysiłków na rzecz stopniowego wycofywania nielimitowanej energii węglowej”, co nie zarysowało stanowiska silniejszego, niż chociażby w ustaleniach COP26. Zrezygnowano również z założenia, że globalne emisje powinny osiągnąć szczyt do 2025 roku, co było wynikiem sprzeciwu m.in. Chin. Kolejnym elementem porozumienia było uruchomienie funduszu strat i szkód, który ma pomóc osobom najbardziej bezbronnym w naprawie zniszczeń, spowodowanych załamaniem klimatycznym.
Również energetyka jądrowa w sposób widoczny odzyskała zainteresowanie (i przychylność) globalnych przywódców. Jak podaje IAEA, blisko 22 kraje podpisały odrębną deklarację, której celem jest potrojenie globalnej mocy jądrowej do 2050 roku. Jak zaznaczył dyrektor generalny MAEA, Rafael Mariano Grossi, deklaracja „pokazuje, że istnieje obecnie globalny konsensus co do konieczności zwiększenia skali tej czystej i niezawodnej technologii, aby osiągnąć nasze istotne cele w zakresie zmiany klimatu i zrównoważonego rozwoju”. Według rocznych prognoz instytucji zainstalowana moc jądrowa wzrośnie blisko dwukrotnie (do 890 GW do 2050 roku), co stanowi kolejny wzrost w stosunku do prognoz sprzed trzech lat.
Niemniej jednak, jak zaznacza Financial Times, pojawiają się wątpliwości wobec wykonalności przedstawionych zamierzeń, ze względu na wysokie koszty budowy, długie terminy realizacji inwestycji, model jej finansowania oraz kwestie infrastruktury niezbędnej do zagospodarowania odpadów promieniotwórczych. Raport światowego przemysłu jądrowego ocenił cel wyznaczony podczas COP28 jako „wysoce nierealistyczny”.
… czy niewystarczające zobowiązania?
Warto zaznaczyć, że ostateczna wersja porozumienia na COP28 pojawiła się z jednodniowym opóźnieniem, ponieważ jej pierwszy szkic został silnie krytykowany przez sporą część delegatów jako „rażąco niewystarczający” i „niespójny”. Przede wszystkim w początkowej wersji nie wspomniano o odejściu od paliw kopalnych, a o „ograniczeniu zarówno konsumpcji, jak i produkcji paliw kopalnych w sprawiedliwy, uporządkowany i równy sposób, tak, aby osiągnąć zerowy poziom emisji netto do 2050 roku lub wcześniej, zgodnie z wnioskami naukowymi”.
Jak zaznacza The Guardian, tekst unikał wezwań do wycofywania paliw kopalnych, które były wysoce kontrowersyjne dla państw „paliwowych” (tzw. petrostates), takich jak Arabia Saudyjska, która stanowczo odmówiła zgody na zaakceptowanie słowa „wycofywanie się” (ang. phase out) w ostatecznym porozumieniu. Podkreślano również, że tekst odnosił się do kwestii produkcji paliw kopalnych, a nie do aspektu emisji przez nie powodowanych. Stanowi to pozostawienie subtelnej, choć jednocześnie wygodnej furtki dla państw będących producentami paliw kopalnych, ponieważ umożliwia to zastosowanie przez nie technologii wychwytywania i składowania dwutlenku węgla (CCS).
Zdaniem Davida Waskowa ze Światowego Instytutu Zasobów, cytowanego przez brytyjski dziennik, oryginalny tekst nie wysyłał „jasnych sygnałów potrzebnych do zażegnania kryzysu klimatycznego”, a sugerowany zestaw działań był jedynie „menu”, z którego można było samodzielnie wybrać korzystne elementy. „Nie można wybrać jednego lub kilku działań z listy. Świat będzie musiał wspólnie stawić czoła wszystkim tym zmianom” – zaznaczył Waskow.
Początkowa wersja została określona przez UE jako próba „wykolejenia” COP28 przez OPEC, która jest „niestosowna, nieprzydatna i niezgodna ze stanowiskiem świata”. Jednak po wprowadzonych zmianach, nowy format porozumienia uzyskał aprobatę Unii Europejskiej. Jak zaznaczyła Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen: „To dobra wiadomość dla całego świata, że mamy obecnie wielostronne porozumienie w sprawie przyspieszenia redukcji emisji do zera netto do 2050 roku (…) Cieszę się, że cele globalnego zobowiązania dotyczącego odnawialnych źródeł energii i efektywności energetycznej, które przedstawiliśmy na COP, przełożyły się również na wynik globalnego przeglądu (ang. Global Stocktake)”.
W optymistycznym tonie wypowiedział się również amerykański wysłannik ds. klimatu John Kerry, mówiąc, że jest pod wrażeniem „ducha współpracy, który połączył wszystkich”. Cytowany przez Reutersa minister klimatu i energii Danii Dan Jorgensen powiedział: „Stoimy tutaj, w kraju naftowym, otoczeni krajami naftowymi i podjęliśmy decyzję, mówiąc, że odejdziemy od ropy i gazu”, a kanadyjski minister środowiska Steven Guilbeault stwierdził, że COP28 osiągnął „historyczne porozumienie”, a tekst zawiera „przełomowe zobowiązania w zakresie energii odnawialnej, efektywności energetycznej i odchodzenia od paliw kopalnych”.
Paliwowy lobbing i „litania luk prawnych”
Optymistyczne i pełne zadowolenia głosy nie płynęły z ust wszystkich uczestników szczytu klimatycznego, a kształt i wydźwięk ostatecznego porozumienia COP28 został silnie skrytykowany m.in. przez państwa wyspiarskie – najbardziej narażone na szybkie doświadczenie na własnej skórze zachodzących zmian klimatycznych, które w wielu miejscach stanowią dla nich egzystencjalne zagrożenie.
Warto zaznaczyć, że nie wszyscy uczestnicy szczytu byli obecni na sali plenarnej podczas przyjęcia porozumienia. Według The Guardian wiele stron zakładało, że nad nową treścią tekstu odbędzie się debata, w związku z czym Sojusz Małych Państw Wyspiarskich (reprezentujący 39 krajów) nie był obecny na sali, ponieważ koordynował tworzenie wspólnego stanowiska wobec wprowadzonych poprawek.
Jak zaznaczyła cytowana przez Reutersa przedstawicielka Samoa, Anne Rasmussen, występująca w imieniu Sojuszu Małych Państw Wyspiarskich: „Nie chcieliśmy przerywać owacji na stojąco, kiedy weszliśmy na salę, ale jesteśmy trochę zdezorientowani tym, co się stało. Wygląda na to, że po prostu podejmujecie decyzje, a małych rozwijających się państw wyspiarskich nie było na sali (…) Doszliśmy do wniosku, że nie zapewniono potrzebnej korekty kursu. Poczyniliśmy stopniowy postęp w stosunku do dotychczasowego postępowania, podczas gdy tak naprawdę potrzebujemy wykładniczej, stopniowej zmiany naszych działań”.
The Guardian podkreśla, że zdaniem wielu państw globalnego Południa i organizacji pozarządowych zaakceptowany tekst nie zawierał najpotrzebniejszych rzeczy dotyczących redukcji emisji oraz kwestii finansowania, mających na celu pomoc krajom najbardziej bezbronnym wobec zmian klimatycznych i pogarszających się warunków pogodowych. Pozostawione luki, uznawane przez wielu za sposób na brak pełnego odejścia od paliw kopalnych, dotyczą przede wszystkim technologii wychwytu i składowania dwutlenku węgla (CCUS/CCS) oraz określenia roli paliw przejściowych w „ułatwianiu transformacji energetycznej, zapewniając jednocześnie bezpieczeństwo energetyczne”. W praktyce legitymizuje to użycie gazu ziemnego zamiast bardziej emisyjnego węgla.
Jednocześnie, jeszcze przed rozpoczęciem szczytu odnotowano obecność silnej reprezentacji lobbystów, zajmujących się paliwami kopalnymi. Jak podawał The Guardian, zdaniem koalicji Kick Big Polluters Out (KBPO) ich liczba wynosiła 2456 osób. Stanowiło to zjawisko bez precedensu w porównaniu do poprzednich szczytów COP. Przykładowo, liczba ta była czterokrotnie większa od oficjalnej liczby zarejestrowanych lobbystów podczas COP27 w Szarm el-Szejk.
Zgodnie z danymi zebranymi przez organizacje Corporate Accountability, Global Witness i Corporate Europe Observatory, lobbyści zajmujący się paliwami kopalnymi otrzymali więcej przepustek niż łączna liczba delegatów (1609) z 10 krajów najbardziej narażonych na zmiany klimatyczne łącznie, do których należą m.in. Somalia, Tonga, Wyspy Salomona czy Czad. Zdaniem Financial Times, wśród gości uczestniczących w szczycie w Dubaju przeważali bankierzy, lobbyści oraz… personel sprzątający. Według gazety bankierzy stanowili zdecydowanie najliczniej reprezentowany zawód.