Emocjonalna dyskusja
W Stanach Zjednoczonych trwa emocjonalna dyskusja dotycząca dalszego wspierania Ukrainy. Biały Dom ostrzega, że bez dodatkowych funduszy z Kongresu nie będzie w stanie kontynuować pomocy. Republikanie, zwłaszcza skrajnie prawicowe skrzydło powiązane z Donaldem Trumpem, nie chce zgodzić się na alokacje nowych środków na rzecz wsparcia Ukrainy. Ta sytuacja powoduje irytację sojuszników USA w Europie oraz samej Ukrainy, która bez pomocy z USA nie będzie w stanie skutecznie opierać się rosyjskiej inwazji.
W czasie, kiedy w USA trwa dyskusja czy, a jeśli tak to ile pieniędzy i kiedy przeznaczyć Ukrainie, Rosja rozbudowuje zdolności obronne, przyśpiesza programy modernizacyjne, zwiększa produkcję zbrojeniową i zwiększa nakłady na obronę o kilkaset procent względem 2021 roku oraz zacieśnia relacje ze swymi nielicznymi sojusznikami, którzy ratują ją i wspierają dostawami amunicji i luf do dział i dronów.
Jednym z argumentów najbardziej zagorzałych przeciwników wspierania Ukrainy przez USA jest argument, że pieniądze te trafiają do kraju, gdzie są następnie grabione w wyniku działań korupcyjnych. To najpopularniejszy z argumentów, chociaż jest ich więcej.
Tymczasem, jak okazuje się z analizy think tanku Center for Strategic and International Studies (CSIS) 90 procent wartości amerykańskiej pomocy wojskowej dla Ukrainy nigdy nie opuściło terytorium USA. Według analityków think tanku, USA od początku wojny przekazały Ukrainie pomoc o wartości 68 mld dolarów. Według Washington Post ponad 60 mld dolarów zostało w USA w formie zleceń, kontraktów i umów serwisowych podpisanych z ponad 117 zakładami produkcyjnymi, zlokalizowanymi w 31 stanach.
Amerykańska pomoc wojskowa udzielana jest w ramach kilku odrębnych programów, z różnym finansowaniem. Jeden z nich polega na przekazywaniu sprzętu i uzbrojenia bezpośrednio z zapasów sił zbrojnych USA, które później uzupełniane są poprzez zawieranie nowych umów na dostawy z amerykańskim przemysłem obronnym. Kolejne pakiety są realizowane w ramach kontraktów przemysłowych na dostawy określonych pakietów uzbrojenia w określonym czasie, bezpośrednio do Ukrainy.
Oba te programy są korzystne z perspektywy amerykańskiej gospodarki. Sprzęt trafiający do Ukrainy z zasobów wojsk USA jest w pierwszej kolejności remontowany i sprawdzany pod kątem regulacji eksportu amerykańskich technologii wrażliwych. Nie jest tajemnicą, o czym donosili sami Ukraińcy, że duża część uzbrojenia podarowanego przez USA zbliża się rocznikowo do kresu swojej używalności np. przekazana pierwsza transza pocisków ATACMS produkcyjnie pochodziła z 1997 roku. Wiele typów uzbrojenia, jak pociski Javelin czy Stinger również wyprodukowane zostały w pierwszej dekadzie XXI wieku. Z reguły sprzęt przekazany Ukrainie jest trzeciej lub czwartej generacji w rzędzie nowoczesności względem najnowszych modeli uzbrojenia (np. wspomniane Javeliny, rakiety HARM, czy ARAMMR). Jest to spowodowane zarówno kwestią ekonomiki dostaw, jak też i ochroną najnowszych osiągnięć technologicznych przed wpadnięciem w ręce Rosji.
Przekazany Ukrainie sprzęt jest później uzupełniany w ramach nowych kontraktów, zawieranych z amerykańskimi firmami. Zyskują zarówno przedsiębiorstwa, jak też potencjał obronny USA, który wzmacniany jest nowszymi wersjami przekazanego sprzętu.
Druga forma pomocy Ukrainie jest jeszcze bardziej korzystna jest dla firm amerykańskich. Dzięki niej koncerny zbrojeniowe otrzymują od Departamentu Obrony zlecenia wytworzenia sprzętu, który później trafić ma do Ukrainy. W takiej formie zamówiono m.in. 18 wyrzutni M142 HIMARS. Co ważne, część uzbrojenia powstaje specjalnie na potrzeby ukraińskiej armii. Przykładem jest JDAM-ER jako bomba szybująca, której rozwój przyśpieszono ze względu na potrzeby sił zbrojnych Ukrainy. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku pocisku GLSDB, czyli wystrzeliwanej za pomocą wyrzutni HIMARS/MLRS bomby lotniczej GBU-39. Projekt ten, realizowany przez Boeinga, prawdopodobnie nie doczekałby się finansowania, gdyby nie potrzeby atakowania przez ukraińskie wojsko rosyjskich celów daleko od linii frontu.
Niemierzalne skutki dla Amerykanów
Amerykański przemysł obronny zyskuje jeszcze z innych powodów., Ukraina jest poligonem dla różnych rozwiązań militarnych. Rzadko kiedy w historii współczesnych konfliktów inżynierowie, zajmujący się projektowaniem broni, mają okazję do testowania swoich wyrobów w warunkach bojowych bez udziału wojsk amerykańskich i to przeciwko wrogowi, który przed wojną był branżowo największym konkurentem. Rosja od lat znajduje się za USA na liście klientów przemysłu zbrojeniowego.
Kolejnym elementem jest fakt, że wojna w Ukrainie wpływa negatywnie na potencjał eksportowy rosyjskiego przemysłu. – dopóki trwa wojna, priorytetem jest zaopatrywanie rodzimych sił zbrojnych w sprzęt wojskowy, nawet kosztem już podpisanych kontraktów. Widzieliśmy przykłady wykorzystania przez Rosjan sprzętu, który był zamówiony przez innych klientów. Pojawiały się również informacje o staraniach odkupienia przez Rosję wcześniej sprzedanych części, elementów bądź gotowych modeli uzbrojenia. Rosja jest obecna na różnych formach i wystawach militarnych, jednak skala zamówień ich produkcji sprzętu jest niewielki w stosunku do tego, co sprzedawali w latach przed inwazją.
Drugą kwestią jest negatywne zweryfikowanie poszczególnych modeli uzbrojenia względem zapewnień katalogowych. Pojawiają się głosy, że systemy Pancyr czy śmigłowce Mi-28 w rzeczywistym pełnoskalowym konflikcie nie sprawdzają się tak, jak powinny. A warto nadmienić, że akurat te dwa modele uzbrojenia uznawane są jako perspektywiczne, najnowocześniejsze oraz z największym potencjałem eksportowym.
To, co nie udaje się Rosjanom, może udać się Amerykanom. Trudno dziś wskazać jak mocno zyskał amerykański przemysł na wojnie, jednak nie ma wątpliwości, że część zakupów zbrojeniowych różnych państw nie miałaby miejsca, albo nie odbywały się w takiej skali, gdyby nie rosyjska inwazja. Nikt przed wojną nie mówił o zakupie 500 HIMARS na rzecz polskiej armii, a tak się stało. Również skala zamówień pancernych, czyli czołgów Abrams, nie była klarowna jeszcze w 2021 roku. To tylko część zamówień, i tylko z Polski. Swoje zlecenia składają w amerykańskim przemyśle zbrojeniowym państwa bałtyckie, Słowacja, Czechy czy Rumunia. Dziś może nie widać jeszcze tych kwot w wynikach amerykańskiego przemysłu, ale z biegiem lat będą się one pojawiać.
Amerykanie nie mają na co narzekać
Argumenty Republikanów o wstrzymaniu pomocy Ukrainie dziwią, zważywszy na korzyści, które ich zaangażowanie w sprawę Ukrainy daje amerykańskiej gospodarce. Europa Środkowa dzięki wsparciu amerykańskiemu udzielonemu Kijowowi jeszcze bardziej politycznie zbliżyła się do USA. Część państw znacząco zintensyfikowała zakupy zbrojeniowe za Atlantykiem. Gdyby w Waszyngtonie zwyciężyła polityka izolacjonizmu, o jaką postuluję lider republikanów Donald Trump, to z dużą dozą prawdopodobieństwa skorzystaliby na tym inni zbrojeniowi gracze, głównie z Europy i Azji. Temat wsparcia Ukrainy jest wdzięcznym tematem kampanijnym, można go łatwo ogrywać w populistyczny sposób. Jednak biorąc pod uwagę potencjalne korzyści, liczby i kontrakty – amerykańskie zaangażowanie i pomoc przyniosły gospodarce USA miliardy dolarów zysku. Osobne korzyści płyną z osłabienia jednego z głównych rywali, ale to już inna kwestia.
Komentarzy 2