Nie metry, a decybele
W propozycji ustawy mrożącej ceny energii, złożonej w Sejmie 28 listopada przez Koalicję Obywatelską (KO) i Trzecią Drogę (TD), przedstawiono jednocześnie propozycję zniesienia zapisów zmniejszających minimalną odległość 700 metrów nowych turbin wiatrowych od budynków mieszkalnych. Zamiast tego zawarto postulat, aby odległość elektrowni wiatrowej od zabudowy mieszkalnej oraz parku narodowego została uzależniona od natężenia dźwięku emitowanego przez turbiny wiatrowe.
„W przypadku nowocześniejszych urządzeń o niskim natężeniu hałasu ich lokalizacja będzie mogła nastąpić w bliższym otoczeniu zabudowy mieszkaniowej. Wiatraki cichsze będą mogły stanąć bliżej, natomiast te głośniejsze powinny być lokowane znacznie dalej od zabudowań, tak aby nie powodować uciążliwości” – zaznaczono w propozycji ustawy. Skutkowałoby to możliwością budowy cichszych wiatraków już w odległości 300 m od zabudowań. Na terenach zabudowy mieszkaniowej wielorodzinnej i zamieszkania zbiorowego, zabudowy zagrodowej, rekreacyjno-wypoczynkowej oraz mieszkaniowo-usługowej, odległość wiatraków wyniosłaby 300 m (w przypadku hałasu poniżej 100 dB) lub przykładowo 2 km (w przypadku hałasu powyżej 110 dB).
„Wydaje się, że poszerzenie katalogu obszarów, w odniesieniu do których istnieją ograniczenia co do odległości, w której elektrownie wiatrowe mogą być lokalizowane (…), jak i zróżnicowanie odległości, która musi być zachowana dla lokalizacji elektrowni wiatrowej w zależności od rodzaju tereny ochrony akustycznej i maksymalnego hałasu emitowanego przez elektrownię wiatrową, jest słusznym rozwiązaniem” – zaznacza mec. Andrzej Lulka z Kancelarii Andrzej Lulka i Wspólnicy. „W mojej ocenie umożliwi to łatwiejsze inwestowanie w elektrownie wiatrowe, przy jednoczesnym zapewnieniu, że okoliczni mieszkańcy nie odczują spadku komfortu życia w związku z istnieniem takich elektrowni w pobliżu”.
2 km, 700 m, 500 m
Jak zaznacza portal Prawo.pl, obecna propozycja KO i TD nie jest niczym nowym, a pomysł uzależnienia odległości farm wiatrowych od hałasu pojawiał się już podczas poprzedniej kadencji Sejmu. Niemniej jednak wówczas propozycja nowelizacji tzw. ustawy 10H w takiej formie nie została wzięta pod uwagę przez partię rządzącą.
Wprowadzona przez PiS w 2016 roku ustawa 10H ustaliła minimalną odległość elektrowni wiatrowej od zabudowań mieszkalnych i parków narodowych na dziesięciokrotność całkowitej wysokości elektrowni (licząc od poziomu gruntu do maksymalnego wzniesienia łopaty wirnika). Skutkiem była minimalna odległość turbin wiatrowych od budynków wynosząca 1,5-2,3 km, co w znaczny sposób blokowało rozwój lądowej energetyki wiatrowej w Polsce.
Jak zaznaczono w obecnie przedłożonym projekcie, ustawa 10H zablokowała „możliwość budowy nowych elektrowni wiatrowych, co jest całkowicie sprzeczne z potrzebą rozwoju ekologicznych form wytwarzania energii elektrycznej”. W marcu 2023 roku dokonano zmiany w przepisach, wyznaczając granicę na 700 metrów, jednak branża wiatrowa optowała za zmniejszeniem odległości do 500 metrów.
Zdaniem części komentatorów, ujęcie zmiany ustawy 10H w tej samej propozycji ustawy, co przedłużenie mrożenia cen energii do 30 czerwca 2023 roku, jest formą źle widzianego, legislacyjnego skrótu. Niemniej jednak, jak zaznacza mec. Lulka, w praktyce dokonuje się zmian wielu przepisów w jednej ustawie zmieniającej. „Często jest to niezbędne, aby zachować spójność systemu prawnego. Oczywiście, z punktu widzenia legislacyjnego, zmiany te powinny być ze sobą powiązane przedmiotowo” – zaznacza mec. Lulka. „Uregulowanie w jednym akcie prawnym kwestii zamrożenia cena energii ze zmianami dotyczącymi inwestowania w OZE wydaje się nie naruszać zasad legislacji”.
Utrata ziemi pod turbiny?
Proponowana zmiana ustawy 10H okazała się kontrowersyjna przede wszystkim ze względu na zmianę przepisów dotyczących art. 6 w ustawie o gospodarce nieruchomościami, który z kolei pozostaje kluczowy dla art. 112, umożliwiającego wywłaszczenia na cele publiczne.
Art. 6 wymienia, co zalicza się do celów publicznych, m.in. „budowa i utrzymywanie ciągów drenażowych, przewodów i urządzeń służących do przesyłania lub dystrybucji płynów, pary, gazów i energii elektrycznej, a także innych obiektów i urządzeń niezbędnych do korzystania z tych przewodów i urządzeń”. Z kolei jak zaznacza art. 112 ustawy: „Wywłaszczenie nieruchomości może być dokonane, jeżeli cele publiczne nie mogą być zrealizowane w inny sposób niż przez pozbawienie albo ograniczenie praw do nieruchomości, a prawa te nie mogą być nabyte w drodze umowy”.
Przedłożony projekt proponuje „rozszerzenie katalogu celów publicznych o budowę, przebudowę i utrzymanie instalacji odnawialnego źródła energii o łącznej mocy zainstalowanej elektrycznej większej niż 1 MW, w szczególności elektrowni wiatrowej wraz z inwestycją towarzyszącą”. Oznaczałoby to, że – przynajmniej teoretycznie – możliwe byłoby wywłaszczenie osób prywatnych w celu budowy elektrowni wiatrowych.
Dodatkowo w projekcie proponuje się „umożliwienie zastosowania uproszczonych procedur również w odniesieniu do inwestycji w zakresie elektrowni wiatrowych” poprzez włączenie elektrowni wiatrowych do przepisów, przewidujących uproszczenia procedur uchwalania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla instalacji OZE.
Sławek Wodzyński z Fundacji Basta ostrzega, że konsekwencją uznania inwestycji OZE za inwestycje celu publicznego będzie również „zwolnienie ich z wszelkich zakazów obowiązujących w parkach krajobrazowych i obszarach chronionego krajobrazu – tym samym m.in. farmy fotowoltaiczne będą mogły powstawać na tych obszarach, a organy ochrony przyrody nie będą mogły takich inwestycji powstrzymać”.
Wywłaszczenie: możliwe, choć tylko w wyjątkowych przypadkach
Podejrzenie możliwości wywłaszczenia na potrzeby budowy instalacji wiatrowych budzi wiele kontrowersji. Jak zaznacza mec. Lulka: „Zacznijmy od tego, że w związku z ożywioną dyskusją na temat projektu ustawy o zmianie ustaw w celu wsparcia odbiorców energii elektrycznej, paliw gazowych i ciepła oraz niektórych innych ustaw, sami projektodawcy zapowiedzieli, że do projektu, być może, będą wprowadzane korekty. Z treści obecnej wersji projektu wynika, że taka możliwość rzeczywiście będzie”.
„Zgodnie z projektem, celem publicznym, określonym w ustawie o gospodarce nieruchomości, ma być także budowa, przebudowa i utrzymanie instalacji odnawialnego źródła energii w rozumieniu ustawy z dnia 20 lutego 2015 roku o odnawialnych źródłach energii o łącznej mocy zainstalowanej elektrycznej większej niż 1 MW, w szczególności elektrowni wiatrowej wraz z inwestycją towarzyszącą w rozumieniu ustawy z dnia 20 maja 2016 roku o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych” – mówi mec. Lulka.
„Zgodnie z obowiązującą ustawą o gospodarce nieruchomości powyższe oznacza, że jeżeli na danym terenie obowiązuje plan miejscowy przewidujący zagospodarowanie terenu poprzez budowę instalacji OZE lub w odniesieniu do tego obszaru została wydana decyzja o lokalizacji inwestycji publicznego dotycząca takiej instalacji, to w praktyce możliwe będzie dokonywanie wywłaszczeń nieruchomości na takich obszarach” – komentuje prawnik.
„Należy jednak pamiętać, że wywłaszczenie nieruchomości jest środkiem prawnym najbardziej ingerującym w prawo własności i z tego powodu może być stosowane tylko w wyjątkowych przypadkach, tj. wówczas, gdy cele publiczne nie mogą być zrealizowane w inny sposób niż przez pozbawienie albo ograniczenie praw do nieruchomości i jednocześnie prawa te nie mogą być nabyte w drodze umowy” – stwierdza ekspert.
Jak podkreśla mec. Lulka, powstaje pytanie, na jakiej podstawie, po wywłaszczeniu nieruchomości, miałby z niej korzystać podmiot prywatny, który będzie realizował inwestycję dotyczącą instalacji OZE. „Należy również zwrócić uwagę, że poza wywłaszczeniem nieruchomości sensu stricto, polski system prawa zna już instytucję związaną z realizacją inwestycji sieciowych, uregulowaną w art. 124 UGN” – zaznacza prawnik.
PSEW: nie zamierzamy nikogo wywłaszczać
Zdaniem Janusza Gajowieckiego, prezesa Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, przedstawiony projekt jest krokiem w ewidentnie dobrą stronę. „Jako branża postulowaliśmy zmniejszenie odległości minimalnej 500 metrów od zabudowy mieszkalnej jako wypracowanego wcześniej kompromisu w szerokim gronie interesariuszy samorządowych i społecznych. Również rząd Mateusza Morawieckiego przyjął tę odległość jako kompromisową, w kontekście rozwoju energetyki wiatrowej”.
Na początku 2023 roku, po 2 latach konsultacji społecznych oraz w wyniku prac Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu, rząd Prawa i Sprawiedliwości przedstawił propozycję zmiany ustawy 10H i wprowadzenie ograniczenia budowy farm wiatrowych na 500 metrów od zabudowań. Kiedy ustawą rządu Mateusza Morawieckiego zajął się sejm, poseł Marek Suski złożył poprawkę napisaną odręcznie zmieniającą odległość z 500 na 700 metrów, co znacznie zmniejszyło potencjał energetyki wiatrowej na lądzie w Polsce. „W konsultacjach zostali uwzględnieni wszyscy interesariusze: samorządy, związki gmin wiejskich, komisja samorządu i rządu – poparli oni odległość 500 metrów. Powrót do oryginalnych ustaleń wydaje się być słuszną decyzją” – zaznacza Gajowiecki.
Warto pamiętać, że według unijnych celów zielonej transformacji przyjętych przez Radę UE w październiku bieżącego roku, do 2030 roku Unia powinna zwiększyć udział OZE w ogólnym zużyciu energii do 42,5 procent. Zaznaczono, że każde państwo członkowskie jest zobowiązane do realizacji tego wspólnego celu. Zgodnie z raportem „Energetyka wiatrowa w Polsce” moc zainstalowana farm wiatrowych w Polsce wyniosła w 2022 roku ok. 8,3 GW, a udział energetyki wiatrowej w miksie energetycznym wyniósł 10,8 procent.
Niemniej jednak, jak podkreśla PSEW, stan polskiej lądowej energetyki wiatrowej pozostawia wiele do życzenia, a ustawa 10H znacząco wstrzymała rozwój sektora – w 2022 roku powstało jedynie 80 nowych instalacji o mocy 935,84 MW. Liberalizacja ustawy do 700 metrów również nie spełniała oczekiwań branży, ponieważ jej skutkiem był możliwy wzrost mocy zainstalowanej o jedyne 4 GW. Zwiększenie limitu do 500 m skutkowałoby 10 GW dodatkowych mocy.
„Chciałbym podkreślić, że żadna z turbin wiatrowych – bazując na obowiązkowej opinii środowiskowej – nie mogłaby przekroczyć limitu 500 metrów. Jest to odległość wynikająca z pracy urządzeń i akustyki, która im towarzyszy” – komentuje prezes PSEW. “Obecnie 700 metrów pozwala na zrealizowanie projektów wiatrowych jedynie na 2 procentach powierzchni Polski. Zmiana na 500 metrów spowoduje dwukrotne zwiększenie tego odsetka, do 4 procent. Bez wątpienia są to zmiany umożliwiające szybszą i lepszą transformację energetyczną”.
Zgodnie z analizami PSEW, zmiana wyznaczonej odległości z 700 na 500 metrów może spowodować wzrost mocy zainstalowanej o ok. 60-70 procent. Przykładowo, dla wariantu 700 metrów możliwa jest instalacja 4 turbin, dla 500 metrów – 13.
Jednocześnie Gajowiecki przyznaje, że projekt wymaga poprawek i doprecyzowania niektórych kwestii, które wzbudziły największe wątpliwości interpretacyjne, przede wszystkim możliwości wywłaszczenia: „Intencją branży wiatrowej nigdy nie był rozwój farm wiatrowych pod kątem wykorzystania instytucji celu publicznego. Nie można na definicji celu publicznego realizować projektu farmy wiatrowej – instytucja celu publicznego przeznaczona jest jedynie dla infrastruktury przesyłowej ciepła, gazu, prądu”.
Jak zaznaczył prezes PSEW w opublikowanym komunikacie prasowym: „Postulowaliśmy i postulujemy wprowadzenie minimalnej odległości 500 metrów od zabudowy. Szczegółowo weryfikowana kwestia oddziaływania akustycznego w projekcie KO i TD stanowi jeszcze lepsze zabezpieczenie interesów lokalnych społeczności. Dziś nowoczesne turbiny wiatrowe ze względu na oddziaływanie akustyczne nie będą lokalizowane bliżej niż 500 metrów od domów. Kierowanie się parametrem hałasu farmy wiatrowej oznaczać będzie w praktyce realizację inwestycji na poziomie 500-700 metrów, czyli z zachowaniem już wcześniej wypracowanego kompromisu”.
„Nigdy nie było, nie jest i nie będzie naszą intencją, aby kogokolwiek wywłaszczać w celu wybudowania farmy wiatrowej. Jesteśmy za tym, aby pełna procedura planistyczna miała miejsce, z pełnym poszanowaniem wszystkich okolicznych mieszkańców” – podkreśla Gajowiecki.
Komentarzy 1