Temat jest ciekawym obiektem badań, gdyż historia dostarczyła ekonomii wiele naturalnych eksperymentów w tej kwestii. Doświadczenia te pozwalają zbadać gospodarczy wpływ imigracji. Można tu wskazać chociażby masową emigrację z Rosji do Izraela w latach 90. XX wieku. Wystąpiła ona na skutek poluzowania restrykcji emigracyjnych i upadku Związku Radzieckiego. Inny napływ imigrantów, który został przebadany, wystąpił w 1980 w Stanach Zjednoczonych. 125 tysięcy Kubańczyków przybyło wtedy do Miami z Kuby w przeciągu kilku miesięcy.
Postrzeganie wpływu imigracji na sytuację rodzimych pracowników zmieniało się w czasie. Warto wymienić tutaj kilka głównych postaci w dyskusji. W obozie negatywnie nastawionym znajduje się przede wszystkim George Bojras. W jednym ze swoich najbardziej znanych badań (2003) dochodzi do wniosku, że średnie płace pracowników w USA spadły o 3% na skutek imigracji w latach 1980-2000. Płace pracowników, którzy nie ukończyli szkoły średniej, spadają średnio aż o 9%. Może się wydawać, że to tylko jedna ważna postać po tej stronie barykady, ale trzeba pamiętać o tym, że Bojras ma bardzo duży dorobek w ekonomii imigracji. Jego głos miał więc znaczenie w kształtowaniu się dyskusji.
Natomiast w obozie pozytywnie nastawionym znajduje się przede wszystkim Ottaviano i Peri oraz sporo innych nazwisk. Obóz ten zwraca uwagę na założenia jakie stawia Bojras, gdyż mogą one być problematyczne. Co ciekawe, temat Kubańczyków w Miami został zbadany zarówno przez Bojrasa (2017), jak i Carda (1990), późniejszego noblistę. Bojras dotarł do wniosku, że nagły napływ zmniejszył płace i zatrudnienie. Z kolei Card uważał, że nic nie zmienił. Późniejsi badacze doszli do wniosku, że obaj panowie inaczej podeszli do dobierania próbki, przez co wyniki Bojrasa zawyżały negatywne skutki, a te Carda się mniej więcej zgadzały.
Pora więc omówić podstawy badań Bojrasa. Po pierwsze, zostało założone, że imigranci są dobrymi substytutami dla rodzimych pracowników. To oznacza, że pracodawcy mogą łatwo wybierać między nimi. Oznaczałoby to, że duże napływy imigrantów zwiększałyby istotnie konkurencję na rynku pracy. Nie do końca jest to zgodne z rzeczywistością. Wiele innych badań dociera do wniosku, że występuje niedoskonała substytucja i są istotne różnice między umiejętnościami obu grup. Widać to też często w wyborze pracy, bowiem imigranci przeważnie nie wybierają stanowisk związanych z umiejętnościami językowymi. Prędzej decydują się na pracę manualną, gdzie bariera językowa odgrywa mniejszą rolę. Oznacza to, że nie tak łatwo jest zastąpić rodzimego pracownika kimś z zagranicy.
Drugim założeniem było przyjęcie, że ilość kapitału przypadającego na pracownika jest stała. Chodzi więc tutaj o np. ilość koparek i kilofów przypadających na jednego górnika. Większa liczba pracowników poprzez imigrację doprowadziłaby do rozwodnienia tego kapitału, więc taki hipotetyczny kilof stawałby się coraz mniej użyteczny przy rosnącej liczbą pracowników. Z tym założeniem jest pewien problem – wartość kapitału nie jest stała. Firmy zdają sobie sprawę z rosnącej siły roboczej, dlatego też inwestują, dzięki czemu będą tak samo efektywne jak wcześniej. Same dane również wskazują, że od dekad rośnie kapitał na jednego pracownika. Prowadzi to do wniosku, że można bezpiecznie odrzucić to założenie w długiej perspektywie.
Wpływ na rynek pracy zmienia się po wzięciu pod uwagę tych założeń. Jest kilka wspólnych wniosków, które pojawiają się często w różnych badaniach. Po pierwsze, negatywny wpływ imigrantów na płace i zatrudnienie rodzimych pracowników jest dość znikomy (Aubry, Hericourt, Nedoncelle 2022), część badań wskazuje, że nie ma żadnego wpływu, a reszta wskazuje na ich pozytywny wpływ (Docquier, Ozden, Peri 2010). Te wpływy różnią się również w swojej istotności statystycznej, co oznacza, że można otrzymać np. pozytywny wpływ na płace i zatrudnienie, ale jeśli nie jest on istotny statystycznie, to równie dobrze może być zerowy.
Co ciekawe, można też natknąć się na badania, które wskazują, że imigranci aktywnie przyczyniają się do tworzenia miejsc pracy (McLaren, Hong 2015). Jest to kwestia tego, że swoim konsumowaniem dóbr i usług również generują popyt. Badacze wyliczyli, że imigrant swoim dodatkowym popytem średnio tworzy 1,2 miejsc pracy, głównie w sektorze niewymiennym, czyli usługach.
Po drugie, najczęściej negatywne skutki ekonomiczne odczuwają imigranci, którzy już przebywają i pracują w danym kraju (Ottaviano, Peri 2006). Wynika to z tego, że jest im bliżej do bycia substytutem dla nowej fali imigrantów niż dla rodzimych pracowników. Obie grupy mają przeciętnie gorszy poziom umiejętności językowych, dlatego też częściej ze sobą konkurują.
Po trzecie, często najbardziej dotkniętymi są pracownicy, którzy nie ukończyli szkoły średniej bądź zatrzymali się na szkole średniej w swojej ścieżce edukacyjnej. Obie grupy są porównywalne, gdyż są całkiem dobrym substytutem dla siebie. Mimo tego, mają często przewagę nad imigrantami w postaci rozwiniętych zdolności językowych, co oznacza, że nie zawsze odczuwają ten negatywny wpływ. Niemniej ten aspekt pokazuje, że warto pamiętać o tym, że możliwe są szkodliwe skutki dla poszczególnych grup, mimo że społeczeństwo może zyskiwać na imigracji jako całość.
Po czwarte, niekorzystny wpływ najczęściej pojawia się w krótkim okresie. Wynika to z tego, że firmy potrzebują czasu, by dostosować się do zwiększonej siły roboczej. Adaptacja do nowej sytuacji może zajmować rożny przedział czasowy. Badanie OECD dociera do wniosku, że może zajmować między 5 a 10 lat, niemniej zależy to od branży, w której będą się głównie zatrudniać imigranci (Jean, Jimenez 2007).
Dobrze byłoby też wspomnieć, jak sytuacja wygląda w Polsce. Obecne badania (Duszczyk, Matuszczyk 2018) wskazują, że imigranci nie wpłynęli negatywnie na krajowy rynek pracy, a wręcz odgrywali rolę komplementarną do rodzimych pracowników. NBP (2020) wskazuje, że w latach 2013-2018 imigranci odpowiadali za 13% wzrostu PKB. Należy jednak wspomnieć, że przy niższym tempie wzrostu wkład imigrantów byłby prawdopodobnie niższy.
Imigracja jest tematem istotnym nie tylko z perspektywy krajowych rynków pracy, ale potencjalnie dobrobytu całego świata. Clemens (2011) wskazuje na podstawie różnych badań, że korzyści płynące z zmniejszenia bądź całkowitego usunięcia barier mobilności dla pracowników mogą sięgać od 0.6% do 122% światowego PKB. Ten dość spory rozstrzał wynika z przyjętego scenariusza liberalizacji restrykcji oraz różnic w poszczególnych modelach. Warto więc, chociażby z racji istnienia możliwości uzyskania ogromnych korzyści, dalej badać wpływ imigracji na krajowe rynki pracy, żeby się upewnić co do jej wpływu na dane kraje.
Komentarzy 1