Unia nowych rynków
Od początku współpraca krajów zachodniej Europy, będąca kamieniem węgielnym dla Unii Europejskiej, miała swoje cele gospodarcze. Misją gospodarczą Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali było „przyczynianie się do ekspansji gospodarczej, rozwoju zatrudnienia i poprawy poziomu życia w krajach uczestniczących”. Unia Europejska wypełnia te cele: w 2019 roku fundacja Bertelsmann Stiftung przeprowadziła badanie w 250 regionach i przeliczyła, jakie korzyści per capita odnoszą ich mieszkańcy w związku z współtworzeniem jednolitego rynku. Żaden z krajów nie wyszedł na tym negatywnie lub neutralnie.
Jednolity rynek zwiększa dochody obywateli UE średnio o około 840 euro na osobę rocznie, jednak regionalne różnice są tutaj kluczowe – to kraje „starej Unii”, o silnej pozycji eksportowej, najwięcej korzystały ze wspólnego rynku. Największy wzrost dochodów na osobę można zaobserwować w Luksemburgu (2 800 euro) i Irlandii (1 900 euro), ale Belgia, Austria i Holandia również należały do istotnych beneficjentów. W przypadku Niemiec roczny wzrost dochodu na osobę wynosi 1 046 euro. Najmniejsze korzyści osiągały regiony peryferyjne, o mniejszej konkurencyjności eksportowej: południe Włoch, Hiszpanii, Grecja oraz kraje „nowej Unii” takie jak: Polska, Estonia, Bułgaria czy Węgry.
Tak więc nie beneficjenci unijnych dotacji, a te kraje, które najlepiej wykorzystują zalety wspólnego rynku zarabiają najwięcej. Nowe kraje Unii Europejskiej oznaczają nowe rynki odbioru eksportu na wewnątrzwspólnotowych zasadach, a więc automatycznie są szansą na zwiększenie korzyści z handlu zagranicznego.
Nowi ludzie
Kraje, które najwięcej korzystają ze wspólnoty to również kraje, które przyjmują najwięcej migrantów. Nie zawsze tak było: np. z Włoch od czasu wojny do lat 80. wyjeżdżało więcej osób niż chciało się tam osiedlić. Trend ten zmienił się w latach 90. Polska przez cały okres swojej przynależności do Unii Europejskiej zasilała zachodnie gospodarki pracownikami, dzięki czemu też mogła się rozwijać, ponieważ migranci zarobkowi często inwestowali (np. w budowę domu) i wydawali (np. poprzez wysyłanie pieniędzy członkom rodziny) w Polsce.
Obecnie jednak Polska znajduje się w innej fazie rozwoju i aby utrzymać wzrost gospodarczy będzie potrzebować pracowników. Według danych GUS w 2022 roku liczba pracowników wykonujących proste prace w Polsce zmniejszyła się o 8 proc. Spadek zatrudnienia w tej grupie na przestrzeni kilku lat zmniejszył się o jedną trzecią: jeszcze w 2015 roku proste prace wykonywało 7 proc. zatrudnionych, w zeszłym roku – 5 proc. Tego typu prace mogą z powodzeniem wykonywać migranci, nawet sezonowi, jednak deficyty Polska odnotowuje również pośród wykwalifikowanych pracowników. Według Barometru zawodów 2023, raportu Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Krakowie, na rynku najbardziej brakuje: fizjoterapeutów, lekarzy, psychologów, cieśli i stolarzy budowlanych, dekarzy i blacharzy, elektryków, elektromechaników, elektromonterów, murarzy, tynkarzy, spawaczy czy ślusarzy. Kiedy z podobnymi deficytami mierzyły się kraje „starej Unii”, z pomocą przyszli imigranci z krajów „nowej Unii”, dla których został otwarty rynek pracy i zdjęte bariery takie jak konieczność pozwolenia na pracę czy nostryfikacji dyplomów. W tym sensie kraje „nowej Unii”, takie jak Polska, potrzebują kolejnych akcesji, aby najnowsi obywatele UE mogli zaspokoić ich rosnące na rynku pracy potrzeby.
Nowe regulacje i nowe dotacje
Żadne państwo członkowskie UE nie jest wystarczająco silne, aby wpływać na decyzje polityczne o globalnym znaczeniu gospodarczym. Aby skorzystać z ekonomii skali i znaleźć nowych klientów, europejskie firmy potrzebują dużej bazy. Weźmy za przykład branżę odnawialnych źródeł energii. Kraje takie jak Dania, czy Niemcy rozwijały te technologie na rodzimych rynkach, jednak dopiero wyjście na nowe rynki daje im możliwość spieniężenia wyrobionego know-how. Unia Europejska ustala kierunek polityki energetycznej, a więc w państwach do niej należących trend jest przewidywalny. Oznacza to, że firmy zyskują nie tylko łatwy dostęp do nowych rynków, ale też politykę sprzyjającą sprzedaży ich produktów i usług. W ten sposób kreują trendy światowe, czego z poziomu małej Danii, a nawet trochę większych Niemiec, nie miałyby szans osiągnąć.
Aby dodatkowo skorzystać z unijnych kontraktów na nowych rynkach nie potrzeba kreować światowych trendów. Wystarczy zabezpieczenie finansowania koniecznych inwestycji. I tak na przykład polskie firm z branży budowlanej wyrosły na inwestycjach realizowanych przy wsparciu funduszy unijnych. Te fundusze nie będą jednak spływać do Polski bez końca, a branża już zaczyna być zależna od koniunktury: z powodu spadku liczby zaciąganych kredytów mieszkaniowych, spadku inwestycji budowlanych oraz wysokich kosztów materiałów rok 2023 może okazać się dla sektora kryzysowy. Nowe kraje unijne oznaczałyby nowe inwestycje, wspierane z dotacji unijnych. To nie tylko możliwość wykorzystania potencjału rynku, ale dodatkowo potencjału funduszy rozwojowych przeznaczonych nowym krajom. Dla budownictwa to szczególnie łakomy kąsek.