Embargo na ropę i paliwa to nie wszystko
Atak zbrojny Rosji na Ukrainę doprowadził do dużych zmian na rynkach surowcowych na całym świecie, a jego konsekwencje dotyczą zarówno państwa agresora, jak i pozostałych uczestników rynków energii. Wojna w Europie przełożyła się na funkcjonowanie rynków energii, w szczególny sposób wpływając na rynek ropy naftowej. Przed wojną Rosja była jednym z największych na świecie producentów ropy naftowej oraz paliw oraz kluczowym ich eksporterem.
W znakomitej większości tego typu surowce trafiały do odbiorców w Europie zarówno drogą lądową (głównie rurociąg Przyjaźń), jak i morską (przede wszystkim terminale nad Morzem Bałtyckim i częściowo Morzem Czarnym). Jeszcze przed wojną, w 2021 roku, państwa należące do Unii Europejskiej importowały ok. 25 procent ropy naftowej i paliw z Rosji, natomiast dla agresora rynek europejski odpowiadał za ok. 60 procent eksportu. Tym samym powiązania handlowo-biznesowe były bardzo duże a korzyści obopólne, gdyż przed wojną 36 procent dochodów budżetowych Rosja generowała z eksportu ropy naftowej i paliw. Sytuacja uległa diametralnej zmianie wraz z rozpoczęciem przez Rosję pełnoskalowego ataku zbrojnego na Ukrainę.
W momencie wybuchu wojny UE, w tym odpowiednie przedsiębiorstwa, podjęła aktywne działania na rzecz zmiany struktury dostaw ropy naftowej i paliw. Sytuacja była krańcowo trudna i niezwykle skomplikowana, biorąc pod uwagę fakt, że ropa naftowa gatunku Urals była wykorzystywana przez wiele zakładów przy jednoczesnej ograniczonej liczbie „zamienników”. W tych uwarunkowaniach rafinerie z Europy rozpoczęły proces zakupu ropy naftowej, przede wszystkim z państw Bliskiego Wschodu (np. Arabia Saudyjska). Natomiast w kontekście produktów Rosja przed wojną była dużym eksporterem oleju napędowego do państw UE (ok. 40 procent dostaw morskich), więc zaistniała potrzeba szybkiego poszukiwania alternatywnych odbiorców (przede wszystkim rafinerie w USA, Indii oraz państw Bliskiego Wschodu).
Pomimo wysiłków państw UE w kierunku zmiany struktury dostaw ropy naftowej i paliw do Europy z Rosji oraz zmniejszenia wydobycia tego surowca w samej Rosji (oczekiwany efekt sankcji) nie udało się w pełni zrealizować zakładanych celów pomimo charakteru, skali i mocy wprowadzonych obostrzeń. W dalszym ciągu problematyczną kwestią jest zdolność Rosji do współpracy z partnerami handlowymi spoza państw OECD. Tego typu scenariusz był jednym z branych pod uwagę w momencie nakładania sankcji. W chwili obecnej to przede wszystkim Turcja, Indie oraz Chiny zostały głównymi odbiorcami ropy naftowej z Rosji i częściowo produktów, a jednocześnie produkty z tych państw (głównie olej napędowy) są importowane do UE (przede wszystkim z Indii). W tym zakresie można mówić o pewnym fiasku sankcji, gdyż ogólnie wielkość rosyjskiego eksportu utrzymuje się na stałym poziomie, a zmianie uległy jedynie kierunki eksportu oraz długość dostaw (wydłużenie łańcucha dostaw).
Embargo nałożone na Rosję w związku z atakiem na Ukrainę doprowadziły do mocnych wzrostów cen paliw, które mają swoje bezpośrednie przełożenie zarówno na rynek odbiorców (negatywny – odczuwalny na stacjach paliw), jak i producentów (pozytywny – obserwowany w dochodach ze sprzedaży ropy naftowej czy paliw). Wojna w Europie wybuchła w momencie trudnych uwarunkowań rynkowych, a więc zamknięcia wielu rafinerii na świecie o łącznej mocy przerobowej wynoszącej 3,8 mln baryłek dziennie w związku z pandemią COVID-19 oraz trudnościami w oddaniu do eksploatacji nowych zakładów.
Tym samym kryzys paliwowy był efektem nie braku ropy naftowej, ale produktów. Co ważne, system naftowo-paliwowy w Rosji to skomplikowana machina i sankcje nie powinny być jednostkowe, ale szerokie i powinny być nakierowane na wszystkie aspekty tego sektora, a więc zarówno upstream (poszukiwania i wydobycie), midstream (transport), jak i downstream (przerób ropy naftowej i sprzedaż produktów). Dla przykładu, wprowadzone w 2014 roku sankcje na Rosję w związku z aneksją Półwyspu Krymskiego, które dotyczyły jedynie obszaru poszukiwań i wydobycia nie dały spodziewanego rezultatu. Popełniono wówczas błędy wynikające z braku znajomości sektora naftowego w Rosji, gdzie większość firm np. serwisowych była rosyjska i funkcjonowała w oparciu o rosyjskie realia i standardy.
Trzeba jedynie liczyć na to, że kolejne sankcje będą obejmować cały kompleks energetyczny Rosji, gdyż jedynie szerokie (całościowe) i konsekwentne działania mogą przynieść oczekiwane skutki. Tym samym sankcje powinny dotyczyć zarówno wydobycia (większość firm zachodnich się wycofała), transportu (m.in. zakończenie realizacji dostaw ropy naftowej do państw Europy Środkowej rurociągiem Przyjaźń, cofanie certyfikacji statków, które transportują rosyjską ropę naftową), jak i eksportu (m.in. sankcje na rafinerie oraz wytwarzane produkty).
Rynek ropy naftowej jest obecnie w całkiem innej sytuacji niż przed wojny, gdyż już oddano do eksploatacji nowe moce rafineryjne o łącznej mocy 800 tys. baryłek dziennie a kolejne są spodziewane na poziomie 1,5 mln baryłek dziennie w 2023 roku (m.in. rafineria Dangote w Nigerii). Tym samym są podstawy rynkowe, które mogą stanowić asumpt do nowych sankcji i niejako „poprawy” już obowiązujących, tak aby jeszcze bardziej oddziaływały na agresora.