Materiał powstał przy współpracy POLON.pl i podcastu Podróż bez Paszportu.
Mateusz Grzeszczuk, Podróż bez Paszportu: Jeszcze niedawno rozmawiałem z ekspertami na temat sytuacji w Birmie, gdzie nadal rządzi junta wojskowa, która obaliła władze cywilne. Wówczas, na przełomie ubiegłego i bieżącego roku, partyzanci atakowali i wydawało się, że sytuacja generałów nie jest najlepsza. Jak wygląda dzisiaj sytuacja w Birmie? Armia rebeliantów poczyniła znaczne postępy, również terytorialne.
Patryk Kugiel, Polski Instytut Spraw Międzynarodowych (PISM): Można powiedzieć, że armia reżimu wojskowego Mjanmy znajduje się w coraz większej ofensywie, a grupy etniczne i opozycja demokratyczna znajduje się na fali wznoszącej. Postępy terytorialne trwają. Mówimy o sytuacji która nabrała nowej dynamiki w październiku ubiegłego roku, gdy grupy etniczne i siły demokratyczne ogłosiły tzw. Sojusz Trojga – trzech grup zbrojnych, które rozpoczęły operację 10-27 (która wystartowała 27 października 2023 roku).
Ofensywa zaskoczyła siły zbrojne, a rebelianci przejęli kontrolę nad kilkuset bazami wojskowymi, wysuniętymi bardziej na północ i na granicę Mjanmy. Przejęto również ponad 20 dowództw batalionów i kilkadziesiąt miast. W wyniku chińskiej presji, w styczniu bieżącego roku niektóre grupy rebelianckie podpisały zawieszenie broni, a w czerwcu grupy – zwłaszcza Tang National Liberation Army – zerwały umowę z początku roku i rozpoczęły drugą fazę swojej operacji.
Sytuacja w Mjanmie jest dość skomplikowana, ponieważ mamy do czynienia z kilkoma grupami etnicznymi, posiadającymi własne siły zbrojne i armie. Sytuacja w różnych częściach kraju różniła się między sobą. Jednak ostatnie trzy tygodnie to kolejne pasmo sukcesów grup rebelianckich. W ostatnim czasie siły te przejęły ponad 80 kolejnych baz wojskowych, 10 dowództw batalionów i kilka miast.
Obecnie birmański reżim wojskowy utracił w większości kontrolę nad granicami państwa, w tym z najważniejszą granicą z Chinami. Dzisiaj walki toczą się w bardzo ważnym mieście Lasho, które jest centrum administracyjnym północnego stanu Szan. To tam znajduje się północne dowództwo armii birmańskiej. Pokazuje to, jak trudna jest obecna sytuacja armii birmańskiej.
Na zachodzie kraju stacjonuje Arakan Army w stanie Rakhine, która nieprzerwanie prowadzi ofensywę, w ciągu ostatnich dni odnotowało szereg zwycięstw. W stanie Szan kilka grup etnicznych, niezależnie od siebie, prowadzi ofensywę i zdobywa kolejne porcje uzbrojenia oraz bazy wojskowe. Wojna przetacza się coraz głębiej do centrum kraju, przenosząc się ze stanów granicznych z Indiami i Chinami i wkraczając choćby do regionu Mandalaj. Miasto Mandalaj – drugie największe miasto Mjanmy – wydaje się być kolejnym celem grup rebelianckich.
Sytuacja reżimu wojskowego nie jest jeszcze beznadziejna, grupy rebelianckie jeszcze nie zwyciężyły. Niemniej jednak usuwa się grunt pod nogami reżimu, obserwujemy również wewnętrzne napięcia w armii, a dyktator i główny generał armii birmańskiej jest poddawany coraz większej wewnętrznej krytyce. Brutalna wojna domowa trwa w najlepsze, w Mjanmie jest ponad 3 mln uchodźców wewnętrznych, ponad 100 tys. osób uciekło do krajów sąsiadujących z Mjanmą – niestety kiedy rebelianci zdobędą jakiś teren, armia odpowiada nalotami z powietrza czy ostrzałem artyleryjskim, tym samym zrównując z ziemią przejęte obszary.
Jaką narracją obecnie posługuje się junta wojskowa? Rozumiem, że nadal kurczowo trzymają się władzy.
Junta nie ma wiele do stracenia, dlatego też nie mówi o żadnych ustępstwach. Generał Min Aung Hlaing po raz kolejny obiecuje wybory, które miały odbyć się w pół roku po przeprowadzeniu puczu wojskowego w lutym 2021 roku, jednak nadal do nich nie doszło. Obecny dyktator zapowiada, że dojdzie do nich w przyszłym roku, a reżim ma prowadzić rozmowy polityczne z częścią sił opozycyjnych.
Generał powtarza starą narrację dotyczącą tego, że armia pozostaje gwarantem jedności i przetrwania Mjanmy, jednak widać, że nikogo to już nie przekonuje. Pamiętajmy, że wojna toczy się między trzema siłami. Z jednej strony mamy reżim birmański. Z drugiej wszystkie grupy etniczne, tworzące 35-40 procent społeczeństwa birmańskiego, które są bardzo zróżnicowane i część z nich walczy z armią, jednak nie wszystkie (niektóre zawarły rozejm i prowadzą dialog polityczny z juntą).
Z trzeciej strony mamy Narodowe Siły Obrony (People’s Defence Forces), które składają się z etnicznych birmańczyków wspierających demokrację i obaloną Aung San Suu Kyi, liderkę głównej partii opozycyjnej. Domagają się przywrócenia legalnie wybranych władz z 2022 roku, przywrócenia Aung San Suu Kyi, uwolnienia więźniów politycznych (których może być nawet do 20 tys.) i przywrócenia demokracji, a także rozpoczęcia dialogu pokojowego.
Jednak sytuacja zaszła dość daleko. W największym stopniu korzystają na niej grupy etniczne, które w wielu miejscach zyskują samodzielną władzę, a Mjanma ulega procesowi fragmentaryzacji i rozdrobnienia, które nie wiadomo, czy nawet jeśli junta upadnie, czy uda się Birmę mówiąc kolokwialnie „posklejać” w jedno państwo, czy też będziemy mieli do czynienia z powstaniem kilkunastu mniejszych państewek do terenów, gdzie znajdują się konkretne grupy etniczne. Mozaika religijna i etniczna Mjanmy jest bardzo skomplikowana.
Na razie armia znajduje się w defensywie, jednak nie jest gotowa na pokojowe przekazanie władzy. Walczy o swoje przetrwanie i wie, że nie może liczyć na litość, dlatego też użyje każdej siły i broni jaką mają do tego, aby obronić swój stan posiadania. W miarę zbliżania się wojny do centralnych, etnicznie birmańskich terenów, postępy rebeliantów będą maleć. Armia będzie miała w związku z tym większą kontrolę nad tym, co się dzieje i długo będzie mogła się bronić.
Rozumiem, że Chińczycy raczej dystansują się od tych wydarzeń?
Sytuacja w Mjanmie zdecydowanie nie jest na rękę Chińczykom Pekin miał ogromne plany dotyczące tego kraju, chcieli budować gazociągi, ropociagi, mieli utworzyć korytarz ekonomiczny i zyskać szybką i łatwą drogę do Oceanu Indyjskiego i Zatoki Bengalskiej. Wybuch konfliktu w 2021 roku zagroził rozpoczęciu chińskich inwestycji.
W związku z tym Pekin stara się wywierać presję na grupy rebelianckie, aby doszło do porozumienia politycznego i zakończyć działania zbrojne. Regiony graniczące z Chinami zostały przejęte przez poszczególne grupy etniczne, w związku z czym handel z Birmą został w zasadzie wstrzymany.
Chiny posiadają ogromne wpływy na pomniejsze grupy. Przez to właśnie w styczniu bieżącego roku Państwo Środka wymusiło na części z nich zawarcie pokoju z birmańskim reżimem, poprzez zamykanie dostępu do towarów i broni, a także pieniędzy.
Najlepszym przykładem roli Chin jest to, że podczas trzeciego plenum partyjnego w Pekinie w geście dobrej woli, jedna z głównych grup opozycyjnych – Armia Narodowego Sojuszu Demokratycznego Birmy – ogłosiła czterodniowe zawieszenie broni w geście przyjaźni wobec Chin. Walka na pewno zostanie wznowiona po zakończeniu plenum 18 lipca, jednak jasno pokazuje to, że ChRL nadal ma rolę do odegrania.
Pekin stara się jak może pogodzić wodę z ogniem. Zdecydowanie nie chcieliby osłabienia junty i obecnego systemu, ponieważ nie zależy im na tym, aby w Mjanmie zapanowała wielopartyjna demokracja, która może oznaczać chaos i nowe napięcia. Nie chcieliby stracić sojusznika – obecnie junta birmańska w dużym stopniu istnieje i działa dzięki rosyjskiemu i chińskiemu wsparciu.
Dla Pekinu jest to okazja do zachowania swoich wpływów. Powrót Aung San Suu Kyi oznacza z kolei wzmocnienie wpływów amerykańskich czy europejskich. Chinom zależy na zachowaniu status quo: zakończeniu walk zbrojnych i wypracowaniu porozumienia politycznego, zapewniającego autonomię grupom etnicznym, jednak bez obalania obecnego reżimu.
W tę stronę Chiny starają się wywierać presję na siły rebelianckie, jednak na razie obserwujemy pat. Rebelianci sa obecnie w ofensywie i mają nadzieję, że uda im się wygrać wszystko: przejąć władzę, pokonać birmańską armię. Żadna ze stron nie jest obecnie zainteresowana pokojem, więc możemy obserwować zabiegi dyplomatyczne ze strony Chin, aby ustabilizować sytuację i zawrzeć rozejm, jednak długo będzie to pewnie nieskuteczne.
Pogłębia się kryzys żywnościowy i trudna sytuacja obywateli. Czy świat reaguje?
To niełatwy czas na arenie stosunków międzynarodowych. Obserwujemy tyle konfliktów i wojen, że o niektórych z nich zapominamy. Uwaga świata nie jest w znaczny sposób skierowana na Birmę.
Istnieją międzynarodowe organizacje humanitarne, takie jak UNHCR i agendy ONZ, działające w regionie i pomagające wewnętrznym uchodźcom. Sytuacja w Birmie jest też niestabilna i niebezpieczna dla organizacji międzynarodowych. Pomoc dla uchodźców dociera w ograniczonym stopniu, nie do wszystkich – w niektórych miejscach nadal trwają walki zbrojne, gdzie indziej nie wiadomo, kto sprawuje władzę. Na drodze do pomocy stoi również współpraca z juntą wojskową.
Pojawiają się apele o to, aby rozpoznać władze autonomiczne grup rebelianckich i dostarczać pomoc bezpośrednio w te miejsca, wyzwolone przez organizacje. Niejednokrotnie są one odcięte od świata, znajdują się wysoko w górach, w niedostępnej dżungli. Z kolei junta chce przejąć pomoc i ją reglamentować, wykorzystując ją jako element nacisku na grupy etniczne.
Zachód jest zajęty innymi konfliktami w Europie czy na Bliskim Wschodzie, nie widac na horyzoncie politycznego rozwiązania. Największe wpływy w regionie posiadają Chińczycy i to od ich politycznego zaangażowania będzie zależało rozwiązanie sytuacji.
Całe nagranie mogą Państwo odsłuchać pod poniższym linkiem:
Opracowała: Magdalena Melke
Autor: Mateusz Grzeszczuk