Mariusz Marszałkowski, POLON.pl: Jak giełda poradziła sobie z dwoma głównymi łabędziami ostatnich trzech lat, którym była pandemia COVID-19 i pełnoskalową inwazji Rosji na Ukrainę? W gospodarkach europejskich oba te zdarzenia wyrządziły spore szkody. Jak to wyglądało z perspektywy parkietu giełdowego?
Dr Marek Dietl, prezes GPW: Najpierw musimy dokonać pewnego koncepcyjnego rozróżnienia. Z jednej strony, jako GPW, jesteśmy platformą obrotu różnymi instrumentami finansowymi, a z drugiej – spółką, która sama jest notowana na Giełdzie. Odpowiadając na pana pytanie, muszę zatem rozróżnić te dwie kwestie.
W kontekście rynku kapitałowego, funkcjonujemy w stałej zmienności. Nie boimy się jej, bo to ona nas napędza. Wszystkie „łabędzie”, bez względu na kolor, które wytrącają rynek z ukutych schematów działania, są dla nas paradoksalnie bardzo korzystne, bo pobudzają ruch. Można nas przyrównać do operatora autostrady – bez względu na kierunek jazdy my i tak pobieramy swoją prowizję. Szczególnie zyskały na tej sytuacji instrumenty pochodne, które znacznie zwiększyły swoje obroty, właśnie ze względu na zaistniałą po 2020 roku zmienność. Niestety wpływ zmienności o takim charakterze, z jakim mamy do czynienia, ma również swoją negatywną stronę. Z pewnością nie zachęca ona do debiutów giełdowych. W obliczu takiej niestabilności trudniej podjąć decyzję o sprzedaży spółki, bądź jej udziałów poprzez giełdę.
Jeżeli chodzi adaptację do tych sytuacji kryzysowych GPW jako spółki giełdowej, to myślę, że wyszliśmy z nich z tarczą. Nie zamknęliśmy handlu, nie ograniczyliśmy notowań – sprostaliśmy, a nawet przekroczyliśmy oczekiwania rynku. Ucierpiały natomiast nasze projekty strategiczne, zwłaszcza w fazie ich komercjalizacji. Sprzedaż nowych rozwiązań technologicznych w czasie, kiedy nie można spotkać się twarzą w twarz z kontrahentem, jest niezwykle utrudnione.
Wojna na Wschodzie podniosła jeszcze jeden ważny element, który istniał już wcześniej, jednak mam wrażenie, że po 24 lutego 2022 roku nabrał dodatkowego znaczenia. Mowa mianowicie o zagrożeniu pochodzącym z cyberprzestrzeni. Wiele instytucji, w tym finansowych, stało się ofiarami cyberataków ze strony podmiotów m.in. rosyjskich. Czy Giełda również odczuła na swojej skórze wzrost tego typu zagrożeń?
Jesteśmy przygotowani na tego typu sytuacje. Od wybuchu wojny organizujemy stałe spotkania Zespołu Zarządzania Kryzysowego GPW, gdzie raportowane są wszystkie potencjalnie groźne zdarzenia w cyberprzestrzeni oraz omawiany ich możliwy wpływ na bieżące funkcjonowanie GPW. Prowadzimy też stały monitoring mediów oraz współpracujemy z agencjami i instytucjami w Polsce, które wspierają nas w zapewnieniu bezpieczeństwa funkcjonowania systemu transakcyjnego. Cały czas też ulepszamy nasze zabezpieczenia, dzięki czemu nie mieliśmy do tej pory sytuacji, w której byłoby zagrożone prawidłowe przeprowadzenie sesji giełdowej.
Wspomniał Pan o inwestycjach Giełdy i strategicznych projektach, które w jakimś stopniu ucierpiały z powodu zawirowań na świecie. Rok temu sfinalizowaliście dość nieoczekiwaną transakcję nabycia giełdy w Erywaniu. Ta decyzja, myślę, że dość odważna na wielu płaszczyznach m.in z względów na tarcia Armenii z Azerbejdżanem, ale również z perspektywy polityki samej Armenii, która uchodzi za sojusznika Rosji. Jaki był cel zakupu tego aktywa?
Staramy się być aktywni na rynku fuzji i przejęć, chociaż jest to pole bardzo losowe. Raz się uda, a raz nie. Z wielu procesów, w które byliśmy zaangażowani ten akurat zakończył się sukcesem. Chcę podkreślić, że transakcja ta miała charakter czysto komercyjny, niezwiązany z czynnikiem politycznym. Kupiliśmy podmiot za cenę niższą niż jego zasoby finansowe. To, co dla nas było istotne, to dynamiczny wzrost wartości giełdy w Armenii, która mimo niewielkiej skali, uzyskuje rocznie 30 procent rentowności. Jest to bardzo przyzwoity wynik zważywszy, że w przypadku polskich firm ten współczynnik sięga od 4 do 8 procent. Mieliśmy również bardzo dobre doświadczenia ze współpracy z zespołem zarządzającym giełdą w Armenii, który wyróżniał się dużym profesjonalizmem.
Rynek armeński daje poza tym ogromne możliwości rozwoju, zarówno w kraju, jak i w regionie. Za relatywnie niewielkie pieniądze mamy możliwość zaistnieć w nowej lokalizacji, osiągając przy tym bardzo dobre wyniki finansowe i realizując naszą strategię. Ponadto wykorzystując naszą wiedzę na temat rynków kapitałowych, ale też doświadczenie biorące się z ponad 30-letniej historii, możemy wspomóc tworzenie i rozbudowę rynku armeńskiego, skracając ten proces do maksymalnie kilku lat.
Oczywiście patrzymy na geopolitykę i jesteśmy świadomi, że z racji swojego umiejscowienia Armenia musi balansować pomiędzy strefami różnych wpływów. Z jednej strony premier Nikol Paszynian jedzie na paradę zwycięstwa do Moskwy, a z drugiej strony państwo to partycypuje w ćwiczeniach wojskowych z Amerykanami. Sytuacja jest znacznie bardziej złożona, niż może się wydawać na pierwszy rzut oka. Położenie geograficzne jest bardziej skomplikowane niż Polski i dlatego trzeba znaleźć właściwy balans we wszystkich poczynaniach, nie podejmując gwałtownych ruchów, które mogłyby się zakończyć negatywnymi reakcjami.
Nie jest to jednak kraj prorosyjski, co często można usłyszeć w Polsce. Armenia posiada bardzo wpływową diasporę, co widać było m.in w czasie wizyty Nancy Pelosi w 2022 roku. Biznesmeni i politycy mający korzenie ormiańskie są z tego bardzo dumni i starają się to pokazywać, kiedy tylko mogą. Myślę, że jako Polacy chcielibyśmy mieć wśród naszych mniejszości za granicą tylu wpływowych polityków czy biznesmenów, ile Armenia ma ze swoich 8 mln rozsianych po całym świecie. To jest duża siła i wartość dla tego kaukaskiego kraju.
Nie jest też tak, że jesteście pionierami jeżeli chodzi o obecność w Armenii.
Moglibyśmy się zdziwić jak wiele produktów w polskich sklepach – choćby spożywczych – pochodzi z Armenii lub jest wytworzonych z produktów sprowadzonych z tego kraju, np. sery. Związki gospodarcze są obecne w obu kierunkach. Polska ma też dobre doświadczenia z asymilacją diaspory ormiańskiej, co nie jest rzeczą powszechną na świecie. To też daje nam pewne przewagi w relacjach z Ormianami. A należy pamiętać, że inne kraje też patrzą na tamten region. W ostatnich kilkunastu miesiącach widać było aktywne działania firm francuskich, a także amerykańskich. Armenia też jest największym beneficjentem środków pozyskiwanych w ramach Partnerstwa Wschodniego. Skoro USA, Francja i UE są tam obecne, to dlaczego nie miałoby być tam nas? Jednak podkreślam, te czynniki były brane pod uwagę wyłącznie pod kątem analizy ryzyka. Główną przesłanką do wejścia na rynek ormiański były przesłanki biznesowe, które zostały spełnione już na samym początku. Jesteśmy dopiero na początku drogi w ramach współpracy i wspomagania rozwoju rynku kapitałowego Armenii, a nasze działania już przysporzyły zainteresowania dla tego rejonu świata.
Czyli już zyskaliście finansowo na tej transakcji?
Ta spółka ma więcej zasobów pieniędzy na kontach niż wartość, za którą my ją kupiliśmy. W każdej chwili może nam się finansowo zwrócić, jeśli zdecydowalibyśmy się wypłacić pieniądze. Ale nam chodzi o rozwój biznesu. Po co sprzedawać kurę, która może nam znosić złote jajka.
Jak już mówimy o akwizycjach – Armenia to sukces. Ale przez lata mówiło się o koncentracji pod egidą GPW rynku giełdowego w naszej części Europy. Mówiło się o przejęciu giełdy w Budapeszcie, mówiło się o jakieś głębokiej współpracy i połączeniu z giełdą wiedeńską. Co z tymi projektami? Skreślone?
Z szeroko zapowiadanej fuzji rynków kapitałowych w UE na ten moment wyszły tylko pewne kwestie techniczne współpracy, np. wymiana danych. Partykularne interesy największych graczy sprawiają, że głos mniejszych giełd nie jest słyszalny, a do pełnej integracji w postaci unii kapitałowej wciąż nie dotarliśmy.
Moglibyśmy przyjąć perspektywę wyczekiwania, jednak my przyjęliśmy inną politykę – staramy się zachęcać do integracji, tworzymy nowe produkty technologiczne. Jesteśmy zainteresowani inwestycjami w spółki technologiczne, ale także te prowadzące rynki zorganizowane. To jest nasza droga. Rozważamy różne propozycje, jednak muszą one pasować do naszego modelu biznesowego oraz opierać się na solidnych podstawach ekonomicznych. Nie wygramy konkurencji na liczbę notowanych spółek, gdyż tu ogranicza nas wielkość polskiej gospodarki. Jedna trzecia PKB powstaje w spółkach z kapitałem zagranicznym, co siłą rzeczy oznacza, że podmioty kontrolujące te spółki są notowane na innych giełdach. Mamy więc do dyspozycji 2/3 gospodarki, która jednak składa się w większości z relatywnie niewielkich podmiotów.
Obserwując zachodzące zmiany na rynku operatorów giełdowych podjęliśmy decyzję o partycypacji GPW w projekcie Junctus prowadzonym przez Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju („EBOR)”. Przedsięwzięcie polega na opracowaniu concept study dotyczącego możliwości integracji rynków kapitałowych w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Doradcą giełd biorących udział w projekcie (Athex Group, Bratislava Stock Exchange, Bucharest Stock Exchange, Budapest Stock Exchange, Bulgarian Stock Exchange, Ljublijana Stock Exchange, Warsaw Stock Exchange oraz Zagreb Stock Exchange) jest międzynarodowa firma doradcza EY. Liczymy, że dzięki lepszemu zrozumieniu charakterystyki wymienionych rynków łatwiej będzie znaleźć potencjalne pola do współpracy.
A konkretnie pod względem akwizycji, co działo się w ostatnim czasie?
Jest takie powiedzenie, że second is the first looser (drugi jest pierwszym przegranym – przyp. red.) i ono doskonale oddaje warunki i dynamikę segmentu przejęć. Próbowaliśmy współpracy w post tradingu z Węgrami, próbowaliśmy na rynku giełd towarowych. Swego czasu złożyliśmy również najlepszą ofertę przejęciową na giełdę w Izraelu, jednak o wygranej zadecydowały kwestie niezależne od GPW. Tak się zdarza w tej branży, nie ma co rozpamiętywać.
Musimy znajdować obszary, w których jesteśmy mocni. Z czasem może to zaowocować sukcesami również na innych obszarach działalności, w tym w obszarze akwizycji. Niestety rynek, na którym prowadzimy działalność biznesową jest już mocno skonsolidowany, dlatego potencjalne okazje inwestycyjne zdarzają się stosunkowo rzadko.
Czy teraz widać jakieś światełko w tunelu pod względem akwizycji? Bo zapewne rozmowy się toczą z różnymi podmiotami.
Tak, rozmowy prowadzimy cały czas i są na różnym etapie zaawansowania. Każdą możliwość inwestycyjną poddajemy gruntownej analizie i w miarę możliwości składamy propozycję potencjalnej współpracy kapitałowej. Oprócz warunków finansowych zwracamy również uwagę na obszary, w których współpraca może okazać się korzystna i przynieść stronom synergię. Naturalnym wyborem są dla nas inne giełdy lub spółki technologiczne, a także dostawcy danych ESG. Stawiamy na długoterminowe partnerstwo.
Komentarzy 1