Charków celem?
10 maja media społecznościowe obiegły dramatyczne obrazy ukazującą zmasowany ostrzał artyleryjski, poprzedzający wejście rosyjskiej grupy „Północ” na terytorium obwodu charkowskiego. Według różnych szacunków Rosjanie na północnej części granicy z Ukrainą zgromadzić do 50 tys. żołnierzy, 400 czołgów, ponad tysiąc bojowych wozów piechoty, setki jednostek artylerii. Rosyjskie wojska otworzyły front północny w dwóch miejscach – w kierunku na miejsowość Lipce, około 30 km od Charkowa na północ, oraz na 17 tys. miasto Wołczańsk, położone 6 km od granicy z rosyjskim obwodem biełgorodzkim, na wschód od Charkowa.
Pierwszy kierunek miał skupić uwagę Ukraińców na obronie stolicy obwodu, drugi kierunek z kolei miał dać możliwość zbudowania potencjalnego zaciśnięcia szczęk, a w perspektywie czasu może i okrążenia wojsk ukraińskich walczących w kierunku Kupiańska – terenie odbitym z rąk Rosji w czasie jesiennej kontrofensywy ukraińskiej armii w 2022 roku.
Poza wymiarem taktycznym, ofensywa Rosjan, która była przez Amerykanów anonsowana od kilku miesięcy, i była jednym z elementów wywierania nacisku na spikera Johnsona, w celu szybkiego przyjęcia pakietu pomocowego dla Ukrainy, miała również kilka innych celów. Podstawowym było odciągnięcie sił ukraińskich z innych kierunków frontu, osłabienie ich i pozwolenie tym samym na przełomy frontu w kierunku Pokorowska, Czasiw Jaru – na wschodzie, czy Robotyna i Urożajne na południu. Ten element częściowo się udał. Ukraińcy zmuszeni zostali do przerzutu swoich sił na północ w celu zatrzymania szybkiego postępu Rosjan.
Ci w ciągu pierwszy dni swojej ofensywy byli w stanie posunąć się w kierunku Charkowa o 8 kilometrów, oraz zająć większą część miasta Wołczańsk. Miasto to w lutym 2022 roku było pod okupacją rosyjską i pełniło rolę punktu logistycznego. Ukraińcy przy tym ponosili duże straty, tak w ludziach jak i sprzęcie. Głównym problemem dla Ukraińskich obrońców były bomby szybujące KAB zrzucane z rosyjskich samolotów daleko od linii frontu oraz liczne systemy artyleryjskie, które prowadziły ogień z bezpiecznego (o tym później) obwodu biełgorodzkiego. Do obwodu charkowskiego skierowano będące w trakcie szkolenia nowo formowane brygady, ale także osławione jednostki droniarzy np. Ptaki Madziara, który od początku wojny odpowiadał za obronę południowych odcinków frontu.
Rosjanie osiągnęli również taktyczne sukcesy na kilku kierunkach, m.in. Pokorowskim czy Zaporożu.
Ofensywa na północy wywołała również duże kontrowersje na Ukrainie związane z przygotowaniem tego obszaru do obrony. Pojawiały się zdjęcia zaniedbanych linii okopów, czy porzuconych w lesie zębów smoka, które miały stanowić jedną z pierwszych linii spowolniania Rosjan. Kilkudziesięciu urzędników i wojskowych odpowiedzialnych za prace forteczne zostało zwolnionych ze swoich stanowisk.
Na tym jednak kończą się zasadniczo dotychczasowe sukcesy charkowskiej ofensywy po stronie Rosji.
Strategiczny „geniusz” Putina
Kilka dni po rozpoczęciu ofensywy, kiedy opór Ukraińców w tym obszarze po początkowym szoku zaczął tężnieć, a pochód Rosjan spowolnił Putin pytany przez dziennikarzy o powód rosyjskiej ofensywy na Charków zaprzeczył jakoby celem jej było zajęcie Charkowa (co można co do zasady przyjąć za prawdę ze względu na zbyt małe środki zaangażowane do walki – Awdijiwkę, zamieszkiwaną przed wojną przez niespełna 30 tys. mieszkańców szturmowało przez wiele miesięcy ponad 100 tys. rosyjskich żołnierzy), ale stworzenie kordonu sanitarnego na granicy z obwodem biełgorodzkim w celu unikania ostrzału artyleryjskiego i transgranicznych rajdów ukraińskich grup dywersyjnych na terytorium Rosji. To jednak, patrząc na brak działania na innych odcinkach granicy Rosji i Ukrainy (np. obwód sumski) nie brzmi przekonywująco.
Pierwszym problemem są straty po stronie rosyjskiej. Operacja, której start był uzależniony w pełni od decyzji rosyjskich dowódców okazała się przygotowana tak samo „właściwie” jak po drugiej stronie linie obrony. Żołnierze pozbawieni byli wsparcia odpowiedniej ilości ciężkiego sprzętu, czołgów czy wozów opancerzonych. Stałym obrazkiem z pierwszych dni ofensywy były piesze marsze dziesiątek Rosjan pod okiem ukraińskich dronów. Wtedy jeszcze marsze te pozostawały bez większych negatywnych dla Rosjan konsekwencji, gdyż Ukraińcy jeszcze nie mieli licznej artylerii na miejscu, a ich głównym narzędziem obrony były drony FPV.
Z czasem Rosjanie zaczęli ponosić coraz większe straty, tak osobowo jak i sprzętowo. Ukraińcy mądrze wykorzystywali zasoby, które były w ich dyspozycji chociaż nadal problem stanowiła rosyjska artyleria strzelająca z drugiej strony granicy, KABy oraz masowo wykorzystywane drony Łancet, które skutecznie raziły ukraińskie nieliczne systemy artyleryjskie, wozy, czołgi czy inne elementy wyposażenia znajdujące się kilometry od granicy. Straty sprzętowe, a tym bardziej osobowe to dla Rosjan nie problem.
Problem, który stworzyła ofensywa na Charków leży w innym miejscu, i to jest rzecz, która może mieć fundamentalne znaczenie dla dalszego prowadzenia wojny i kosztów z nią związanych – zwłaszcza dla Rosji.
Artyleria rosyjska strzelająca z terenu obwodu biełgorodzkiego była względnie bezpieczna dlatego, bo Ukraińcy nie mogli używać zachodnich systemów uzbrojenia do ostrzału …. terytorium Rosji. Część państw wspierających Ukrainę żądała, pod warunkiem kontynuowania dalszej pomocy, braku prowadzenia ataków z wykorzystaniem dostarczonego sprzętu na terytorium Rosji. Ukraińcy nie mogli nie tylko atakować Rosji pociskami manewrującymi otrzymanymi z Wielkiej Brytani czy Francji, bombami lotniczymi, czy rakietami GMLRS wystrzeliwanych z systemów HIMARS/MLRS, ale także nie mogli używać systemów artylerii lufowej przeciwko celom na terenie Rosji. Oczywiście, zdarzały się sporadyczne przypadki używania artylerii 155 mm do ostrzału przygranicznych miejsc koncentracji wojsk rosyjskich, ale nie było to częste, a tym bardziej nie było nagłaśniane.
Ofensywa Putina na Charków spowodowała, że pojawiła się presja na zachodnich sojusznikach, aby Ci pozwolili atakować rosyjskie cele wojskowe na terytorium Rosji. Po kilku tygodniach dyskusji, debat i medialnych ponagleń pod koniec maja Waszyngton, po Francji, Wielkiej Brytanii i kilkunastu innych krajach oficjalnie zgodził się na „Ograniczone użycie amerykańskiej broni na przygranicznym terytorium Rosji”. Ukraińcy nie mogą atakować z wykorzystaniem systemów ATACMS, nie mogą atakować rafinerii i innych obiektów nie wojskowych, ale mogą zwalczać np. rosyjskie baterie przeciwlotnicze S-300/400 zlokalizowane w okolicy Biełgorodu, które poza chronieniem Rosji przed atakiem powietrznym były aktywnie wykorzystywane do terrorystycznych ostrzałów Charkowa.
Od początku czerwca każdego dnia pojawiają się informacje o atakach rakietowych z wykorzystaniem HIMARS przeciwko celom położonym na terytorium Rosji. Coś, co pół roku temu było nie do pomyślenia, dziś z powodu rosyjskich decyzji stało się w pełni możliwe i wykonalne.
F-16 z zielonym światłem
Dyskusja o pozwoleniu użyciu zachodniego uzbrojenia przeciwko Rosji na jej terenie zbiegło się ze zbliżającym się terminem dostawy pierwszych myśliwców F-16 na Ukrainę. Prawdopodobnie w ciągu kilku tygodni nad Dniepr dotrze pierwsze 6 ex duńskich myśliwców, które wejdą w skład Sił Powietrznych Ukrainy. Jeszcze w marcu przedstawiciele Pentagonu informowali, że wykorzystanie F-16 będzie dozwolone wyłącznie w celu obrony „suwerennego terytorium Ukrainy”. Takie postawienie sprawy jasno wskazywało, że Ukraińcy nie będą mogli wykorzystywać otrzymanych maszyn do atakowania rosyjskich lotnisk czy samolotów znajdujących się nad terytorium Rosji (sic!). Podobnie jak jeszcze do niedawna nie było zgody na wykorzystywanie otrzymanych z Niemiec czy USA zestawów Patriot do zestrzeliwania samolotów rosyjskich nad terytorium Rosji. Użycie ex niemieckich Patriotów do zestrzelenia 5 maszyn w maju 2023 roku nad obwodem briańskim skończyło się dyplomatycznym zgrzytem pomiędzy Kijowem a Berlinem i Waszyngtonem.
Rosyjska ofensywa na obwód charkowski spowodowała, że kolejne państwa donatorzy F-16 – Dania, Holandia i Norwegia zgodziły się, aby dostarczone przez nich maszyny mogły być wykorzystane do ataków na rosyjskie cele wojskowe położone na terytorium Rosji. Przeciwna temu pozostaje jedynie Belgia, która ma przekazać 30 maszyn Ukrainie.
Z perspektywy Ukrainy to kluczowa zdolność, którą mogą przynieść myśliwce F-16 – znacznie nowocześniejsze niż obecnie wykorzystywane Su-27, Mig-29 czy Su-24. Ponadto, F-16 da możliwość szerszego spektrum użycia zachodniego uzbrojenia podwieszanego – rakiet, bomb czy pocisków manewrujących. Obecnie ukraińskie samoloty są doraźnie, często chałupniczo przystosowane do wykonywania pewnych rodzajów misji z użyciem zachodniego uzbrojenia,. Takie użycie jednak nie pozwala w pełni wykorzystać jego potencjału (np. za sprawą braku kompatybilności z radarami ex sowieckich statków powietrznych).
Charków odbije się czkawką?
Nie ma pewności jak potoczy się dalsza historia rosyjskich działań ofensywnych w obwodzie charkowskim. Wycofanie się wojsk z tego obszaru będzie kolejną wizerunkową i propagandową porażką, zwłaszcza, że w rosyjskiej przestrzeni medialnej od początku ofensywy pojawiały się wezwania do „odzyskania” Charkowa, zaczęto nawet produkować koszulki „Charków nasz”. Z drugiej strony, czas obecnie działa na korzyść Kijowa – kolejne posiłki docierają na miejsce, umacniane są luki w obronie, to samo dzieje się w sąsiadującym obwodzie sumskim, gdzie również istnieje zagrożenie rosyjskiego wtargnięcia. Już teraz Rosjanie wysyłają rezerwy, w tym te zabrane z innych odcinków frontu. To co miało przynieść ulgę i ułatwienie do natarcia na wschodzie, teraz może spowodować coś zgoła odmiennego.
Bez względu na dalsze losy charkowskiej operacji, już dziś kosztuje ona sporo – w trzy tygodnie trwania działań (od 10 maja do 3 czerwca), według potwierdzonych wizualnie strat Rosjanie utracili na tym kierunku 51 jednostek sprzętu, w tym 12 czołgów – nie licząc strat ponoszonych na terenie Rosji m.in. za sprawą ataków GMLRS czy dronów FPV na rosyjską kolumnę w obwodzie kurskim, przy granicy z Ukrainą.
Czy niebawem będziemy świadkami podobnej operacji w obwodzie sumskim? Czy Rosja ponownie wycofa wojska z rejonu przygranicznego, czy się w nim okopie? Na te pytania wkrótce poznamy odpowiedzi. Fakt jest jednak taki, że za cenę licznych strat Rosjanie zyskali kilka przygranicznych miejscowości, scementowali obronę Ukrainy i dali jej zachodnie zielone światło na ataki na terytorium Rosji. Póki co Putin decyzją o ograniczonej ofensywie zagrał w swoją ulubioną gra strategiczną „Szachy w 5D”.