Problemy francuskiego giganta
Jak podaje Euractiv, w styczniu ubiegłego roku EDF ogłosił dalszy wzrost kosztów (o 70-90 procent) i opóźnienia (od czterech do sześciu lat) w budowie dwóch reaktorów jądrowych EPR 2 w elektrowni Hinkley Point w Anglii. Podobna sytuacja ma miejsce we Flamanville w Normandii, gdzie zanotowano aż 12 lat opóźnień i przekroczenie kosztów o 470 procent.
Jak tłumaczy sam EDF, jednym z powodów opóźnień jest konieczność stworzenia “efektu serii” przy budowie reaktorów. Ich konstruowanie partiami bądź przynajmniej w parach usprawniłoby skomplikowany proces budowy.
Choć francuskie stowarzyszenie projądrowe SFEN przypisuje to skutkom pandemii COVID-19, rozwojowi przepisów bezpieczeństwa oraz ogólnej niemrawości brytyjskiego przemysłu po blisko 20 latach przerwy, dla części komentatorów sytuacja w Hinkley Point jest symptomatyczna dla wyzwań stojących przed samym EDF.
Obecnie przedsiębiorstwo dąży do budowy sześciu, a następnie prawdopodobnie ośmiu kolejnych reaktorów EPR 2 we Francji oraz jednego, a następnie prawdopodobnie trzech kolejnych w Czechach.
Przykłady z Anglii i Normandii narażają międzynarodową reputację przedsiębiorstwa. Jak zaznacza Euractiv, czeski rząd już podkreślił swoje zaangażowanie w przestrzeganie terminów i kosztów, a fakt, że EDF jest jedyną europejską firmą biorącą udział w przetargu, nie oznacza, że zostanie wybrany. Dodatkowo musi mierzyć się z konkurencją z południowokoreańskiego KEPCO oraz amerykańskiego Westinghouse.
Ponadto, począwszy od października 2021 roku, francuska flota jądrowa przeżywa kryzys związany z wykryciem zjawiska korozji naprężeniowej w najnowszych reaktorach. Zmusiło to EDF do wyłączenia wielu reaktorów na potrzeby kontroli i napraw na dużą skalę.
Niemniej jednak ze względu na ponowny rozkwit branży energetyki jądrowej w Europie, EDF cieszy się dużym wsparciem francuskiego rządu. Paryż wraz z 15 innymi krajami UE należącymi do „sojuszu nuklearnego”, wyraził poparcie dla rozwoju od 30 do 45 dużych reaktorów do 2050 roku.
Źródło: euractiv.com