Dron nie zastąpi okrętu
Ukraina od początku wojny została pozbawiona swobodnego dostępu do swoich portów w wyniku działania sił okrętowych Federacji Rosyjskiej. Rosja skutecznie zatrzymała ruch z głównych ukraińskich portów stosując blokadę morską szlaków żeglugowych. Odpowiedzią Ukrainy na blokadę był rozwój bezzałogowych dronów nawodnych, które w założeniu miały uderzać w rosyjska flotę na Morzu Czarnym łagodząc blokadę morską, a samej flocie zadawać jej duże straty materialne i osobowe.
W ostatnich miesiącach bilans skutecznych ataków z wykorzystaniem nawodnych dronów, o których mamy informacje, co warte podkreślenia, jest wyjątkowo pozytywny dla Ukrainy. Od końca listopada zniszczono lub ciężko uszkodzono m.in. dwa małe kutry desantowe, pod koniec stycznia korwetę rakietową Iwanowiec, potem celem stał się duży okręt desantowy Cezar Kunikow, a najnowszą ofiarą jest okręt patrolowy Siergiej Kotow.
Jeszcze wcześniej w sierpniu 2023 roku dronami morskimi zaatakowano duży okręt desantowy Olenogorskij Górnik. Ukraińcy w 2023 roku i wcześniej informowali o skutecznych atakach dronów morskich na m.in. okręt patrolowy Wasilij Bykow czy fregatę Admirał Makarow jednak na potwierdzenie skuteczności tych ataków nie ma dowodów – Rosjanie z kolei konsekwentnie informują o odparciu wszelkich prób.
Czy te niewątpliwe, w przypadku dominacji morskiej Rosji, sukcesy Ukraińców są zwiastunem zmiany koncepcji użycia okrętów, taktyki morskiej, czy dowodem na wypieranie dronami nawodnymi sił okrętowych, jak zwiastują niektórzy – również w Polsce? Absolutnie nie.
Przy całej sympatii do wysiłków wojennych Ukrainy, najpierw trzeba przeanalizować jakie rosyjskie okręty skutecznie dosięgły ataki morskich dronów. Są to – dwa duże okręty desantowe zbudowane w latach 70 i 80. XX wieku., dwa małe kutry desantowe zbudowane w latach 80, okręt patrolowy zwodowany w 2021 roku oraz mały okręt rakietowy – korweta Iwanowiec, która weszła do służby pod koniec lat 80. Wszystkie te jednostki, poza Kotowem, to okręty mające po 30 i więcej lat, technologicznie i technicznie przestarzałe.
Wszystkie z wyżej wymienionych okrętów zaatakowano w portach, w zatokach, zalewach – teoretycznie bezpiecznych miejscach. Teoretycznie, gdyż zgodnie z powiedzeniem marynarzy, okręty są najbardziej narażone na ataki i najbardziej bezbronne właśnie stojąc w portach czy na redach. Działania ich systemów i sensorów są ograniczone infrastrukturą portową i lądem oraz innymi jednostkami, załoga jest rozluźniona czując się względnie bezpiecznie przez co uwaga na zagrożenia czyhające na okręt jest obniżona.
Tam gdzie dochodziło do ataków na pełnym morzu np. podczas eskortowania statków płynących z lub do Syrii, tam sukcesów drony nie miały.
Żadna z wyżej wymienionych jednostek nie miała odpowiedniego uzbrojenia i sensorów do walki z małymi, szybkimi celami zbliżającymi się do okrętu – systemy artyleryjskie sowieckich okrętów mają martwą strefę, aby ją zmniejszać okręt musi odpowiednio manewrować. Kiedy zagrożenie zostaje dostrzeżone zbyt późno (brak zamontowanych na rosyjskich okrętach nowoczesnych systemów elektrooptycznych, których zadaniem jest monitorowanie w 360 stopniach obszaru wokół okrętu), nie ma już czasu na odpowiednie ustawienie i manewrowanie. Jeżeli do tego dochodzi fakt, że atak wykonywany jest z kilku kierunków, tego typu jednostki – które nie są wybitnie bojowymi okrętami, mają nikłą szansę na obronę.
Taktyka ataków wskazuje również, że Ukraińcy obierają za cel samotne jednostki, stojące z dala od innych okrętów, które nie mogą brać udziału w odpieraniu ataków. Ataki ukraińskie, skuteczne przeciwko okrętom desantowym i małym jednostkom wsparcia i patrolowców, póki co nie zdają egzaminu w rażeniu dużych okrętów wojennych typu fregata – znacznie lepiej uzbrojonych, posiadających odpowiednie sensory czy śmigłowce wspomagające patrolowanie obszaru wokół okrętu. Ukraińcy donosili o kilku próbach ataków na okręty będące na otwartym morzu, jednak tam również drony morskie nie wykonały swoich zadań.
Fregata ponad korwetą
Argument o „małych, szybkich, zwinnych” okrętach na Bałtyk również można włożyć między powieści fantastów. W przypadku Miecznika – nowoczesnego przedstawiciela myśli budowy okrętów, projektowanego z założeniem walki z perspektywicznymi środkami wykorzystywanymi przez przeciwnika, takie ataki nic by nie zdały. Sam okręt ma być wyposażony w systemy i czujniki, które mają pozwolić już z wielu mil wykryć zbliżające się zagrożenie np. system ARTEMIS, który służy do wizualnego i automatycznego monitorowania obszaru otaczającego okręt.
I jeszcze ważna kwestia wynikająca wprost z doświadczeń Rosji w działaniach wojennych na Morzu Czarnym. Pierwsze sześć korwet patrolowych proj. 22160 miało być dopiero początkiem służby tych okrętów we Flocie Czarnomorskiej. Jeszcze przed wybuchem pełnoskalowej wojny, w 2021 roku, dowództwo rosyjskiej marynarki wojennej informowało, że w planach ma podpisanie kontraktu na kolejne sześć jednostek tego samego projektu. Jednak już w połowie czerwca 2022 roku (!) państwowa agencja prasowa TASS poinformowała, że rosyjskie ministerstwo obrony zrezygnowało z zakupu kolejnej partii okrętów.
– Seria okrętów patrolowych Projektu 22160 nie będzie kontynuowana i zakończy się dostawą ostatniej korwety tej serii do Floty Czarnomorskiej w przyszłym roku (tj. 2023 r. – przyp.red) – czytamy w komunikacie agencji, która powołuje się na anonimowego urzędnika resortu obrony. Powodem rezygnacji z dodatkowych sześciu jednostki Projektu 22160 jest „rozbieżność między ich właściwościami taktyczno-technicznymi a bojowymi warunkami operacyjnymi.”.
Dalej czytamy – Marynarze nie są do końca usatysfakcjonowani charakterystyką i wyposażeniem korwet, sprawdzonym w czasie ich bojowego użycia – niewystarczającą zdolnością żeglugową, lekkim pancerzem i wrażliwością siłowni, a także słabym uzbrojeniem przeciwlotniczym.„
Okazuje się, że Rosjanie – jeszcze zanim na dobre zaczęli walczyć z Ukrainą – już zauważyli poważne błędy projektowe małych jednostek patrolowych opartych na korwetach – ich niską przeżywalność, zdolności obronne i funkcjonalność. Jeżeli skądś mamy brać lekcje (chociaż z uwzględnieniem własnych warunków, doświadczeń i środowiska działania) to od naszych potencjalnych przeciwników – Rosjan – którzy w rzeczywistości sprawdzili różne koncepcje budowy okrętów, a nie od emerytowanych oficerów US Navy, którzy na Bałtyku w najlepszym razie byli z kilkudniową wizytacją 30 lat temu.
Ostatnią kwestią jest skuteczność i efektywność użytego oręża. Według szefa ukraińskiego wywiadu HUR – Kiryła Budanowa, Rosjanie są w stanie niszczyć ponad 70 procent ukraińskich morskich dronów. Tymktóre trafiają, trafiają okręty, które z perspektywy działań wojennych nie są najważniejsze dla Rosji. Jak zauważa sam Budanow – drony nawodne są skuteczną bronią do paraliżowania, odstraszania. Nie są jednak i nie będą bronią o charakterze ofensywnym.
Trochę mam wrażenie, że wchodzimy tutaj w obszar dość zwodniczej woltyżerki słownej. Przenosząc to na analogie w lotnictwie: MQ-9 Reaper nie jest bronią ofensywną, podobnie jak F-16 z pociskami JASSM-ER, gdyż oba mają służyć tylko do paraliżowania i odstraszania? Wedle tych kategorii dron byłby bronią bardziej ofensywną niż myśliwiec, wykonujący atak na zaplecze wroga. Poza tym… Z jakiegoś powodu US Navy wspaniałomyślnie podarowała nam fregaty typu Oliver Hazard Perry… Ponoć zbyt defensywne były, dlatego nie pasowały do grup uderzeniowych lotniskowców, czy coś…