Ambitne plany UE
Neutralność klimatyczna to termin, odnoszący się do idei osiągnięcia zerowej emisji gazów cieplarnianych netto poprzez ich zrównoważenie tak, aby osiągnęły one taki sam lub mniejszy poziom od emisji usuwanych w wyniku naturalnej absorpcji. Innymi słowy, jest to stan, w którym działalność człowieka nie powoduje żadnego efektu netto dla systemu klimatycznego, a oprócz ograniczenia emisji gazów cieplarnianych, rekompensowane są wszelkie pozostałe emisje. Zdaniem Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC), ciała doradczego utworzonego na wniosek ONZ, to działanie niezbędne do ograniczenia globalnego ocieplenia do 1,5 °C – progu, który został uznany za bezpieczny.
W 2019 roku, w efekcie zobowiązań wynikających z porozumienia paryskiego, przywódcy UE zatwierdzili cel osiągnięcia przez Unię neutralności klimatycznej do 2050 roku. Wyznaczony cel leży u podstaw Europejskiego Zielonego Ładu i pozostaje prawnie wiążący ze względu na europejskie prawo o klimacie. Dodatkowo, w lipcu 2021 roku ogłoszono pakiet Fit for 55, zobowiązujący kraje członkowskie do redukcji emisji o co najmniej 55 procent do 2030 roku w stosunku do poziomów z 1990 roku. Pakiet obejmuje nie tylko kwestie elektroenergetyki, lecz także budownictwa, transportu czy użytkowania gruntów leśnych.
„Polska będzie musiała wdrożyć wszystkie założenia pakietu Fit for 55, ponieważ jego poszczególne elementy, składające się z kilkunastu różnych rozporządzeń i dyrektyw, obecnie będą wchodzić w etap implementacji na poziomie państw członkowskich” – zaznacza Maciej Jakubik, Koordynator Projektu ds. Regulacji Europejskich z think tanku Forum Energii. „Oznacza to duży wysiłek redukcyjny ze strony Polski, zwłaszcza w sektorze elektroenergetyki. Będzie to również wymagało konkretnych działań w sektorach energochłonnych, takich jak nawozy, cement, papier czy rafinerie”.
W 2023 roku Parlament Europejski i Rada Europy przyjęły kluczowe dyrektywy i rozporządzenia pakietu Fit for 55. Zreformowano w nich unijny system handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS), zobowiązując państwa członkowskie do obniżenia emisji gazów cieplarnianych o 62 procent w porównaniu z poziomem z 2005 roku. Jednocześnie zgodzono się na stopniowe wycofywanie bezpłatnych uprawnień do emisji w latach 2026–2034, a także na wprowadzenie opłat od emisji z sektorów transportu i budownictwa od 2027 roku w ramach systemu ETS II. Oznacza to znaczące zwiększenie oraz przyspieszenie wysiłków redukcyjnych dotyczących emisji.
Jednocześnie, jak zaznacza Jakubik, podnoszone są cele dotyczące udziału źródeł odnawialnych w miksach energetycznych, do których zalicza się nie tylko elektrownie wiatrowe czy słoneczne, ale też udział w transporcie, jak np. paliwa alternatywne. „Jest to duże wyzwanie nie tylko dla Polski, ale również dla całej UE. Czas, który mamy, jest niewielki i należy jak najszybciej przystąpić do działania” – zaznacza ekspert.
Polska nadal węglem stoi
Wszystkie znaki wskazują na to, że realizacja ambitnych planów krajów członkowskich UE przyspiesza coraz bardziej. Jeszcze na początku lutego w Polsce głośnym echem odbił się komunikat Komisji Europejskiej (KE), przedstawiający rekomendacje w zakresie redukcji emisji na 2040 rok – zalecono ich zmniejszenie o 90 procent w porównaniu z poziomami z 1990 roku. Choć polskie Ministerstwo Klimatu i Środowiska bardzo szybko uspokoiło opinię publiczną, że tekst stanowi „otwarcie debaty” i nie jest wiążącym dokumentem prawnym, sytuacja jasno pokazuje, że tempo wprowadzania zmian w UE i plany niemal całkowitej dekarbonizacji przynajmniej częściowo rozmijają się z obecnym stanem polskiej energetyki.
Climate Change Performance Index w 2021 roku pośród europejskich krajów emitujących największą ilość gazów cieplarnianych wskazuje Niemcy, Francję oraz Włochy, z wynikami na poziomie od 390 tys. do 760 mln ton CO2. Polska nie pozostaje niestety zbyt daleko w tyle. Zgodnie z danymi Europejskiej Agencji Środowiska (EEA), w 2021 roku emisja CO2 nad Wisłą wyniosła blisko 380 mln ton, co stanowi ok. 9 procent całkowitej emisji UE.
Do głównych sektorów odpowiedzialnych za ten poziom należą elektroenergetyka, transport, przemysł oraz budownictwo. Warto jednak zaznaczyć, że w 2022 roku emisje CO2 w sektorach objętych systemem EU ETS były o 4 procent niższe niż w 2021 roku. Jak podał Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzania Emisjami (KOBiZE), za najwięcej emisji odpowiadały elektrownie zawodowe, z kolei istotne spadki były obserwowane w elektrociepłowniach zawodowych i ciepłowniach (odpowiednio o 12,6 i 17 procent). Równie wysokie osiągnięcia zanotowały hutnictwo, przemysł chemiczny czy drewnopochodny (tutaj aż 23,88 procent spadku). Ilości te, chociaż znaczące, pozostają niewystarczające w zestawieniu z tempem i ambicją unijnych ustaleń.
Jedną z największych bolączek obecnego systemu energetycznego Polski pozostaje elektroenergetyka, której produkcja nadal w ogromnym stopniu pozostaje oparta na węglu. W 2022 roku zużycie tego surowca wyniosła 64,6 mln ton, a transformacja sektora węglowego wymaga znaczących nakładów finansowych oraz głębokich zmian strukturalnych. W styczniu 2024 roku węgiel odpowiadał łącznie za około 63 procent produkcji energii elektrycznej, a OZE – za około 27 procent, z czego ponad połowa pochodziła z elektrowni wiatrowych. Warto zaznaczyć, że udział OZE w miksie energetycznym wzrósł z 20 do 27 procent w ciągu roku. W tym samym czasie udział węgla skurczył się z 73 procent do 63 procent.
Nieuniknione emisje
Wśród branż najsilniej odczuwających na swoich plecach oddech przyspieszającej transformacji energetycznej (oprócz elektroenergetyki) są branże energochłonne: hutnictwo, papiernictwo, a także cementownie. Sektor cementowy w Polsce, razem z budowlanym, odpowiadają za blisko 8 procent PKB oraz 2 mln miejsc pracy. Plasuje się on na trzecim miejscu pod względem wielkości w Unii Europejskiej.
Jak zaznacza Krzysztof Kieres, przewodniczący Stowarzyszenia Producentów Cementu, branża pozostaje świadoma wyzwań klimatycznych i wprowadza niezbędne zmiany – tam, gdzie tylko jest to możliwe. „Przemysł cementowy dokonał ogromnego wysiłku, aby ograniczyć zużycie paliw kopalnych – głównie węgla – na rzecz paliw alternatywnych, zoptymalizowano również procesy produkcyjne. Jednak w przypadku wypału klinkieru nie ma możliwości uniknięcia emisji procesowej. Tutaj mogą mieć zastosowanie jedynie technologie wychwytu i magazynowania bądź zużycia CO2, tzw. CCUS” – zaznacza Kieres.
W związku ze zmniejszającą się pulą bezpłatnych uprawnień do emisji, jakie są zapewnione sektorowi, cementownie będą zmuszone do zakupu całości uprawnień do emisji już od 2035 roku. Dlatego też technologie CCUS staną się niezbędne – w 2027 roku na Kujawach ma powstać pierwsza zeroemisyjna cementownia w Europie, realizowana przez firmę Lafarge. Jednak, jak zaznaczała Jolanta Zdunowska, Dyrektor Techniczny Projektów Wychwytywania i Składowania CO2: GO4ECOPLANET w rozmowie z Polon.pl, projekty nadal wymagają zmian legislacyjnych.
Krzysztof Kieres bardzo dobrze ocenia współpracę z administracją rządową: „Platformą kontaktów jest przede wszystkim parlamentarny zespół do spraw rozwoju przemysłu cementowego, który ponad podziałami politycznymi działa na rzecz możliwości zachowania produkcji cementu w Polsce oraz jego konkurencyjności. Działania legislacyjne są niezbędne, aby stworzyć ramy prawne i organizacyjne chociażby dla wspomnianej technologii CCUS, związane ze zmianami w prawie geologicznym i górniczym, budową infrastruktury czy edukacją społeczną”. Przewodniczący zaznacza także, że nie uniknie się dyskusji o finansowaniu tych kosztownych inwestycji: „Tutaj na pewno będzie niezbędne wsparcie, czy to na poziomie europejskim, czy też krajowym. Wiele pracy przed nami”.
Niezbędne przyspieszenie OZE
Wiele pracy czeka również całą polską elektroenergetykę, choć branże związane ze źródłami odnawialnymi mogą pokusić się o pewną dozę optymizmu. Zgodnie z danymi przedstawionymi w raporcie Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej oraz Instytutu Jagiellońskiego: „Rachunek kosztów polskiej elektroenergetyki A.D. 2040”, najbardziej opłacalnym i korzystnym dla polskiej gospodarki scenariuszem pozostaje ten, w którym zakłada się najszybsze tempo ewolucji systemu w kierunku OZE oraz najmniejszy udział źródeł konwencjonalnych. Nawet biorąc pod uwagę trudności dotyczące wysokich nakładów infrastrukturalnych, kosztów bilansowania systemu i niestabilności OZE (takich jak „klęski urodzaju” czy dunkelflaute), transformacja energetyczna pozwoli uniknąć kosztów paliw (mniej o 165,4 mld złotych) oraz kosztów emisji CO2 (mniej o 201,4 mld złotych). Dodatkowo zapewni stymulację wzrostu gospodarczego i tworzenie nowych miejsc pracy.
Jak zaznacza Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW), główny motor polskiego rozwoju OZE – energetyka wiatrowa na lądzie – przez ostatnie lata znajdowała się w stagnacji. „Nie realizowano nowych projektów ani nie dołączano nowych mocy, przez co ilość mocy w OZE w Polsce pozostaje znacząco ograniczona. Dzisiaj mamy przestrzeń do tego, aby rozmawiać z rządem o tym, w jaki sposób możemy osiągnąć wyznaczone przez UE cele OZE, które przyniosą konkretne korzyści dla naszego kraju – np. bezpieczeństwo energetyczne czy obniżanie kosztów cen energii. Obecnie nasz sektor zdecydowanie widzi ze strony rządu chęć osiągnięcia neutralności klimatycznej” – podkreśla Gajowiecki.
Zdaniem prezesa PSEW, Polska musi jak najszybciej „zazielenić” swój miks energetyczny, ponieważ energetyka odnawialna cały czas znajduje się w mniejszości. „Wielkości te są na tyle małe, że nie wpływają na pracę systemu, a tym bardziej na tworzenie cen w systemie” – wskazuje Gajowiecki. Jednocześnie jednak zaznacza, że Polska posiada bardzo wysoki potencjał do rozwoju energii odnawialnej – szczególnie w porównaniu do innych krajów z regionu Europy Środkowej: „Potencjał lądowej energetyki wiatrowej to min. 30 GW mocy zainstalowanej, które można osiągnąć w ciągu najbliższych 10-15 lat. W morskiej energetyce wiatrowej do 2050 roku to kolejne 30 GW. Jesteśmy w stanie osiągnąć neutralność klimatyczną, lub choć się do niej zbliżyć, jeżeli w polityce energetycznej państwa zostaną określone ambitne cele do rozwoju”.
Jak zaznacza Gajowiecki, opóźnienia pozostają ogromne: „Mówimy tutaj o miliardowych kosztach, przeznaczonych na rozwój i bilansowanie sieci elektroenergetycznych, infrastruktury. Bez wsparcia i współpracy z administracją nie osiągniemy zakładanych celów klimatycznych”. Według prezesa PSEW przede wszystkim należy zająć się kwestiami związanymi z tzw. permittingiem, czyli ułatwieniem wydawania pozwoleń na budowę farm wiatrowych. „Obecnie przygotowanie projektu trwa minimum 7 lat, a w przypadku morskich farm wiatrowych nawet 15 lat” – dodaje Gajowiecki. Jako kolejne elementy wymienia zmianę ustawy 10H do odległości na poziomie 500 m, która ma poparcie społeczne oraz zastosowanie rozwiązań typu cable-pooling czy linii bezpośrednich.
Zielony rebranding
W obliczu zbliżających się coraz szybciej celów neutralności klimatycznej polscy przedsiębiorcy również nie próżnują. Jak zaznacza Remigiusz Nowakowski, prezes think tanku DISE Energy, transformacja odbywa się na wielu płaszczyznach: od zabezpieczenia dostaw zielonej energii dla przedsiębiorstwa, przez inwestycje we własne źródła OZE, po zmianę strategii i modeli biznesowych – jak znany polski producent maszyn górniczych Famur, który – teraz pod marką Greenevia –inwestuje obecnie w transformację energetyczną.
„Dobrym przykładem działań związanych z zawieraniem długoterminowych umów bezpośrednich o dostawę energii z OZE jest zawarta ostatnio umowa cPPA pomiędzy siecią sklepów Decathlon a Qair Polska. Zakontraktowana energia pochodzi wyłącznie ze źródeł odnawialnych. Umowa obejmuje pakiet gwarancji pochodzenia energii z OZE i będzie obowiązywała przez 10 lat” – zaznacza Nowakowski.
Kolejną ilustracją działań podejmowanych przez polskich przedsiębiorców są inwestycje we własne źródła energii. „Takie działania realizuje większość funkcjonujących w Polsce sieci supermarketów, ale są one wdrażane również na poziomie lokalnym przez klastry energetyczne. Warto tutaj wskazać na Ekologiczny Klaster Oławski, w którym prywatny przedsiębiorca konsekwentnie realizuje model niezależności energetycznej oparty o OZE poprzez połączenie różnych technologii generacji zielonej energii, jej magazynowania i wykorzystania nośnika jakim jest wodór”.
Ambitne unijne cele transformacji klimatycznej wciąż wzbudzają wiele obaw wśród polskich przedsiębiorców, przede wszystkim w branżach energetycznych i górniczych, mocno uzależnionych od paliw kopalnych. Nowakowski zaznacza jednak, że spotyka się coraz więcej przykładów przedsiębiorstw, które w transformacji energetycznej upatrują szansy na rozwój swojego biznesu, zmianę technologiczną czy uzyskanie przewag konkurencyjnych.
„Z pewnością ważne jest stworzenie dobrych ram regulacyjnych i klarownych strategii, takich jak choćby Krajowy Plan na Rzecz Energii i Klimatu, które wskażą kierunek transformacji i źródła jej finansowania” – podkreśla Nowakowski. „Przed nami uruchomienie znaczących środków z perspektywy finansowej UE na lata 2021-2027, które będą dostępne dla polskich przedsiębiorstw w ramach krajowych i regionalnych programów operacyjnych. Przedsiębiorcy, którzy dobrze zaplanują swoje działania mają szanse na pozyskanie wsparcia na inwestycje związane z transformacją energetyczną”.
Czy mamy plan działania?
Biorąc pod uwagę tempo unijnej zielonej transformacji, a także jej zakres i głębokość dokonywanych zmian dekarbonizacyjnych na niemal wszystkich poziomach gospodarki i życia społecznego, niezbędne staje się posiadanie przez kraje członkowskie strategicznych dokumentów, pokazujących inwestorom i przedsiębiorcom plany i cele państwowej polityki na najbliższe lata. Jak zaznacza Maciej Jakubik, Warszawa ma z tym problem.
„Niestety, Polska nie posiada takich dokumentów, ani niskoemisyjnej strategii długoterminowej, choć jesteśmy zobligowani do jej przedstawienia już od ponad czterech lat. Nie złożyliśmy również aktualizacji Krajowego planu na rzecz energii i klimatu do KE, co powinniśmy zrobić w 2023 roku. Polityka Energetyczna Polski do 2040 roku (PEP 2040) również pozostaje nieaktualnym dokumentem” – informuje ekspert Forum Energii.
Ostatni „Krajowy plan na rzecz energii i klimatu na lata 2021-2030” został złożony przez Polskę do Komisji Europejskiej w 2019 roku i był częścią wypełnienia zobowiązania do stworzenia krajowych planów energetyczno-klimatycznych (NECP) przez państwa członkowskie. Każdy kraj musi co 2 lata składać sprawozdanie z postępu prac, a do 30 czerwca 2023 roku przedstawić aktualizację planu – oprócz Polski nie zrobiła tego jedynie Austria.
PEP 2040, przedstawiony i zaakceptowany przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska w 2021 roku, do tej pory nie został oficjalnie zrewidowany. W kwietniu 2023 roku Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ) zwołało konferencję prasową dotyczącą aktualizacji dokumentu, którego jednak nie pokazano ani nie zaakceptowano, nie przeprowadzono również konsultacji rządowych ani społecznych. W omówionej wówczas aktualizacji strategii przewidywano, że Polska będzie czerpać trzy czwarte energii z energetyki jądrowej oraz odnawialnej w 2040 roku.
15 stycznia obecna ministra klimatu i środowiska, Paulina Hennig-Kloska ogłosiła, że resort zabrał się za ustalenie harmonogramu prac nad aktualizacją PEP 2040. „Chcemy, żeby prace nad aktualizacją rozpoczęły się jak najszybciej, traktujemy to jako priorytet” – zadeklarowała ministra. Jak podawał Dziennik Gazeta Prawna, powołując się na nieoficjalne źródło rządowe, cele wyznaczone w obecnie obowiązującym PEP 2040 są nierealne i zbyt optymistyczne.
„Wspomniane dokumenty, choć z natury ogólne i długoterminowe, jednocześnie wskazują pewną ścieżkę i ramy prawne oraz finansowe, które państwo będzie realizowało przez kolejne lata” – podkreśla Jakubik. „Stanowi to pewien wyznacznik dla inwestorów, mówiący o tym, w które sektory będą mogli wchodzić i gdzie zostanie przekazanie dofinansowanie. Na obecnym etapie kluczowe jest, aby rząd polski przyjął właśnie takie dokumenty. Dodatkowo, ich regularna rewizja jest niezbędna, biorąc pod uwagę dynamikę zmian sektora”.
Tekst powstał we współpracy z Krajowym Instytutem Doradztwa Energetycznego